Dodany: 16.03.2013 22:23|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ćwiczenia z niemożliwego
Grochowska Magdalena

2 osoby polecają ten tekst.

Na opak, pod prąd, wbrew rozsądkowi


Moje godziny pracy plus odległość mojego miejsca zamieszkania od biblioteki sprawiają, że często docieram do niej na kwadrans przed zamknięciem. Wtedy nie ma mowy o rozkosznym szwendaniu się po sali i przeglądaniu kilkunastu różnych książek wyciąganych to z tej, to z owej półki; najlepszą strategią na taki wypadek jest lustracja regaliku z nowościami (czasem przedatowanymi o dobrych parę miesięcy albo i lat, co jednak nie zmienia faktu, że przynajmniej część z nich jest wysoce atrakcyjna). Ostatnio przy takiej właśnie okazji przyuważyłam książkę, o której wcześniej nie słyszałam; wydawca bardzo rozsądnie postanowił umieścić na okładce „przynętę”, wyliczając postacie, o których w środku mowa: z jednej strony „Zieja, Miłosz, Baczyński, Iwaszkiewicz, Hasior”[1], z drugiej „poeci pokolenia Kolumbów, siostry Lilpopówny (…)”[2].

Czy można się dziwić, że będąc dopiero co po lekturze dzienników Iwaszkiewicza i sagi rodzinnej spisanej przez jego prawnuczkę (Pra: Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów (Włodek Ludwika)), a w perspektywie mając Portret podwójny (Miłosz Czesław, Iwaszkiewicz Jarosław (pseud. Eleuter)), nie mogłam się oprzeć sposobności dorzucenia jeszcze jakiegoś kamyczka do barwnej i kunsztownej mozaiki opisującej życie tego twórcy? Co prawda i tak nie udało mi się umiejscowić sióstr Lilpopówien, bohaterek tekstu „Aniela, kawaler d’Eon”, na drzewie genealogicznym zamieszczonym w „Pra” (jedyny Franciszek, jaki tam figuruje, był o dwa pokolenia starszy, więc w żaden sposób nie mógł być ich ojcem; ten właściwy teoretycznie mógłby być bratankiem ojca Anny Iwaszkiewiczowej, Stanisława Wilhelma, ale tylko w wypadku, gdyby najstarszy jego brat Karol dochował się potomstwa w bardzo młodym wieku, może więc raczej był wnukiem jednego z braci dziadka Anny, Stanisława?), ale sama historia Anieli okazała się bardzo zajmująca, podobnie zresztą jak opowieść o relacjach między Iwaszkiewiczem a Miłoszem. I jak prawie cała reszta zebranych w tym tomie reportaży biograficznych, z których tylko jeden („Dla swoich pobudką, dla wrogów przestrogą. Zygmunt Wojciechowski: endecja wobec Niemców, Żydów i komunizmu”) mimo ciekawej tematyki wydał mi się nieco rozwlekły i przez to męczący. Wszystkie one mają jedną cechę wspólną: przedstawiają postacie, które „sięgają po zabronione”[3], robią coś na opak, coś budzącego powszechne zdziwienie, zgorszenie, oburzenie, a równocześnie mają w sobie coś takiego, co nie pozwala ich jednoznacznie sklasyfikować.

Ksiądz Jan Zieja, ma twarz tak ascetyczną i surową, że mimo woli widzi się go w wyobraźni jako płomiennego kaznodzieję, gromiącego z ambony grzesznych parafian i żądającego od nich bezwzględnego podporządkowania się regułom Kościoła. Nic bardziej mylnego – jako świeżo wyświęcony kapłan prowadzi kościelny pogrzeb samobójczyni, potem „chrzci dzieci ze związków żyjących bez ślubu, którym księża odmawiają sakramentów”[4], „zostaje działaczem radykalnej organizacji o antyklerykalnym nastawieniu”[5], wzywa do poszanowania godności każdego człowieka – nawet niemieckich jeńców w kilka miesięcy po zakończeniu wojny! – i występuje przeciw wszelkiej nietolerancji, a do agnostyka powiada: „Braciszku, masz miłość, to masz Boga”[6]… Naraża się i kurii, i władzom PRL, ale nie ugina się przed żadnymi naciskami.

Albo Jarosław Iwaszkiewicz – w zupełnie niepojęty sposób godzący ziemiański styl życia i dobre stosunki z peerelowskimi dygnitarzami, odmawiający udziału w jakimkolwiek opozycyjnym przedsięwzięciu, ale pomagający odrzuconym przez system kolegom po piórze.

Albo (jedyna żyjąca spośród wszystkich sportretowanych tu osób) Anda Rottenberg, walcząca o miejsce dla sztuki trudnej i kontrowersyjnej, chociaż wie, że ta batalia skazana jest z góry na przegraną, bo ludzie i tak wolą „konia w oleju na tle dworku (…), złotą jesień i Stare Miasto”[7].

Sylwetek jest kilkanaście, jedne przedstawione obszerniej, inne ledwie szkicowo, ale zawsze ze wsparciem solidnej bibliografii i – co ważniejsze – bez osądzania, bez posmaku niezdrowej sensacji nawet wtedy, gdy mowa o faktach smutnych i przykrych. Takie podejście sprawia, że z równym zainteresowaniem czyta się o postaciach znanych i nieznanych, o tych, których twórczość czy postawa życiowa nas zachwyca i o tych, którzy budzą naszą dezaprobatę. A tekst został dopracowany pod względem edytorskim – nie rozpraszają naszej uwagi żadne literówki ani niezręczności stylistyczne.

Gdybyż to wszystkie książki wyciągane na chybił trafił z bibliotecznych półek miały takie zalety…!


---
[1] Magdalena Grochowska, „Ćwiczenia z niemożliwego”, wyd. Wielka Litera, Warszawa 2012, tekst z okładki.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 27.
[5] Tamże, s. 19.
[6] Tamże, s. 17.
[7] Tamże, s. 386.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2125
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: