Dodany: 15.02.2005 10:44|Autor: Lykos
Trudno się nie zakochać w tej książce
"Egipcjanin Sinuhe" jest moją ukochaną książką. Jest to baśń wspaniale osadzona w realiach Egiptu końca XVIII dynastii. Powieść wielowarstwowa: miłość, władza, tajemnica i przemijanie - najważniejsze problemy wielkiej literatury. Liczne odniesienia do współczesności (zderzenie starej kultury z chamskim totalitaryzmem, coś w rodzaju wojny pancernej w starożytności, nienawiści religijne i etniczne, manipulacje tymi emocjami; książka została wydana tuż po II wojnie światowej, w 1946). Wspaniałe uświadomienie czytelnika, że świat był jednością także w głębokiej starożytności (w szkole uczy się osobno historii Egiptu, osobno Mezopotamii itd., w ogóle nie wspomina się o imperium Hetytów i Mitanni; nie zwraca się wcale uwagi, że te wspaniałe cywilizacje musiały się ze sobą kontaktować - poza może kontaktami wojennymi - przez kontakty dyplomatyczne, szpiegowskie, handlowe, religijne, cywilizacyjne i kulturowe; tak różnorodne obszary miały wiele cech wspólnych i w istocie stanowiły jedną megacywilizację).
Książka jest niezwykle barwna, rzekłbym - sensytywna: pełno w niej kolorów, zgiełku, zapachów, rozmaitych obyczajów, pogranicza realizmu, baśni, snu. I ten wspaniały język, doskonale oddany przez tłumacza (z autoryzowanego przekładu szwedzkiego), pełen humoru i odniesień do Orientu (jakby z "Baśni z tysiąca i jednej nocy"), ale i nawiązań do oryginalnych tekstów staroegipskich. Mnóstwo aluzji zrozumiałych tylko dla znawców epoki (zanim przeczytałem książkę po raz pierwszy jako siedemnastolatek, tuż po jej pierwszym polskim wydaniu, interesowałem się cywilizacjami starożytnymi, ale "Egipcjanin" spowodował chęć pogłębienia wiedzy w tej dziedzinie, której jestem wierny do dzisiaj).
Na tym tle losy człowieka pełnego sprzeczności: mądrości, analitycznego rozumu, doskonałości zawodowej, samoświadomości i wielkiej dobroci obok dziecięcej naiwności, braku zdecydowania, charakteru raczej słabego, poddającego się silniejszym z przyjęciem roli zbrodniarza włącznie, ale nie wahającego się też walczyć o ideały. Człowieka fatalnego, przynoszącego nieszczęście tym, których kocha. Człowieka, którego pochodzenie jest wielką tajemnicą. Lekarza, który ma dostęp do wielkich swojej epoki, jest przyjacielem faraonów Echnatona i Horemhaba, watażki syryjskiego interioru Aziru, marzącego o wielkiej niepodległej Syrii, znajomym króla babilońskiego Burnaburiasza (są to postaci historyczne). Równocześnie lekarza ubogich w zaułkach Teb i na drogach Mitanni. Dzięki temu Mika Waltari mógł przedstawić świat opisywanej epoki możliwie kompletnie i różnorodnie.
Wreszcie jest to klasyczny romans: historia zafascynowania luksusową prostytutką Nefernefernefer, która niszczy Sinuhe i jego przybranych rodziców, historia platonicznej miłości z kreteńską kapłanką Mineą rozgrywającej się w egzotycznej scenerii Bliskiego Wschodu i Krety, miłości bardzo pięknej, ale niespełnionej fizycznie i tragicznie zakończonej, a potem dojrzała miłość do Merit, również zakończona tragicznie, nie bez winy Sinuhe. Opowieść pełna wędrówek, ucieczek, niespodziewanych zwrotów akcji.
Chociaż opisywane wydarzenia nie zawsze są zgodne z oficjalną historią, w zasadzie mieszczą się w interpretacji źródeł dostępnych w latach czterdziestych, a nieliczne odstępstwa wydają się świadome i służą usprawiedliwieniu akcji. Realia są oddane wspaniale, przynajmniej te, o których udało mi się przeczytać w literaturze historycznej (nie wiem, czy Waltari wymyślił ceremonię ślubną polegającą na wspólnie stłuczonym garnku, czy gdzieś znalazł jej opis). Złapałem go na dwóch anachronizmach: trójmasztowiec w II tys. przed Chr. (w Starożytności znano w zasadzie tylko jednomasztowce, w epoce rzymskiej pojawił się bukszpryt, wielomasztowce to wynalazek Średniowiecza) i baraniny z ryżem w Syrii w XIV wieku przed Chr. - ale to typowa potrawa dzisiejszego Orientu, więc może był to zabieg świadomy?
Jeszcze jedno: powieść jest napisana w formie wspomnień starca - zgreda, którego barwne życie członka establishmentu kończy się na wygnaniu na odludnym wybrzeżu Morza Czerwonego. Według jego słów pisze dla siebie, ale ciągle udziela wyjaśnień ewentualnemu czytelnikowi. Do końca nie wiadomo, ile z akcji to wspomnienia rzeczywiste, a ile wymyślone przez Sinuhe. W każdym razie powieść jest w zasadzie realistyczna w części rozgrywającej się w Egipcie, a im dalej od niego, tym więcej wątków baśniowych, z potworem - bogiem Krety i udziałem w uroczystości jednodniowego króla w Babilonie na czele.
Odbiór "Egipcjanina Sinuhe" przez krytykę polską był początkowo lekceważący. Pamiętam esej w "Tygodniku Powszechnym" pod koniec lat sześćdziesiątych, poświęcony literaturze fińskiej, gdzie książce poświęcono jedno zdanie, opatrując ją określeniem "głośna". Innym autorom poświęcono po kilka akapitów. Wydaje mi się, że autor powieści tej albo nie czytał, albo przez braki w wykształceniu historycznym nie był w stanie ocenić jej wielkości. Skądinąd wiem, że wielkim admiratorem "Egipcjanina" był profesor Kazimierz Michałowski.
Ostatnio czytałem wypowiedź liczącego się krytyka, który wyraził się o Waltarim jako o największym pisarzu fińskim. Wertując czterotomową Encyklopedię PWN wydaną w latach osiemdziesiątych, znalazłem, ku mojej głębokiej satysfakcji, "Egipcjanina Sinuhe" w zestawieniu najwybitniejszych utworów literatury światowej. W moim wydaniu z początku lat siedemdziesiątych pozycja ta nie figuruje w analogicznym zestawieniu.
Przepraszam, że tak się rozpisałem, ale nie mogłem sobie odmówić przyjemności opowiedzenia o mojej ukochanej książce w sposób, na który ona zasługuje.
Inne książki Miki Waltariego są również bardzo ciekawe i pouczające, jednak tylko o "Egipcjaninie" mogę powiedzieć, że jestem nim zafascynowany. Czytałem go cztery razy po polsku, raz po angielsku i próbuję uczyć się na niej języka hiszpańskiego.
Gdyby ktoś chciał przeczytać coś podobnie mądrego, ciekawego i barwnego, polecam książkę pisarki brytyjsko-południowoafrykańskiej Mary Renault "The King Must Die", niestety nieprzetłumaczoną dotychczas na język polski. Jest to bardzo zgrabna propozycja nowego odczytania mitu o Tezeuszu. Jej trylogia z czasów Aleksandra Wielkiego ukazała się u nas kilka lat temu i niestety nie wywołała odpowiedniego rezonansu. Może wyświetlany od początku roku 2005 film "Aleksander" (według pierwszych części tej trylogii: "Ogień z nieba" i "Perski chłopiec") spowoduje wzrost zainteresowania jej twórczością.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.