Dodany: 12.02.2024 15:54|Autor: koczowniczka

Recenzja nagrodzona!

Książka: Kornik
Martinez Layla

1 osoba poleca ten tekst.

Kiedy dom jest pułapką, a zarazem schronieniem


„Kornik” Layli Martinez okazał się, ku mojemu zdumieniu, rasową powieścią grozy. Jest tu niewyjaśniona zagadka, bo w okolicy doszło do kilku zaginięć osób płci męskiej, jest złowieszcza, duszna atmosfera. Są istoty nie z tego świata, gnieżdżące się w szufladach albo też stukające do drzwi, i te elementy fantastyczne przenikają się z realistycznymi. I wreszcie spora część akcji toczy się w nawiedzonym domostwie, położonym na uboczu wsi i omijanym przez sąsiadów. Dom ten, według słów mieszkających w nim babci i wnuczki, rzuca się na ludzi i wykręca im flaki. Najgorsze wrażenie wywiera stojąca na piętrze szafa, często wygłodniała i rozwścieczona. Wieje z niej lodowate powietrze, dobiegają uderzenia i rozpaczliwe płacze albo krzyki. Kiedy kobiety słyszą te odgłosy, czują się tak, jakby wyprano im mózgi, jakby tuż obok przejeżdżał pociąg.

Siedziba bohaterek jest więc przerażająca, nikt nie chciałby w takiej mieszkać. Ale one jakoś przywykły do koszmaru i w przeciwieństwie do postaci z innych powieści grozy, nie próbują od niego uciec. Znają dwa sposoby, by uspokoić rozsierdzony dom: „pomodlić się do świętych albo dać mu to, czego chce”[1]. Poza tym ani ruszające się meble, ani duchy nie wzbudzają w nich tak mocnego gniewu, jak żywi mieszkańcy wioski.

Narrację prowadzą na przemian babcia i wnuczka, co jest o tyle ciekawe, że obie sprawiają wrażenie dziwnych i niejednoznacznych. Obie coś ukrywają, o niektórych wydarzeniach opowiadają bardzo enigmatycznie (na przykład o tym, co wiedzą o zaginionym dziecku), niekiedy jedna podważa prawdomówność drugiej. Rzucają też niepokojące uwagi – wnuczce raz się wymyka, że trzymają wielkie kadzie, „no bo kto wie kiedy takie naczynie do którego mieści się ludzkie ciało może się przydać”[2], innym zaś razem, że nie ma co liczyć na pomoc z zaświatów, same muszą zająć się nieszczęściem, które zamieszkało we wsi. Takie wzmianki potęgują mroczną atmosferę, bo niby do czego im te kadzie? I jak zamierzają zaprowadzić porządek we wsi, skoro nikt się z nimi nie liczy?...

Kiedy wnuczka jest narratorką, w tekście pojawiają się błędy interpunkcyjne (zamierzone!), dosadne słowa, brzydkie określenia na babcię i sąsiadów. Widać, że dziewczynę przepełnia bunt i nienawiść. Co zresztą łatwo zrozumieć. Marzyła, że wyjedzie do Madrytu na studia, a ponieważ nie mogła liczyć na żadne wsparcie finansowe, postanowiła znaleźć pracę. Tylko jaką? „Tutaj nie ma nic do roboty, można zbierać winogrona przez kilka tygodni albo myć dupę jakiemuś starcowi, dopóki nie umrze lub nie trafi do domu opieki”[3]. Nieoczekiwanie miejscowi bogacze zatrudnili ją jako służącą, ale nie skończyło się to dobrze. Teraz wie, że nie dostanie drugiej szansy, że wszyscy wokół ją obmawiają, demonizują, a na domiar złego znalazła się na celowniku dziennikarskich hien. Nie ma już przed nią innej przyszłości jak egzystencja w towarzystwie zwariowanej babki i trupów.

Opowieść starszej z narratorek jest poprawna językowo i bardziej powściągliwa. Seniorka kreuje się na pogodzoną z losem, rozsądną, dysponującą wiedzą w rodzaju: tego domu się nie opuszcza, a kto odejdzie, szybko wróci... Nie trzeba pracować dla bogaczy... Wciąż modli się do świętych o ukaranie tej czy tamtej osoby, stawia zmarłym kieliszki z winem, wierzy w klątwy, wyskakuje przez okno, stuka czołem o drzwi. A jednocześnie jest na tyle mądra i wielkoduszna, że wydaje pieniądze na szczepienia i sterylizowanie kotów, zamiast później zabijać kocięta, jak robią to miejscowi. Nie je też mięsa, bo według niej byłoby to niegrzeczne wobec zwierząt.

Świetna książka. Trzymająca w napięciu, intrygująca, a jednocześnie oferująca coś więcej niż tylko uczucie grozy. Autorka porusza też problemy społeczne, podkreśla wyzysk, nędzę ludzi (wiele z duchów za życia koczowało w pobliskich jaskiniach, a potem zmarło z głodu i nawet własnych grobów się nie doczekało), sięga do historii Hiszpanii, do czasów feudalnych, do wojny domowej, do okresu, kiedy mężczyźni mogli bezkarnie bić kobiety i handlować ich ciałami. Na takim właśnie procederze wzbogacił się pradziadek młodszej z bohaterek, to z pieniędzy uzyskanych z upokarzania żony i kochanek wybudował rodową siedzibę. Przy tym kiedy wybuchła wojna domowa, ten damski bokser stracił całą odwagę i postanowił ukryć się w... Nie zdradzę gdzie, ani co z nim się ostatecznie stało; to już trzeba samemu przeczytać, bo wyjaśnienie bardzo zaskakuje.

---
[1] Layla Martinez, „Kornik”, przeł. Maja Gańczarczyk, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2024, s. 17.
[2] Tamże, s. 20.
[3] Tamże, s. 89.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 786
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: