Dodany: 29.04.2009 20:33|Autor: Siledhel

Książka: Idiota
Dostojewski Fiodor (Dostojewski Teodor)

2 osoby polecają ten tekst.

Idiota?


W "Rzeźni numer pięć" pojawia się postać, która twierdzi, jakoby w twórczości Dostojewskiego było wszystko, czego można dowiedzieć się o życiu. Jednakże po chwili, z charakterystyczną dla siebie przewrotnością, Vonnegut wkłada w jej usta aneks do owego stwierdzenia: ale to już nie wystarcza. Lektura najbardziej znanej książki amerykańskiego postmodernisty ostatecznie przekonała mnie do sięgnięcia po któreś z dzieł Fiodora.

Od dawna kusiły mnie tytuły takie jak "Idiota" czy "Biesy", ale jakoś nie potrafiłem się zebrać, by po nie sięgnąć. Jednym z powodów, dla których zawsze miałem do przeczytania coś ważniejszego, był ich odstraszający wygląd. Bo otóż trzeba wam wiedzieć, iż mam w domu rodzinnym całkiem pokaźną biblioteczkę - o znajdujących się w niej książkach można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są nowe. Rozpadające się komunistyczne wydania mają swój urok, jednak nie zawsze zachęcają do zawarcia bliższej znajomości ze skrywaną przez siebie treścią. Poza tym w pamięci miałem moją jedyną jeszcze do niedawna przygodę z Dostojewskim - chodzi oczywiście o "Zbrodnię i karę", która jako lektura pozostawiła trochę ambiwalentne uczucia (w tym miejscu postuluję, by lekturami były jedynie powieści nudne i nieciekawe, ażeby nie niszczyć przyjemności czytania dzieł wybitnych)! W końcu jednak przemogłem się i postanowiłem poczytać "Idiotę".

Jak się okazało, wybór był to doskonały, a główny bohater - książę Myszkin - został moim idolem. Ale po kolei.

W książce dzieje się niewiele, samej akcji jest co prawda trochę więcej niż w mojej ulubionej "Siekierezadzie", ale na pewno nie jest to powieść dla wielbicieli tanich czytadeł spod znaku Dana Browna czy Harlana Cobena. Tutaj całą esencją są dialogi, relacje między bohaterami i doskonale kreślona psychologia postaci.

Dostojewski w opisach charakterów, psychiki bohaterów czy emocji nimi targających wydaje się niedoścignionym mistrzem - niesamowite, w jakim stopniu pisarz potrafił oddać istotę rzeczy w tej właśnie materii (będącej w istocie materii przeciwieństwem). Jak to się dzieje, że jeden człowiek może zrozumieć i przekazać prawdę o ludzkich umysłach, tak przecież różnych, mając wgląd tylko w jeden - swój własny? Nie bez przyczyny uważa się Dostjewskiego za jednego z najważniejszych powieściopisarzy - nie tylko XIX wieku, ale i - w ogóle.

Jak wspomniałem wyżej, to, co szczególnie mnie zachwyciło, to postać głównego bohatera, tytułowego "idioty". Ufność, szczerość, prostoduszność - cechy te, mimo że pozytywne, nie są dziś w cenie. Wydaje się wręcz, że osoby, u których szczególnie mocno się one manifestują, są nie do końca rozgarnięte, bo przecież odrobina inteligencji wystarczy, by zauważyć, że świat nie jest tak piękny, jak chcielibyśmy, żeby był, a wiara w ludzi musi mieć jakieś ograniczenia - wystarczy rozejrzeć się wokół! Z tego właśnie powodu bohater "Idioty", będący ucieleśnieniem owych cech, przez wielu uznawany jest za - no właśnie - idiotę. Oczywiście, jak łatwo się domyślić, całkowicie niesłusznie, co zresztą bardziej spostrzegawcze postaci pojawiające się na kartach powieści po pewnym czasie ze zdumieniem zauważają. Jeszcze wcześniej zauważy to czytelnik, a to dzięki narratorowi niejednokrotnie przybliżającemu nam to, co bohaterom w duszach gra.

Książę to w istocie człowiek mądry, doskonale rozumiejący zawiłości ludzkich spraw - często zaskakujący przenikliwymi komentarzami. Ujmująca jest jego naiwność i prostoduszność, która może sugerować tępotę. Bo, dla przykładu, nigdy nie wyczuwa on ironii, każde pytanie traktuje poważnie i od razu rwie się do udzielania wyczerpującej odpowiedzi, mimo że przecież nikt tego nie oczekuje. Chętnie też dzieli się swoimi przemyśleniami, nie zważając na to, czy rozmówca jest nimi zainteresowany, czy konwersację prowadzi ze zwykłej grzeczności. W pewnym momencie książę okazuje się dziedzicem całkiem pokaźnej fortuny, co - rzecz jasna - zwabia do niego wszelkiej maści oszustów próbujących wykorzystać "idiotę". On doskonale zdaje sobie z tego sprawę, mimo to każdemu stara się w miarę możliwości pomóc, w każdym stara się dostrzec kogoś więcej niż bezwzględnego hochsztaplera - w jego mniemaniu każdy w głębi serca jest dobry.

Ale dość już o głównym bohaterze - mam nadzieję, że udało mi się mniej więcej nakreślić jego niezwykłość i zachęcić do zawarcia z nim bliższej znajomości. Na wypadek, gdyby się tak jednak nie stało, napiszę parę słów o samej książce. We wstępie straszyłem, że niewiele się w niej dzieje i że miłośnicy sensacyjnych czytadeł nie mają tu czego szukać. Nie jest to do końca prawda, bo powieść czyta się znakomicie.

Strukturą przypomina sztukę teatralną. Podzielona jest na cztery części, z których każda to opis spójnego - czasowo i przestrzennie - ciągu wydarzeń. Natomiast przy przejściach między nimi czas ową spójność traci, dlatego do każdego aktu krótko wprowadza nas narrator, opowiadając pokrótce, co wydarzyło się w dniach i miesiącach, które w przerwie upłynęły. Często opowieść ta ma formę przytaczania plotek i domysłów chodzących po mieście, zatem od razu chcemy czytać dalej, by dowiedzieć się, jak dalekie są one od rzeczywistości. Oprócz podziału na akty, teatralności dodaje ograniczona liczba miejsc, w których rozgrywa się akcja (zdarza się, że przez wiele dziesiątek stron obserwujemy po prostu jedno pomieszczenie, przez które przewijają się coraz to nowe osoby) oraz sposób prowadzenia rozmów, które często składają się z kolejno wygłaszanych, sążnistych monologów. Paradoksalnie, taka konstrukcja może stanowić pewien powiew świeżości, bo dziś w dobrym tonie jest raczej wydawanie powieści poszatkowanych, o setkach wątków i takich, w których nie wiadomo o co tak naprawdę chodzi i z których ostatecznie nic nie wynika. Tutaj rzecz wygląda inaczej - wszystko jest logicznie poukładane i ani przez moment nie musimy zastanawiać się: "o co, do cholery, chodzi"?

"Idiota" to uczta intelektualna na najwyższym poziomie i jednocześnie zajmująca rozrywka. Czytając o perypetiach księcia, naiwnego idealisty, niejednokrotnie uśmiechniemy się w duchu, zaśmiejemy w głos, ale też zadumamy i westchniemy - może z rozrzewnieniem, może ze smutkiem. Bo nie brakuje w tej książce momentów i komicznych, i dramatycznych - jak to w życiu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7103
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: verdiana 01.05.2009 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Rzeźni numer pięć" poj... | Siledhel
Dzięki za tę recenzję. Trafiła w dobry czas, bo właśnie jestem w trakcie "Idioty" - ale audiobooka. Najbardziej się zgadzam z ostatnim akapitem Twojej recenzji. :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.05.2009 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Rzeźni numer pięć" poj... | Siledhel
Podchodziłam do "Idioty" ze dwa razy, oba we wczesnej młodości, ale przytłoczona "Zbrodnią i karą" i zniechęcona "Biesami", które próbowałam przeczytać jako następne (i odrzuciłam po paru rozdziałach) zaglądałam tylko, przerzucałam kartki...i odkładałam. Kilka lat temu zrobiłam sobie powtórkę "Zbrodni i kary", a że po nabyciu pewnej porcji doświadczeń już mnie nie wpędzają w depresję opisy ludzkiej małości i nikczemności, dopiero wtedy w pełni doceniłam tę powieść. Zatem chyba przyszedł czas na powtórne zmierzenie się z "Idiotą", w czym utwierdza mnie Twoja świetna recenzja.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: