Dodany: 19.11.2014 10:45|Autor: dot59
Tyle śląskich serc
"Religa. Biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga" Dariusza Kortki i Justyny Watoły to świetna biografia nieprzeciętnego człowieka, napisana w kapitalnej reportażowej konwencji, sprawdzonej już w niejednej pozycji tego gatunku (by wymienić choćby „Papuszę” Kuźniak czy „Uparte serce” Błażejowskiej). Przedstawiając osobę nieżyjącą ledwie od kilku lat, autorzy mieli zadanie zarazem wyjątkowo łatwe i wyjątkowo trudne; gdy prawie każdy człowiek na Śląsku i niejeden w Warszawie z przyległościami zna kogoś, kto osobiście miał do czynienia z legendą polskiej kardiochirurgii, jeśli nie jako pacjent czy bezpośredni współpracownik, to jako student, dziennikarz, wyborca – o ileż obfitsze da się zebrać materiały, lecz przy tym wcale nie tak łatwo odsiać plotki od prawdy, sporządzić opis, który zarazem będzie rzetelny i nikogo nie urazi…
Nie da się zatrzeć tego, co tylu ludzi pamięta: że Religa nigdy nie był typem nieskazitelnego idola – nie dbał o elegancję, kopcił jak komin, klął jak szewc, potrafił ostro popić i najbardziej niewygodną prawdę wyrąbać prosto w oczy. Ale jakie to ma znaczenie wobec tej nieposkromionej pasji, dzięki której coś, co – jak się zdawało – było możliwe tylko w krajach stojących cywilizacyjnie o wiele wyżej – nagle stało się realne i tutaj, odraczając wyrok tylu skazanym na śmierć, jednym zaledwie o parę miesięcy, ale innym, coraz liczniejszym, o całe lata? Wobec tego, że kiedy klinika lub jej pacjenci czegoś potrzebowali, gotów był nie jeść, nie spać, a nawet, co w tym fachu nieczęste, zawinąć rękawy i zabrać się do szorowania kafelków w sali operacyjnej?…
Autorzy doskonale pojmują podstawowe zadanie biografa: przedstawić wielkiego człowieka tak, byśmy docenili jego wielkość, nie zapominając o jego człowieczeństwie – o wadach, ułomnościach, niedociągnięciach. Trochę mniej ciekawy jest tylko rozdział opisujący karierę polityczną bohatera biografii, ale powiedzmy sobie, czy w polskiej polityce w okresie ostatnich kilkunastu lat można w ogóle doszukiwać się czegoś frapującego? Za to zakończenie – wzruszające. Komuś spoza Śląska zapewne trudno uwierzyć, że kilka słów w tej twardej, prostej gwarze może mieć ładunek emocjonalny tak wielki, jak poetycki tren – a jednak… Ja sama urodziłam się co prawda w mieście, w którym rozegrała się najważniejsza część kariery Religi, ale nigdy się z nim nie zetknęłam na żywo, nie leczył nikogo z moich krewnych ani znajomych, nie gościł na łamach czasopisma, w którym pracowałam – a mimo to, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie krótkiej mowy, jaką na jego pogrzebie wygłosił przyjaciel i współpracownik, zrobiło mi się w oczach mokro, poczułam się jedną z tej ogromnej rzeszy osób winnych mu wdzięczność i pamięć – nie za jakąś bezpośrednią przysługę, lecz za to, że rozsławił Śląsk i śląską medycynę, za to, że zostawił grono uczniów, dzięki którym tyle śląskich serc może się teraz czuć bezpieczniej... Banalne? Sentymentalne? A niechby nawet! Ważne, że po tej lekturze nie można obojętnie wspominać nazwiska jej bohatera – czyż to nie idealna rekomendacja dla biografii?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.