Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent : ktrya
Manifest (
Evaristo Bernardine)
może rozczarowywać. Zarówno cała książka, jak i manifest właściwy, który zajmuje niespełna dwie strony na końcu. Ten ostatni ze względu na banalne sentencje typu: możesz być wszystkim, uwierz w siebie itp. Nie takiego manifestu moglibyśmy oczekiwać po autorce znakomitej, wielogłosowej powieści
Dziewczyna, kobieta, inna (
Evaristo Bernardine)
.
Manifest (
Evaristo Bernardine)
jako całość może zawieść, bo to nie powieść, lecz autobiografia.
I jest to sytuacja trochę nietypowa, może nawet świadcząca o wysokim ego autorki. Czytelniczkom z całego świata autorka jest znana z jednej powieści nagrodzonej Bookerem. Dociekliwe doczytają (w internecie lub dopiero w
Manifest (
Evaristo Bernardine)
), że debiutowała tomikiem wierszy, a później napisała "Larę", która jest fabularyzowaną opowieścią o jej brytyjsko-nigeryjskiej rodzinie. Trzecia książka i Booker [1]. Nieźle. Ale czy to już jest ten moment, by teraz swoim odbiorcom (którzy w większości – trzeba podkreślić – znają tylko "Dziewczynę...") zaserwować autobiografię? Czy jeden sukces nobilituje do tego?
W przypadku Evaristo był to późny sukces, zwrotu w literackiej karierze doczekała się w wieku 60 lat. Nie dostajemy więc życiorysu młodej osoby, która wkracza w życie i po jednym sukcesie spoczywa na laurach. Dla Evaristo sukces był celem pewnej długiej, pełnej przeszkód drogi. Drogi, podczas której odkrywała swoją tożsamość etniczną i seksualną, a także całe dziedzictwo doświadczeń wynikających z koloru skóry. Zdaniem pisarki rasa to fikcyjny konstrukt społeczny, niemający uzasadnienia biologicznego. Kolor skóry nie powinien determinować tożsamości człowieka. Jako dwurasowa Brytyjka ze względu na kolor skóry nie mogła przynależeć do grupy (domyślnie białych) Brytyjczyków, natomiast narodziny i dorastanie w kulturze brytyjskiej oddalało ją od grupy czarnych Afrykańczyków. Ostatecznie kolor skóry okazał się determinujący w doborze towarzystwa, gdy odkryła, że pod powierzchnią przyjaznych stosunków z ludźmi w szkole kryją się rasistowskie poglądy (wynikające nie tyle ze złej intencji owych przyjaciółek, co raczej budowania opinii na przesłankach medialnych i niedostrzegania związku między kreowanym obrazem czarnoskórych a rzeczywistą reprezentantką tej grupy z klasy). I pomijając szereg wyznań dotyczących jej romansów, w tym „okresu lesbijskiego” – jak sama go nazywa – i paru innych osobistych doświadczeń w niewielkim stopniu wpływającym na jej pisarstwo (przynajmniej z perspektywy czytelniczki tego nie widać),
Manifest (
Evaristo Bernardine)
jest lekturą frapującą i w pewnym stopniu nawet potrzebną.
Potrzebną bynajmniej nie z powodów, nazwijmy to, motywacyjnych – patrząc na treść właściwego manifestu, można sądzić, że przesłanie o tym, by się nie poddawać, jest nadrzędnym celem niniejszej publikacji. Wartość tkwi w tym, że możemy zapoznać się z życiem obywatelki, której „brytyjskość” jest podawana w wątpliwość ze względu na „niewłaściwy” kolor skóry (obecnie podobną sytuację mają czarnoskórzy Polacy, którzy są dopytywani: „ale skąd tak naprawdę jesteś?”). Możemy także zaobserwować proces twórczy przeistaczania się z kogoś społecznie niepożądanego czy w najlepszym przypadku przezroczystego w kogoś cenionego. Te wartościowe treści mogą zostać jednak przysłonięte przez wątki raczej niepotrzebne i dość banalne (może takie są tylko z dzisiejszej białej perspektywy?) spostrzeżenia.
Nie jestem zaskoczona, że mimo hucznych zapowiedzi nowa książka Evaristo nie zyskała większej uwagi mediów i polskich czytelników. Nie na taką książkę czekaliśmy.
Ocena: 4/6
[1] "Dziewczyna, kobieta, inna" nie jest trzecią książką, tylko jak zauważyła komentatorka, ósmą. O wszystkich zresztą autorka wspomina w "Manifeście", jednak dwie pierwsze oraz "Dziewczyna, kobieta, inna" wydają się w literackiej karierze Evaristo najistotniejsze.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.