Dodany: 18.04.2024
|
Autor: Marylek
Kotlet schabowy, kurczak z rożna, szyneczka na śniadanie - to prawie banał. Jest i już. A jak ludzie mają czegoś w nadmiarze, to zaczynają kombinować. A to, że niezdrowe, bo cholesterol, kalorie, choroba wściekłych krów i tym podobne. Jak ktoś coś przebada, to następny jajogłowy bierze na tapetę inny temat, i tak w kółko Macieju.
A przecież patrząc z biologicznego punktu widzenia, potrawy wysokobiałkowe, czyli z mięsa, były nie tylko motorem ewolucji genetycznej naszej cywilizacji, ale także ważnym elementem pierwotnych więzi społecznych i ich struktur. Wegetariańska biesiada królewska niewątpliwie zaprowadziłaby dworskiego kucharza prościutko na szafot, albo pod miecz kata. Że nasi przodkowie byli głupsi od nas, jadając tyle mięsa? No to prowadząc w nie mniej logiczny sposób dalszy ciąg wywodu, po prostu by wyginęli.
W moim opracowaniu nie będę epatował czytelnika tablicami kalorii, czy kanonami dietetyki. Spróbuję spojrzeć na historię mięsa poprzez pryzmat kulturowy oraz społeczno-ekonomiczny. Zajrzymy za kurtynę historii, aby dowiedzieć się jak i dlaczego, od zarania naszej cywilizacji jadano mięso oraz uświadomić sobie, że w kwestii mięsa, tak jak i w całym naszym żywocie, trzeba przestrzegać złotej zasady Oskara Wilda:
"Najważniejszy jest umiar,
Także w kwestii umiaru".
Zapraszam do lektury.
Andrzej Fiedoruk
[Stowarzyszenie Dorzecze, 2022]