Dodany: 02.01.2012 11:34|Autor: McAgnes
Smutno
Tiffany jest czarownicą w Kredzie. Nastoletnią, więc mało doświadczoną, ale traktującą swoje zajęcie wyjątkowo poważnie. No i mającą po swojej stronie Nac Mac Feeglów, co jej się bardzo przydaje, gdy zaczyna się robić groźnie. A zaczyna, bo przecież na tym opierają się wszystkie prawie fabuły w powieściach Pratchetta. Coś jest nie tak, jak powinno i trzeba coś zrobić, żeby ten stan zlikwidować i żeby wszystko było tak, jak powinno być.
Tym razem niebezpieczeństwem jest bliżej nieokreślony "zły", który nienawidzi czarownic, a Tiffany znalazła się na celowniku przez jedną zazdrosną bladolicą pannicę. Zadanie młoda czarownica ma dość trudne, bo jeśli skrewi, to... no właśnie, ją też skrewią. Taka świadomość może nieco odebrać pewność siebie, prawda? Ale Tiffany jest twarda. I dobra w swoim fachu. I po prostu dobra.
Co mnie uderzyło podczas czytania książki? Smutek. Pratchett jest znany z humoru i ja mu tego humoru absolutnie nie odmawiam, ale tutaj to raczej ironia, troszkę kpina. Brak mi było dobrodusznego, zdrowego śmiechu. Za to wyłapałam kilka zdań, które wydają się w jakiś sposób odzwierciedleniem poglądów czy nastroju autora.
Po pierwsze, bardzo osobisty stosunek do książek, no, to akurat nie powinno dziwić u pisarza:
"Jest kilku strażników i kilku innych więźniów, a powietrze wypełnia dym, ponieważ obok płonie stos książek, więc ludziom łzawią oczy"[1].
Znamienne, że palenie książek zawsze wydaje nam się czymś złym. Oto odrzucamy cywilizację, oświecenie i rozwój i cofamy się do barbarzyńskich czasów.
Po drugie, oto bardzo ciekawe zdanie dla tych, którzy mają problemy z asertywnością:
"- Tego właśnie nauczyłam się na uniwersytecie: być sobą, taką, jaka jestem. I się tym nie martwić. Ta wiedza sama w sobie jest jak niewidzialna magiczna laska"[2].
Tłuką nam w różnych poradnikach, że trzeba polubić i zaakceptować siebie. Pratchett mówi nam mniej więcej to samo, tylko zaczyna lżej. "Nie martw się sobą" - uśmiecha się dobrodusznie. "Nie zamartwiaj się, jesteś, jaki/jaka jesteś i już, to jest fajne". Kiwam głową z uznaniem. Brawo, panie Pratchett, za takie smaczki pana lubię.
Po trzecie, fantastyczne zdanie:
"Jesteśmy dumni, jeśli tworzymy z naszego życia dobrą opowieść"[3].
Interpretacja słów "dobra opowieść" należy do nas samych. Dla jednego "dobra" to uczciwa, solidna, niewzruszona, dla drugiego - wybitna, błyskotliwa, dla trzeciego - jeszcze inna. Wybór jest ogromny! Ważne, żeby samemu wybrać interpretację - wtedy nasza własna opowieść będzie na pewno dobra.
---
[1] "W północ się odzieję" Terry Pratchett, tłum. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 138.
[2] Tamże, s. 145.
[3] Tamże, s. 268.
[Tekst zamieściłam wcześniej na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.