Dodany: 14.05.2024 11:37|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Wszyscy tak jeżdżą
Józefiak Bartosz

2 osoby polecają ten tekst.

Jedni szybcy, drudzy wściekli, inni poszkodowani...


Polowałam na tę książkę w bibliotece od pół roku, bo natrafiwszy gdzieś na jej fragment, przypomniałam sobie, że z reportażami autora zetknęłam się już kiedyś w „Dużym Formacie”, a sam tytuł, sugerujący, że będzie poświęcona głównie kulturze i bezpieczeństwu ruchu drogowego, dotyczył zagadnienia od dawna mnie interesującego. „Wszyscy tak jeżdżą”, słyszę, gdy narzekam na kierowców, którzy na peryferyjnym, ślepo zakończonym i prowadzącym wyłącznie na tereny rekreacyjne odcinku ulicy, mającym długość może kilometra, rozwijają prędkość na oko dwukrotnie większą od dozwolonej. No bo przecież policja z radarem tam nie stoi. Nie ma kary, to i po co przestrzegać przepisów. „Wszyscy tak jeżdżą”, brzmi usprawiedliwienie rowerzystów, którzy, na wzmiankowanych terenach rekreacyjnych mając do dyspozycji kilkanaście kilometrów ścieżek rowerowych i alejek z dozwolonym ruchem rowerowym, z uporem maniaka wjeżdżają w tę jedną przeznaczoną tylko dla pieszych i rolkarzy. „Wszyscy tak jeżdżą”, powiedzieliby zapewne wiejscy gieroje, wyprzedzający na podwójnej ciągłej pod górkę i ścinający zakręty tak, że zajeżdżają na pobocze lewego pasa, i miejscy ryzykanci, manewrujący trzymaną w jednej ręce kierownicą (bo w drugiej smartfon) tak, by przejechać tuż przed stopami wchodzącego na pasy pieszego. Ciekawa byłam, czy autor będzie brał stronę kierowców, czy pieszych, czy też może spróbuje być bezstronny? Czy będzie pokazywał punkt widzenia przede wszystkim różnych użytkowników ruchu drogowego, czy także przedstawicieli instytucji odpowiadających za jego infrastrukturę i organizację?

Temat został ujęty nawet szerzej, niż się spodziewałam. Tekst podzielony jest na cztery bloki, z których pierwszy, „Kultura zapierdalania”, dotyczy przede wszystkim nagminnego przekraczania dozwolonej prędkości jazdy (w tym także celowego, podczas nielegalnych wyścigów na drogach publicznych) i powodowanych wskutek tego wypadków. Drugi, „Tutaj bez samochodu nie masz życia”, i trzeci, „Po co kupujemy auto”, zajmują się genezą lawinowego wręcz wzrostu ruchu samochodowego, w której trudno powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem. Czy transport publiczny dlatego uważany jest za mniej ważny i w konsekwencji stale ograniczany, że ludzie wolą jeździć własnymi autami – czy też to ludzie są zmuszani do poruszania się autami, nie mając sensownych opcji dotarcia w miejsce przeznaczenia transportem publicznym? Wreszcie czwarty, „Szef krzyczy »Jedź, bo już czekają«”, daje wgląd w pracę zawodowych kierowców, czy to pracujących na własny rachunek, czy zatrudnianych przez firmy przewozowe, kurierskie itd. A także – co w pewien sposób wiąże się z zamieszczonymi na początku reportażami o śmiertelnych wypadkach z udziałem zbyt szybkich kierowców, natomiast do tego rozdziału nijak nie pasuje – w mechanizmy działania kancelarii odszkodowawczych, ciągnących profity z jak najwcześniejszego dotarcia do rodzin poszkodowanych.

Dużo pada tu rozumnych stwierdzeń, popartych liczbami i wypowiedziami ludzi znających się na rzeczy (na przykład władz odpowiedzialnych za organizację ruchu w bodaj jedynym polskim mieście, które „trafiło nawet do finału Europejskiej Nagrody Bezpieczeństwa Drogowego w Miastach”[1]), dużo jest trafnych obserwacji, stanowiących przyczynek nie tylko do diagnozy stanu bezpieczeństwa na polskich drogach, ale i syntezy naszej zbiorowej mentalności. Te scenki z życia kierowców tirów i betoniarek, kurierów InPost czy dostawców Q, to środowisko uprawiające „ganianki”[2], te starcia między ludźmi, którzy z wyboru rezygnują z używania samochodu, i tymi, którzy bez niego praktycznie przestaliby istnieć jako członkowie społeczeństwa, nie mogąc dojechać do pracy, urzędu, lekarza, nie mówiąc o uczestnictwie np. w wydarzeniach kulturalnych!

Jednak jest także trochę uproszczeń i tendencyjności – na przykład w postaci zupełnego zdejmowania odpowiedzialności z pieszych dlatego, że „ponoszą winę raptem za dziesięć procent śmiertelnych wypadków”[3] i bagatelizowania skierowanych do nich akcji edukacyjnych. To moim zdaniem błąd, bo jeśli się ludzi zwalnia z myślenia, to pewna ich część myśleć przestanie. I wtedy może się okazać, że znów odsetek wzrośnie ponad te dziesięć procent… Momentami odnosi się wrażenie, że autor zbyt mocno akcentuje własny punkt widzenia, i nawet zgadzając się z nim co do większości elementów danej tezy, można to postrzegać jako swego rodzaju mankament – bo jednak idealny tekst reporterski powinien być maksymalnie neutralny.

Ale tak czy inaczej jest to lektura warta zastanowienia – i dla uczestników ruchu drogowego, i dla tych, którzy w jakikolwiek sposób mogą nań wpływać odgórnie.

[1] Bartosz Józefiak, „Wszyscy tak jeżdżą”, wyd. Czarne, 2023, s. 268.
[2] Tamże, s. 36.
[3] Tamże, s. 114.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 185
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: