Dodany: 18.02.2008 12:48|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Karolina Wilczyńska - Spotkanie nr 17


Karolina Wilczyńska – urodzona 28 sierpnia 1973 roku w Kielcach, gdzie nadal żyje, mimo licznych pokus tzw. „lepszego życia” w innych miastach lub krajach.

Absolwentka Akademii Ekonomicznej w Krakowie, obecnie dziennikarka „Gazety Szkolnej”, gdzie, oprócz tekstów o tematyce społecznej, opisuje życie swojej rodziny w stałym cyklu felietonów „Z pamiętnika matki ucznia”.

Pracowała w wielu zawodach, m.in. jako sekretarka, recepcjonistka w hotelu, w agencji reklamowej, wydawnictwie edukacyjnym. Zajmuje się także redakcją tekstów, bywa wykładowcą akademickim.

W 2006 r. nakładem Wydawnictwa Autorskiego ukazała się jej debiutancka powieść Performens. Kolejna książka autorki ukaże się na początku 2009 roku, tym razem wydana przez Wydawnictwo Otwarte.


Słowo o sobie Autorka napisała tutaj.

Oficjalna strona Autorki: tutaj.

Z Autorką można się skontaktować pisząc na adres: list@karolinawilczynska.eu.
Wyświetleń: 18580
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 56
Użytkownik: verdiana 09.03.2008 09:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Zapraszam już do zadawania pytań. Autorka będzie na nie odpowiadała od jutra. :-)

Nowe pytanie zadajemy, klikając Dodaj komentarz.
Użytkownik: verdiana 09.03.2008 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Muszę koniecznie zapytać Cię o tę książkę, która ma wyjść w 2009. Co to będzie? I o czym? I dlaczego tak długo trzeba na nią czekać? :)
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę koniecznie zapytać ... | verdiana
To chyba najtrudniejsze pytanie, jakie mogło paść w tej rozmowie. Problem z odpowiedzią polega na tym, że dla mnie akcja w powieści jest tylko tłem, sposobem na pokazanie upływu czasu, taką niteczką, która pozwala poprowadzić Czytelnika od pierwszego do ostatniego zdania. Tak naprawdę interesuje mnie człowiek, jego odczucia, relacje z otaczającym światem i innymi ludźmi. Moim celem zawsze jest pokazanie Czytelnikowi, że nie wszystko jest takie, jakim się z pozoru wydaje, że nasze spojrzenie na świat może różnić się od tego, co widzą inni. Dlatego tak trudno mi odpowiedzieć na pytanie, o czym są moje książki. Bo co powiedzieć? W przypadku mojej drugiej książki to jeszcze trudniejsza sprawa, bo swoją opowieść skonstruowałam tak, aby czytający musiał sam zdecydować co sądzi o bohaterce i jaka jest prawda o jej losie i odczuciach. Jeśli już muszę wypowiedzieć się na ten temat, mogę powiedzieć, że książka jest o inności, o tym, co potrafimy zaakceptować, o tym, jak naprawdę jest z naszą tolerancją i o tym, jak bardzo możemy czuć się wolni we współczesnym świecie i społeczeństwie.
Dlaczego tak długo trzeba czekać? Cóż, gdyby to ode mnie zależało, to książka byłaby na rynku już od roku, bo właśnie wtedy została napisana. Niestety, muszę dostosować się do planu wydawniczego. Taki termin wyznaczyło wydawnictwo, ale mam nadzieję, że ci, którzy znaleźli coś dla siebie w „Performensie”, znajdą w sobie wystarczające pokłady cierpliwości.
Użytkownik: verdiana 10.03.2008 12:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba najtrudniejsze p... | karolina1973
Najtrudniejsze, ale powiedziałaś najważniejsze rzeczy, jeśli chodzi o treść. Dla mnie to właśnie jest akcja - wszystko to, co dzieje się wokół ludzi i między nimi. :)
Zaciekawiłaś mnie. Jaki to będzie rodzaj inności? Nie chcę wiedzieć za dużo? :)
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 20:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Najtrudniejsze, ale powie... | verdiana
Nie chciałabym za dużo powiedzieć, żeby w żaden sposób nie sugerować Czytelnikom sposobu oceny bohaterki. To naprawdę będzie książka, z którą każdy powinien zmierzyć się sam i bez sugestii (nawet ze strony autorki) przemyśleć, wyciągnąć wnioski. Mogę tylko powiedzieć, że przygotowywałam się do jej napisania około pół roku, a wszystko po to, żeby dobrze oddać zewnętrzny odbiór tej „inności”. Musiałam też sama zmierzyć się z problemem patrzenia na przedstawiane w książce wydarzenia z obu stron; zarówno oczami bohaterki jak i ludzi, którzy ją otaczają. A przy tym jeszcze zachować obiektywizm, co chwilami nie było łatwe. Wszystko po to, żeby skłonić Czytelnika do refleksji i przemyśleń. Mam nadzieję, że mój trud nie poszedł na marne, ale o tym przekonam się dopiero w przyszłym roku :)
Użytkownik: verdiana 09.03.2008 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Rok temu można było spotkać się z Tobą na targach książki w PKiN w maju. Czy w tym roku też tam będziesz? Mam nadzieję, że tak!
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Rok temu można było spotk... | verdiana
Ja też mam taką nadzieję, ale jeszcze nie wiem nic na pewno. Muszę przyznać, że bardzo lubię spotkania z Czytelnikami, więc każda okazja bardzo mnie cieszy. Wszystkie informacje o tym, gdzie i kiedy będę są zawsze na mojej stronie internetowej. Czekam też na zaproszenia, a tym, którzy nie mogą spotkać się ze mną osobiście, polecam kontakt za pośrednictwem poczty elektronicznej.
Użytkownik: verdiana 10.03.2008 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam taką nadzieję,... | karolina1973
Karolino, jeśli tylko coś będziesz wiedzieć, koniecznie, koniecznie prześlij info Bognie albo mnie - trzeba o tym napisać w bnetce!
Użytkownik: KrzysiekJoy 09.03.2008 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Witaj Karolino:)

Ja również czekam z niecierpliwością na Twoją nową powieść. Może zdradzisz nam coś na jej temat?

Wracając do "Performensu", który bardzo mi się podobał (i to nie przez lokalny patriotyzm) chciałbym się dowiedzieć skąd brałaś owe opowieści ludzi, którzy mieli swój nagrobek na cmentarzysku Nadii. Czy to wytwór literackiej wyobraźni? Czy też są to historie prawdziwe?

Czy po ukazaniu się "Performensu" dostawałaś listy, w których ludzie opowiadali Ci historie, które zasłużyłyby na umieszczenie na wspomnianym cmentarzysku?

Pozdrawiam:)
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Karolino:) Ja ró... | KrzysiekJoy
Witaj Joy :)
Dziękuję za miłe słowa o moim debiucie, to zawsze bardzo cieszy.
Opowieści o ludziach, którym Nadia postawiła nagrobki są tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. Za to inni bohaterowie powieści mają swoje pierwowzory w rzeczywistości, choć czasami są „zlepkiem” kilku osób.
Co do drugiego pytania, to z ogromną radością mogę odpowiedzieć: tak. Dostawałam i dostaję dużo listów od Czytelników „Performensu”. Dzięki temu poznałam wiele ludzkich losów i okazały się one tak ciekawe i niesamowite, że najśmielszych literackich fantazjach nie wymyśliłabym czegoś podobnego. Napisało do mnie kilka kobiet, których los był lub jest podobny do losu Nadii, poznałam dwóch Jędrzejów (co mnie bardzo ucieszyło, bo sądziłam, że tacy ludzie nie istnieją). Z kilkoma osobami utrzymuję stały kontakt, nawiązałam kilka przyjaźni. Dzięki tym listom przekonałam się, że problemy poruszone w „Performensie” są bliskie wielu osobom, że ci, którzy twierdzą, że ludzie nie chcą myśleć i nie zastanawiają się nad swoim życiem, nie mają racji. Wciąż wielu jest takich, którzy widzą coś więcej niż rewizyjne reklamy i czują coś więcej niż zapach hamburgera. I utwierdziłam się w przekonaniu, że ludzkie historie są różne, ale zawsze niepowtarzalne i ciekawe.
Użytkownik: verdiana 11.03.2008 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Joy :) Dziękuję za... | karolina1973
A zapisujesz te historie? Są dla Ciebie materią literacką? Pomysły czerpiesz z życia czy z wyobraźni? :) Pytam, bo Kalakirya w swojej czytatce (www.biblionetka.pl/... zanotowała to, do czego przyznał się sam Wojciech Kuczok - że zamierza napisać powieść o czymś, czego nie zna, posiłkując się wyłącznie swoją wyobraźnią. A ma to być homoseksualizm i narkolepsja, czyli tematy, w których łatwo będzie wykryć nieścisłości obiektywne, jeśli się pojawią. Skojarzyło mi się to z tą tajemniczą innością, o której napisałaś w nowej książce - z życia czy z wyobraźni?
Użytkownik: karolina1973 12.03.2008 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A zapisujesz te historie?... | verdiana
Idziesz dobrym tropem :) Tak, moja druga książka będzie właśnie o tym, czego nie znam i dokładnie tak, jak u W. Kuczoka, łatwo będzie wykryć nieścisłości. Dlatego właśnie przygotowanie zajęło mi tak dużo czasu. Kiedy poczułam się na siłach, do podbudowy teoretycznej dodałam wyobraźnię i...zobaczymy, co wyszło ;)
Co do historii opowiadanych mi przez ludzi, to siedzą sobie spokojnie u mnie w głowie i czekają na odpowiedni czas. Co z nimi zrobię? Jeszcze nie wiem, ale z pewnością nic bez zgody osób, które mi zaufały i opowiedziały o swoim życiu.
Użytkownik: Natii 12.03.2008 17:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Joy :) Dziękuję za... | karolina1973
"Performens" bardzo mi się podobał i już wyczekuję Twojej kolejnej książki.

A idąc dalej tropem pierwowzorów - czy w takim razie wzorowałaś na kimś Nadię?

I - skąd w ogóle wziął się pomysł na książkę poruszającą taki temat?
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "Performens" ba... | Natii
Nie wzorowałam Nadii na nikim konkretnym. Oczywiście dałam jej nieco moich marzeń, ale charakter bohaterki niewiele ma wspólnego z moim. Nie wiem jak to jest, ale bohaterowie po prostu do mnie przychodzą i są, jacy są. Nie planuję ich przed rozpoczęciem pisania, nie zastanawiam się, jacy będą. Niektórych nie przewidziałam wcale, a jednak pojawili się w książce. I muszę się pożalić: moi bohaterowie bardzo często nie chcą mnie słuchać, a przez to akcja powieści zmienia się i chwilami nie mogę nad nią zapanować ;)
A tak poważnie, to na początku mam tylko bardzo pobieżny zarys głównego wątku, zaczynam pisać i wyobrażam sobie, że to prawdziwe życie. Zastanawiam się, co zrobiliby ludzie w takiej sytuacji i opisuję to. Nie umiałabym zaplanować wszystkiego, wydaje mi się, że wtedy wyszłoby coś bardzo sztucznego. W końcu życia też nie da się tak doskonale zaplanować, prawda?
Pomysł na cmentarz dla żywych przyszedł mi do głowy mało oryginalnie, bo...na cmentarzu. Zauważyłam po prostu, że w tym miejscu, tak kojarzącym się ze śmiercią, jest wiele życia - drzewa, rośliny, ptaki. Wtedy pomyślałam, że na przykład w mieście, miejscu kojarzącym się z tętniącym życiem, można znaleźć wiele osób, które z pozoru żyją, a jednak są wewnętrznie martwe, wypalone. I dalej juz poszło samo...
Użytkownik: verdiana 10.03.2008 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Ciekawi mnie jedna kwestia. Na ile Performensowa wieś odpowiada rzeczywistości. Mieszkasz w mieście, prawda? Na ile książkowa wieś jest efektem Twoich doświadczeń i obserwacji, a na ile jest dziełem Twoich wyobrażeń? Mnie się ten obraz wydawał bardzo realistyczny.

Czy dom Nadii na Rozstajach to realizacja Twojego marzenia o domu w lesie? :)
Ech, znaleźć taki strych z górą książek po Jędrzeju. :-)
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawi mnie jedna kwesti... | verdiana
Mam taką swoją wieś, gdzie od dzieciństwa spędzałam dużo czasu. Nikt nie zwracał tam specjalnie uwagi na kręcące się dziecko, więc mogłam spokojnie obserwować ludzi i toczące się wokół mnie życie, tak inne od tego, którego doświadczałam w mieście. Te doświadczenia pomogły mi w stworzeniu wiarygodnego obrazu wsi.
Chcę jednak bardzo wyraźnie podkreślić, że wieś w mojej książce ma także, a może przede wszystkim, wymiar symboliczny. Taką „performansową wsią” może być każde zamknięte środowisko, nowe miejsce, do którego próbuje się dostać ktoś nowy, inny, różny od uznanych w tej grupie standardów.
Tak, dom Nadii jest w pewnym sensie realizacją moich marzeń, choć mój musiałby być nieco większy, żeby nie zabrakło w nim miejsca dla rodziny :)
I też chciałabym znaleźć taki strych z górą książek. A propos: używanie książek jako podpałki do pieca jest jak najbardziej prawdziwą sytuacją. Widziałam to kiedyś, o zgrozo, na własne oczy!
Użytkownik: KrzysiekJoy 10.03.2008 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Topor, Bułhakow, Stachura, Hemingway a przede wszystkim Marek Hłasko, to autorzy, którzy mają u Ciebie wysokie notowania. Kogo tu brakuje? Obowiązki domowe, praca, pisanie nowej powieści, czy Ty wogóle znajdujesz czas na czytanie literatury?
Użytkownik: karolina1973 10.03.2008 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Topor, Bułhakow, Stachura... | KrzysiekJoy
Oprócz wymienianych przez Ciebie zajęć, z którymi mierzę się każdego dnia, są jeszcze i inne. Ale jak biblionetkowicz może pytać o czas na czytanie? Czytać można wszędzie: czekając aż tłuszcz się na patelni rozpuści, przy jedzeniu, przed snem, w autobusie lub taksówce, susząc włosy oraz w wielu innych miejscach. Jak ktoś nie wyobraża sobie życia bez czytania, to i czas znajdzie. Zresztą, komu ja to mówię ;)
Pośród wymienionych przez Ciebie autorów brakuje kobiet: Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Haliny Poświatowskiej, ale przede wszystkim mojego literackiego Mistrza – Jerzego Kosińskiego. Szczerze żałuję, że nie będę mogła nigdy poznać go osobiście.
Użytkownik: verdiana 11.03.2008 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Oprócz wymienianych przez... | karolina1973
A potrafisz powiedzieć, dlaczego akurat Kosiński? Niektórzy uważają go za dość kontrowersyjnego, inni za grafomana, w dodatku zarzuca mu się (absurdalnie, moim zdaniem) brak realizmu historycznego w "Malowanym ptaku", który wszak jest powieścią, a nie publicystyką...

Dlaczego Topor a nie Vian?

I co najbardziej ujmuje Cię w Stachurze?

Porozmawiajmy przez chwilę o bliskich Ci autorach...
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 09:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A potrafisz powiedzieć, d... | verdiana
Jeżeli mam być szczera, to muszę odpowiedzieć: nie wiem. Równie dobrze możnaby zapytać: dlaczego nie Sienkiewicz?
Nie jestem krytykiem literackim, z moimi preferencjami dotyczącymi autorów jest tak samo jak z ulubioną muzyką - nie potrafię analizować i oceniać, potrafię wyłacznie czuć. I jedno czuję, a drugiego nie.
Nie interesuje mnie co sądzą na temat moich ulubionych autorów poważni ludzie, potrafiący oceniać styl i zanalizować dzieło w najdrobniejszych szczegółach. Dla mnie ważne jest, że gdy czytam książkę - czuję to coś, tę energię, nadawanie na podobnych falach, przekaz, który do mnie trafia. I to moim zdaniem jest wartością sztuki - obudzenie uczuć u odbiorcy. Nieważne, czy będzie to radość, smutek, złość czy niesmak. Literatura i sztuka powinny poruszać. Ładna forma to nie wszystko, wiem, bo mam taką doskonałą formie filiżankę. Jest tak nudna, że dawno zarosła kurzem w szafce, a ja nadal piję z ulubionego kubka z wyszczerbionym uchem. Krytycy sztuki użytkowej pewnie nie zstawiliby na mnie suchej nitki, tyle że nic a nic mnie to nie obchodzi ;)
Użytkownik: verdiana 13.03.2008 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli mam być szczera, t... | karolina1973
Nie można by zapytać, dlaczego nie Sienkiewicz, bo Sienkiweicz nie był surrealistą. :>

Tak naprawdę nie chodzi mi o zabawę w krytykę literacką, tylko o porozmawianie o twórczości na płaszczyźnie czytelniczej (nie krytycznoliterackiej). O ile w ogóle możliwe jest uzasadnienie, dlaczego trafiają do nas jedni pisarze, inni nie, dlaczego jedni stają się naszymi mistrzami, a inni nie. Mam tak jak Ty - czuję. Ale i tak mimo wszystko staram się dociec, dlaczego czuję to, a nie co innego.

Z literackimi mistrzami jest trochę inaczej niż z pisarzami, których się czyta po prostu dlatego, że się lubi. Dla mnie mistrzem literackim jest Krzysztof Rutkowski i abstrahując od lubienia jego prozy (bo lubię), mogę zracjonalizować to, dlaczego uważam go za mistrza. Dlatego ciekawi mnie zracjonalizowanie tego, dlaczego Twoim mistrzem jest Kosiński. :-) Którego lubię, ale jako czytelnik, choć zastanawiam się, na ile jest top lubienie jego prozy dla samej prozy, a na ile zainteresowanie jego biografią. Czy Ty to oddzielasz? Pytam, bo z jednej strony Dzieło powinno bronić się samo, a z drugiej tak się składa, że moimi mistrzami zostają pisarze uprawiający życiopisanie, więc ich życie i dzieło są nierozdzielne. :-)

O Stachurę pytałam, bo już sam fakt, że go wspomniałaś, pociesza mnie, że jeszcze ktoś go czyta i o nim pamięta, uważa za ważnego. Która część jego twórczości jest Ci najbliższa? Mnie Piosenki, wiersze, "Pogodzić się ze światem" i ostatnio "Listy do Olgi".

Mnie też nie interesuje, co sądzą o Twoich (i moich) ulubionych autorach poważni ludzie, ale interesuje mnie, co sądzisz Ty. :) A jeszcze bardziej: co czujesz Ty (troszkę o tym napisałaś w ostatnim akapicie :)). Co Ci robi ich twórczość. I czy jakkolwiek wpływa na Twoją własną twórczość - niekoniecznie pod względem formalnym, ale np. inspiracyjnym. :-)

Ucieszyło mnie też niezmiernie to, że wśród swoich ulubionych autorów masz dwie poetki. Aneta Kamińska, która też była naszym gościem, ucieszyłaby się jeszcze bardziej - niewielu dziś czyta poezję, co widać, niestety, po nikłych nakładach tejże. :(
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie można by zapytać, dla... | verdiana
Dużo tego, ale jakoś postaram się po kolei do wszystkiego odnieść :)

Po drugie (mam na myśli drugi akapit): specjalnie nie dociekam dlaczego jeden pisarz mi się podoba, a inny nie. Chyba jakaś niedociekliwa w tym względzie jestem ;) Naprawdę dla mnie to kwestia tego, co czuję czytając. W związku z tym przechodzę do odniesienia się do akapitu piątego.

Czyli po piąte: kiedy, czytając, zatapiam się całkowicie w książce, czuję się jakbym była naocznym świadkiem opisywanych wydarzeń, kiedy targają mną emocje, kiedy nie słyszę gwizdu czajnika, przypalam ziemniaki, kiedy po przeczytaniu ostatniej strony nie mogę zaakceptować, że to już koniec i nadal myślę o tym, co przeczytałam - wtedy mówię, że ta książka jest właśnie TĄ. Inaczej nie potrafię tego opisać. Co do twórczości moich ulubionych pisarzy, to z pewnością jakiś pływ na moją twórczość mają, tyle że nie bezpośredni, a raczej przez to, że zmieniają coś we mnie, wzbogacają mnie o nowe doznania, skłaniają do myślenia...

Wracając nieco wyżej, czyli po trzecie: oprócz tego, że w przypadku Kosińskiego czuję to wszystko, co opisałam powyżej, to wydaje mi się, że On pisał tak, jak ja próbuję i chciałabym to robić; coś przeżył, coś widział, coś wywierało na nim wrażenie i starał się przekazywać te emocje. Swoje emocje. Sądzę, że jego powieści, a zwłaszcza "Malowanego ptaka" trzeba traktować symbolicznie, starać się właśnie poczuć, spojrzeć na wydarzenia oczami dziecka i odbierać odczucia a nie zastanawiać się nad realizmem. I na koniec tego wątku: tak, interesowałam się życiem J.Kosińskiego, ale to była sprawa wtórna w stosunku do twórczości.

Kolej na "po czwarte": ktoś mi kiedyś powiedział, że ze Stachury i Hłaski się wyrasta. Ja nie wyrosłam i osobiście uważam, że ten, kto tak sądzi po prostu stracił pewien rodzaj wrażliwości, charakterystyczny dla młodych ludzi. Oczywiście pochlebiam sobie, że ja go nie straciłam i mam nadzieję, że nie utracę do końca życia. A ze Stachury to też piosenki, ale i "Siekierezada", i "Listy do Olgi" też :)

I po szóste: Ja także bardzo żałuję, że tak niewiele osób czyta poezję. I podziwiam poetów za to, że w kilku linijkach potrafią w piękny sposób zamknąć to, na co ja potrzebuję trzystu stron. Wiersze to uczucia w najczystszej postaci literackiej i chyba dlatego je lubię. Boleję nad małą popularnością poezji, ale cóż - trudno się czyta wiersze w supermarkecie lub w przerwie na reklamy ;)Mimo to wierzę, że może nie jest tak najgorzej, że to znowu jakiś pogląd, który zakorzenił się w wydawniczym świecie, że tak naprawdę wiele osób nadal chętnie wzięłoby do ręki tomik poezji. Może mnie kiedyś zgubi ta naiwna wiara, ale wierzę w ludzi...
Użytkownik: verdiana 14.03.2008 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Dużo tego, ale jakoś post... | karolina1973
Kiedyś zatopiłam się w lekturze tak, że emalia z czajnika spłynęła na palnik, więc świetnie Cię rozumiem. :-) Chociaż odkryłam już, że nie jestem w stanie się zatopić, jeśli w powieści fabularnej (bo są i powieści bez fabuły :)) brak wiarygodnych psychologicznie postaci.
Czy zatopiłabyś się we własnej książce?

Myślę, że z literatury dobrej, czy wybitnej wręcz, się nie wyrasta nigdy - na tym to polega, że ona jest aktualna zawsze. Tak więc ze Stachury czy Hłaski wyrosnąć się nie da, można natomiast z własnej skóry. :-)

Rzeczywistość poetycka niestety skrzeczy. Dobrze sprzedaje się tylko poezja starszego pokolenia w typie Szymborskiej. Pozostałe tomiki mają nakłady ok. 300 egzemplarzy i w środowisku poetyckim panuje pogląd, że tylko poeci czytają poezję - swoją nawzajem. Sama tego doświadczyłam - kiedy tuż po wydaniu paru tomików nie mogłam ich nigdzie kupić, a nie mogłam kupić, bo księgarnie nie biorą, a nie biorą, bo nikt nie kupuje. I koło się zamyka. :(
Użytkownik: karolina1973 14.03.2008 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś zatopiłam się w le... | verdiana
Zatapiam się w swoich książkach kiedy je piszę. Śmiało można powiedzieć, że wtedy jestem totalnie i bez reszty zatopiona. Tak, że ona staje się częścią mnie lub ja częścią jej (sama nie wiem, w każdym razie istnieje nierozerwalny związek).
Bardzo chciałabym, żeby ktoś tak się zatopił w lekturze mojej książki, że emalia spłynęłaby mu z czajnika na palnik. Gotowa byłabym nawet zwrócić koszt czajnika ;)

Poruszyłaś ważny problem - dustrybucja, czyli hurtownie i księgarnie. Doświadczyłam i doświadczam tego na własnej skórze. Też słyszę, że nie ma, bo musi być miejsce dla tych "znanych i uznanych" (czyli tych, na których można szybko zarobić). A jakoś tak dziwnie się składa, że ludzie pytają o moją książkę i nie mogą jej znaleźć. I właśnie tego pojąć nie mogę... Trzeba mieć nadzieję, że kiedyś ten zaklęty krąg zostanie przerwany. Czego życzę nie tylko Tobie, ale i sobie, i oczywiście całej poezji i literaturze :)
Użytkownik: verdiana 14.03.2008 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zatapiam się w swoich ksi... | karolina1973
Uważaj, bo zaraz zostaniesz zasypana mailami z żądaniem zwrotu kosztów spalonego czajnika, suszarki, garnka i różnych innych. :> Nie jestem pewna, czy powinnam Ci tego życzyć. :)))

No właśnie, jak piszesz? Zamykasz się, izolujesz, nie ma Cię dla nikogo? Piszesz, kiedy wena przyjdzie, czy od 8 do 16, jak na etacie? Zawsze mnie to bardzo ciekawi - czysto techniczne aspekty pisania.

Tak, księgarnie biorą tylko od hurtowników, a hurtownicy to często ludzie niemający z literaturą nic wspólnego, mogący równie dobrze sprzedawać ziemniaki. Wojtek Bauer mówił kiedyś, że hurtownik stwierdził, że "Teraz, panie, idą tylko papieże", a dwie książki wziął tylko dlatego, że spodobała mu się okładka. To dla mnie niezrozumiałe i skandaliczne, że o literaturze decydują nie pisarze, nie wydawcy, nie czytelnicy, tylko hurtownicy...
W przypadku debiutu jest pewnie jeszcze trudniej, bo taki hurtownik już w ogóle nie wie, co bierze. :(
Użytkownik: karolina1973 15.03.2008 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważaj, bo zaraz zostanie... | verdiana
Sama nie wiem, czy powinnaś mi tego życzyć ;) Może tak neutralnie: życz mi, żeby się Czytelnicy zatapiali w moich książkach, a Czytelnikom, żeby "zatopienia" nie miały konsekwencji w postaci strat rzeczowych.

Z moim pisaniem to jest tak, że najpierw wszytsko dojrzewa mi w głowie. Jeśli pomysł nie jest jeszcze gotowy, to nic na siłę nie napiszę, żadne tam od 8 do 16. Muszę czekać aż nadejdzie TEN DZIEŃ i wtedy nie ma wyjścia - siadam i piszę. Jak już zacznę, to zajmuje mi to około miesiąca, ale wtedy moja rodzina przechodzi prawdziwą próbę, bo nawet jeśli funkcjonuję, to tylko w sprawach niezbędnych i to raczej mechanicznie. Przy Pierwszej był problem, ale przy Drugiej zadziałało doświadczenie i po prostu pozwolili mi skończyć. Rozumieją, że ja MUSZĘ napisać :)
A jeśli chodzi o inne aspekty techniczne, to Pierwszą napisałam ręcznie i musiałam potem przepisać, w związku z tym Drugą pisałam już bezpośrednio na komputerze. Aby zapewnić sobie mobilność, zakupiłam laptop :)

Wracając do tematu dystrybucji - masz rację, z debiutem jest ciężko, chyba że poparty jest ogromną promocją, ale na to stać tylko największych wydawców. Jeśli jej nie ma, to działa znany z filmu "Rejs" mechanizm - lubimy to, co znamy.
Użytkownik: krasnal 15.03.2008 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Sama nie wiem, czy powinn... | karolina1973
To ja też jeszcze o "technikę" - pisanie na komputerze to tylko kwestia oszczędności czasu? Wolisz pisać ręcznie? I gdzie właściwie piszesz, skoro potrzebna Ci mobilność? Byłam dzisiaj w kinie na "Pokucie" i jest tam scena, w której młoda bohaterka pisze jakieś opowiadanie, czy może powieść, wśród zielonych traw i jest tak sielsko-anielsko;) I tak mi się przypomniało to Twoje ręczne pisanie "Performensu":) Masz jakieś ulubione miejsca? Wychodzisz czasem w plener?
Użytkownik: karolina1973 15.03.2008 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja też jeszcze o "... | krasnal
W plener wychodzę, ale tam nie piszę, bo wolę mieć ręce wolne w razie jakby się jakimś bukietem kwiatów lub pysznymi malinkami trzeba było zająć ;) Poza tym w "tak pięknych okolicznościach przyrody" nie mogłabym się skupić. Właśnie przez to "sielsko-anielsko" :)

Tak, pisanie na komputerze to tylko oszczędność czasu, bo gdyby mi ktoś to potem przepisał, to najchętniej pisałabym ręcznie. Chociaż konieczność (praca, książki, dzisiejszy internetowy świat) wymusza na mnie posługiwanie się klawiaturą, to jestem wielką zwolenniczką ręcznego pisania. Kartka, pióro - to mnie kręci ;) A już ponad wszystko uwielbiam takie tradycyjne, "papierowe" listy i bardzo żałuję, że sztuka pisania listów zanika, a w skrzynce pocztowej znajduję tylko reklamy i rachunki...

Mobilność jest mi potrzebna, bo jako osoba żyjąca na niecałych 50 metrach kwadratowych z mężem, dzieckiem i psem jestem zmuszona szukać miejsca aktualnie spokojnego. Czasem jest to pokój syna, czasem kuchnia, a czasem łazienka (choć i tam widzę pod drzwiami węszący psi nos). Los pisarza bywa ciężki ;)
Użytkownik: krasnal 15.03.2008 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W plener wychodzę, ale ta... | karolina1973
Węszący psi nos?:) Węszy, co napisałaś?;) A jakie to psisko?
Użytkownik: karolina1973 16.03.2008 08:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Węszący psi nos?:) Węszy,... | krasnal
Węszy raczej sprawdzając, czy nie ukryłam się z czymś smakowitym, np. kawałkiem marchewki. Tak, tak, marchewki albo pora, bo to pies, który uwielbia warzywa, naprawdę :)
I trudno nazwać go psiskiem, bo to pół-jamnik, pół - "nie-wiadomo-co", czyli jamnik z mezaliansu. Wabi się Zet (bo został kupiony za zeta, czyli za złotówkę i tym samym uratowany od śmierci), jest rudy, ma brązowy nos i podejrzewamy, że jego tatą mogła być wiewiórka, gdyż psina doskonale radzi sobie ze skakaniem z fotela na komodę, a z komody na parapet.
Jest traktowany jak członek rodziny i ze wstydem przyznaję, że rozpieściliśmy go ponad miarę. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że choruje na padaczkę, więc wymaga troski i stałej opieki.
Użytkownik: imarba 11.03.2008 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Jestem własnie po przeczytaniu twojej książki. Bardzo mi sie podobała, a mogłam ją przeczytać dzięki uprzejmości Joy'a i mam takie pytanie. To, że nie wiemy własciwie nic o bohaterach jest dość znaczące, bo tak właśnie jest w życiu, nie ma wszechwiedzącego narratora, a jeżli jest to się nie ujawinia. Chodzi mi jednak o coś innego. Nadia chcąc uciec przezd czymkolwiek i decydując się na "cmentarz" nie mogła nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji tego co robi. Czy nie było to trochę "tu jestem, łapcie mnie"?
Użytkownik: karolina1973 11.03.2008 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem własnie po przeczy... | imarba
Nie wiem, nie jestem Nadią ;)
A tak poważnie to czasami, kiedy chcemy zrobić coś ważnego, zrealizować jakiś pomysł, czy marzenie, nie udaje nam się do końca obiektywnie i trzeźwo spojrzeć na nasze zamierzenia. To po pierwsze. Po drugie: Nadia żyła w dużym mieście, które zapewnia większą anonimowość, mogła więc zakładać, że nikogo specjalnie nie zainteresuje, co robi. Po trzecie: nie znała mentalności społeczności, w której się znalazła. Założyła, że potraktują cmentarz tak, jak ona – symbolicznie, nie sądziła, że może kogoś urazić czy wzbudzić sensację. Po czwarte: nawet jeśli spodziewała się chwilowej „burzy” wokół niekonwencjonalnego pomysłu, to z pewnością nie mogła zakładać, że zatoczy to aż tak szerokie kręgi. Prawdę mówiąc, gdyby nie Sławko, pewnie pozostałaby lokalną dziwaczką, o której nie wiedziałby nikt poza granicami gminy. Jednak, jak to czasem bywa w życiu, jeden człowiek, który chce coś osiągnąć za wszelką cenę, nie licząc się z innymi, może zmienić życie drugiego człowieka. Tak było z Nadią i Sławkiem.
To oczywiście mój pogląd na tę sprawę, który może się różnić od poglądów Czytelników. Nikomu nie narzucam interpretacji, a jeśli jest wiele możliwości – tym lepiej, bo każdy może oceniać bohaterów wedle swoich poglądów i odczuć.
Użytkownik: krasnal 13.03.2008 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Witaj, Karolino:)
W końcu się zabrałam za napisanie posta;) W poniedziałek w pociągu skończyłam czytać "Performens", a jak się we wtorek zabrałam za napisanie tutaj czegoś, to mi akurat w tym momencie internet ukradło. No i tak zeszło.
A książka bardzo mi się podobała:) Świetny debiut, oby tak dalej:) Podobnie jak Joy byłam ciekawa, skąd brały się historie, które przytaczałaś, i podobnie jak Natii zastanawiałam się, na ile Nadia jest do Ciebie podobna:) Ale o ile Nadia chodząca boso kojarzyła się z Twoim zdjęciem na okładce (i z opisem:), o tyle Nadii "miejskiej" nie mogłam zbytnio do Ciebie dopasować. Przyznam też, że zaskoczyło mnie, że tyle osób napisało do Ciebie o swoich historiach, ale się cieszę - za Ciebie i tak w ogóle, za te historie chyba:) No i szczególnie ze znalezienia Jędrzejów, i to aż dwóch:)

Sądząc po tym, jak przyszedł Ci pomysł na "Performens" i po tym, co napisałaś o swojej drugiej książce, podejrzewam, że tym, co najbardziej ciągnie Cię do napisania książki jest temat, jakiś motyw. Ale tak się zastanawiam - myślałaś o wchodzeniu w jakiś konkretny gatunek literatury, albo może jakiejś zabawie gatunkami? Zawsze mnie ciekawi, jak się twórca sprawdzi w innym gatunku niż ten, z którego znam go dotychczas. Ciągnie Cię do takich eksperymentów? Czy "Performens" to jest mniej więcej to, co Ci najbardziej odpowiada?
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Karolino:) W końc... | krasnal
Sama nie potrafię się dopasować do wersji "miejskiej" i stąd moje marzenia o domu w jakiejś głuszy :)

Szczerze mówiąc sama nie spodziewałam się tylu listów, ale to chyba dlatego, że kiedy zdecydowałam się na ujawnienie adresu e-mailowego, wiele osób mi to odradzało, strasząc psychopatami i innymi przerażającymi historiami. A ja czułam potrzebę kontaktu z ludźmi, bo skoro chciałam im coś opowiedzieć to naturalnym wydawało mi się danie im szansy na polemikę. Poza tym naprawdę lubię słuchać i sądzę, że nam wszystkim bardzo w życiu brakuje możliwości podzielenia się uczuciami, doświadczeniami, problemami. Drażni mnie współczesny pośpiech i powierzchowność kontaktów. Okazało się, że nie tylko mnie.

Tak, masz rację, zawsze inspiracją do pisania jest dla mnie jakiś motyw, problem, który wydaje mi się ważny. A z moim pisaniem to jest tak, że nie zastanawiam się nad tym, do jakiego gatunku zaklasyfikować to, co napisałam lub zamierzam napisać. Efekt jest taki, jaki (moim zdaniem) wymusza poruszony problem. Nigdy nie usiadłabym do pisania z założeniem, że na przykład teraz napiszę komedię romantyczną. Co nie oznacza, że jeśli kiedyś zainspirują mnie czyjeś perypetie miłosne, właśnie tego rodzaju powieść nie będzie efektem. Uważam, że eksperymentowanie dla samego eksperymentowania byłoby sztucznym tworem, który czuć byłoby fałszem.
Użytkownik: krasnal 13.03.2008 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
A tak jeszcze wybiegając w przyszłość - Twoja druga książka jest już gotowa do druku. Masz już w głowie pomysł na następną?:)
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak jeszcze wybiegając ... | krasnal
Mam nawet trzy pomysły: jeden już dojrzały i lada chwila będzie się domagał przelania na papier, drugi dość dobrze rozwinięty, ale nieco jeszcze odpychany na bok przez ten pierwszy, i trzeci, który spokojnie kiełkuje w jakimś kąciku mojej wyobraźni.
Użytkownik: verdiana 13.03.2008 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nawet trzy pomysły: j... | karolina1973
Oczywiście będziesz nas trzymać w niepewności i niecierpliwym oczekiwaniu, nic nie piśniesz więcej, Tajemnicza Kobieto? :)
Użytkownik: krasnal 13.03.2008 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście będziesz nas t... | verdiana
Pewnie tak;)
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście będziesz nas t... | verdiana
Tak właśnie będzie :) Nie lubię mówić o tym, czego jeszcze nie ma.
No, dobra, powiem tak: jedna będzie o tym, jakie mogą być konsekwencje naszych życzeń, druga o tym, czy zawsze dobrze jest pomagać innym, a trzecia o tym, jak inni mogą (i czy mogą) manipulować naszym życiem. Kolejność tematów jest przypadkowa.
A największą niepewność czuję ja, bo nie wiem, czy znajdzie się dla nich wydawca ;)
Użytkownik: verdiana 13.03.2008 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak właśnie będzie :) Nie... | karolina1973
No dobrze, niech będzie, że jestem usatysfakcjonowana odpowiedzią. :-)
Wyczuwam przez skórę, że to bliska mi problematyka - takich powieści szukam. Mam nadzieję, że uda Ci się zrealizować te wszystkie pomysły, i życzę Ci, żeby wydawcy sami się do Ciebie zgłaszali! :-)
Użytkownik: krasnal 13.03.2008 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Czytałam ostatnio wywiad z Krzysztofem Piskorskim i mówił w nim o tym, że czytając, coraz częściej łapie się na tym, że analizuje, "podgląda wartszat", albo czyta "lektury obowiązkowe", takie, które jako autorowi książek z fantastyki wypada mu znać. Masz czasem coś takiego? Albo czy w ogóle coś się zmieniło w tym, jak czytasz książki, odkąd sama piszesz?

I właśnie - od kiedy właściwie piszesz?:) Pamiętasz, jak to się u Ciebie zaczęło?:)
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam ostatnio wywiad ... | krasnal
Po wydaniu "Performensu", kiedy miałam jeszcze świeże wspomnienie prac redakcyjnych, nie mogłam spokojnie przeczytać żadnej książki, bo cały czas skupiałam się na tym, czy nie wyłapię jakichś błedów redakcyjnych lub nieścisłości. Na szczęście udało mi sie to jakoś wyeliminować i powróciła przyjemność z czytania :)

Piszę od dzieciństwa, ale to były takie nastoletnie opowiadania o miłości. Wtedy była moda na pisanie powieści, w których bohaterka (=autorka) spotyka przypadkiem znanego aktora (aktualnie najpopularniejszego, a to zależne było od serialu, który emitowano w tv) a dalej to wiadomo... wielka miłość ;) Jakoś nie mogłam napisać takiej powieści, więc zaprzestałam prób. Potem "napisałam" wiele książek w głowie, ale dopiero "Performens" przelałam na papier.
Użytkownik: krasnal 13.03.2008 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Po wydaniu "Performe... | karolina1973
A co z tymi nie przelanymi?:) Łażą jakoś za Tobą, wracają, czy to już całkiem odrzucone pomysły?
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A co z tymi nie przelanym... | krasnal
Czasem łażą i się narzucają bezczelnie. Ale muszą grzecznie czekać aż dorosną, dojrzeją i będą dość silne, żeby zacząć żyć własnym zyciem. Wtedy same wyskoczą mi z głowy, a ja tylko je spiszę.
Użytkownik: imarba 13.03.2008 17:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Jesteś związana z jakimś konkretnym wydawnictwem, szukasz takiego? Które z wydawnictw najbardziej by co odpowiadało gdybyś miała mozliwość wybrać.
Pierwsza książka jest wydana w jednym, druga jak rozumiem w innym...
Jak szukasz wydawcy?
Użytkownik: karolina1973 13.03.2008 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś związana z jakimś ... | imarba
Na zmianę wydawcy miało wpływ wiele czynników i większość z nich była ode mnie niezależna (od wydawcy zresztą także).
Mój obecny wydawca był pierwszym, do którego wysłałam swoją Drugą i skoro wyraził zainteresowanie poparte konkretnymi czynami - nie szukałam dalej.
Kolejnego nie szukam, więc mogę powiedzieć tylko jaki jest, moim zdaniem, dobry wydawca. Dobry, czyli taki, który nie traktuje autora jako producenta zamówionej historii, taki, który nie zapomina o autorze w dniu, kiedy książka idzie do druku, i taki, który dotrzymuje słowa (czegokolwiek ono dotyczy). To oczywiście moje spojrzenie jako autora - idealisty. Nie można jednak zapominać, że wydawnictwo to przedsiębiorstwo, które musi osiąga zysk. Trzeba więc tak zorganizować współpracę, żeby autor-idealista był zadowolony i wydawca - przedsiębiorca też. Jeśli to się udaje, mamy do czynienia z ideałem ;)
Użytkownik: imarba 15.03.2008 11:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Piszesz tak:

"Z moim pisaniem to jest tak, że najpierw wszytsko dojrzewa mi w głowie. Jeśli pomysł nie jest jeszcze gotowy, to nic na siłę nie napiszę, żadne tam od 8 do 16. Muszę czekać aż nadejdzie TEN DZIEŃ i wtedy nie ma wyjścia - siadam i piszę."

Czyli jesteś zależna od natchnienia? Wierzysz w nie? Czujesz?
Co w takim razie jeżeli nie nadchodzi? - bo i tam może się zdarzyć. Masz na nie jakies sposoby?
Użytkownik: karolina1973 15.03.2008 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz tak: "Z m... | imarba
To chyba nie jest natchnienie, bo wtedy musiałabym czekać, aż przyjdzie pomysł, a na brak pomysłów to na razie nie narzekam. Jeśli już od czegoś zależy moje pisanie, to od poziomu mojej wrażliwości na otaczający mnie świat i ludzi.
To nie jest tak, że, niczym Pomysłowy Dobromir (bohater kreskówki mojego dzieciństwa, tak niecnie wykorzystywany ostatnio w reklamach) czekam aż z głowy nieoczekiwanie wyskoczy mi pomysł. Lepszym wyjaśnieniem byłoby chyba takie: najpierw długo piszę w myślach, a kiedy już tak dużo napiszę, że nie mieści mi się w głowie - nadmiar przelewam na papier, żeby zrobić miejsce na następną opowieść. I wtedy szybko piszę, żeby mi głowa nie pękła ;)
No chyba, że tak właśnie wygląda natchnienie...
Użytkownik: krasnal 15.03.2008 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Zajrzałam na Twoją stronę internetową - napisałaś tam, że chciałabyś, aby istniał Błażej. Znalazałaś jakiegoś, tak jak Jędrzejów?:)
Użytkownik: karolina1973 15.03.2008 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam na Twoją stronę... | krasnal
Znam kilku młodych ludzi, którzy mają wszelkie predyspozycje, żeby kandydować na "Błażejów" - są wrażliwi, myślący, pełni chęci życia i otwarci na innych. Cieszę się z tego, a moje życzenie mogłabym rozszerzyć na "Błażejów" w liczbie mnogiej, bo uważam, że im więcej będzie na świecie takich młodych mężczyzn, tym więcej będzie szczęśliwych kobiet.
Bo Błażej to dla mnie także pewien symbol - bezinteresownej miłości, troski, opiekuńczości i poczucia bezpieczeństwa. I to symbol niepozbawiony męskości, a wręcz przeciwnie ;)
Użytkownik: krasnal 15.03.2008 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam kilku młodych ludzi,... | karolina1973
Zdecydowanie niepozbawiony:) Jedną z moich ulubionych scen była ta, w której Błażej "przestaje być rozsądny":)
Cieszę się, że są kandydaci:) I zgadzam się - im więcej takich mężczyzn, tym więcej szczęśliwych kobiet.
Użytkownik: imarba 15.03.2008 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Rozumiem, że wydawcy jednej i następnej książki nie szukałaś zbyt długo ( nie wiem, może się mylę), co w takim razie poradziłabyś osobom, ktore piszą, uważają, że piszą dobrze, ale muszą to jakoś sprawdzić.
Powinny wysyłać teksty do wydawnictw? Jakie mają szanse? No i oczywiście do jakich, tych wielkich znanych, czy jakichś mniejszych?
Wiele wydawnictw jak mi sie wydaje odrzuca debiutantów. Co ty o tym sadzisz?
Użytkownik: karolina1973 15.03.2008 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, że wydawcy jedn... | imarba
To pytanie z grupy tych dla mnie najtrudniejszych. Obu wydawców znalazłam faktycznie bardzo szybko - za każdym razem były to pierwsze osoby, do których się zwróciłam i za każdym razem decyzja zapadała dosłownie w ciągu kilku tygodni. Wiem jednak, że niewielu debiutantów ma taki komfort. Znam wiele przypadków bezskutecznego wysyłania propozycji do kilkunastu wydawców.
Trudno tu udzielać rad, ale myślę, że jedynym kluczem powinien być profil wydawnictwa. Nie ma przecież sensu wysyłanie powieści historycznej do wydawcy fantastyki, prawda? Warto też zerknąć na stronę internetową wydawnictwa - często można tam znaleźć informację o tym, jak powinna wyglądać kierowana do niego propozycja wydawnicza (całość czy część, wydruk czy plik przesłany e-mailem itd.). A kiedy wyślemy, należy uzbroić się w cierpliwość i czekać. Niektóre wydawnictwa odpowiadają (nawet jeśli to odmowa), inne nie.
Jednak wiem, że trzeba próbować i nie należy się poddawać. W końcu każdy ma swoje marzenia i każdy może mieć swój performens...
Użytkownik: krasnal 15.03.2008 23:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
Karolino, a jeszcze wracając do samych postaci - Antoś to też owoc Twojej wyobraźni, czy jest na kimś wzorowany? I skąd w ogóle pomysł na włączenie go do książki? Zresztą całe szczęście, że Antoś jest - brakowałoby go:) Jakoś przez jego obecność cała opowieść nabiera troszkę innego wymiaru, mam wrażenie.
Użytkownik: karolina1973 16.03.2008 08:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolino, a jeszcze wraca... | krasnal
Antoś jest własnie jedną z postaci, które przyszły same i zostały. Zgadzam się z Tobą, że bez niego klimat nie byłby ten sam. Jednak jeśli mam być szczera, to muszę wyznać, że nie lubię Antosia. Zwłaszcza w ostatniej części książki. I nawet żałowałam, że zgodziłam się, żeby został, ale (podobnie jak Nadia) dałam się ponieść typowo kobiecej chęci niesienia pomocy. Tak czy inaczej - Antoś jest.
Użytkownik: verdiana 16.03.2008 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina Wilczyńska – u... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów, serdecznie dziękuję Autorce, która odpowiadała na nasze pytania. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: