Dodany: 08.10.2014 21:23|Autor: Malita

Odi et amo, zasadniczo


Zacznijmy od wyznania – ubóstwiam i nie cierpię takich książek, takich autorów. Ubóstwiam, bo takie to błyskotliwe, tętniące wiedzą i oczytaniem, że aż strach i zachwyt. Nie cierpię, bo takie to błyskotliwe, tętniące wiedzą i oczytaniem, że aż strach… i żałość nad własnym nieoczytaniem. Zwłaszcza że Jan Gondowicz już nieraz dał popis erudycji – czy to w komentarzach do dzieł cudzych, czy to w fantazji dzieł własnych. Zazdrość bierze przeogromna.

Po wstępie noszącym znamiona ambiwalencji rzut oka na zawartość „Ducha” – a wielce ona draczna. Zbiór esejów rozmaitych, wypisów z pism okołoliterackich i nie tylko. O Schulzu, Witkacym, Gombrowiczu i Prusie (na co by tu przerobić „Lalkę”? Na Zolę? Na Tołstoja? Wszystko się da!). Kafka, Hašek, Anna Csillag – dla każdego coś. Dla Mality był na przykład tekst o kotach, co to się je niełatwo maluje („Koty są trudne”, głosi tytuł). Opowieści są dłuższe i krótsze. I Gondowicz pisze naprawdę o wszystkim – od wiedzy powszechnej na temat szczurzych ogonów po działanie symetroskopu (ulepszona wersja kalejdoskopu, co to nią szpanował Witkacy). Podaje wypisy z międzywojennego „Głosu Zakopiańskiego”, a w części wspominkowej nadmienia, jak ocieplić chałupę pieczołowicie zbieranymi przez lata flaszkami po wódce („odtąd podczas halnego, który spada zawsze wprost na Parcele, dom z lekka chwiał się i pobrzękiwał. Trudno było nie wypić”*). Zdolność jego do bonmotowania na tematy wszelakie zasługuje na jakiś order – początek eseju „Proroctwa” rozłożył mnie na łopatki: „Pisanie polega na dawaniu czegoś, o czym się nie wie, komuś, kto tego nie dostrzeże”**. Myśl lotna a przygnębiająca, dwa w jednym.

Gondowicz kokietuje nieco na okładce, że przesolił z radosną mieszaniną tekstów, esejów, nawiązań, cytatów i obfitej porcji uhahanej uczoności. Ależ skąd. Dobrze tylko spożyć odpowiednią przystawkę literacką przed „Duchem”, wtedy lektura stanie się smaczniejsza i będzie można z niej więcej wynieść treści i walorów. Ergo, ja wracam do Schulza. I do Gombrowicza.


---
* Jan Gondowicz, „Duch opowieści”¸ Wydawnictwo Nisza, 2014, s. 135.
** Tamże, s. 225.


[tekst opublikowałam również na moim blogu czytelniczo-literackim]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1056
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Rbit 16.10.2014 11:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznijmy od wyznania – u... | Malita
„Pisanie polega na dawaniu czegoś, o czym się nie wie, komuś, kto tego nie dostrzeże”

Dlaczego myśl ta uważasz za przygnębiającą? Uważam, ze jest wręcz przeciwnie. Wielu co bardziej autorefleksyjnych autorów podkreśla, że pisze na jakiś temat, bo tylko tak potrafi wyrazić swe myśli. Gdyby potrafili oblec je w zwięzłe słowa, to by to zrobili, ale nie potrafią i muszą wypowiadać się w fabule. A ta - wiadomo - po wydaniu książki przestaje być własnością autora. Każdy czytelnik filtruje treść przez bagaż własnych doświadczeń życiowych i sposobu postrzegania świata. Dlatego często znajdzie coś, czego pisarz się nie spodziewał. Wyrażenie "komuś kto tego nie dostrzeże" rozumiem jako wątpliwość, czy czytelnik zdaje sobie sprawę, że autor mógł nie dostrzegać w pełni wszystkich sensów i konsekwencji tego, co pisze.
Użytkownik: Malita 29.10.2014 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: „Pisanie polega na dawani... | Rbit
Ja to "komuś, kto tego nie dostrzeże" zinterpretowałam raczej jako "i tak nikt nie zrozumie, o co mi chodziło" - stąd to określenie "przygnębiająca".
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: