Dodany: 19.02.2013 19:07|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Krótka teoria wszystkiego (wierszem)


Gdyby nie „Zwrot” Greenblatta, pasjonująca opowieść o tym, jak pewien średniowieczny hobbysta odkrył w klasztornej bibliotece kompletnie zapomniany traktat sprzed kilkunastu wieków - będący wykładem poglądów autora i jego mistrza, greckiego filozofa Epikura, na przeróżne zagadnienia z zakresu nauk przyrodniczych – i jak to odkrycie zapoczątkowało modę na powrót do klasyki, a co za tym idzie, także na wiedzę pozostawioną przez starożytnych i dalsze jej doskonalenie, pewnie nigdy w życiu nie sięgnęłabym po to zdumiewające dzieło.

Los sprawił, że udało mi się je zdobyć w prawdopodobnie najlepszej z trzech polskich wersji – w doskonałym przekładzie wierszem Edwarda Szymańskiego, starającego się w miarę możności zachować rytm oryginału (tekst łaciński, osiągalny w różnych bibliotekach online, z ciekawości również wykopałam, ale moja znajomość łaciny okazała się zbyt marna, by pozwolić mi na bezproblemowe zmierzenie się z nim).

Przyjemność czytania tak kunsztownych wersów to jedno. Drugie, i ważniejsze, to zaskoczenie, jakiego człowiek doznaje, gdy okazuje się, że przed ponad dwoma tysiącami lat można było wysuwać teorie niewiele ustępujące temu, co dziś wiemy (lub przynajmniej domniemywamy na podstawie poznanych faktów) na temat pewnych elementów otaczającego nas świata. Oczywiście nie wszystko, co przedstawia w swoim poemacie, Lukrecjusz wymyślił sam – część jego wykładu jest tylko podsumowaniem i poszerzeniem poglądów sformułowanych wcześniej przez innych uczonych. Bez Demokryta nie byłoby Lukrecjusza, to jasne. Ale jakże barwnie i przekonująco objaśnia poeta teorię atomistycznej budowy materii i jej obiegu w przyrodzie, jak pięknie tłumaczy zależności między konfiguracją „wiecznych ciałek” a właściwościami zbudowanych z nich ciał, porównując je do liter, z których składa się wyrazy o najróżniejszych znaczeniach! Dzisiaj wiemy, że starożytni nieco się omylili co do niepodzielności atomów, niemniej jednak meritum pozostaje to samo: nic w naturze nie ginie i nie powstaje z niczego, takie same elementy, tylko inaczej upakowane, znajdują się i w kanapce, którą jemy na śniadanie, i w talerzu, na którym ją położyliśmy, i w stole, na którym leży talerz…

A jak zaskakująca i jeszcze bardziej obrazoburcza musiała być – zwłaszcza dla późnośredniowiecznych czytelników wskrzeszonego manuskryptu Lukrecjusza – hipoteza, że tak wybuchy wulkanów, gradobicia czy powodzie, jak i choroby to nie kary i ostrzeżenia zsyłane przez bogów, lecz „zwyczajne” skutki rozmaitych interakcji zachodzących między elementami materii ożywionej lub nieożywionej!

Nie dość tego, w poemacie znalazło się też wyłożenie podstaw genetyki (dzieci bywają podobne to do jednego, to do drugiego z rodziców, a czasem do dziadków lub pradziadków „przez to, że i w nasieniu rodziców wśród zarodków / wiele różnie zmieszanych znajdzie się ziaren przodków”*), teorii ewolucji („Nie było też patrzenia, nim nie urosły oczy,/ nim język się nie zrodził, nie było słów i mowy,/ i uszu nie poprzedzał zmysł słuchu już gotowy,/ bo od działania swego starsze organy one,/ nim się użytek zaczął, musiały być skończone”; „Wiele wtedy musiało zginąć wszelakich stworzeń,/ które nie potrafiły pokoleń swych rozmnożyć”), działania układu nerwowego („Nic bo nie zrobi człowiek,/ jeśli mu naprzód umysł, co czynić, nie podpowie”; „Jakie żywi pragnienia niesyta wola nasza,/ co nam czasu najwięcej zabrało, do czego się pilnie/ przykładamy, o czem myślimy najusilniej,/ to i we śnie najczęściej przywidzi się człowiekowi”) i historii naszej cywilizacji („Ognia nie znali wtedy i nie umieli swoich/ciał w skóry dzikich zwierząt odziewać ani stroić./ Mieszkali po jaskiniach, po lasach i po wzgórzach,/ każdy członki zbrudzone w gęstwie zarośli nurzał,/ kiedy im przyszło deszcze i srogie wichry omijać./ Nie wiedzieli, co własność wspólna, czy też niczyja,/ Praw ani obyczajów nie znali i nie mieli (…)./ Co dzień bardziej ci ludzie, co szli bystrzejszym śladem /umysłu i zdolności, zmieniali swym przykładem,/ ogniem i inną sztuką żywność i dawne życie”).

Gdyby nie kilka mocno przegadanych fragmentów i powtórzenia paru całych akapitów o treści w zasadzie nieistotnej, byłabym oceniła „O naturze wszechrzeczy” chyba nawet wyżej od eposów Homera…


---
* Ten i następne cytaty z wydania: Lukrecjusz, „O naturze wszechrzeczy”, przeł. Edward Szymański, PWN, Warszawa 1957.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3073
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Jabłonka 19.02.2013 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby nie „Zwrot” Greenbl... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oba dzieła przede mną :) cieszę się ogromnie :D Lukrecjusza już zaczęłam i zapowiada się przesmacznie :P
Użytkownik: Czajka 04.03.2013 06:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby nie „Zwrot” Greenbl... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki za ten "Zwrot"! "Stworzenie świata mi się bardzo podobało, ale nawet do głowy mi nie przyszło, że on jeszcze drugą książkę napisał.
Lukrecjusza mam w planach od czasów kupna, czyli gdzieś od dziesięciu lat, ale już go wyjęłam z półki. Przekład prozą, co dla mnie może lepiej.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: