Nie powinnam recenzować książek, nie umiem być obiektywna, dopuszczam do głosu emocje i po przeczytaniu m u s z ę się wygadać (wypisać), bo mnie rozsadzi!
Nie da się ukryć, nastawiłam się na coś extra: Rosja stalinowska i działający detektyw... powiem krótko: no, no...
Najpierw okładka (front):
- Sam Eastland - pseudonim wszystko mówiący - kolejny cudzoziemiec zafascynowany Rosją Radziecką
- "Najsłynniejsze morderstwo w historii Rosji" - jeszcze nadzieja nie umarła , tylko jakby lekko w łepek dostała i cichutko pojękuje
(tył w środku) trzy zdjęcia:
- dom Ipatiewa - zgadza się
- dwa zdjęcia obok siebie i podpis "Car Mikołaj II z rodziną"
na pierwszym istotnie car Mikołaj II, na zdjęciu obok też car, ale Aleksander III z rodziną - tatuś Mikołaja jeszcze wtedy nie cara.
Niechlujstwo? Niedopatrzenie? Już zgrzycik i "Jacek, popatrz, czy ktoś tego nie sprawdza? Jak tak można i.t.d. i.t.p...."
I tył "Stalinowski detektyw na tropie ostatniej tajemnicy Romanowów" - tu już nadzieja rozpaczliwie oddech łapie, bliska uduszenia... Omatko!
Ale nic to, lecimy...
Najbliższy, zaufany współpracownik cara, (i przyjaciel, śmiem twierdzić), choć rozpoznany, przeżył przesłuchanie samego Stalina i czerwonych ekspertów od perswazji i odbywa zsyłkę na Syberii.
Po dziewięciu latach zostaje uwolniony na osobisty rozkaz Stalina , by rozwikłać tajemnicę zamordowania carskiej rodziny... ble ble ble... Jakiej tajemnicy?
Wszyscy wiedzą, co się stało, jak się odbyło i na czyj rozkaz.
Dobra. Licentia poetica. Eastland ma prawo zakładać, że amerykański (dobra, niech będzie - niepolski) czytelnik nie wie, że dla niego to mecyje i tajemnica nie lada i niejaki Pekkala - Fin to wszystko pięknie rozwikła.
Znajdzie mordercę a ten zostanie ukarany sprawiedliwie i przykładnie.
Ach i przy okazji tenże Pekkala zapomni, że był blisko cara i jego bliskich, służył mu z miłości i szacunku, i nie opuścił prawie do końca.
Zapomni, że jako carski oficer śledczy do zadań specjalnych zwany był Szmaragdowym Okiem. Jedyny nieprzekupny - symbol prawości w upadającym imperium.
I grzeczniutko i posłusznie będzie służył nowemu panu i wierzył, że on, Pekkala, były zesłaniec odzyska wolność i wyjedzie sobie do Paryża, do ukochanej, bo tak ma obiecane. A obiecał mu sam Stalin.
Zostaje poproszony (tak! POPROSZONY) przez młodego komisarza ludowego o prowadzenie śledztwa w sprawie tajemniczego mordu na carze i jego rodzinie.
Jak ta "prośba" powinna wyglądać:
(pomijam fakt, że Pekkala nie miał prawa przeżyć)
komisarz przybywa, wali (pardon) w mordę dostarczonego Pekkalę, nie rączkę, Ślepy Io uchowaj, kolbą naganta. Ogłuszonego pakuje do środka transportu i uwozi, gdzie nada. Po czym za pomocą łagodnej perswazji (szantaż), lub zdecydowanie mniej łagodnej (bicie w wykonaniu fachowców) - zmusza do współpracy.
Zakładam, że człowiek pokroju Pekkali odmawia, dostaje kulkę w tył głowy i kaniec filma. To tyle realia.
Ale nie u pana Eastlanda! O Ślepy Io! Pekkala się zgadza.
I tak dalej, i tak dalej. Ble ble ble.
Ochotnicy pilnujący carskiej rodziny zostają odwołani, bo "okradali cara z drobiazgów" a to "było nieprofesjonalne". Zastąpili ich czekiści. O tak! To już było wybitnie profesjonalne okradanie.
Do czekisty i komisarza ludowego przychodzi z w ł a s n e j woli człowiek i proponuje s p r z e d a ż informacji.
Tu już nie wytrzymałam, ryknęłam sobie serdecznie, a nadzieja na rzetelną rozrywkę kryminalną padła bez czucia.
Autor jest absolwentem Yale! O tempora, o mores! Komu oni tam te dyplomy dają....
Dobra. Fabuła fabułą, mnie to nie wadzi, niech sobie autor puszcza wodze fantazji, niech car zostaje zamordowany bez wiedzy i zgody Kremla. Niech mu to (Kremlowi) plamą na honorze leży, niech znajduje najlepszego dochodzeniowca i zleca śledztwo. Niech się przejmuje (Kreml) reakcją krajów Europy...
Ale wpadki merytoryczne typu:
prosty krasnoarmiejec rozmawia jak wykształcony człowiek,
strażnicy wzorcowej wioski z a s t a na w i a j ą się, czy honorować osobisty rozkaz Stalina,
ktoś sobie mieszka naprzeciw domu Ipatiewa i swobodnie może zaglądać carowi w okna,
arsenał granatów w prywatnej chałupie, nie namierzony i wykorzystywany przez cywila - to już zupełna ignorancja.
A takich perełek jest więcej...
Kończyłam rzecz całą, żeby się przekonać, do czego zdolny jest autor w swej idealizacji "prawdy czasu".
No i przekonałam się. Komu nie szkoda czasu, niech czyta.
Jeden fragment mi przypadł do gustu i sobie zacytuję:
"- Gdyby tylko przyszło wam do głowy zabrać porządne jedzenie, mógłbym dla was gotować.
Anton wyciągnął manierkę z kieszeni. (...) Odkręcił korek i wypił łyk.
- Dlatego zamknęli ten wasz kurs kucharski...
- To była szkoła dla szefów kuchni!
Anton przewrócił oczami.
- Dlatego go zamknęli, Kirow, że w tym kraju nie ma już dość porządnego jedzenia, żeby ugotować przyzwoity posiłek. Uwierzcie mi: lepiej, że pracujecie dla państwa. Przynajmniej nie umrzecie z głodu."[1]
In samogon veritas! :-D
Dla niewtajemniczonych czytelników autor zamieścił na końcu takie coś:
"Nota historyczna. Co naprawdę stało się z Romanowami?"
Dla przeciwwagi i na dowód, że można rzetelnie, polecam
Stalin: Dwór czerwonego cara (
Sebag Montefiore Simon)
I to by było na tyle. A nie... jeszcze na koniec:
Боже, храни читателей...
-----------------------
[1]
Oko czerwonego cara (
Eastland Sam (właśc. Watkins Paul))
Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, 2012; str. 90
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.