Dodany: 11.01.2014 19:21|Autor: natalkasia1992

Arcydzieło o Francji i powrocie do źródeł


O twórczości Waldemara Łysiaka słyszałam już nie raz. Zresztą trudno o nim nie słyszeć. Jest to postać nieszablonowa i dość kontrowersyjna: autor, wobec którego trudno być obojętnym. Wśród czytelników i krytyków wzbudza ambiwalentne emocje. Wystarczy poczytać recenzje jego książek na różnych portalach literackich, by się o tym przekonać. Jedni wychwalają jego pióro pod niebiosa, inni wręcz przeciwnie - nie szczędzą autorowi gorzkich słów, wysuwając pod adresem jego dzieł najrozmaitsze zarzuty, jak choćby najczęstsze: prostacki styl czy wulgarność.

Wiele recenzji dzieł Łysiaka już czytałam, ale jakoś nigdy nie miałam okazji zapoznać się z żadną z jego książek i nawet zbytnio się za nimi nie rozglądałam. Zawsze były "ważniejsze" tytuły, a Łysiak majaczył gdzieś w dalekiej podświadomości i długo pozostawał dla mnie jednym z tych pisarzy, których zna się jedynie z nazwiska, nie kojarząc ich zbytnio z żadnymi tytułami. Ten stan rzeczy trwałby zapewne po dziś dzień, gdyby przypadkiem podczas wizyty w bibliotece nie mignął mi przed oczami tytuł "Francuska ścieżka". Kocham Francję i wszystko, co z nią związane, więc przymiotnik zawarty w tytule podziałał na mnie jak magnes.

"Francuska ścieżka" to zbiór esejów o Francji właśnie. Dotyczą one różnych gałęzi szeroko pojętej kultury tego kraju - przede wszystkim literatury, historii, sztuki, ale nie tylko. Także mentalności Francuzów. Francuskiej przeszłości, jej echa i sposobu, w jaki pobrzmiewa ono w teraźniejszości francuskiego narodu. Nie są to zwykłe refleksje z podróży spisane przez podnieconego turystę. Nie są to reporterskie relacje. Eseje te zawierają uderzające nieszablonowością i głębią spostrzeżenia człowieka, który pokochał Francję miłością szczerą, bezwarunkową i głęboką, ale w żadnym wypadku nie ślepą, o czym podczas lektury można się przekonać niejednokrotnie. Ta książka to zapiski człowieka dojrzałego, świadomego siebie, świata, otaczającej go rzeczywistości - przeszłości, teraźniejszości, a także przyszłości. Łysiakowy sposób postrzegania świata jest dość dziwaczny, ale i niebywale fascynujący.

Autor "Francuskiej ścieżki" pisze w niej o własnych przeżyciach i odczuciach, które mu w poszczególnych chwilach towarzyszyły bądź towarzyszą nadal. Dzieli się doświadczeniem kilku pobytów we Francji. Doświadczenie to dla mnie ma w sobie coś z sacrum, pewien pierwiastek metafizyczny. Jest nim przesiąknięta każda z opowieści, którymi nas raczy. Bardzo lubię literaturę utrzymaną w takim właśnie, nieco metafizycznym klimacie, toteż uważam to za walor.

We wstępie Łysiak tak pisze o motywach swoich podróży do Francji:

"Czego ja szukałem we Francji? Tak jak wielu innych przede mną - źródeł samego siebie. Nie mam na myśli więzów rodzinnych, lecz więzy dużo silniejsze, łączące oba kraje od Walezjuszów poprzez Napoleona i Wielką Emigrację do Chopina, małżonków Curie i tłumaczeń Boya. Wychowując się na przykładach z tego salonu europejskiej kultury, jest się jak góralskie dziecko, które - usłyszawszy w szkole o morzu - pragnie zobaczyć fale. Czyni się błąd, gdy wyrusza się ku plaży bez tego marzenia. Ścieżka winna być zaprogramowana w człowieku nim on rozpocznie podróż; jeżeli nie jest - będzie jałowa. Niczego nie spotka się na ścieżce, a już zwłaszcza samego siebie, jeśli niczego się od niej nie oczekuje. I tak zostanie wiele miejsca na przypadek rodzący sekrety zaczarowanych wysp, ale nie wolno zdawać się na niespodziankę totalną - trzeba odkrywać to, czego przedsmak nosi się już we wnętrzu"[1].

Autor, jak widać, wyraźnie zaznacza, że powodem jego podróży była chęć odnalezienia własnych źródeł, a przez to - samego siebie. Myślę, że mu się to udało. To można wyczuć. To widać w tej książce, którą pozwolę sobie nazwać na mój własny użytek: sprawozdaniem z powrotu do źródeł. Nie mam wątpliwości, że pisarz osiągnął swój cel. "Francuska ścieżka" to nie tylko zapis prywatnej ścieżki wiodącej do źródeł własnego ja, ale także mnóstwo refleksji nad tym, czym w swej naturze jest powrót do źródeł i co termin ten w istocie oznacza. Cała ta książka jest w pewnym, z lekka metaforycznym, sensie powrotem do źródeł.

Łysiak pisząc o Francji w znacznym stopniu ją gloryfikuje, ale nie tylko. Nie boi się bowiem i nie waha odkrywać ciemniejszych kart historii tego kraju. Mówi jednak o nim z szacunkiem. Nie ocenia. Nie stara się wymusić na czytelniku takiej, a nie innej postawy wobec faktów. Po prostu pokazuje nam swoją prywatną ścieżkę, która przywiodła go do Francji, z Francją połączyła, i na której odnalazł samego siebie. Omawiając kwestię owych ciemnych kart francuskiej historii, zwłaszcza dotyczących stosunków francusko-polskich w minionych latach, puentuje następująco:

"Czy dzisiaj [Francuzi to wszystko] pamiętają? Pytać nie warto; zdrożała benzyna, mają większe kłopoty niż zawracanie sobie głowy przeszłością. [...] Ja to wszystko pamiętam, a jednak kocham Francję i jestem jej wierny"[2].

Moje odczucia są podobne i zdecydowanie mogę powiedzieć, że "Francuska ścieżka" to obowiązkowa pozycja dla wszystkich frankofilów. Doskonała dla miłośników francuskiej kultury i sztuki. O tej ostatniej autor opowiada z wielką pasją, którą z miejsca zaraża czytelnika. A wie, o czym mówi, bo wypowiada się z pozycji znawcy, wszak z wykształcenia jest historykiem sztuki.

Język, jakim się posługuje, jest bardzo specyficzny, wyszukany i nowatorski, ale jednocześnie całkowicie przystępny, zrozumiały dla przeciętnego czytelnika, któremu obce są fachowe, górnolotne sformułowania. Niewątpliwie zwraca uwagę. Autor nierzadko ilustruje swoje opinie zaskakującymi porównaniami. Często też znienacka atakuje czytelnika ciętymi i bardzo trafnymi ripostami, które sprytnie wplata w narrację.

Najczęstszy zarzut kierowany pod adresem Łysiaka przez nieprzychylnych mu krytyków i czytelników to ten, że jego teksty są wulgarne. Nie czytałam innych jego książek, więc trudno mi się wypowiedzieć na temat całej jego twórczości, ale "Francuska ścieżka" wulgarna, moim zdaniem, nie jest. Niekiedy autor w sposób bardzo dosadny formułuje swoje poglądy i możliwe, że dla niektórych ta dosadność jest nie do zaakceptowania. Mnie jednak nie razi ona w żadnym wypadku. Wręcz przeciwnie. Traktuję ją tutaj jako walor.

Polecam ten zbiór esejów tym, którzy cenią sobie autorów-erudytów, bo do takich niewątpliwie należy Waldemar Łysiak. Odznacza się on rzadko spotykaną, wysoce rozwiniętą wyobraźnią historyczną. Przedstawia wszystko - obrazy, myśli, historię, uczucia, dzieła sztuki i anegdoty niezwykle sugestywnie i obrazowo. Czytając jego opisy dzieł sztuki miałam wrażenie, jakbym na nie patrzyła. Podobnie było, gdy zapoznawałam się z informacjami dotyczącymi faktów historycznych. Wydawało mi się, jakbym była w miejscu i czasie, o których jest mowa, jakbym sama w opisywanych wydarzeniach uczestniczyła. To sprawia, że książka jest bardzo wciągająca i czyta się ją szybko. Błyskotliwe i nierzadko cięte uwagi czy dygresje dorzucane mimochodem, między wierszami, czynią lekturę jeszcze przyjemniejszą, a każda kolejna strona podsyca w czytelniku ciekawość i chęć poznania Francji jeszcze bliżej, dokładniej, motywuje do poszerzenia swojej wiedzy o kulturze, historii i sztuce tego kraju.

Jak prezentuje się Francja Łysiaka? Jest wyjątkowa. Takiej Francji, jaką pokazuje Łysiak, na pewno jeszcze nie znacie. I nie poznacie jej nigdy, jeśli nie sięgniecie po "Francuską ścieżkę". Opowieść o tym kraju w wydaniu Łysiaka jest bardzo ciekawa, bo na swój sposób intymna, osobista. Łysiak opowiada nieznane powszechnie historie i anegdoty dotyczące znanych francuskich zabytków czy historycznych faktów lub postaci. Raczy czytelników ciekawostkami, których próżno by szukać w przewodnikach turystycznych, encyklopediach, i których nie usłyszymy z ust żadnego przewodnika wycieczek. Wreszcie opowiada o miejscach we Francji, które są wyjątkowe, a nieznane i obce niekiedy nawet wielu rodowitym Francuzom. Pisze bez ubarwiania, a jednocześnie z pasją i miłością. Jego styl jest niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, nie do podrobienia.

Autor ceni sobie odpowiedni nastrój. Doskonale umie go wyczuć, wykreować, podzielić się nim i sprawić, by udzielił się on również czytelnikowi. Każdy z rozdziałów-esejów w tej książce ma inny - specyficzny i zawsze ujmujący - klimat. Ta specyficzna nastrojowość "Francuskiej ścieżki" to kolejny z licznych jej walorów.

Jestem tą książką zaskoczona, oczarowana, wstrząśnięta. Jestem w niej zakochana. To było moje pierwsze spotkanie z prozą Łysiaka, ale już wiem, że nie ostatnie i mam nadzieję, że kolejne będą równie udane.

Zdecydowanie polecam wszystkim, który lubią lektury głębokie, nieszablonowe. I tym, którzy lubią książki skłaniające do refleksji, którzy z lubością przyswajają sobie ciekawostki dotyczące szeroko pojętej kultury innych krajów. Wreszcie tym, którzy chcieliby spojrzeć na Francję inaczej, niestereotypowo, nieszablonowo. Francji, jaką pokazuje Łysiak próżno szukać w publikacjach stricte popularnonaukowych czy przewodnikach turystycznych.

Dla mnie ta książka jest po prostu arcydziełem.


---
[1] Łysiak Waldemar, "Francuska ścieżka", wyd. Exlibris, 2000, s. 14.
[2] Tamże, s. 79.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3854
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: WBrzoskwinia 27.01.2014 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: O twórczości Waldemara Ły... | natalkasia1992
No, skoro tak, to sugeruję w następnej kolejności jąć się "MW". Potem (albo przedtem) "Asfaltowy saloon". A jeśli rzeczy "francuskich", to "Szuańska ballada" i "Szachista" (przy czym ta druga jest polska); aczkolwiek to już raczej powieści.
Po drugie: on, jeśli się nie mylę, historię sztuki zrobił jako drugi fakultet. Przede wszystkim jest architektem, a i doktorat zrobił architektoniczny, też wówczas nietypowy, z francuskiej sztuki fortyfikacyjnej w Polsce. I to widać: mało prawdopodobne, żeby do "Francuskiej ścieżki" wystarczyło być historykiem sztuki. Architektura zaś łączy się z tą "szerokością", o której piszesz (po prostu, historyk sztuki myśli o rzeczy zasadniczo detalem i niejako na płasko, architekt myśli głównie przestrzenią i funkcją).
Po trzecie: skupiłaś się na francuskiej sferze w tym dziele, i słusznie. Niemniej to, co celnie wybrałaś na cytat, jasno świadczy, że to książka nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, dla zainteresowanych Francją. Tę książkę można i warto potraktować jako instrukcję ze szkoleniem sposobu zwiedzania wszystkiego, czy też: metody wędrowania po wszystkim. Np. po Polsce. Po własnej miejscowości z okolicą. Albo po literaturze. To bardzo charakterystyczne, że przecież w tej książce on tę Francję czyta, i to nie jest tylko metafora, lecz właśnie metoda; na odczytywaniu przestrzeni historycznej polega słusznie podkreślona przez Ciebie nieszablonowość - acz to nie co innego, jak szablon właśnie, wzorzec, jak się powinno być wędrowcem. No i rzeczone "MW" to takaż właśnie "ścieżka" po malarstwie, a "Asfaltowy saloon" po USA. Tym samym jedna nie jest tylko dla miłośników malarstwa, a druga dla zainteresowanych USA. Tak jak ta francuska, są to ścieżki dla wszystkich. No, prócz tych, dla których jw. ważniejsze są ceny benzyny itd.
Przyjmij podziękowanie za swój wysiłek włożony w stworzenie tego i takiego tekstu. Uświadomiłem sobie dzięki niemu, że mnóstwo z tego zapomniałem, i to niemało na amen - i że skoro tak, to najwyższy czas wrócić na "Francuską ścieżkę".
Użytkownik: natalkasia1992 19.02.2014 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: No, skoro tak, to suge... | WBrzoskwinia
Dziękuję za czytelnicze wskazówki. Na pewno skorzystam. :) Dziękuję również za bardzo cenne dla mnie spostrzeżenia na temat samej książki i mojej recenzji.

Co do samego Łysiaka, to nie wiedziałam, że jest on z zawodu architektem. Słyszałam tylko tyle, że historykiem sztuki, ale przyznam szczerze, że nie studiowałam jakoś szczególnie i wnikliwie jego biografii. :)
Użytkownik: elwen 27.01.2014 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: O twórczości Waldemara Ły... | natalkasia1992
Z Łysiakiem trochę jak z Cejrowskim: jakieś dziwne rozdwojenie u każdego z nich na człowieka zakochanego w samym sobie i człowieka beznadziejnie, totalnie zakochanego w swojej pasji. Nie za bardzo wiadomo, co z nimi robić, a przynajmniej ja nie wiem. Prezentowane w ostatnich latach poglądy Łysiaka są mi bardziej niż obce, jego wulgarność odrzuca mnie momentami tak, że trudno mi poznać w nim autora moich ukochanych "Wysp bezludnych" i "Wysp zaczarowanych". Te książki są przepiękne! Czy ja w końcu lubię, czy nie cierpię Łysiaka - sama nie wiem.
Użytkownik: natalkasia1992 19.02.2014 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Łysiakiem trochę jak z ... | elwen
O! Otóż to. Tego mi właśnie brakowało na określenie Łysiaka. Bardzo trafnie ujęte. Beznadziejnie zakochany w sobie i w swojej pasji. Też mam zawsze problem co zrobić z takimi osobami... Ale jednak niesamowicie mnie tego typu ludzie fascynują i przyciągają. Nie wiem dlaczego.
Użytkownik: Suara 15.03.2014 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Łysiakiem trochę jak z ... | elwen
Jak to dobrze, że napisałaś to co napisałaś. Ja mam dokładnie takie same odczucia co do Łysiaka i co do Cejrowskiego.
O ile jeszcze jestem w stanie czasami znieść Cejrowskiego to Łysiaka już nie. Przekroczył moją granicę "niemożliwą". Mam na półce sporo jego książek i czasami zdaje mi się, że napisał to zupełnie inny człowiek.
On się chyba bardzo w życiu pogubił albo coś mu się naprawdę porobiło z głową...
Użytkownik: WBrzoskwinia 14.04.2014 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Łysiakiem trochę jak z ... | elwen
To dlatego, że w czasach "Wysp...", "Szachisty", "Francuskiej ścieżki" to był człowiek znacznie bardziej dorzeczny, niż później. Co powiadam na podstawie zdania człowieka, który go znał, usłyszanych wedle końca ubiegłego wieku (już nie żyje, a ponieważ należał do starej szkoły, wcale źle o Łysiaku nie mówił, tylko mówił dobrze w odniesieniu do tych dawniejszych czasów, zaś co do nowszych, zmilczał; a mnie to wystarczyło, bo i człowiek, z którym rozmawiałem, był dorzeczny; a tak w ogóle to nie o Łysiaku wtedy rozmawialismy, tylko się tak na dwa zdania kontekstowo o nim zgadało; tyle że przypomniało mi się teraz, przy czytaniu Twej wypowiedzi i sąsiednich).
Użytkownik: natanna51 09.02.2014 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: O twórczości Waldemara Ły... | natalkasia1992
Czytałam dawno temu i podzielam w pełni zachwyt ta książką Łysiaka.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: