Dodany: 27.11.2011 04:12|Autor: yyc_wanda

Czytelnicze wyzwanie Niny


Tolstoy and the Purple Chair: My Year of Magical Reading - Nina Sankovitch; ocena 4

Kiedy siostra Niny zmarła przedwcześnie w wieku 46 lat, Nina chwytała się różnych sposobów na to, by oszukać ból i wrócić do normalnego życia i równowagi psychicznej. Najprostszym antidotum wydawała się zwiększona aktywność - uciec przed pustką, uciec przed wspomnieniami; żyć podwójnie, za siebie i Anne-Marie, nie zastanawiając się czym zasłużyła sobie na życie, kiedy jej starsza zaledwie o kilka lat siostra musiała odejść i nie myśląc o tym, kiedy będzie jej kolej.

Przy czwórce dzieci w wieku od trzech to jedenastu lat, najprostszym sposobem było rzucić się ze zdwojoną energią w wir życia rodzinnego. Trenowanie przedszkolnej drużyny piłkarskiej, w której brał udział najmłodszy syn, praca woluntiera w Kółku Budowniczych Lego, którego członkiem był starszy syn, udzielanie się w różnych pracach społecznych i cały szereg rodzinnych obowiązków, włączając w to pomoc zaawansowanym wiekowo rodzicom – Nina starała się być dostępna na każde zawołanie i na każdą, bardziej czy mniej palącą potrzebę bliższych i dalszych członków jej licznej rodziny.

Po trzech latach życia w biegu i ustawicznenj pogoni z czasem, Nina zrozumiała, że musi zmienić taktykę. Przed bólem nie było ucieczki, a pustkę, jaką zostawiło odejście siostry, nie można było zapełnić nadmierną aktywnością. Będąc od dziecka molem książkowym, Nina postanowiła szukać ukojenia w literaturze. Czytanie miało być nie ucieczką od życia, ale wręcz przeciwnie, powrotem do życia i normalności, szukaniem odpowiedzi na dręczące ją pytania, jak i nowych dróg i sposobów na otrząśnięcie się z żałoby. Już w dzieciństwie, kiedy los rozdzielił ją z najbliższą przyjaciółką, Nina znalazła fikcyjnych przyjaciół i przekonała się o terapeutycznym działaniu książek. Pomysł więc nie był nowy, wymagał tylko zmodyfikowania i intensyfikacji.

Roczny projekt, który zaplanowała Nina, był ciekawy i ambitny, choć drakoński w wykonaniu. Przeczytanie jednej książki dziennie to nie lada wyzwanie czytelnicze, a do tego obowiązowo recenzja, którą Nina umieszczała na swoim blogu ReadAllDay. Bez względu na to czy to było święto, czy wakacje, czy też przyjęcie urodzinowe któregoś z członków rodziny, Nina parła do przodu i realizowała swój plan. Zadnych ulg, żadnych tłumaczeń zwalniających ją od narzuconego sobie reżimu. Co najwyżej wybór książki cieńszej niż jej dzienna norma 250-300 stron.

Podziwiam Ninę za pomysł i wytrwałość, choć dziwi mnie zarówno rygorystyczna strona projektu jak i przypadkowość wybieranych lektur. 365 książek, każda innego autora, brzmi to trochę jak czytelniczy chaos i nie sugeruje wnikliwej analizy. Narzucone tempo nie pozwala na głębszą refleksję, ani na to by przyjrzeć się bliżej bohaterom, wychwycić niuanse, metafory, czy zawoalowane intencje autora. Nie w każdej książce liczy się tylko akcja i nie każda zasługuje na to, by odrzucić ja w kąt po pobieżnym zapoznaniu się z treścią. Gdzie czas na przemyślenia, na delektowanie się językiem czy literackimi walorami utworu?

Nina postawiła na ilość kosztem jakości, co daje się odczuć podczas lektury „Tolstoy”a. Jej rozważania o książkach są powierzchowne i suche, brak im głębi, pasji, czy choćby ciekawszych szczegółów, które wyrwałyby z marazmu znudzonego czytelnika. Nina traktuje swój projekt głównie jako terapię, koncentrując się na bohaterach i szczegółach, które w jakiś sposób kojarzą jej się z historią rodzinną i pozwalają nawiązać do wydarzeń z przeszłości. Jej lektury są jakby pretekstem do snucia wspomnień z dzieciństwa i młodości, do refleksji na temat wojny, cierpienia i umierania, które to tematy przybliżają ją do wojennej przeszłości rodziców, emigrantów z Litwy, do spojrzenia na śmierć siostry z nowej perspektywy, poprzez przeżycia bohaterów książkowych i do zaakceptowania faktu, że wszyscy zdążamy w tym samym kierunku.

„Tolstoy”, którego zwodniczy tytuł sugeruje fascynujące dyskusje o książkach, wrażeniach i przemyśleniach czytelniczych z nawiązaniem do klasyki, może być żródłem frustracji dla nie jednego czytelnika. Klasyka w książce Niny ogranicza się do użycia nazwiska Tołstoja w tytule i zrecenzjowaniu jednej z jego mniej znanych powieści. Wbrew marketingowej reklamie, nie są to wspomnienia z literackich wędrówek i przeżyć autorki, a sam temat czytanych przez nią książek potraktowany jest marginalnie. Na pierwszy plan wysuwają się wspomnienia rodzinne. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby książka napisana była ciekawie. Okazuje się jednak, że nie każdy książkoholik nosi w sobie zadatki na dobrego pisarza. Historie opowiadane przez Ninę są chaotyczne, poszatkowane, dużo w nich powtórzeń, nawiązań do mało interesujących epizodów z życia rodziny, ważnych dla jej członków, ale niekoniecznie dla niezaangażowanego emocjonalnie czytelnika.

Pomimo wielu mankamentów, jest to książka, do której zamierzam wrócić w przyszłości. Może wiedząc, czego się po niej spodziewać i nie oczekując tematów, których ona nie porusza, ocenię ją bardziej przychylnie. Książki o książkach i wrażeniach czytelniczych mają swój urok i niezaprzeczalny magnetyzm, który przyciąga i kusi. Bez względu na to jak marginesowo temat ten został potraktowany, jest to książka bogata w tropy, spostrzeżenia i wnioski czytelnicze. Na samym końcu umieszona jest lista 365 tytułów, z którymi Nina zapoznała się w ramach swojego projektu. Recenzje tych książek jak i innych, przeczytanych już poza projektem, można znaleźć na jej blogu ReadAllDay. Dla tej listy i dla tych recenzji warto jest się zapoznać z nazwiskiem Niny Sankovitch.

Inne na temat: O książkach i czytaniu
Historie książkami pisane

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 632
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: