Dodany: 15.12.2004 14:13|Autor: verdiana
Teatr cieni
Drżącą ręką sięgałam po "Teatr cieni" po wszystkich niepochlebnych recenzjach, jakie słyszałam: że to już nie ten sam Card, że dużo słabszy, że skupił się – zamiast na jakości – na ilości, że niedługo zobaczymy w księgarniach "Cień Groszka", "Cień cienia", "Cień teatru" itd. Niepotrzebnie się bałam – to wciąż ten sam świetny Card; może nie sięga aż takich wyżyn jak w "Mówcy umarłych" czy "Ksenocydzie", ale nie boję się powiedzieć, że dorównuje "Grze Endera".
Książka opowiada fragment historii Groszka i Petry. Opowieść jest zamkniętą całością, ma początek i koniec, ale pozostawia czytelnika w oczekiwaniu na kontynuację. Card co prawda nieco streszcza warstwę fabularną z poprzednich tomów, jednak zbyt lakonicznie, żeby można było się odnaleźć, nie przeczytawszy ich. Główną osią tomu jest rozgrywka na śmierć i życie między Achillesem a Peterem – o stanowisko Hegemona Ziemi. Dla Achillesa nie istnieją środki, których nie mógłby użyć – propaganda, skrytobójstwo, nieczysta gra i podstępy, wszystkie chwyty dozwolone. Tym, który może wpłynąć na sytuację, jest Groszek.
Peter, zazdrosny o Endera, czuje się niekochany. Jest neurotykiem, który musi sobie na miłość rodziców "zasłużyć". Groszek, który z kolei uważa, że jego pokochać nie można, bo nie jest istotą ludzką, ma błędny obraz siebie, a jego dziecięcy egocentryzm nie pozwala mu patrzeć na siebie z innej niż własna perspektywy. Kobiety kochające bezwarunkowo jednego i drugiego. Carda fascynuje inność, wybitność, nie ma u niego miejsca dla przeciętności. Jego bohaterowie to wprawdzie geniusze strategiczni, jednak jednocześnie jednostki upośledzone społecznie i emocjonalnie. Autor łączy jedno z drugim niezwykle realistycznie i zgodnie ze współczesną wiedzą psychologiczną. Nie ma luk w tej pajęczynie emocji, motywów i zachowań.
Card ma też coś dla czytelników wypatrujących w lekturach polskich akcentów. Romans Groszka i Petry rozpoczyna się w warszawskich Łazienkach, a Ender częściowo jest Polakiem – jego ojciec nazywa się Jan Paweł Wieczorek (vel Wiggin). Szkoda tylko, że Card potraktował rzecz stereotypowo: skoro Polak, to oczywiście katolik o imionach papieża.
Poza tym jednym stereotypowym zgrzytem - to wciąż świetny Card, sprawnie operujący tak pomysłami, jak i językiem, a przy tym nie zapominający, że poza fabułą istnieje drugie dno.
[http://www.zalogag.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.