Przedstawiam konkurs nr 235, który przygotowała
carly
OCZY W LITERATURZE
Podobno są zwierciadłem duszy, podobno na ich podstawie można dowiedzieć się wiele o charakterze posiadacza, podobno są jedną z pierwszych rzeczy na jakie zwracamy uwagę poznając nową osobę, na pewno od wieków były natchnieniem liryków, epików i dramaturgów, oto przed nami bohaterowie lutowego konkursu: Oczy w literaturze.
Do rozpoznania jest
30 konkursowych fragmentów, do uzyskania jest więc
60 punktów, po
1 punkcie odpowiednio za tytuł i autora. W przypadku krótszych form (opowiadań) i wierszy proszę o podanie tytułu opowiadania/wiersza, a nie zbioru. Zwycięzcą zostaje uczestnik/uczestnicy, którym uda się zdobyć najwięcej punktów.
Odpowiedzi proszę przesyłać w
prywatnej wiadomości, liczba strzałów nieograniczona:) Mataczenie na forum mile widziane.
Termin nadsyłania rozwiązań upływa
16 lutego (niedziela) o godz. 23.59.
Jeżeli ktoś chciałby skorzystać z podpowiedzi, czy ewentualnie gdzieś spotkał już tajemnicze spojrzenie bądź jego rodzica, proszę o informację w wiadomości.
Zapraszam!
1.
Zmieszany był jeszcze i dlatego, że spod kuniego kapturka spojrzały nań takie oczy, jakich jak życie swoje nie widział, czarne, aksamitne, a łzawe, a mieniące się, a ogniste, przy których oczy X zgasłyby jak świeczki przy pochodniach.
2.
- Pan ma dziwne oczy - rzekł wreszcie
- Czemu dziwne? Takie sobie… - zaśmiał się X.
- Bo pan patrzył na ścianę, a pożar ujrzał pan przez okno za plecami. Dlatego powiedziałem, że ma pan dziwne oczy…
Mówił to powoli nie ukrywając złośliwości.
3.
Uśmiechnął się głupkowato, kiwnął na mnie palcem i zawrócił na plażę. Poszłam za nim. Zatrzymał się przy skałach i podniósł płaski kamień, pod którym leżała kupka muszli. Wybrał jedną z nich i ofiarował mi mówiąc:
- To dla pani.
- Dziękuję, jaka śliczna!
Uśmiechnął się znowu, pocierając ucho. Zapomniał o strachu.
- Pani ma oczy anioła.
Spojrzałam na muszlę zaskoczona. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pani nie jest podobna do tamtej - stwierdził.
- O kim mówicie? Co za tamta? - spytałam.
Potrząsnął głową. Oczki jego nabrały znowu chytrego wyrazu. Przytknął palce do nosa.
- Ona była wysoka i czarna. Przypominała żmiję. Widziałem ją tutaj na własne oczy. Przychodziła wieczorami. Widziałem ją.
4.
Król uśmiechnął się miło do X, która dygnęła po swojemu - mnie to przywodziło na myśl ceber opadający do studni - z głową wysoko uniesioną i wyzywającym uśmiechem na wargach. Powieka jej przy tym ani drgnęła. Być może liczyła, że oczaruje króla, lecz on omiótł ją tylko spojrzeniem; cały dwór wiedział, że monarcha gustuje w niewiastach uległych, uśmiechających się doń słodko, nie zaś przyszpilających go spojrzeniem oczu czarnych i głębokich jak studnia.
5.
X tyle słyszała o słynnym malarzu, że nie mogła się oprzeć pokusie, aby odwrócić głowę i posłać za nim, choć jedno nieśmiałe, pełne zaciekawienia spojrzenie. W tym momencie na jej czarne włosy i lekko skośne oczy padła smuga delikatnego wiosennego światła, które przebiło się przez koronę potężnej sosny. X miała na sobie jasnozielony sweterek, a na głowie wianek z młodych pędów bluszczu. W rękach trzymała długie pierzaste gałęzie świerku, które spływały jej aż na ramiona. W oczach Y pojawił się błysk zachwytu.
6.
Łzy błysnęły jej u rzęs przysłaniając niby diamentami modre nieba oczów.
- X!- wyrwało mu się kajś spod samego serca.
Przyklękła na bruździe i cisnąc mu się do kolan wpierała w niego oczy, przepaści ogniste, oczy modre jak niebo i jak niebo niezgłębione, oczy upojne niby całunki i niby przygarnięcia rąk umiłowanych, oczy pokuszeń i niewinnego dzieciństwa zarazem.
7.
Powiedział pardon i już miał iść dalej, gdy poczuł, że musi raz jeszcze na nią spojrzeć: nie dlatego, że była bardzo piękna, i nie dlatego, że od całej jej postaci bił jakiś wytworny i dyskretny urok, ale ponieważ w chwili gdy go mijała, wyraz jej ślicznej twarzy tchnął szczególnie łagodną tkliwością. Obejrzał się i zobaczył, że ona również odwróciła głowę: spojrzenie jej błyszczących, szarych oczu, które od niezwykle gęstych rzęs wydawały się ciemne, zatrzymało się na jego twarzy przyjaźnie i z uwagą, jak gdyby wyrażając uznanie, i natychmiast, wyraźnie kogoś szukając, przeniosło się na nadchodzący tłum.
8.
Nagle w cichym, wirującym śniegu, w tej przytulnej szarości tuż przed X zamajaczyła wysmukła postać ludzka w długim wciętym kożuszku. X zatrzymał się, postać ludzka też się zatrzymała i podniósłszy zaśnieżone rzęsy, ukazała w ich białej oprawie chłodne jak źródło, jasne oczy o przejrzystych tęczówkach i tajemniczym wejrzeniu. Oczy te lśniły w twarzy zaróżowionej od mrozu, dość nijakiej, prawdę mówiąc, ale harmonijnej.
9.
Po raz pierwszy w życiu spojrzała na swe odbicie w lustrze z niepokojem. Zobaczyła drobną, szczupłą postać, która zapowiadała się na wysoką. Cera była o ton za ciemna, by można ją było nazwać kremową, ale istniała szansa, że za rok lub dwa osiągnie ten odcień. Gęste czarne loki związane były na karku różową wstążką, a wywinięte ciemne rzęsy okalały szare podłużne oczy w kształcie migdałów. „Chyba nie jestem ładna- pomyślała X, odwracając się od lustra.- Nie jestem pewna, ale chyba nie”
10.
X, nimfo, aniele uroczy,
Z czymże porównać zdołam twoje oczy?
Kryształ jest błotem. Co pokus zuchwałych
W twych ust dwóch wiśniach całunkom dojrzałych!
11.
Nieznajomy wyglądał raczej poważnie, bo na jakieś trzydzieści pięć lat. Był wysoki i tak mocno zbudowany, że X pomyślała, iż nigdy dotąd nie widziała mężczyzny o tak szerokich ramionach, tak muskularnego - aż zbyt muskularnego jak na dżentelmena. Kiedy jej oczy spotkały się z jego wzrokiem, uśmiechnął się ukazując bardzo białe zęby pod krótko przystrzyżonym czarnym wąsem. Był śniady, ogorzały jak pirat, oczy także miał śmiałe i czarne jak oczy pirata, który taksuje wartość złupionego statku czy porwanej dziewczyny.
12.
Pan X chciał odpowiedzieć opryskliwą uwagą, lecz porwany niespodziewanym widokiem zatrzymał się, przyłożył szkła do oczu i z miną znawcy jął przyglądać się własnej żonie. Jeszcze mu się nigdy tak piękną nie wydawała. Szambelanowa, uczuwszy na sobie przenikliwy, cyniczny wzrok męża, oblała się rumieńcem, jej delikatna twarzyczka zadrgała życiem, wielkie, łzawe, ciemnoszafirowe, spłoszone oczy skryły się pod firankami długich, jedwabistych rzęs. Pan X roześmiał się z zadowoleniem
13.
Była to mała, chuda, okrągła twarz ze skórą tak ciemną, że prawie brązową, z czołem sfałdowanym w kilka grubych zmarszczek, z wpadłymi i kościstymi policzkami, w wyrazem goryczy i złośliwości nadawanym jej przez ostrość nosa i zaciśnięcie warg a wzmaganym przez szczególną ognistość i przenikliwość oczu. Te oczy zdawały się być jedynym bogactwem tej biednej, zestarzałej, złośliwej twarzy. Może kiedyś były one jedyną jej pięknością, a teraz, wielkie i czarne, spod czarnych, szerokich brwi oświecały ją jeszcze przejmującym blaskiem; miały one spojrzenie przenikliwe, ostre, urągliwe i płomienność nieustanną, jakby wciąż z wnętrza podsycaną, a dziwną przy tej sczerniałej, w dłoni czasu czy losu zgniecionej twarzy.
14.
Miała porcelanowe oczy. Szkliste. Martwe jak oczy lalki. Nie oddychała, ale jej serce biło, słabo, słabiuteńko. Kurczyło się ostatkiem sił, ale wytrzymało do czasu przejęcia jej przez ratowników. Po czym stanęło.
15.
W kącikach oczu tworzą im się kurze łapki i zmarszczki - śmieszki, co wcale nie przeszkadza, że potrafią też patrzeć niezwykle poważnie i przenikliwie. Bo chociaż X niezbyt interesują się wyglądem zewnętrznym spotykanych ludzi, bacznie analizują ich prawdziwe „ja” Badawczo zaglądają im głęboko w oczy i odkrywają wszelkie tajemnice.
16.
To było oko. Czy też może wyglądało tylko jak oko. Jasne, błękitne, koloru nieba. Oko, takie samo jak X, tylko że ogromne. Duża firanka zagiętych rzęs wznosiła się w górę i opadała w dół. X ostrożnie poruszyła nogami: chciała prześliznąć się bezszelestnie między łodyżkami traw i zbiec szybko z nasypu.
- Nie ruszaj się! - usłyszała głos, głos tak samo ogromny jak oko i huczący niby wicher w burzliwą noc marcową, gdy dmie zza kraty.
17.
X odwrócił się. Na tle pni zobaczył biegnącego Y. Był to drobny, filigranowy chłopiec o ruchach szybkich i nerwowych. Twarz miał okrągluchną jak spodek i gęsto upstrzoną dużymi piegami. Oczy szare, zuchowate. Nosek mały, nieco zadarty i łuszczący się na końcu jak młody kartofelek. Włosy króciutko ostrzyżone i zaczesane na jeża. Jednym słowem - Y.
18.
Impreza odbywała się w stodole na terenie faktorii pułkownika Kinneya. Rozwieszono lampy, a sufit udekorowano zżartymi prze mole flagami. Na brudnej podłodze rozrzucono świeżą słomę, sprowadzono skrzypka, na chwiejnym stole piętrzyły się ciasta, placki i torty, stała też olbrzymia czara ponczu. Przybyło około osiemdziesięciu oficerów i podoficerów oraz około czterdziestu mieszkańców miasteczka, wśród których było zaledwie siedem kobiet. Z tych tylko jedna była atrakcyjna, ona też skupiała na sobie uwagę większości obecnych. Z pewnością zasługiwała na powszechne zainteresowanie. Była to smukła kobieta, która dopiero co przekroczyła dwudziestkę, o zdumiewająco rudych włosach. Kolor jej skóry przywodził na myśl gęstą śmietanę, a tak niebieskich oczu X nie widział jeszcze nigdy.
19.
X miała wówczas dwadzieścia sześć czy dwadzieścia siedem lat i była w pełnym blasku urody. Ruchy miała królowej, albo bogini; jej oczy, rzucając szmaragdowe blaski, były cudownie piękne, pełne słodyczy i majestatu zarazem. Usta miała małe i pąsowe, a chociaż dolna warga, jak u wszystkich książąt z domu austriackiego, wysunięta była lekko ku przodowi, umiała uśmiechać się z niewymownym wdziękiem, ale gdy chciała okazać pogardę, usta jej układały się w grymas głębokiego lekceważenia. Jej delikatną i aksamitną skórę, ręce i ramiona olśniewającej piękności opiewali wszyscy poeci tego czasu.
20.
Była wysoka i smukła. Jej długie włosy mieniły się popielatym odcieniem blondu, a podłużne oczy przywodziły na myśl skośne ślepia charta. Nieco zmanierowana ubierała się z wyszukaną prostotą. Tego dnia miała na sobie jasnoszarą aksamitną suknię z długimi, opadającymi rękawami. Rąbek jej wierzchniej szaty, sięgającego bioder surcotu, był obszyty futrem z gronostaja. Jej siostra X, małżonka Y, najmłodszego z książąt królewskiego rodu, była drobniejsza, krągła i rumiana, bardziej żywiołowa. W wieku osiemnastu lat wciąż miała na policzkach dołeczki jak dziecko. Jej blond włosy rozświetlały pasemka w ciepłym odcieniu. Miała brązowe błyszczące oczy, lśniące jak kryształ zęby. Ubiór był dla niej zabawą, prawdziwą namiętnością.
21.
X była najprawdziwszym skarbem. Nie tylko ze względu na swą urodę, choć nie znalazłoby się jedwabiu delikatniejszego niż złote loki spadające jej na ramiona. Jej oczy świeciły tak jasno, że zawsze miało się wrażenie, iż skrywają jakąś tajemnicę. Jaką, tego papież jeszcze nie zdołał dociec. Doskonale proporcjonalnej budowy, o pączkujących piersiach i gładkiej, nieskazitelnej skórze, X wciąż jeszcze była odrobinę za szczupła. Radość dla oczu, marzenie każdego mężczyzny.
22.
Nie chodzi o to, że była nieatrakcyjna: nie zrozumcie mnie źle. Nie była szkaradna czy coś w tym rodzaju. Urodę na szczęście odziedziczyła po matce, która, sądząc po widzianych przeze mnie zdjęciach, nie była taka brzydka, zwłaszcza kiedy się zważy, za kogo w końcu wyszła za mąż. Ale X nie posiadała cech, które uważałem za atrakcyjne. Chociaż miała szczupłą sylwetkę, włosy koloru miodu i łagodne błękitne oczy, wyglądała przeważnie jakoś tak zwyczajnie - to pod warunkiem, że się ją w ogóle zauważało.
23.
Oczy nie miały sobie równych w żadnych dziełach starożytności. Niewykluczone, że właśnie w oczach mej ukochanej krył się sekret, o którym mówił lord Verulam. Były, jak sądzę, o wiele większe od oczu, które normalnie widzimy u ludzi, większe od największych nawet gazelich oczu z doliny Nurdżahadu. Ta ich szczególna cecha była jednak widoczna tylko czasami - w chwilach największego wzruszenia. W takich chwilach piękno X - tak przynajmniej mówiła mi rozpalona wyobraźnia - wydawało się pięknem istot, które pochodzą nie z tego świata, pięknem słynnych tureckich hurys. Oczy, które miały odcień lśniącej czerni, ocienione były długimi czarnymi rzęsami.
24.
Innego nie chcę widoku,
Kiedy z tobą będę w niebie;
Tylko niech te dwa wyrazy,
Napisane w twoim oku,
Odbite po tysiąc razy,
Widzę wszędzie wkoło siebie.
25.
Kochał ją, był jej przewodnikiem, strzegł jej nieprzerwanie od dziesiątego roku życia, sam, w ogromnej mierze, uformował jej umysł, swoją dobrocią dodawał jej otuchy, obdarzał ją szczególnym i serdecznym zainteresowaniem; dzięki znaczeniu, jakie dla niego miała, była mu droższa niż ktokolwiek w X - cóż więc jeszcze było do dodania prócz tego, że musiał nauczyć się wyżej cenić jasne, łagodne oczy niż ciemne i skrzące. A że nieustannie przebywał w jej towarzystwie, wciąż prowadził z nią konfidencjonalne rozmowy, że uczucia jego znajdowały się akurat w tym odpowiednim stanie, jaki następuje po świeżym zawodzie - owe łagodne, jasne oczy niezadługo zdobyły przewagę.
26.
Dotychczas siedziała w cieniu. Teraz dopiero ujrzałem w pełnym świetle jej postać i twarz. Była wysmukła, bardzo jeszcze młoda i dziewczęca. Nigdy dotąd nie widziałem tak zgrabnej sylwetki i tak uroczej twarzy. Miała drobne rysy, bardzo jasne, lniane, a raczej złote loki, spadające swobodnie na delikatną szyję, i oczy, którym gdyby nie ich wyraz, trudno byłoby się oprzeć. Na szczęście dla mego czułego serca biła z nich jedynie pogarda i rozpacz, dziwnie nienaturalna w tak młodym wieku.
27.
Przełożona w Arpajon nazywa się pani X. Nie mogę odmówić sobie chętki opisania jej panu, zanim zacznę opowiadać dalej. Jest to kobieta niewielkiego wzrostu, okrągła jak kula, a mimo to prędka i żwawa w ruchach; nieustanie kręci głową; w jej ubraniu jest zawsze jakiś nieporządek; twarz ma raczej ładną; oczy, z których prawe jest wyżej umieszczone i większe od lewego, są pełne ognia i rozbiegane; idąc wymachuje rękami. Gdy chce mówić otwiera usta, zanim uporządkuje myśli; toteż trochę się jąka.
28.
Związek z potężnymi Kidderminsterami zapewniał mu błyskawiczną karierę. Własne zdolności i intelekt umocnią pozycję, na której znalazł się dzięki Opatrzności. Wierzył szczerze we własną siłę i był gotów nie oszczędzać się w pracy dla kraju. Często, patrząc przez stół na żonę, odczuwał z zadowoleniem, jak idealną była towarzyszką - taką, o jakiej zawsze marzył. Podobała mu się czysta linia jej głowy i szyi, bezpośrednie spojrzenie piwnych oczu pod prostymi brwiami, dość wysoki, białe czoło i ślad arogancji w zarysie orlego nosa. Przypominała raczej konia wyścigowego - dobrze ułożonego i dumnego. Znalazł w niej idealną towarzyszkę, ich umysły zmierzały szybko do tych samych wniosków.
29.
Tak, pomyślała X, ona rzeczywiście tam jest; a równocześnie: Nie, to nie jest kapłanka. Dziewczynka była niesłychanie piękna. Wydawała się cała złotem i bielą. Cerę miała jasną jak kość słoniowa, gdzieniegdzie jedynie przetykana koralem, jej w oczy były jak najjaśniejszy błękit nieba, włosy długie, płowe i świecące przez mgłę jak żywe złoto. Ubrana była w białą sukienkę, którą na próżno próbowała uchronić przed zamoczeniem. Wydawało się, że roni łzy w taki sposób, iż nie wykrzywia to w ogóle jej twarzy, płacząc, wyglądała jeszcze piękniej.
30.
Była młoda, ale nie dziewczęca. W splotach jej ciemnych włosów nie lśniła wprawdzie jedna choćby iskierka siwizny, białe ramiona i jasna twarz były gładkie i młodzieńcze, a w promienistych oczach szarych jak bezchmurna noc igrało światło gwiazd, jednak takie biło królewskie dostojeństwo z jej postaci, taka wiedza i mądrość z jej oczu, jakie płynąć mogą tylko z wieloletnich przeżyć.
==========
Aktualizacja po zakończeniu konkursu:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
rozwiązanie konkursu