Dodany: 20.04.2009 10:31|Autor: kedarb
No cóż...
Przyjmując pewne kryteria, można skatalogować każdy zbiór książek (to oczywista oczywistość). Wydaje mi się, że najczęściej występujące kryterium podziału książek to: podoba mi się/nie podoba. Mnie "Ojciec chrzestny" nie podoba się. Dlaczego? Dlatego.
Jednym z możliwych kryteriów jest podział na:
- artyzm książki w zakresie fabuły (przedstawione historie bohaterów) - materia;
- artyzm książki w zakresie użytego języka (zastosowane środki służące do opisu tej fabuły) - forma.
Jaki związek musi zaistnieć pomiędzy fabułą a jej opisem, by książka zasłużyła na miano arcydzieła? Tego pewnie nikt nie wie (a jeśli wie, to nie wie, jak to udowodnić). Czy jest to może popularna równowaga (harmonia)? Równowaga fabuły i jej opisu. Równowaga formy i materii. Wątpię. Można bowiem wyobrazić sobie książkę w pełni "zrównoważoną" (ha), gdzie jednak fabuła i jej opis są po prostu mierne.
Wydaje się, że najrozsądniej będzie powiedzieć, że zgodnie z przyjętym kryterium arcydziełem będzie książka o najwyższej jakości tak fabuły, jak i jej opisu.
W tym sensie "Ojciec chrzestny", podobnie zresztą jak "Ulisses" Joyce'a, nie jest arcydziełem. Przy czym w przypadku Joyce'a "cienka" jest fabuła, natomiast w przypadku Puzo "cienki" jest opis. Istniejąca dysproporcja między jakością fabuły i opisu tak mnie irytuje, że stawiam Mario Puzo - dwóję.
Patrzę na ranking książek i dziwię się, skąd takie wysokie miejsce "Ojca chrzestnego". Chwila refleksji i oto odpowiedź. Mafia za tym stoi.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.