Dodany: 01.11.2022 14:34|Autor: Bohun

Jeszcze o "Jądrze ciemności" Conrada


Być może interpretacja tej książki w kontekście kolonialnym wyrządza jej krzywdę.
Jest oczywiste, że kontekst kolonialny jest tu tylko pretekstem do zadania pytania o istotę człowieczeństwa. O to, na ile te wszystkie normy społeczne, które respektujemy w normalnych warunkach ("w Europie"), są powierzchowne i w sytuacjach nienormalnych ("w Afryce") ludzie przestają ich przestrzegać.
Jest u Conrada widoczny także duży krytycyzm wobec postaw ludzi, kierujących się w swym życiu tylko zyskiem materialnym (czy powstała już marksistowska interpretacja książki? - byłaby równie fałszywa, tak samo, jak "interpretacja kolonialna").
Otóż "Jądro ciemności" nie jest o kolonializmie i nie jest o kapitalizmie. Jest o naturze człowieczeństwa, która to natura odsłania się w sytuacjach ekstremalnych.
Zresztą tytuł ma zwrócić uwagę czytelnika właśnie na ten aspekt i odwieść go od fałszywych interpretacji. W tym sensie ironiczne uwagi na temat tego tytułu, które gdzieś przeczytałem, są krzywdzące dla Autora.

"Jądro ciemności" mogłoby dziać się równie dobrze w Auschwitz albo na Kołymie. Zresztą Borowski, Herling-Grudziński, Sołżenicyn, i - przede wszystkim najwybitniejszy, moim zdaniem, z "pisarzy obozowych"- Warłam Szałamow, stawiają podobne pytania. Diagnoza Sołżenicyna jest tu odosobniona (według niego w łagrze ujawnia się to, co w człowieku najlepsze). U pozostałych, zwłaszcza u Szałamowa, diagnoza jest podobna do tej, którą kilkadziesiąt lat wcześniej postawił w swym profetycznym tekście Conrad. "Zgroza, zgroza" (to tłumaczenie występujące w polskiej wersji znanego filmu Coppoli, opartego na dziele Conrada, lepiej oddaje moim zdaniem sens, niż słowa: "Ohyda, ohyda", które pojawiają się w najbardziej popularnym tłumaczeniu Anieli Zagórskiej) - to jest istota "jądra ciemności", które tkwi w każdym z nas.

Ale są u Conrada także optymistyczne akcenty. Jest mowa o "wewnętrznej sile", która pozwala człowiekowi wyjść obronną ręką z takiej próby.
Jest Marlowe (narrator), który przecież zdaje egzamin. Jest jak Bóg, który ocenia postępowanie ludzi w świetle jednoznacznych norm, ale który sądzi sprawiedliwie. Surowo, ale sprawiedliwie.
Mamy bowiem opinię Marlowe'a, że i Kurtz uratował swoje człowieczeństwo pisząc na końcu, pod zdaniem o konieczności wyrżnięcia tego bydła, wspomniane wyżej słowa - "Zgroza, zgroza". A więc, chociaż Kurtz czynił zło i dopuścił się przerażających zbrodni, to jednak - w przeciwieństwie do wielu innych kolonizatorów - na końcu uświadomił sobie, że to, co robił było przerażające i moralnie ohydne. Świadomość czynienia zła jest istotna i w jakiś sposób "usprawiedliwia" zbrodniarza (w sensie szansy na dostąpienie zbawienia w religijnym rozumieniu). Conrad jakby chciał nam powiedzieć, że usprawiedliwienia (szansy na zbawienie) nie ma dla tych zbrodniarzy, którzy umierają bez świadomości, że czynili zło.

I jeszcze jedna, drobna uwaga. Ciekawy jest motyw Europejczyka, który próbuje ratować swoje człowieczeństwo w Afryce poprzez ubiór - zawsze staranny, nienaganny. Powstaje herbertowskie pytanie o to, na ile estetyka (smak) może być przydatna w życiu. U Conrada nie znajdujemy odpowiedzi. Wydaje mi się, że dla niektórych osób, wewnętrzna siła, która pozwala uratować się w warunkach ekstremalnych, zastępowana jest przez troskę o zachowanie form. Możemy powiedzieć, że to tylko są pozory, bo przecież nie o formę tu chodzi, ale może ta forma jest jakimś surogatem, który pozwala przetrwać? W każdym razie ja bym troski o zachowanie formy nie lekceważył. Jest w tej trosce jakaś próba szukania ratunku, chociaż oczywiście prawdziwym kołem ratunkowym jest ta wewnętrzna siła, która tak mocno akcentuje Conrad, siła, która cechowała Jima, siła, której pragnie każdy z nas.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 115
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: