Dodany: 31.01.2006 13:09|Autor: bula
Jak nauczyliście się czytać?
Czy pamiętacie ten moment? Ktoś was zmuszał czy sami się domagaliście? Ile wtedy mieliście lat? Pomogli wam dorośli (rodzice, dziadkowie, wujostwo, przyjaciele domu, nauczyciele) czy dzieci (rodzeństwo, koledzy)? Jaki był pierwszy samodzielnie przeczytany utwór?
Do piątego roku życia litery interesowały mnie tylko wtedy, kiedy tworzyły moje imię. Oczywiście "rysowałam" je czasem w lustrzanym odbiciu albo do góry nogami wszędzie, gdzie się dało: w dowodzie osobistym mojej babci, na okładkach i wewnątrz książek oraz na ścianach. Chyba nie potrafiłam/nie interesowało mnie wyszukiwanie znanych mi liter w tekstach wierszyków lub książeczek, które czytała mi mama, chociaż zawyczaj tak trzymała książkę, żebym widziała, co czyta. Podejrzewam, że moją uwagę skupiały obrazki.
Chęć "naumienia" się literek oraz trudnej sztuki ich składania ogarnęła mnie w pięciolatkach w przedszkolu. Nie wiem czemu nasza grupa została zaprowadzona do sali sześciolatków, gdzie na tablicy wisiały obrazki przedmiotów z podpisami. Niektóre nie były dla mnie jednoznaczne, więc zapytałam koleżanki, co to jest.
- Cebula
- A skąd wiesz, że cebula. Wygląda trochę jak jabłko.
- Bo tam jest napisane, że cebula.
Bardzo mi się spodobała myśl, że można dokladnie określić, o co chodzi. Moje własne rysunki pozostawiały wiele interpretacji, co mnie bardzo denerwowało. Dorośli byli tacy niedomyślni. Mogłabym im napisać, że na rysunku jest koń, a nie żyrafa, a to obok to nie szafa tylko zamek i nie denerwowaliby mnie głupimi pytaniami.
Poprosiłam tę dziewczynę, żeby mnie nauczyła czytać. Nie była zbyt chętna, przyznaję, ale objaśniła mi co i jak. Musiałam się nauczyć literek (powiedziała mi co jest na każdym rysunku, więc miałam podstawy), a potem żmudnie je składać. To był pierwszy etap.
Drugi nastąpił w domu. Zaczęłam męczyć matkę, żeby mnie nauczyła czytać. Wzięła wiersze Tuwima i zaczęła mi je czytać wodząc palcem po czytanych słowach. Wszystko szło w miarę dobrze, dopóki miałam do czynienia ze znanym mi tekstem, kiedy brałam się za coś nowego - klapa. Zezłościłam się po kilku razach, trzepnęłam książką o ścianę i odmówiłam współpracy, oskarżając rodzicielkę, że mnie źle uczy :)))
Trzeci etap - samodzielny. Wzięłam dzieła zebrane Tuwima (dwa tomy, w tym wiersze dla dzieci - do dziś ten drugi ma zniszczoną obwolutę - pamiątkę po moich usilnych "czytaniach" - nie wiem, dlaczego wolałam to od książek dziecinnych z większymi literami i obrazkami), odszukałam w spisie treści mój wierszyk i zaczęłam dukać. Złość mną szargała co dziesięć minut, ale już nie rzucałam książką, nie było na kogo zwalać winy, więc opanowywałam się i znów wracałam do lektury. Potem inne wierszyki, potem wiersze dla dorosłych, a potem zaczęło się jeżdżenie palcem po grzbietach tomów na półkach. Co mi wpadnie w oko, to moje. Moją uwagę przykuł Jalu Kurek (długo nie chciałam przyjąć do wiadomości, że to imię i nazwisko) oraz Zapolska (znów nie wiem czemu). W zbiorze jej dramatów znalazłam sztukę pt. "Żabusia". Ponieważ uwielbiałam zwierzątka, a to w dodatku było tak słodko nazwane, wzięłam się za czytanie :))) Umościłam sobie siedzisko z kocy i poduszek na fotelu bujanym i zabrałam się do lektury. Nie czułam rozczarowania, że to nie o zwierzątkach, bardzo mnie zainteresowała, nie przeszkadzało mi zupełnie, że jest rozpisana na role, nie byłam przyzwyczajona do żadnej formy podawczej. Rozumiałam ogólnie o co chodzi, chociaż oczywiście wiele rzeczy mi umknęło. Moja matka przyglądał mi się z lekkim zdumieniem, ale nie ingerowała.
Potem panie w przedszkolu, kiedy byłam już w sześciolatkach wysyłały mnie do młodszych grup, żebym im czytała, kiedy one wychodziły na papierosa (wydało się!).
W pierwszej i drugiej klasie znowu miałam problemy z płynnym, bezbłędnym czytaniem na głos, może teksty były trudniejsze, może ja trochę "osiadłam na laurach". Mama mnie trochę przycisnęła, uznałam swoją winę, przysiadłam fałdów i udało się. Potem przyszła "Karolcia", "Filonek Bezogonek", "Dzieci z Bullerbyn", potem "Winnetou" i byłam załatwiona na cacy. Nie mogłam nie czytać.