Dodany: 01.07.2013 20:42|Autor: ivi777

Christie vol. 2?


Czytając "Drugie dziecko" zastanawiałam się, dla kogo pisze Charlotte Link. Wyobrażam sobie, że tworząc powieść, autor zakłada, kto ma być jej nabywcą. Oczywiście ci, którzy już wyrobili sobie markę bądź są wielkimi artystami, ci pokroju Maria Vargasa Llosy, Umberta Eco czy Stephena Kinga, nie muszą tego robić. Oni mogą zawierzyć swojemu instynktowi, umiejętnościom, a patrząc nieco bardziej cynicznie: w razie czego mogą liczyć na magię nazwiska. Link nie jest nad wyraz utalentowana, nie otrzymała Nagrody Nobla, nie wyrobiła sobie dostatecznie nazwiska - zatem dla kogo pisze? Myślę, że dla czytelnika, którego można nazwać kryminalnym nowicjuszem.

Według informacji na okładce (wyd. Sonia Draga, 2011), Charlotte Link została okrzyknięta następczynią Agathy Christie... Sądzę, że jest to nadużycie i w pewnym sensie potwarz dla twórczyni Herkulesa Poirota. Można dostrzec pewne podobieństwa w kreowaniu fabuły, próbę budowania napięcia na tych samych zasadach, niemiecka autorka bardzo wyraźnie stara się naśladować styl Christie, ale czy imitatorkę można nazwać następczynią? Podobieństwa polegają na tym, iż poznajemy małą, zżytą ze sobą grupę ludzi; w konkretnej sytuacji, w konkretnym miejscu, dochodzi do morderstwa; podejrzanymi mogą być jedynie obecni, a my próbujemy domyślić się, kto z nich dopuścił się przestępstwa. Na końcu osoba sprawcy nas zaskakuje, i to właśnie w tym autorki różnią się od siebie najbardziej... W przypadku Link zaskoczenie jest wymuszone, w przypadku Christie - pełne klasy.

Dużym problemem w "Drugim dziecku" jest narracja; jednostajna, nudna, pozbawiona najmniejszego pierwiastka humoru. Mogę obiecać, że potencjalny czytelnik nie uśmiechnie się ani razu, obcując z tą powieścią. Autorka nie miała również żadnej koncepcji prowadzenia narracji. Gdyby wyrzucić bzdurne relacje z wewnętrznych, wciąż się powtarzających przemyśleń bohaterów, w rodzaju "Hmmm, o nie, nie pójdę tam, bo złamię nogę - zadumała się pani X", a zostawić samą akcję, z pięciuset stron nagle zrobiłoby się 250.

Niestety, najgorszym aspektem tej powieści są bohaterowie, wszyscy równie poważni jak narrator. Żaden z nich nie jest zadowolony ze swojego życia, utknęli w martwym punkcie, czuje się ich kompletny marazm. Wszędzie pałętają się chwiejne, roztrzęsione kobiety, które nijak nie mogą znaleźć oparcia w jakimkolwiek mężczyźnie. Czytelnik ma ochotę wziąć pióro i nakreślić kogoś z krwi i kości, z charakterem, kto rozstawi wszystkich po kątach. Wzorcową postacią najlepszych powieści jest bohater dwuznaczny, jednocześnie dobry i zły. Link podjęła próbę stworzenia takiego - to Dave Tanner - jednak nie do końca jej się udało, jest on zbyt podręcznikowy, zbyt przewidywalny. Można się też zastanawiać, czy sama autorka nie przypomina Gwen, rumieniącej się na myśl o pocałunku... - albo czy nie jest poddawana ostrej cenzurze - ponieważ żadna z jej postaci absolutnie nie uprawia... miłości...

Najlepsze są wstawki o życiu Fiony w czasach II wojny światowej - ciekawe, trzymające w napięciu. Poza tym są napisane szczegółowo, z łatwością możemy sobie wyobrazić zbombardowany Londyn, przygnębiające mieszkanie Harolda, wszechobecny wojenny brud. Z chęcią przeczytałabym powieść opartą jedynie na tych wydarzeniach, na historii Briana, która została, moim zdaniem, źle zakończona, nie w pełni wykorzystana.

"Drugie dziecko" łatwo się czyta z uwagi na prostotę języka i jeśli szukamy nieskomplikowanej rozrywki, nadaje się znakomicie. Nie spodziewajmy się jednak, że cokolwiek nowego wyniesiemy z lektury. Nie jest to wielka literatura, raczej średniej klasy kryminał, jakich powstaje wciąż coraz więcej, szczególnie w Skandynawii, co doprowadza do tego, że czytelnik już po kilkudziesięciu stronach może domyślić się, kto jest tym "nieoczekiwanym" zbrodniarzem.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2915
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: reniferze 06.10.2013 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając "Drugie dziecko"... | ivi777
Zgadzam się w wielu punktach.
1. Narracja - książka, szczególnie pod koniec, jest dramatycznie przegadana. Link traktuje czytelników jak idiotów, którym trzeba wszystko wyłożyć na tacę, wytłumaczyć kilkukrotnie. Drażniąca maniera.
2. Bohaterowie - wszyscy mężczyźni to nieudacznicy (może z jednym wyjątkiem), a wszystkie kobiety są sfrustrowane i głęboko nieszczęśliwe. Nikt nie wzbudza sympatii.
3. Intryga bardzo przyzwoita- długo nie mogłam znaleźć związku między dwiema historiami, a rozwiązania domyśliłam się późno.
Ogółem - dobra książka, która nie zostawi w mojej pamięci żadnego śladu. Ale który kryminał zostawia :)?
Użytkownik: reniferze 08.10.2013 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w wielu punkt... | reniferze
O, przypomniało mi się coś jeszcze. Niesamowicie drażni mnie używanie w polskim przekładzie zwrotów "Mr" i "Mrs". Wygląda to szalenie nienaturalnie i zaburza płynność czytania. A przecież spokojnie można użyć "Pana" i "Panny".
Użytkownik: lady P. 08.10.2013 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O, przypomniało mi się co... | reniferze
Mnie też to drażni, ale chyba tłumacz nie mógł zrobić inaczej - domyślam się, że to Charlotte Link używa "Mr" i "Mrs" zamiast "Herr" i "Frau". Ale pewna nie jestem. ;)
Użytkownik: ka.ja 15.09.2014 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w wielu punkt... | reniferze
Strasznie mnie złości, że autorka z taką szczegółowością opisuje wszystko, co bohaterowie robią, chociaż nie ma to kompletnie żadnego znaczenia dla akcji. Po co mi wiedzieć, co pani policjant jada i w jakich godzinach? Czyżbym z faktu, że na śniadanie robi sobie tosty, miała się domyślać, kto zabił? Poza tym nagromadzenie "wszakże" i "wszelako" już po kilku pierwszych rozdziałach robi się kuriozalne. Czyżby anulowano stare dobre "jednak" i "ale"?

Masz rację, że wszyscy bohaterowie są sfrustrowani. najgorzej, że wszyscy objawiają to w zasadzie na ten sam sposób.
Użytkownik: ivi777 16.09.2014 08:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Strasznie mnie złości, że... | ka.ja
W zupełności TAK! zgadzam się i jakoś o tym zapomniałam pisząc ocenę. Styl autorki przerósł treść, jakoś tak wyniosły, ale ubogo, sztuczne i niepotrzebne silenie się na angielską elegancję - osobiście odbieram to w ten sposób.
Użytkownik: ivi777 16.09.2014 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: W zupełności TAK! zgadzam... | ivi777
to co do "wszakże i wszelako". Co do opisu posiłków hmmm ... chyba są autorzy, którzy nawet takie sceny potrafią opisać interesująco, ostatnio trafiłam na fragment J.Pilcha opisującego pocałunek w rękę - na żywo wyglądałoby to tak : wstał, pocałował ją, ona się zarumieniła done. Pilch zrobił z tego praktycznie cały rozdział, który czytało się jak najlepszą "przygodówkę":P Brak dostatecznego talentu...
Użytkownik: ka.ja 16.09.2014 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: to co do "wszakże i wszel... | ivi777
Owszem, z samych opisów posiłków mozna zrobić powieść, ale tu jest głównie spis produktów a nawet częściej informacja, czego bohaterowie nie jedzą, bo jak jeden mąż nie mają apetytu i żyją głównie kawą albo alkoholem czy papierosami. Pani inspektor weszła do kuchni, zjadła tosta z szynka i owsiankę, wylała resztę kawy, nie miała apetytu, zazwyczaj jada zwiędłe, nieapetyczne sandwicze - ani to do niczego nie prowadzi, ani nie dodaje kolorytu.

No chyba że na koniec się okaże, że morderstw dokonywano z głodu i na haju alkoholowo-kofeinowo-nikotynowym. Ale raczej się nie okaże...
Użytkownik: Agis 16.09.2014 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając "Drugie dziecko"... | ivi777
Kryminalnych nowicjuszy? Może. Ja na przykład nie przepadam za kryminałami, chyba że mają mocno rozbudowany wątek obyczajowy. Czyli, że mam słabość do Link :-). W każdą nową książkę wchodzę jak w wygodne kapcie - po prostu dobrze mi się to czyta i relaksuje mnie to. Czytam to trochę tak, jak kiedyś czytałam Jeżycjadę - gdy potrzebuję odpocząć.
Użytkownik: zandra5 08.09.2015 12:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając "Drugie dziecko"... | ivi777
Bardzo trafne spostrzeżenia. To była trzecia książka Link przeczytana przeze mnie i zdecydowanie najsłabsza. Bardzo monotonna; o ile pierwsze 400 stron przeczytałam w miarę sprawnie, o tyle ostatnie 120 szły mi jak krew z nosa i zamieniły się w obowiązek skończenia powieści. Do jakości tłumacznia też mam zastrzeżenia.
Co do bohaterów... Poznałam w swoim życiu takie (za przeproszeniem) dupy wołowe, że te niemrawe postacie jakoś mnie w książce nie raziły. Najbardziej denerwowała mnie drugoplanowa postać komisarz Valerie Almond, lekko niestabilna emocjonalnie i bardzo niepewna siebie, potwierdzająca stereotyp, że kobiety jednak nie nadają się do męskich zawodów :p
Użytkownik: ivi777 08.09.2015 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo trafne spostrzeżen... | zandra5
hahaha co do dup wołowych!: prawda, ale chyba niechęć do takich typów w codziennym życiu przekłada się u mnie na nienawiść do fikcyjnych "rozlazłych" postaci :D
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: