Dodany: 09.11.2009 21:42|Autor: Marylek
Lem odbrązowiony
Stanisława Lema lubię jako pisarza. Ale jest to też dla mnie człowiek-guru: cokolwiek powiedział, to mądrze i przenikliwie. Cokolwiek wymyślił - znalazło swoje miejsce w świecie przyszłości. Cokolwiek przewidział – sprawdziło się. Aż nieprawdopodobne, jak można tak znać się na wszystkim, wiedzieć wszystko, czytać 25 godzin na dobę we wszystkich językach świata, a dodatkowo w nocy surfować po Internecie. Mam kompleks Lema-nadczłowieka, co tu ukrywać. Po książkę jego syna sięgnęłam więc z taką lekką nieśmiałością, ale i obawą, czegóż to ja się jeszcze dowiem.
Tymczasem książka okazała się tekstem przecudownie lekko napisanym, skrzącym się od anegdot. Lem był człowiekiem jak każdy z nas, owszem, ogromnej inteligencji człowiekiem, ale nie chroniło go to przed ludzkimi słabościami i popełnianiem drobnych błędów. Co rusz się śmiałam (hmm, trochę to nieładnie, co?), czytając na przykład, jak to mój idol zapomniał zaciągnąć hamulec ręczny zostawiając samochód na pochyłym wjeździe do garażu, a potem biegł razem z nim, trzymając za klamkę, dopóki auto nie wjechało do garażu wraz z drzwiami. I żeby to raz! Albo jak upychał wszędzie cukierki, bo był nieuleczalnym słodkościoholikiem. A te liczne zdradzieckie potrawy, atakujące go znienacka, dajmy na to, w lotniskowej restauracji bezpośrednio przed wylotem za granicę. I jak się potem wygląda, hę? Brr!
Lektura odprężająca i urocza. Łyka się książkę jednym tchem. Pięknie wydana (Wydawnictwo Literackie, 2009), w środku mnóstwo cytatów z wypowiedzi Lema i jego żony, zdjęć członków rodziny, w tym psów. Stosunek syna do ojca trochę z przymrużeniem oka, ale sympatyczny, pogodny. Oby więcej takich lektur!
Bardzo polecam.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.