Z muzyki powstałeś, ale czy się w nią obrócisz?
Dwa ideały, do których pewnie wszyscy, chociaż w różnej skali, dążymy. Sława - to być spostrzeganym przez wielu, szanowanym i podziwianym. To wielkie zwycięstwa nie tylko na polach bitew, ale także w sztuce, kulturze i życiu codziennym. Chwała - to czyny, które nas upamiętniają, niezapominane przez wiele lat dzieła, wielkie odkrycia i wynalazki.
Warto sobie postawić pytanie, ile w tej monumentalnej powieści znajdziemy sławy, a ile chwały. Odpowiedź nie jest prosta, ponieważ akcja, niezbyt wartka, rozgrywa się w czasach, kiedy z jednej strony o nie łatwo, z drugiej zaś niezwykle trudno, mamy bowiem do czynienia z bohaterami, polskimi ziemianami kresowymi, wykorzenianymi przez rewolucyjną zawieruchę z miejsc, które uważali za swoją ojczyznę, starającymi się znaleźć swoje miejsce i czas w nowej rzeczywistości Drugiej Rzeczypospolitej, a potem straszliwie doświadczanymi przez kataklizm drugiej wojny światowej.
Myszyński, książęca rodzina Bilińskich, Rojscy i Senczykowska z córką Olą - to przykłady rodzin, które nie sięgały po sławę, a ona do nich też nie przychodziła. A chwała? Ta miała wymiar niezwykle kameralny, ba, domowy. Przejawiała się w kulcie wcześnie i trochę nijak poległego pod Kaniowem Józia, spoczywającego w przydomowym mauzoleum w Pustych Łąkach. Więcej w nim może chwały niż sławy, ale obydwa pojęcia są u Iwaszkiewicza mocno skarlałe.
Elżbieta i Edgar Schillerowie. Para artystów o mieszczańskim rodowodzie. Ona - sławna śpiewaczka, on - kompozytor, który zmaga się z brakiem sławy, a co dopiero chwały.
A wokół nich historia ze swoim nieczułym walcem dziejów. Próbuje ich zmiażdżyć, zniweczyć ich dokonania, a oni się bronią i jak zdrowa rodzina odbijają od korzeni i przebijają się przez zwały gruzów i wspomnień, żeby sobie znaleźć nowe miejsce. Nie jest to rewolucyjna, bohaterska walka, to mozolne zmaganie się z rzeczywistością, uczuciami i wizją świata.
I wreszcie ta najstraszliwsza z europejskich wojen. To już nie tylko tragedia głównych bohaterów, lecz również ich dzieci i przyjaciół: Antka i Andrzeja Gołąbków, Huberta Hubego i Bronka Złotego.
Całą treść tej powieści wypełniają dźwięki znakomitej muzyki, trudnej, na którą autor był tak uwrażliwiony. Z drugiej strony silne, bijące jak niewidoczne źródła uczucia miłości, uwikłane, a może raczej przedstawiane w silnym splątaniu z niezwykle pięknymi pieśniami Edgara i innych sławnych kompozytorów. Ten wątek gaśnie dopiero wraz z końcem wojny. Bo nawet w jej najczarniejszych dniach dostarcza bohaterom wielu wzruszeń. Nawet młodzież, daleka już od takich subtelności, otoczona jest tymi pięknymi, jakże trudnymi do opowiedzenia dźwiękami.
I tylko niektórym z bohaterów będzie dane odejść z tego świata wśród tych ulotnych przeżyć muzycznych. Inni, na ich tle, będą umierali zwyczajnie, czasem nawet głupio i przypadkowo - jak to na wojnie.
Po kataklizmie pozostają kobiety, które trwają, nawet nie rozpamiętując wspomnień.
Świetnie napisana, niekiedy denerwująca swoją powolnością powieść, świadectwo trzech epok i otwarcia się z nadzieją na tę czwartą, jeszcze niewiadomą. Smutna i tragiczna, pełna gwałtownych porywów emocji i ich umierania. Trochę męczy i trochę zachwyca tym, czego już nie ma, i do czego nie ma powrotu. Pozostaje tylko muzyka, do której w jakiś przedziwny sposób powracamy, żeby się w niej roztopić.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.