Dodany: 07.06.2006 16:35|Autor: dot59
Ekstrabonus, ale tylko dla bezpruderyjnych?
Nim się człowiek zabierze do recenzowania książki, powinien właściwie dociec, jak należy odmieniać nazwisko (w tym wypadku pseudonim literacki) autora; dopóki nie przeczytałam w jakimś czasopiśmie, skąd to miano, sądziłam, że jest ono pochodzenia anglosaskiego i odmienia się po polsku tak, jak, powiedzmy, Lowry (Lowry’ego, Lowry’emu etc.). Skoro jednak wiem, że nie – trzeba by o zasady odmiany zapytać profesora Miodka. Tymczasem, by nie strzelić gafy, będę przez przypadki odmieniać „autora”. O jego twórczości zdarzyło mi się spotkać opinie tak biegunowo różne, że nie zaryzykowałabym zakupu książki „w ciemno”; poczekałam więc, aż zaopatrzy się w nią lokalna biblioteka. Gdy tak się stało, otworzyłam ją na chybił trafił i na stojąco przeczytałam jedno opowiadanie. Bingo! Przewrotna, zjadliwa satyra na drobnomieszczańską mentalność, kapitalna narracja i dialogi, dokładnie odzwierciedlające sposób myślenia i porozumiewania się tzw. statystycznego Polaka (tego, co czyta mniej niż jedną książkę rocznie, włączając w to poradniki typu „Jak tapetować mieszkanie” i uzupełniając ewentualne braki lekturą „Faktu” lub „Twojego Weekendu”, wypija miesięcznie przynajmniej litr czystego alkoholu, pali Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, i mądry bywa po szkodzie, choć i to nie zawsze...). Jeszcze jedno, i jeszcze jedno... Wanda, marząca o dolce vita u boku ciemnoskórego Niemca, a mająca w pogardzie „kawalerkę i poloneza kombi na gaz z kompletem opon zimowych”*... Teściowa Leszka, która „nawet i z paluszków słonych umiała wróżyć”**... Babcia Tomasiowa, co „se zrobiła nalewkę na spirytusie ze sztucznych bursztynów, i pomaga!”***... Bezimienna gospodyni domowa, zabijająca czas bezcelową krzątaniną, a w przerwach myśląca gazetowo-telewizyjnym żargonem... Pan Rysiek, który „słucha i kurwuje, co oni z tą Polską robią”****... Cała nasza powszednia miałkość, i obłuda, i grubiaństwo, i pazerność, i zawistność, i wścibstwo, i puste gadulstwo, i nietolerancyjność, i prymitywna agresywność, i wulgarność, i wszystkie siedem (a może aż siedemdziesiąt siedem?) polskich grzechów głównych i pobocznych... Okrutny i bezlitosny to portret, odmalowany przy użyciu środków równie topornych i pokracznych, jak nieświadomie pozujący doń modele. Użyty przez autora język, miejscami koślawy, chropawy, szczodrze nasycony najrozmaitszymi wulgaryzmami, może szokować... ale tylko człowieka, który nigdy nie otarł się o peryferyjne blokowiska, nie przeszedł koło małomiasteczkowej czy wiejskiej gospody. Dla wszystkich innych jest on – podobnie jak opisywana przy jego użyciu materia – przykrą realnością. I za mistrzowskie tej realności odwzorowanie należałyby się autorowi wyrazy uznania. Należałyby się... gdyby nie przedobrzył i nie zechciał wzbogacić stworzonego przez siebie pejzażu Polski „B” („B” w sensie nie tyle materialnym, co mentalnym) akcentami surrealistycznymi, albo, co gorsza, turpistycznymi i obscenicznymi. Wizję młodego ojca, „zmieszanego, ale szczęśliwego”***** na wieść, że jego ślubna powiła „radiokaseciak palce lizać [...] z tym, no, zestawem głośnikowym o dużej mocy, megabasem i dual systemem filtrującym”*****, można jeszcze strawić, choć mnie osobiście ten rodzaj humoru nieszczególnie odpowiada. Ale już na przykład dialog małżonków w „Czego się nie robi dla miłości” jest najzwyczajniej w świecie niesmaczny, podobnie jak finałowy epizod opowiadania „Zwyczajni niezwyczajni”, i jeszcze kilka pomniejszych scenek. No i po co? Żeby się pochwalić wyobraźnią? A uchowaj nas Boże przed takimi porywami fantazji! Żeby być bardziej „trendy”? Określenie „trendy”, zdaje się, wychodzi już z mody, miejmy więc nadzieję, że wyjdzie z niej i popisywanie się bezpruderyjnością, epatowanie obscenami, makabreskami i obrzydliwościami. Miejmy nadzieję... bo może wówczas młodzi, zdolni pisarze, a w tej liczbie i pan Sławomir, nie będą strzępić sobie piór na bezsensownych eksperymentach, a pozostaną przy tym, co potrafią robić naprawdę dobrze...
---
* Sławomir Shuty, „O Wandzie, co Niemca nie chciała”, w: „Cukier w normie z ekstrabonusem”, WAB, Warszawa 2005, s. 12-17.
** „Jak to ze schowkiem było”, tamże, s. 37-43.
*** „Komunia”, tamże, s. 18-22.
**** „Pełni współczucia sąsiedzi”, tamże, s. 67-77.
***** „Nowe pożycie”, tamże, s. 118-125.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.