Dodany: 18.03.2012 19:08|Autor: galenlomiel

W ciemności


Ciemność, mały pokój, duszne powietrze, którego nie można tak po prostu wywietrzyć i strach przed światłem – te obrazy dominują w minipowieści Jana Otčenáška. Już tytuł wskazuje, czego się spodziewać: wszak „Romeo i Julia” to opowieść o miłości wszech czasów, miłości tragicznej, ale w dzisiejszych czasach raczej naiwnej – nastoletniej, pierwszej miłości. Otčenášek swoimi bohaterami czyni również dwoje nastolatków, ale tym, co staje na przeszkodzie ich uczuciu nie jest rodzinna waśń, tylko wojna. Waśń o wiele większa od rodzinnej zwady, bo rozdzielająca narody i – jak chcieliby jej prowokatorzy - „rasy”.

Ester jest Żydówką, która zamiast stawić się kornie na miejscu transportu do obozu – ma zostać deportowana do Terezína, jednego z największych na terenie Czech obozów koncentracyjnych – nie wiedząc, co robić, idzie do parku. Tam spotyka Pavla, który z nastoletnią dawką egzystencjalizmu kontempluje pustkę swojego maturalnego życia, w którym jedyne, co go czeka, to egzaminy z życiorysów nazistowskich bohaterów i praca, praca, praca aż do śmierci. W końcu co z tego, że jest „Aryjczykiem”, jak nazwie go później Ester, przede wszystkim jest Czechem, czyli może nie Żydem, ale też nie urodził się odpowiednio do epoki, w jakiej żyje. Przypadkowe spotkanie na ławce w parku skutkuje tym, że Pavel zabiera Ester do pracowni krawieckiej, gdzie pracuje z ojcem i jego pomocnikiem Čepkiem i ukrywa dziewczynę w małej komórce, przylegającej do warsztatu. Między młodymi rodzi się naiwna, pierwsza miłość, dziejąca się w cieniu wielkiej wojny i – co ważniejsze – jednych z najbardziej dramatycznych wydarzeń tego czasu na terenie Protektoratu Czech i Moraw. Rok 1942 to czas tzw. heydrichiady, czyli zamachu na protektora Reinhardta Heydricha i szukania jego zabójców oraz odwetu, jaki na wsi Lidice wzięli za przywódcę naziści – zrównując zabudowania z ziemią, rozstrzeliwując mężczyzn i zsyłając kobiety do obozów.

Historia Pavla i Ester jest wypunktowana przez istotne historyczne wydarzenia. Chłopak przygarnia dziewczynę tuż przed zamachem na protektora, kiedy zostają zaostrzone kary wobec tych, którzy ukrywają osoby pochodzenia żydowskiego. Później lęk w nich obojgu narasta. Zarówno u Pavla, który wie o wszystkim z gazet i radia, jak i u żyjącej w zamknięciu Ester. Od chwili przygarnięcia dziewczyny, Pavel żyje zresztą w dwóch światach: tym na zewnątrz - szarej rzeczywistości Protektoratu, i tym w małym pokoiku, gdzie mieszka Ester, miejscu pogrążonym w nieustającej ciemności ze strachu, że ktoś mógłby domyślić się, kto jest jego lokatorką. Ciemność zresztą jest w tym opowiadaniu najczęstszą scenografią: obowiązkowe zaciemnienie sprawia, że bohaterowie są dodatkowo wyalienowani z rzeczywistości, w snach Pavla postaci zamiast oczu mają dziury wypełnione ciemnością, taką barwę mają też włosy i oczy Ester. Pavel czuje nawet, że Ester nie należy tylko do niego, ale również – do ciemności. Dziewczyna natomiast wielokrotnie powtarza, że już „tu” nie należy, ale czy ma na myśli pokoik, Czechy, czy może życie jako takie? Ester tęskni za światłem, ale może ono być dla niej zabójcze – jeśli wyjdzie ze swojej kryjówki, skończyć się to może i dla niej, i dla jej zbawcy okrutną śmiercią. Jednocześnie światło kojarzy się jej z przeszłością i domem rodzinnym, Ester tęskni za rodzicami, zastanawia się, czemu nie pisali do niej po trafieniu do Terezína. Cały czas chce być przekonana o prawdziwości słów mówiących, że zgrupowani w obozie Żydzi mają pracować w ogrodach. Razem z tęsknotą i strachem narasta też napięcie między bohaterami, atmosferę budują także sugestywne opisy gorącego lata, jakie przetacza się za oknami budynku. Bo i budynek jest tu istotny – Ester żyje niemal przez ścianę z całą galerią pokaleczonych przez wojnę postaci: volksdeutschem Rejskiem, który traci syna na wschodnim froncie, zrozpaczonym malarzem, którego rzuciła żona oraz bezosobowym tłumem „zwykłych Czechów”, którzy nie są w stanie walczyć, protestować, tylko czekają i przyglądają się. Pavel, który nie umie tego zrozumieć, musi się w końcu przekonać, że takie są nieubłagane prawa logiki jego świata. Ograniczona przestrzeń, w jakiej musi żyć Ester, stoi w kontraście z życiowymi pragnieniami młodych. Ester chce tańczyć, czego nie może robić w swojej niewielkiej izdebce. Pavel chce być astronomem, opowiada dziewczynie o gwiazdach, o nieograniczonej przestrzeni poza nimi, rozszerzając jakby miejsce jej zamknięcia o ten dodatkowy, kosmiczny, wymiar. Jednocześnie jednak oboje zadają sobie pytanie, czy za tymi gwiazdami jest Bóg? I nie znajdują pocieszającej odpowiedzi.

Otčenášek w sugestywny sposób kreśli też postaci poboczne. Odmalowuje je w zaledwie kilku słowach. Umie nadać im cechy na tyle charakterystyczne, że zostają w pamięci może nawet dłużej niż główni bohaterowie. Zwłaszcza Čepek, którego narrator nazywa często „towarzyszem”, samotny pomocnik krawca, który zamiast słowa „Protektorat” na określenie tego tworu państwowego używa słowa „Protentokrát” (czes. „na ten raz”, „na tę chwilę”). Oszczędny styl autora dobrze współgra z opowiadaną historią, która o wojennych realiach mówi może więcej, niż niejedno panoramiczne ujęcie walki na froncie.


(Uwaga – recenzja odnosi się do oryginału „Romeo, Julie a tma”, nie zaś do polskiego tłumaczenia powieści)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1547
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: