I tak się wyda, jeśli się jeszcze nie wydało, więc wolę się przyznać: uwielbiam Jacka Reachera! Kto mnie zna osobiście, wie, że ja jako ja, czyli osoba z krwi i kości, żywię niejaką awersję do wszelkich rękoczynów, a jeszcze bardziej „bronioczynów”, a jeśli chodzi o wzorzec mężczyzny, preferuję misiowatych domatorów z zacięciem intelektualnym (zwłaszcza jednego). Ale ja jako czytelniczka mogę sobie pozwolić na cielęcy zachwyt dwumetrowym osiłkiem, który potrafi w jednym starciu unieszkodliwić kilku szczególnie niebezpiecznych przestępców i w którego życiu jedyną stałą rzeczą jest… brak jakichkolwiek stałych elementów prócz tego, że gdziekolwiek się obróci, zawsze wpakuje się w jakąś koszmarnie kłopotliwą i zawikłaną sytuację.
Bo jak by na to nie spojrzeć, Reacher zawsze staje w obronie słabszych i skrzywdzonych; a jeśli na obronę już za późno, to przynajmniej doprowadzi do tego, by nikt więcej nie padł ofiarą tego lub innego wcielenia zła. I nawet mi nie przeszkadza, że od czasu odejścia z wojska wszystkie epizody jego przygód są w gruncie rzeczy powtarzalne: trafia gdzieś, gdzie nawet nie miał zamiaru trafić, tylko tak wyszło – dostrzega coś, co mu się nie podoba (lub uświadamia mu obecność takiego zjawiska jakaś przypadkowo poznana osoba) – zabiera się za zbadanie natury problemu – rozwiązuje problem, wykorzystując swoją doskonałą intuicję i logikę oraz jeszcze doskonalszą sprawność fizyczną i siłę. Wypisz, wymaluj samotny szeryf ze starych westernów (czy trzeba dodawać, że od dzieciństwa jestem wielbicielką tego gatunku?), do czego zresztą aluzja pada w
Zmuś mnie (
Child Lee (właśc. Grant Jim))
. Chociaż szeryf zwykle się na koniec statkuje, Reacher natomiast, choć mu lata lecą, jakoś tego nie potrafi – tylko w ramach każdej przygody ucina sobie przelotny romansik z ładną i atrakcyjną kobietą, która nie ma nic przeciwko seksowi bez zobowiązań. Ale trzeba przyznać, że jego literacki „tatuś” kapitalnie sobie radzi z odtwarzaniem tych powtarzalnych schematów we wciąż nowych okolicznościach; miewa chwilowe spadki formy, ale po nich następują wzloty, co widać na załączonym obrazku. I aż się człowiek boi zadać pytanie „jak długo jeszcze?”, bo wiedząc, że Jack działa w czasie rzeczywistym, wie, że właśnie kończy on, mój Boże, 56 lat. Ta żelazna kondycja, hartowana latami życia w spartańskich warunkach, kiedyś się przecież zacznie sypać, zwłaszcza jeśli Jack nie przestanie zajadać się fast-foodami i wypijać hektolitrów kawy (na który to temat odbywa w tej powieści genialną rozmowę ze współbohaterką:
„ – (…) Wstąpmy na kawę.
- Nie rozumiem, jak można pić tyle kawy.
- Prawo ciążenia – wyjaśnił. – Przechylasz kubek i spływa sama. Wtedy nie można jej nie wypić.
- Serce musi panu walić jak młotem, cały czas.
- Lepsze to, niż gdyby przestało[84]”).
I co wtedy? Agatha Christie doprowadziła swojego Poirota do wielce zaawansowanego wieku (kalkulacje się różnią, ale na ogół przyjmuje się, że w „Kurtynie”, ostatniej powieści z jego udziałem, liczy sobie od dziewięćdziesięciu kilku do stu kilku lat!), lecz pamiętajmy, że co innego prywatny detektyw, pracujący tylko szarymi komórkami, a dobrą formę podtrzymujący piciem ziółek i niespiesznymi spacerkami, a co innego wieczny komandos, który jeszcze żyje tylko dlatego, że za każdym razem okazuje się szybszy, zwrotniejszy i silniejszy, niż przeciwnicy. Nie ma cudów, żeby zachował taką sprawność dłużej niż do ustawowego wieku emerytalnego (który zresztą w jego przypadku nie ma żadnego znaczenia, bo nie mając ubezpieczenia socjalnego, i tak państwowej emerytury nie dostanie), a co pocznie stary i słaby? Żadnych krewnych, u których mógłby się na jesień życia zadekować, na dom spokojnej starości oszczędności mu nie starczy, o ile w ogóle jakieś zostaną… Chyba papa Lee każe Jackowi umrzeć stojąc, ale miejmy nadzieję, że do tego czasu zdążymy obejrzeć w wyobraźni (bo przecież nie w ekranizacji z udziałem Toma Cruise’a, którego obsadzenie w tej roli jest grubym nieporozumieniem!) jeszcze kilkanaście odsłon tego wspaniałego spektaklu, w którym Jack najwspanialej, jak potrafi, odgrywa rolę samozwańczego stróża dobra i sprawiedliwości.
Zagraj to jeszcze raz, Jack, proszę!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.