Dodany: 24.09.2022 18:02|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Nie ma życia bez cierpienia


Czytając w miarę regularnie takie czasopisma, jak „Newsweek”, „Polityka” i „Gazeta Wyborcza” (a zwłaszcza jej dodatek reporterski, „Duży Format”), trudno nie spotkać się z nazwiskiem Izy Michalewicz, która w ciągu ostatnich plus minus dwudziestu lat na łamach każdego z nich publikowała zapadające w pamięć reportaże. Czytelnik rzadziej sięgający po tego rodzaju prasę mógł natrafić na jeden z nich w antologii „Odwaga jest kobietą” („Dom lalki”, który znalazł się w moich notatkach z tej lektury jako jeden z trzech tekstów, robiących największe wrażenie i siłą przekazu, i doskonałością formy) czy „Pytania, których się nie zadaje” („Siwe magnolie”). A jednak pierwsze wydanie tego zbioru, w którym znalazły się najlepsze reportaże autorki, zupełnie przeoczyłam. Z perspektywy czasu nie żałuję, bo to obecne jest obszerniejsze i o uzupełnienia dodane do niektórych historii w przypadkach, gdy autorce udało się pozyskać nowe informacje, i o kilka nowych tekstów, publikowanych w prasie w latach 2015-2019.

Komuś, kto jeszcze z twórczością Michalewicz nie miał do czynienia, podtytuł „Reportaże o stracie i poszukiwaniu nadziei” podpowie, że mowa będzie o sprawach poważnych, wręcz dramatycznych. Bo przecież o stratach mniejszych, jak skradzione auto czy nieudane zbiory, reporterom się na ogół nie opowiada, a nadziei też się nie szuka z byle jakiego powodu.

Dużo w tych opowieściach śmierci. I nagłych – jak samobójstwo kobiety zwolnionej z pracy, gdy okradziono ją ze stosunkowo niewielkiej kwoty firmowej gotówki („Przepraszam za życie”) lub kilka zabójstw na tle rabunkowym przedstawicielek tejże firmy pożyczkowej („Cena repa”) – i powolnych, jak trwające siedemnaście lat umieranie dziecka, u którego przebyta w niemowlęctwie ciężka choroba spowodowała nieodwracalne uszkodzenie mózgu i przewodu pokarmowego, a z czasem praktycznie wszystkich innych narządów („Dom lalki”) albo zapadanie się w niebyt staruszki, która „wózka zaczęła używać, gdy dobiła dziewięćdziesiątki”[1], a żyła jeszcze jedenaście lat („Rozstanie”) – i takich, które jeszcze nie są faktem, ale możliwość tego faktu cały czas tkwi komuś z tyłu głowy: matce, która bezskutecznie czeka na odnalezienie zaginionej córki („Córka odchodzi”), innej matce, która nie wie, czy wcześniej odejdzie ona, czy jej przedwcześnie postarzałe dziecko z zespołem Downa („Siwe magnolie”), pacjentkom onkologii („Skłóceni z rakiem”).

Inni bohaterowie opowieści doświadczają nieszczęść takiego kalibru, że – bywa – nawet ich nie cieszy ujście z życiem z katastrofy. „Życie, pani kochana, to za mało”[2], mówi sześćdziesięcioparoletni mieszkaniec wsi Kłodne, który, uciekając w nocy z walącego się domu, „wsadził na siebie tylko stare spodnie. A z domu wyniósł żonę i kluczyki od samochodu, co się w tych spodniach zaplątały”[3], więc owszem, żyją oboje, ale nie mając nic, dosłownie nic, jednego własnego talerza, poduszki, szczoteczki do zębów. I żadnej nadziei, że coś odzyskają albo choć dom odbudują, bo przecież nawet działki już nie ma – teren osuwiska nie nadaje się do ponownego zagospodarowania…(„Dzień, w którym domy zeszły ze wzgórza”). Tylko w nieznacznie lepszym położeniu są mieszkańcy wielkomiejskich lokali, kiedyś komunalnych, bo znajdujących się w przejętych przez państwo kamienicach, które na przełomie XX i XXI wieku stały się obiektami reprywatyzacji; nie są w stanie płacić czynszu trzy-, pięcio- albo i dziesięciokrotnie wyższego niż poprzednio, więc mają do wyboru albo przeniesienie się do oferowanych przez miasto lokali socjalnych o standardzie niegodnym cywilizowanego człowieka, albo wyniesienie się w siną dal z całym swoim mieniem. Gdzie? To już nikogo nie obchodzi („Zakochaj się w Warszawie”). A jeśli się nie godzą, jeśli zaczynają walczyć, może się stać tak, jak z bohaterką reportażu „Jolanta i ogień”, której zabójców po dziś dzień nie wykryto… Prawdy i sprawiedliwości nie doczekali się też rodzice studentki, nagle zmarłej w wynajmowanym mieszkaniu w obecności swojego chłopaka („Nagłe odejście Pauliny”) ani lekarka, która wskutek fałszywego oskarżenia i skandalicznych błędów w postępowaniu śledczym straciła dobrze prosperującą klinikę i oszczędności całego życia, a ten, kto pozbawił życia rzekomą jej ofiarę, nie został ukarany („Alibi” + „Haczyk w podniebieniu” i „Polowanie na świadków”).

Bywają straty mniejsze, ale też nieodwołalnie rzutujące na całe życie: jak utrata sprawności psychofizycznej i, co gorsza, osobowości u dziewczyny zaatakowanej nożem przez byłego narzeczonego („Wielka miłość”), deficyt wzroku u bohaterów tekstu „Gdyby autobusy umiały mówić” czy też pewnych obszarów psychiki u osób dotkniętych zespołem Aspergera („Pinokio nie został chłopcem”), wreszcie szkody psychiczne poniesione przez dzieci molestowane seksualnie („Milczenie ofiar”) lub oddane do domów dziecka przez rodziców tylko dlatego, by nie przeszkadzały im w realizacji planów emigracji zarobkowej („Po prostu żegnaj”).

Są i inne dramaty, nie mieszczące się w powyższych kategoriach: trauma przeżywana zarówno przez rodziców, jak i przez przysposobione dzieci w przypadkach nieudanej adopcji („Zwrotki”); fiasko marzeń o poprawie bytu na emigracji („Inaczej niż w raju”) albo o normalnym życiu po zrzuceniu sutanny („Mężczyzna, który siedział w księdzu”); ostracyzm spadający na niewinnego człowieka wskutek fałszywych zapisów w ubeckich teczkach („To nie ja byłam »Ewą«”) – a i to przecież nie wszystko. I ciężko byłoby to pasmo nieszczęść znieść, gdyby nie przeplatające je z rzadka teksty przesycone bardziej nadzieją, niż cierpieniem: „Podarunek Zofii”, „Doktor Serce”, „Moja kochana i święta”.

Ale nawet, gdyby ich nie było, gdyby autorka zajmowała się wyłącznie tematami strasznymi, bolesnymi, dramatycznymi, i tak należałoby się przed nią pokłonić z szacunkiem, bo robi to z pełnym dziennikarskim profesjonalizmem, z maksimum wnikliwości i z ogromnym taktem (co zwłaszcza przy tego rodzaju tematyce trzeba docenić), nie starając się epatować drastycznymi obrazami, nie popadając w ckliwość ani nie banalizując podejmowanych motywów. Reportaż to jedna z najmocniejszych stron współczesnej polskiej literatury, a Iza Michalewicz jest – i oby była nadal – jedną z osób, które się do tego systematycznie przykładają.

[1] Iza Michalewicz, „Życie to za mało: Reportaże o stracie i poszukiwaniu nadziei”, wyd. Znak, 2022, s. 338.
[2] Tamże, s. 360.
[3] Tamże, s. 358.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 486
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Margiela 30.09.2022 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając w miarę regularn... | dot59Opiekun BiblioNETki
Recenzja świetna jak zawsze, akcent jednak wyraźnie pada na stratę; czy w samej książce jest tak samo? Albo czy strona nadziei robi z jakiegoś powodu mniejsze wrażenie?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: