Dodany: 19.07.2007 17:08|Autor: anndzi
Nieznany świat
Niewolnictwo. Słowo i temat znane każdemu. Co tak naprawdę o nim wiemy? Większość z nas ma jakieś mgliste pojęcie, że kiedyś... gdzieś w Ameryce... posiadacze ziemscy mieli na własność Murzynów. Wiele osób oglądało przecież serialowy hit „Niewolnica Isaura” nakręcony na podstawie książki Bernardo Guimarãesa. Tam jednak, jak to bywa w brazylijskich „tasiemcach”, głównym wątkiem były miłostki i intrygi.
Książka Edwarda P. Jonesa pt. „Znany świat” skupia się przede wszystkim na samej instytucji niewolnictwa. Wnika w ten okrutny, pozbawiony skrupułów świat, który jednak działa na zasadach prawnych i w pozornej harmonii.
Większość akcji toczy się na plantacji wyzwolonego Murzyna - Henry’ego Townsenda, który nabywa niewolników, chociaż sam nim kiedyś był. Wydaje się to niewiarogodne, bowiem Henry wie najlepiej, co to znaczy być czyjąś własnością. Dlaczego więc zdradza swoją rasę i odrzuca wartości, jakie mu wpojono? Warto zastanowić się nad zachowaniem tej postaci.
Henry od małego dziecka był bardzo przywiązany do swojego pana - Williama Robbinsa i faworyzowany przez niego. To uczucie sprawiło, że nawet po wykupieniu jego wolności przez rodziców, jego wola była zależna od byłego pana. Za jego namową kupuje niewolników, być może także dla podkreślenia swojego obecnego stanu i rangi w społeczeństwie. Z drugiej strony próbuje on być dla swoich poddanych „innym”, „lepszym” panem. Chce wspólnie z żoną stworzyć utopię: gospodarstwo, w którym stosunki pomiędzy panami i niewolnikami opierają się na wzajemnej miłości i oddaniu. Jednak taka utopia, jak żadna inna, nie może istnieć.
Inną interesującą postacią jest William Robbins - bogaty właściciel olbrzymiej plantacji. Człowiek bez skrupułów, nieliczący się z nikim i niczym, dla którego niewolnicy są tylko „czarnuchami”, a ich obowiązkiem jest praca i wierność właścicielowi. Jednak i on nie jest postacią z gruntu złą. Kocha szczerą i bezinteresowną miłością czarną niewolnicę, a także swojego byłego poddanego - Henry’ego. Nieprzeciętną i budzącą grozę osobowością jest również Alice - kobieta szalona, błąkająca się nocami po lasach. Jones na tle zbiorowości ukazał różne indywidua oraz pokazał, jak ich poszczególne talenty miałyby szansę się rozwinąć, gdyby nie byli zniewoleni.
Akcja „Znanego świata” ma zaburzony ciąg przyczynowo-skutkowy. Schodzi na dalszy plan na rzecz historii każdego z bohaterów, których losy poznajemy niemal do końca (niekiedy zaskakującego). Bywa to jednak irytujące, kiedy śledzi się dane wydarzenie, a autor od niego odbiega. Czas narracji jest bardzo charakterystyczny. Wiele wydarzeń przywoływanych jest na zasadzie retrospekcji. Jednak oprócz tego narrator wybiega w przyszłość, przeplatając czas akcji ze zdarzeniami późniejszymi. Kładzie duży nacisk na skutki różnych poczynań. Przez to „przeplatanie” tworzy się chaos, który czasem dezorientuje czytelnika. Trzeba jednak przyznać, że w tkwi w tym jakiś urok i oryginalność.
„Znany świat” nie jest zwykłą opowieścią o czasach niewolnictwa w XIX-wiecznej Ameryce. Istotą i wielką zaletą tej powieści jest jej wielowątkowość, dzięki której poznajemy tamten świat w każdym aspekcie, z perspektywy różnych ludzi. Jest to panorama społeczeństwa, w której bohaterami są dwie zbiorowości: niewolników i panów. Wydarzenia kształtują się na tle historycznym rozwijania się ruchu abolicjonistycznego, stawiającego sobie za zadanie zniesienie niewolnictwa, kilka lat przed wybuchem wojny secesyjnej, mającej to założenie spełnić. „Znany świat” ma zatem ambicje epickie. Plantacje niewolnicze to także przestrzeń mityczna, gdzie świat nadprzyrodzony czasami przenika się ze światem rzeczywistym, bohaterowie żyją zgodnie z określonymi prawami i obyczajami, prezentują różne postawy, wędrują w poszukiwaniu swojego świata - Arkadii. Ich świat jest mroczny i tajemniczy. Jego kreacja, klimat, narracja i niektóre szczegóły przypominają mi nieco „Sto lat samotności” Márqueza. „Moses zamknął oczy, schylił się i wziąwszy szczyptę ziemi, włożył ją do ust, nawet się nie zastanawiając nad tym, co robi, jakby to był tylko okruszek chleba z mąki kukurydzianej. Przeżuwał ziemię w ustach, a później, odchyliwszy głowę do tyłu, przełknął ją. Kiedy otworzył oczy, zdążył jeszcze zobaczyć cienki paseczek słońca gasnący w granacie nieba i po chwili znikający zupełnie. Był jedynym mężczyzną wśród zamieszkujących tę krainę niewolników i wolnych, który jadł ziemię”[1].
W tym mrocznym świecie zabójstwo Murzyna nie było pozbawieniem życia człowieka, lecz pozbawieniem kogoś jego własności. Człowiek był tylko „dobrą niewolniczą skórą” jak to określali handlarze. Był towarem, który można nawet ubezpieczyć od wszelkich wypadków: „Topps powiedział jej, że jeśli będzie płaciła 15 centów od głowy co dwa miesiące, jej mienie, każdy pracujący niewolnik powyżej pięciu lat, będzie ubezpieczone od prawie wszystkiego, co może Bogu przyjść do głowy. Kopnięcie przez muła podczas pracy w polu. Śmierć po spożyciu skażonej żywności. [...] Złamanie karku w studni po wpadnięciu do niej podczas jej czyszczenia. [...] Nic nie można było uzyskać po stracie ręki czy też jednego lub obojga oczu, ponieważ po takich uszkodzeniach trudno było ocenić, ile pracy niewolnik będzie mógł jeszcze wykonywać. [...] Porażenie piorunem podczas pracy w polu, jeśli tylko powrót do zdrowia był krótszy niż trzy dni i jeśli niewolnik nie został wystarczająco ostrzeżony, że może uderzyć piorun”[2]. Jest to dla dzisiejszego człowieka szokujące, ale przecież różne formy niewolnictwa przewijały się w naszej historii. Wystarczy przypomnieć sobie ustrój feudalny, który funkcjonował na zasadzie poddaństwa chłopów i odrabiania pańszczyzny, czy też obozy koncentracyjne powstałe podczas II wojny światowej. Myślę, iż jednym z przesłań tej książki jest zwrócenie uwagi po prostu na człowieka, na postępowanie humanitarne i etyczne, co np. przy uprawianym obecnie na dużą skalę mobbingu jest bardzo ważne i nadaje przedstawionym wydarzeniom wymiar uniwersalny.
Książka Edwarda P. Jonesa zdobyła w 2003 roku nagrodę Pulitzera, a w 2005 roku nagrodę IMPAC. „New York Times” określił ją jako „zdumiewającą”. Ameryka bowiem, jako kraj cieszący się opinią symbolu swobód i wolności, również posiada w swojej historii ciemne okresy, które na kartach tej powieści zostają ponownie odkryte. I cieszę się, że zostały odkryte również mnie, a ten nieznany świat stał mi się w jakimś stopniu znany.
----
[1] Edward P. Jones, "Znany świat", przeł. Witold Kurylak, wyd. Sonia Draga, Katowice 2005, s. 11.
[2] Tamże, 421-422.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.