Ja się grzecznie pytam, o co za przeproszeniem do [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] chodzi z tym Bernhardem?
Nie tak dawno skarżył się ktoś, że na biblionetce dominują recenzje, w których opisuje się oczekiwania czytającego, a nie samą książkę. Pójdę tym tropem, trza karmić potwora, dbać o tradycję zawsze warto. Świecką. I nową.
Może nie dziś, ale dekadę temu, i jeszcze pięć lat temu, o Bernhardzie było bardzo głośno w naszym pięknym, katolickim, ale jednak nie narodowo-socjalistycznym kraju. I na tej fali achów i ochów "Autobiografie" jego zdobyłem, i przeczytałem, i recenzję napisałem, o której do dziś nie wiem czy pozytywna czy negatywna była. I piątkę dałem, więc pewnie pozytywna. A może jednak nie?
Bo do tygodnia minionego do żadnej innej książki Austriaka zajrzeć nie miałem ochoty. Potrzeby nie czułem. I nie wiem w sumie czemu "Wymazywanie" do ręki wziąłem. Naprawdę nie wiem. Z poczucia winy, bo współczesnego klasyka po łebkach znam? [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] to pies, takie dylematy idiotyczne.
W tej recenzji, co to ją napisałem, jedna rzecz mi się cudownie udała. Zdanie: "W końcu dorosły, a nawet cokolwiek dojrzały mężczyzna, a w swym pisarstwie momentami zachowuje się jak rozkapryszone dziecko". W "Wymazywaniu" z dzieckiem mamy do czynienia nie "momentami", a cały czas. Przez bite 538 stron prozy. Ciągłej, z rzadka dzielonej akapitami, nieokraszonej dialogami. No i słuchamy tego dziecka, rację mu przyznajemy, fascynuje nas jego pasja, wściekłość i wrzask, a potem sobie przypominamy że powieściowe "dziecko" ma 48 lat. I się trochę odechciewa tego czytać. Ale [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] się kolejne strony przerzuca.
Gdyby to była poważna recenzja, właśnie wertowałbym ostatnie strony powieści, bo w nich można znaleźć cytaty pomocne. Mowa jest o przerysowywaniu. Bernhard, czy też jego bohater, pyta siebie, a może swego twórcę: Może prawdziwie wielkie dzieło musi być przesadzone? A może nie? I sam nie zna odpowiedzi, sam ma pewność, sam wątpi.
Daję czwórkę, bo to zbyt podobne do "Autobiografii" jest, choć opisywane (austriackie) światy niby kompletnie różne. I męczące bardzo. Może zbyt dużo daję, pewnie zbyt mało. Bo cały czas zastanawiam się nad miejscem narratora - ironicznym czy nie? - (w) tej powieści.
No właśnie, cały czas pamiętam, że to książka. Ani jednego momentu prawdziwego [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] zatracenia.
---
Wymazywanie: Rozpad (
Bernhard Thomas)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.