Marzę o smoku
"Kiedy był całkiem mały, chętnie siedział w rogu skrzyni na pościel i nigdzie się nie oddalał. Myślę, że był takim smokiem niemowlęciem, bardzo wystraszonym podróżą przez kanalizację. Cały dzień spał, pod wieczór budził się i wyłaził ze skrzyni. Łapał jedną albo dwie muchy, połykał je w całości (widać było, jak przesuwają się przełykiem do żołądka, fuuuj!), a potem brzydko bekał, co brzmiało jak »hellou!«. Nie odpowiadał na pytania, więc doszliśmy do wniosku, że nie potrafi mówić"*.
Te słowa autorki wciąż jeszcze nie w pełni oddają smoczy charakter. Smok bowiem bywa i kłopotliwy, i pyszny, i dowcipny, i złośliwy, i śmieszny, i uparty, i dobroduszny. To taki smok, którego nie da się nie pokochać. Taki smok, z którym smutno jest się rozstawać. Taki smok, który ma na imię Pompon.
Skąd biorą się smoki? Pytanie to jest o wiele mniej skomplikowane, niż wam się wydaje. Nie trzeba doszukiwać się początków w jaju, w gadziej rodzinie, w ciemnym lesie bądź ponurej pieczarze, a... w umywalce. Tak, tak, w umywalce! Smoki po prostu pewnego pięknego dnia wychodzą z odpływu umywalki, podczas gdy spokojnie myjecie nad nią zęby. Są wtedy obrzydliwe: małe, o przezroczystej skórce, przez którą można zobaczyć kawałki jedzenia w przełyku i bijące maleńkie serce. Nie mają nawet łusek i są... różowawe. Za to tak chwytają za serce, że nie sposób się im oprzeć i nie zechcieć ich zaadoptować.
W taki sposób w domu Malwiny Fiś i jej rodzinki pojawił się Pompon. Pompon, który poprzewracał ich życie do góry nogami. Nieprzewidywalny, szalony, niepowtarzalny! Od tej pory stały członek rodziny. Płatający figle nie tylko swym współmieszkańcom, ale i dalszym ciotkom, szkolnym kolegom Gniewosza, nauczycielkom w szkole podstawowej.
Dawno się tak nie uśmiałam. Do łez. I wcale nie "prawie", a po prostu - do łez! Myślę, że taki powrót do dziecięcej literatury przyda się każdemu. Polecam dorosłym, których przestały już bawić dawno oklepane dowcipy i wciąż na nowo powtarzane "śmieszne" historie. Może (nawet na pewno!) warto byłoby się przeprosić z tym najdelikatniejszym, najbardziej niewinnym (bo stworzonym z myślą o małych istotkach) humorem, tak przecież doskonałym!
Czy polecam dzieciakom? Pewnie! Smocznego!
---
* Joanna Olech, "Pompon w rodzinie Fisiów", wyd. Znak, 2007, str. 12.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.