Dodany: 17.01.2012 13:00|Autor: polter

Zamek, który rządzi się sam


Opowiadając o "Tytusie Groanie", należy zacząć od miejsca akcji. O żadnym z licznych bohaterów nie można powiedzieć, że jest tym głównym, a tytułowy w chwili rozpoczęcia historii jeszcze się nie urodził. Również pośród kilku snujących się powoli wątków fabularnych trudno wskazać jeden dominujący. Natomiast zamek Gormenghast, który stanowi centrum wszystkich wydarzeń w książce, jest nie tylko miejscem bardzo charakterystycznym, ale równie istotnym dla fabuły, jak jej bohaterowie.

Zamek ten, rządzony przez ród Groanów, leży niemal dosłownie "za górami, za lasami" i jest całkowicie odcięty od świata zewnętrznego. Właściwie jest całym światem – tak ogromnym, że można się w nim zgubić, pełnym zakamarków rzadko odwiedzanych przez ludzi (jak Sala Kolorowych Rzeźb ukazana w pierwszym i ostatnim rozdziale, której opiekun przez lata nie spotyka żywej duszy) lub zgoła całkowicie zapomnianych (jak sadzawka na szczycie jednej z wież, w której pływają dwa białe konie). Takie osobliwości można napotkać niemal na każdym kroku. Wszystko to tworzy wrażenie olbrzymiej rupieciarni, składowiska pamiątek z dalekiej przeszłości – i tym w istocie jest Gormenghast, co przejawia się także w trybie życia jego mieszkańców: każdy dzień wypełniony jest rytuałami, których sens zdążył się już zatrzeć, a które mimo to nadal są pieczołowicie odtwarzane.

Początkowe rozdziały powieści jednocześnie przedstawiają najważniejsze postaci i drobiazgowo opisują nie tylko kolejne ceremoniały, ale również najdrobniejsze czynności. Zabieg ten najpierw wywołuje rozbawienie, później zaś niepokoi – ukazuje bowiem w pełni, jaką wagę przykłada się tu do zachowania ustalonego porządku, którego jedynym celem jest własne istnienie. Rytuały te odciskają wyraźnie swoje piętno na bohaterach: każdy z nich jest ekscentryczny, być może trochę szalony, a niemal wszyscy zamknięci we własnych światach: hrabina – wśród kotów i ptaków, jej córka Fuksja – na strychu, gdzie odgrywa wyimaginowane spektakle. Nawet władza hrabiego Groana ogranicza się do wykonywania przepisanych czynności, w każdej wolnej chwili zaszywa się on natomiast w swojej bibliotece. Zamek Gormenghast rządzi sam sobą. Odklejenie od rzeczywistości świetnie ukazują drobne epizody, przypadkowe spotkania, w trakcie których bohaterowie zapominają, o czym rozmawiali wcześniej, by nagle powrócić do rzeczywistości.

W tej dusznej, sennej atmosferze przychodzi na świat Tytus Groan. Narodziny następcy tronu stają się początkiem zmian, do których walnie przyczynia się chyba najbardziej zapadający w pamięć bohater powieści: Steerpike. Ten niezwykle ambitny nastolatek jest początkowo kuchennym popychadłem, później jednak zaczyna odkrywać tajemnice zamku i wkradać się w łaski kolejnych ważnych osobistości. Steerpike staje się wielkim zagrożeniem dla ustalonego porządku, pragnie bowiem przejąć kontrolę nad rytuałem – a przejąć kontrolę nad rytuałem oznacza przejąć władzę. Ten cel uświęca dla niego wszystkie środki – manipulację, zastraszenie, morderstwo – a jego intrygi zaowocują eskalacją szaleństwa i śmiercią. I mimo że żaden z bohaterów do końca mu nie ufa, to wydaje się, że nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić.

Pierwszy tom cyklu "Gormenghast" to przede wszystkim drobiazgowe przedstawienie życia w dziwnym świecie bezdusznych reguł w momencie, kiedy zaczyna on być systematycznie niszczony od środka. Proces ten jest przedstawiony niespiesznie, akcja toczy się bardzo powoli, nie jest to jednak wadą: obszerne opisy zamku są barwne, plastyczne, pełne dzikich metafor i wiele mówią o świecie i jego bohaterach (nawet tak z pozoru błaha czynność jak jedzenie gruszki może wiele powiedzieć o Steerpike'u i sytuacji, w której się znajduje). Dodatkowo, wolne tempo akcji nieznośnie potęguje napięcie: czytelnik wie wszystko o planowanych intrygach, lecz musi minąć kilkadziesiąt stron, nim stanie się świadkiem ich zwieńczenia. Zakończenie powieści jest zapowiedzią jeszcze głębszych zmian, choć pozostaje kwestią otwartą, czy będą to zmiany na lepsze, czy na gorsze (zwiastunem tych pierwszych zdaje się być Tytus, te drugie sprowadza Steerpike). Ale by się o tym przekonać, trzeba będzie sięgnąć po kolejne tomy. Historia siedemdziesiątego siódmego hrabiego Gormenghast dopiero się rozpoczęła.



[Autorem recenzji jest Artur "mr_mond" Nowrot.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 829
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: