Dodany: 18.05.2006 23:31|Autor: kak
...
Pierwsza książka Sołżenicyna, po którą sięgnęłam i już wiem, że nie będzie ostatnia. Książka robi wrażenie, bo zmusza do zastanowienia. Jest prosta, ale zarazem głęboka, przyjemna ze względu na język, w jakim jest napisana i przygniatająca ze względu na treść w niej zawartą. Czyta się ją szybko i zapamiętuje na długo.
Autor przedstawia nam różnych ludzi, w różnym wieku, z różnych środowisk, o różnych poglądach, których łączy jedynie wspólna sala na oddziale chorych na raka. W tym miejscu upodabniają się do siebie. Łączą ich nie tylko podobne zabiegi, ale również myśli i nadzieje. Niektórzy nie dopuszczają do siebie myśli o chorobie, inni pogodzili się już z nieuniknioną śmiercią, jednak każdy z nich chciałby jeszcze coś załatwić, zrobić, czegoś dokonać… każdy ma swoje marzenia i nie może doczekać się wyjścia ze szpitala. Wszyscy uważają, że los jest dla nich niesprawiedliwy. Tutaj zaczęli rozmyślać nad swoim życiem, analizować swoje położenie, szukać odpowiedzi na pytania, na które wcześniej nie mieli ani czasu, ani odwagi. W przeciwieństwie do personelu medycznego, który zmuszony został do patrzenia jedynie na statystyki, oni doceniają wartość każdego dnia, godziny życia. Jednak lekarzy nie można zaliczyć do grona ludzi bezwzględnych i okrutnych, oni po prostu wypełniają swoje obowiązki, nakazy przesłane z góry, którym muszą się podporządkować.
Smutna alegoria losów milionów ludzi z ZSRR, ale nie tylko. A najbardziej mi smutno dlatego, że również dziś lekarze wciąż muszą dokonywać trudnych wyborów - komu dać szansę życia, kogo ratować, a kogo spisać na straty.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.