Dodany: 30.10.2008 16:19|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Ostatnia Wieczerza
Huelle Paweł

2 osoby polecają ten tekst.

Kto Jezusem, kto Judaszem?


Trochę się boję książek, w których poruszane są sprawy religii; może nie tyle ich samych, co mówienia o nich, zawsze stwarzającego ryzyko popadnięcia w konflikt z kimś spośród rozmówców. Jeśli pochwali się, choćby za same walory artystyczne, pozycję o wydźwięku antyklerykalnym (antykatolickim, antychrześcijański, czy w ogóle antyreligijnym), będzie się narażonym na dezaprobatę współbraci w wierze; jeśli się ją zgani, frakcja przeciwna gotowa uznać człowieka za okaz bigoterii i zaściankowości. Ale na szczęście w niektórych przypadkach da się zachować w miarę neutralne nastawienie (albo przynajmniej tak mi się wydaje).

Bo, na przykład, jeśli chodzi o „Ostatnią Wieczerzę”, sama koncepcja powieści nie ma przecież sobie nic obrazoburczego: wszak wolno współczesnemu malarzowi stworzyć nową wersję słynnego płótna, biorąc za modele swoich znajomych sprzed lat. A że ich życiorysy niekoniecznie predestynują ich do roli apostołów - a, to już całkiem inna sprawa…

Wszyscy oni - i narrator Paweł, i twórca obrazu Mateusz wraz z kolegą po fachu Siemaszką, i fizyk-biznesmen Wybrański, i bliżej nieokreślony humanista Berdo, i doktor Lewada, i bezimienny Inżynier - reprezentują z grubsza tę samą generację, startującą w dorosłe życie w ostatniej dekadzie PRL-u (co najłatwiej udowodnić na przykładzie losów Lewady), a potem zyskującą niepowtarzalną sposobność „wzięcia swoich spraw we własne ręce”. Jedni korzystają z niej w dwójnasób, żerując na naiwności i rozbudzonych pragnieniach konsumpcyjnych rodaków, w życiu innych niewiele się zmienia prócz tego, że mogą szukać wiedzy i wrażeń w odległych krajach albo manifestować swoje artystyczne wizje przed szerszą publicznością, a są i tacy, którym wytęskniona, wywalczona zmiana przyniosła tylko gorycz i zwątpienie. Kiedy na zaproszenie Mateusza zmierzają do gdańskiego teatru, gdzie ma się odbyć sesja fotograficzna będąca wstępem do monumentalnego projektu, w ich świadomości kotłują się retrospekcje wydarzeń sprzed kilku dziesiątków lat (czasem błahych, ale w jakiś sposób powiązanych z tematem planowanego spotkania, a czasem bardzo dramatycznych, wstydliwych lub bolesnych), reminiscencje aktualnych wydarzeń (aktualnych, oczywiście, w realiach powieści, od pewnego punktu czasowego będących już historią alternatywną), a Pawłowi, erudycie zagłębionemu w historii starożytnej i filozofii, jawią się w myśli konglomeraty sennych mar, mistycznych dociekań i igraszek lingwistycznych.

Żaden z nich nie wie, w jakiej roli obsadzi go artysta, i czytelnik też się tego nie dowie, ale to jest właściwie nieistotne; scena Ostatniej Wieczerzy jest tylko pretekstem, mającym skłonić współczesnego chrześcijanina do zastanowienia się, czym jest dla niego symbolika Eucharystii i co on sam ma wspólnego ze świadkami Jezusa. Przy czym autor nie pozostawia mu zbyt wielu złudzeń: jeśli Kościołowi przewodzić mają takie postacie, jak ksiądz Monsignore, który „się nawet na Judasza nie nadaje”[1], czy ma on szansę pozostać tym samym Kościołem, co przed dwoma tysiącami lat? A obok tego bardziej stwierdzenia niż pytania padają pytania poboczne, ale nie mniej ważne: czy wobec kryzysu chrześcijaństwa można się spodziewać powolnego wypierania go przez islam? Czy kiedykolwiek którakolwiek religia sprawi, że przestaną występować „Serbowie przeciw Bośniakom. Bośniacy przeciw Chorwatom. Chorwaci przeciw Serbom”[2] i wszyscy inni przeciw wszystkim innym synom Adama i Ewy? I, już bez związku z religią: czy rzeczywiście uczciwość, bezinteresowność i niechęć do różnicowania ludzi wedle tytułu i pozycji społecznej - ten cały etos solidarnościowy - to cechy skazujące człowieka na pozostanie raz na zawsze na marginesie? Czy sztuka może dziś pełnić rolę służebną wobec jakiejś idei, jakiejś misji, czy też ma być tylko czystą formą, czystym eksperymentem, czymś, czego jeszcze nie było?

To bynajmniej nie wszystko, co można wyekstrahować z bogatego, gęstego tekstu „Ostatniej Wieczerzy”; być może czytelnik, który z większym od mojego zapałem przegryzałby się przez historyczno-lingwistyczno-teologiczne wywody Pawła, byłby w stanie wyłowić z nich jeszcze kilka czy może kilkanaście dodatkowych tez, ale jak dla mnie, wystarczą nawet same historie Wybrańskiego, Berdy i Lewady, by rzecz warta była przeczytania.

Do pełni czytelniczego szczęścia jednak mi czegoś brakuje - a dokładnie, indywidualizacji stylu i języka autora; gdyby mi pokazano wyrwany na chybił trafił fragment tekstu, miałabym kłopot z odgadnięciem, czy wyszedł on spod pióra Huellego, czy może Chwina albo Pilcha. A równocześnie czegoś jest za dużo - może groteski (te znaczące imiona panienek z CKKA!), może metafizyki (tajemniczy zwój fruwający pod sufitem pewnej parafii), może streszczeń poszczególnych partii reportażu Davida Robertsa. Na domiar złego - w co trudno uwierzyć, ale jest to fakt niezbity - nawet w tak szacownym wydawnictwie potrafiła nawalić korekta, puszczając dwa błędy ortograficzne („żyć”[3] - nie jako bezokolicznik czasownika oznaczającego egzystencję, lecz jako mianownik rzeczownika będącego w niektórych polskich gwarach nazwą pewnej części ciała i w tym znaczeniu z pewnością pisanego przez „rz” - i „czomber”[4], powstały chyba przez fuzję nazwy ziela z nazwą mięsiwa, które tymże zielem można przyprawić).
Więc, choć z żalem, tylko czwórka.



---
[1] Paweł Huelle, „Ostatnia Wieczerza”, wyd. Znak, Kraków 2007, s. 226.
[2] Tamże, s. 119.
[3] Tamże, s. 26.
[4] Tamże, s. 83.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3198
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki 31.10.2008 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę się boję książek, ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Świetna recenzja. Bardzo dobry tekst! Dlaczego nie polecany?
Przypomniałaś mi i trochę rozszerzyłaś zrozumienie, czy odbiór tej książki.
Tylko dalczego tak krótko napisałaś? A najlepsze to drugi, trzeci i czwarty akapit.
Nie chodzi o wyławianie tych kilku czy kilkunastu dodatkowych tez z wywodów Pawła, ale rozszerzenie tamtych własnych fragmentów.
Gratulacje i ukłony!
Użytkownik: miłośniczka 02.10.2015 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę się boję książek, ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Właśnie niedawno zainteresowała mnie ta książka i postanowiłam się z nią bliżej zapoznać. Wrzucam do schowka! Recenzja bardzo dobra.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: