Dodany: 10.02.2009 23:06|Autor: December

"Zodiak to taki sympatyczny nonsens"[1]


"Balkon był za wysoko" zdaje się książką całkiem zapomnianą. Po lekturze udało mi się znaleźć jedynie parę aukcji, a także jeden antykwariat, gdzie można było ją nabyć. Ja sama znalazłam ją w domu, gdzieś między półkami i zgodnie z moją tymczasową zasadą: w pierwszej kolejności czytasz to, co masz, pieniądze wydasz później - zdecydowałam się zaryzykować.

Wydanie starsze ode mnie, odpadająca okładka i pożółke kartki; uważam, że nie ma nic ciekawszego niż książka z historią.

Okładka tajemniczo wspomina o "bohaterze przeobrażającym się we śnie w różne zwierzęta", co ma "odsłaniać naturę człowieka jako współtwórcy absurdalnych form egzystencji"[2]. Według mnie brzmi nieco enigmatycznie. Jednak wraz z kolejnymi stronami tej krótkiej powieści wszystko nabiera znaczenia. Bohater, Michał, pracownik Filii Instutu do Badania i Organizacji Życia i Pracy, o jakże dźwięcznym skrócie FINDBOŻIP, miewa niepokojące koszmary, w których przyjmuje postać psa bądź papugi, a także innych latających, pełzających czy kroczących stworzeń. W sumie jest ich dwanaście, jak znaków zodiaku, a każde demaskuje nie tylko cechy charakteru Michała, ale i ich konsekwencje czy sposoby oddziaływania na innych ludzi. Jak w śnie o piesie, gdzie Michał tak dotkliwie kąsa konia zaganiając go do ciężkiej pracy, że ten całkowicie traci do niej zapał. "Jak to żyć i pracować, aby przez badanie i organizację życia i pracy nie doprowadzić do zaniku samego życia i pracy, a siebie do płaczu nad samym sobą?"[4] - pyta sam siebie. Przecież "niegryzienie" byłoby takie nieekonomiczne...

W końcu cały ten Zodiak, śniony i dosłowny, doprowadza Michała na skraj wytrzymałości. Wyobraźnia podsuwa mu coraz to nowe podejrzenia, wątpliwości. W pewnym sensie zaczyna rządzić jego życiem, bo cokolwiek zostanie mu zasugerowane w nocy, Michał przyjmuje za pewnik w ciągu dnia.

Bednár wyśmiewa to wszystko w lekki, zabawny sposób. Tak eksponuje kolejne absurdy życia codziennego Michała, że nie mamy najmniejszych wątpliwości, iż egzystuje on w świecie, który pozbawiony jest sensu wyłącznie na jego własne życzenie ( a może także na życzenie jego żony, która potrafi doskonale wmanewrować męża w kolejne kolacje, poczęstunki czy prezenty). Pracuje nad referatem na temat wpływu koloru oczu na jakość pracy, w domu je suchy chleb, bo nie opłaca się kupować świeżego bochenka, wszystkie oszczędności idą na wymarzony domek żony. Jako szacowny pracownik poważnej instytucji naukowej stara się zorganizować zasoby ludzkie tak, aby każdy zajmował się tym, do czego ma największe predyspozycje, bez zastanawiania się nad sensem swojej pracy. Czyż to nie jest także jakieś sprowadzenie człowieka do podstawowej, zwierzęcej postaci? To, co spotyka Michała w snach, on stara się wprowadzić do rzeczywistości.

W każdym z nas tkwi zwierzę, każdy ma psie, papuzie, żabie cechy osobowości. Takie jest założenie książki, a sny eksponują kolejno każdą z nich. Gdy człowieczeństwo zostaje odpowiednio zredukowane, na wierzch wypływają te najbardziej prymitywne instynkty. W "Balkonie" pełno jest metafor, dwuznacznych aluzji, które urozmaicają tekst. Cięty język autora dodaje pikanterii całej historii, po którą warto sięgnąć - jeżeli, tak jak zdarzyło się mnie, natrafi się na nią w jakimś ciemnym zakątku biblioteki.

Poza tym warto mieć na swoim koncie dzieło jakiegoś słowackiego pisarza. Dlaczego nie miałby to być Bednár, skoro "u siebie" jest ceniony i znany?



---
[1] Alfonz Bednár, "Balkon był za wysoko", tłum. Juliusz Zychowicz, Wydawnictwo Literackie, 1983, s. 95.
[2] Tamże, tekst z okładki.
[3] Tamże, s. 15.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 960
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: