Dodany: 19.02.2009 13:32|Autor: maricz

Zagadka, jaką jest ludzka miłość


„Intruz”* to powieść autorki słynnego „Zmierzchu”**, ale fabułą niezwiązana z sagą. Jednak kogoś, kto nie stał się fanem historii o wampirach, ta powieść z pewnością nie zachwyci.

Streszczę krótko początek i motywy książki: Ziemia nie jest jedyną zamieszkaną planetą, oprócz nas istnieją inne formy życia, każda zamieszkuje swoją własną planetę, np. Planetę Mgieł czy Planetę Ognia. Żadna z tych form nie przypomina ludzi, rządzą nimi zupełnie inne prawa. Podróże międzyplanetarne zajmują od kilkudziesięciu do kilkuset lat. Teoretycznie mieszkańcy kosmosu nie powinni wchodzić sobie w drogę. Ale jest jedna forma, która znacznie różni się od pozostałych i rozpoczyna ekspansję, podbój wszechświata. To „dusze”, istoty, które nie są w stanie przetrwać same (w postaci srebrnych wici z czółkami), muszą wejść do cudzego ciała i żyć w nim. Zajmują 9 planet, podbijając populację Niedźwiedzi, śpiewających Nietoperzy, Kwiatów, Wodorostów i superinteligentnych Pająków. Oczywiście przychodzi także czas na Ziemię i rozpoczyna się jej kolonizacja. Słowa takie jak „podbój” czy „zajęcie ciała” brzmią groźnie, ale nie oddają charakteru dusz. Są to istoty nadzwyczaj łagodne i pokojowe, nie znoszą przemocy i nigdy nie kłamią. Zabierają życie innym istotom, ponieważ taka jest ich natura, tylko w ten sposób mogą przetrwać. Nigdy nie zmieniają planet, które zamieszkują, żyją tak jak ich mieszkańcy, przeżywają z nimi i ich ciałem życie, aby, gdy dobiega ono końca, zmienić „żywiciela” – mogą mieć wiele żyć przez setki, tysiące lat, chyba że nie znajdą się w porę w nowym „żywicielu” i umrą na zawsze.

Gdy dusze znalazły się na Ziemi pierwszy raz, napotkały opór jak nigdy wcześniej. Ludzie tak bardzo różnili się od innych stworzeń zamieszkujących wszechświat. Dusze nie czuły się winne zabierając ludziom ich planetę, ponieważ sądziły, że oni najzwyczajniej w świecie na nią nie zasługują. Wieczne konflikty, wojny, morderstwa z zimną krwią, lubowanie się w przemocy – dusze nie mogły tego pojąć ani zrozumieć, więc postanowiły zaprowadzić własny ład. Wszystko toczyło się jak wcześniej, z tym, że bez walki i kłamstw. Na świecie nie było nawet pieniędzy – praca za pracę. Trzeba było tylko zaszczepiać ludziom dusze – małe nacięcie na karku, dusza wślizgiwała się, oplatała mózg i przejmowała kontrolę nad ciałem. Dawny „mieszkaniec głowy” po prostu znikał, przynajmniej na innych planetach. Ludzie okazali się odmienni od reszty, silniejsi. Tracili ciała, ale wciąż tam byli, w głowach.

I w tym właśnie momencie zaczyna się akcja powieści – Ziemia jest prawie całkiem skolonizowana, prawdziwych ludzi liczy się już na setki, do tego pochowani są w kryjówkach, jaskiniach, bunkrach, próbując zachować swoje ludzkie życie, woląc umrzeć niż oddać się „pasożytom”. Główną bohaterką powieści jest tytułowy intruz – dusza, która zostaje zaszczepiona ciału 20-letniej Melanie. Wraz z ciałem przejmuje bagaż jej doświadczeń, wspomnień i uczuć. Przez całą książkę bohaterka występuje w dwóch postaciach – duszy o imieniu Wagabunda ( w skrócie Wanda), która będąc pierwszy raz w świecie ludzi, stara się ogarnąć poziom ich emocji, uczuć i siły, jakich nie doświadczyła na żadnej innej planecie (a mieszkała na wszystkich zasiedlonych przez dusze) oraz Melanie, która we własnym ciele może być tylko głosem, usilnie starającym się uratować swoich najbliższych przed Łowcami.

Tak zaczyna się opowieść o ostatnich ludziach żyjących na Ziemi, najbardziej okrutnych i przerażających istotach w kosmosie, potrafiących nienawidzić i mścić się do ostatniej kropli krwi. Lecz potrafiących też kochać do utraty tchu, żyjących ciągle skrajnymi emocjami i bardzo skomplikowanymi więziami. „Intruz” to powieść starająca się zrozumieć ludzką naturę z punktu widzenia kogoś, kto człowiekiem nie jest. Czy ludzie faktycznie są tak skrajnie źli, jak niektóre czyny, jakich się dopuszczają? Czy tak skrajnie dobrzy, jak miłość, którą potrafią bezinteresownie obdarzać? Czy naprawdę nie zasługują na planetę, którą powoli, ale skutecznie zabijają?

Książka jest napisana charakterystycznym dla Meyer stylem i językiem. W wielu momentach ma się wrażenie, że czyta się „Sagę Zmierzchu”, tylko jakiś nowy wątek. Postaci bardzo przypominają znanych już bohaterów, uczucia wcześniej już opisane, Wanda–Melanie, rozdarta między Jaredem a Ianem, często przypomina Bellę rozdartą między Edwardem a Jacobem. Nie będę przekonywać do tej pozycji. Sądzę, że fanów twórczości autorki na pewno zachwyci, a sceptyków na pewno nie przekona. Ja przeczytałam z zapartym tchem.



---
* Stephenie Meyer, „Intruz”, tłum. Łukasz Witczak, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2008.
** Stephenie Meyer, "Zmierzch", tłum. Joanna Urban, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2007.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7487
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: saige 04.03.2009 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: „Intruz”* to powieść auto... | maricz
Trzeba przyznać, że książka wciąga. I to bardzo. Najwidoczniej jest to znak rozpoznawczy Stephenie Meyer. Po przeczytaniu Zmierzchu i jego kontynuacji sięgałam po tą pozycję z nieukrywanym zaciekawieniem. Czy jej bohaterów polubię równie mocno. Cóż... muszę przyznać, że jednak nie. Choćby dlatego, że nie pamiętam ich imion ;p Mimo wszystko książka naprawde warta polecenia (chociaż jak dla mnie gorzki koniec byłby lepszy)
Użytkownik: maricz 07.03.2009 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: „Intruz”* to powieść auto... | maricz
Generalnie książka należy do gatunku science-fiction, którego nie znoszę, ale ta koncepcja przypadła mi do gustu. Co do końca, cieszyłam się, że w ogóle był, bo bałam się kolejnej historii w kilku częściach ;)
Użytkownik: aniołeczek 09.01.2010 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: „Intruz”* to powieść auto... | maricz
Hmm... mnie książka wkręciła, nie żałuję jej przeczytania, więc to chyba najważniejsze xD Ciężko nie wspomnieć, że ja osobiście jestem drobną fanką Stephanie Meyer i muszę stwierdzić, że z sagi "Zmierzchu" też byłam zadowolona. Trudno się dziwić, skoro autorka podbiła serca wielu z nas opowieścią o Edwardzie i Belli. Moje też podbiła i to podwójnie. Zarówno miłość Melanie i Jareda, jak i Wandy i Iana była dla mnie czymś niezwykłym. Uwielbiam styl pisania Meyer, chociaż nas im nie zadziwia. Pamiętam wszystkie imiona występujące w "Intruzie", więc to książka według mnie rewelacyjna, chociaż nie przepadam za tym gatunkiem. Polecam wszystkim... :) Naprawdę warto przeczytać. :)
Użytkownik: embar 26.01.2011 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm... mnie książka wkręc... | aniołeczek
Sagę jeszcze męczę, a Intruza pochłonęłam w jeden dzień!
Świetne połączenie koncepcji obcych Stargate z humanitaryzmem Startreka.

Odszczekuję paskudne opinie o intelekcie pani Meyer, hau hau!
Podejrzewam, że Zmierzch i resztę dałoby się czytać, gdyby na wzór tego skompresowane były do jednego tomu :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: