Dodany: 07.06.2008 19:34|Autor: norge
„Filary ziemi” 200 lat później
Książka została wydobyta z przepastnej torby i położona na stole. Była gruba i ciężka; nic dziwnego – 1100 stron to nie bagatela. Miała śliczną, kremową okładkę ze średniowiecznymi motywami, na tle których rysował się kamienny most. Kontynuacja „Filarów ziemi” Kena Folletta! Kusiła bardzo, jednak postanowiłam odlożyć czytanie na inny czas. Ze względu na objętość nie dałabym rady jej skończyć przed letnim wyjazdem. Po kilku dniach wzięłam znów książkę do ręki i pomyślałam, że co mi szkodzi przeczytać kilka pierwszych stron, tak na próbę, aby zobaczyć, jak się zaczyna. I już się nie oderwałam...
Akcja „Świata bez końca” rozgrywa się w 200 lat po „Filarach ziemi”. Miejsce pozostało to samo, czyli miasteczko Kingsbridge, a bohaterami są potomkowie Jacka Budowniczego. Historia zaczyna się w dniu Wszystkich Świętych 1327 roku, kiedy to dwaj bracia Fitzeraldowie, Merthin i Ralph wymykają się do lasu, aby wypróbować nowy łuk. Towarzyszą im dwie przypadkowo spotkane dziewczynki. Tam, podczas strzelania do pnia dębu, dzieci stają się świadkami morderstwa. Na miejscu zbrodni pozostaje tylko Merthin, pozostali rzucają się do panicznej ucieczki. Nie wiedzą jeszcze, że w tym właśnie momencie losy całej ich czwórki splotly się na dobre i złe. Na zawsze.
Kiedy dorosną, jednego z chłopców los poniesie daleko. Objedzie niemal cały świat. Drugi z nich stanie się możnym, ale, niestety, bardzo skorumpowanym lordem. Przyjaźń dziewczynek przetrwa długie lata. Jedna z nich zadrze z władzami średniowiecznego Kościoła, czego skutkiem będzie ucieczka w klasztorne odosobnienienie. Druga z kolei całe swoje życie uzalezni od pierwszej, nieszczęśliwej miłości. Przeżyją czasy głodu, zarazy i wojny. Tak się złoży, że żadne z nich nigdy nie zdoła uwolnić się od cienia z przeszłości – czyli od tego, co zobaczyli nagle pewnego ponurego, listopadowego dnia w lesie, niedaleko Kingsbridge.
Ken Follett czaruje czytelnika świetnym wyczuciem rytmu. Znów napisał książkę idealnie, akurat tak, jak tego typu książkę należało napisać. Nic w niej dodać, nic ująć. Niech tam sobie będzie, że wszystko nieprawda, że to naiwna bajeczka w średniowiecznych realiach. Bo i owszem, bohaterowie myślą zbyt nowocześnie jak na XIV wiek, a jeśli chodzi o psychologiczne prawdopodobieństwo, wydają się dość jednowymiarowi. Autor stosuje stare, wypróbowane wcześniej chwyty. Jest rozbudowa klasztoru, dobry przeor kontra zły lord (albo odwrotnie), spór o kamieniołom, silna, walcząca o swoje prawa kobieta zakochana w utalentowanym budowniczym. Są liczne wątki erotyczne. Pojawia się również tajemnica osnuta na wydarzeniach z historii Anglii. A także nienawiść, zemsta, ambicja, miłość, rozstanie, podróż… Znacie? Znamy. To posłuchajcie :-).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.