Dodany: 22.11.2009 15:41|Autor: Jale

Niech żyje sztampa!


Wiem, nie powinienem zaczynać cykli od środka. Aczkolwiek i tak nie jestem pewien, czy po polsku ów "początek" kiedykolwiek wyszedł. A jeśli nie wyszedł - wątpię, by był sens go wydawać. Takich słabiutkich kryminałów napisano na świecie tysiące. Bowiem "Szewska pasja" to bardzo, bardzo niedobra książka, źle świadcząca o autorze, ale również o polskim wydawcy, który się złakomił na jej wydanie. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że za czasów PRL nieco inaczej patrzono na rynek książki i wydawano nie takie dziwolągi, ale i po 1989 wyszło parę powieści tego autora. A, szczerze powiedziawszy, wątpię, by były znacząco lepsze od tego kryminału.

Bo kryminał to zaiste koszmarny. Już na początku łamie podstawowe zasady gatunku, podając czytelnikowi, kto porwał, gdzie zawiózł i czego zażądał. Gdzie tu więc zagadka? Ano - dla nas nigdzie. Co najwyżej policjanci chwilę się pomęczą, nim złapią kidnaperów (o ironio - dzięki konkretnemu donosowi, a nie śledztwu!). Skoro więc nie kryminał, to może thriller? Sęk w tym, że akcji też tu praktycznie nie ma. Są jakieś absurdalne dialogi, niekiedy tak puste, że po -nastej stronie człowiek łapie się na tym, że przedarł się przez morze tekstu, a niczego nowego się nie dowiedział. Jest tu bowiem bez liku bzdurnych, do bólu sztampowych dyskusji o pogodzie, psioczenia na policję, chwalenia się miłosnymi podbojami, utyskiwania na przełożonych. Są nawet jakieś żałosne przekomarzanki porywaczy. Jest wszystko, tylko nie posuwanie akcji do przodu.

Co więcej, nie tylko dialogi są sztampowe. Również bohaterowie, i to dokumentnie wszyscy, są wręcz do bólu schematyczni i przewidywalni. Detektyw jest twardy i zgorzkniały, szef firmy arogancki i uwielbiający niszczyć ludzi, jego żona urocza i wyrozumiała, bandyta bezwzględny wobec kobiet i dzieci, policjanci prymitywni i głupi, etc., etc., etc. Nie doszedłszy nawet do połowy książki, zacząłem pospiesznie omijać dialogi, dokonując przy okazji spostrzeżenia, że być może autor usiłował upiec na jednym ogniu trzy pieczenie. Chciał nowoczesnego thrillera z wątkiem kryminalnym, zanurzonego na dokładkę w psychologicznym dramacie (tarcia w rodzinie, rozdzierające wybory i inne tego typu dyrdymały), tyle że ani czasu, ani tym bardziej umiejętności mu nie stało na rozbudowanie i przeszlifowanie tekstu. W końcu to dziesiąty tom cyklu, a czytelnicy z niecierpliwości przebierali nogami - mam nadzieję, że to tylko metafora - w oczekiwaniu na kolejne, i kolejne, i kolejne... No i dostali 54 sztuki. A przy takiej ilości raczej nie można mieć złudzeń, że to dobrze napisane książki.

Zalecam wobec tego trzymanie się z dala od wyrobów Lombino-O-Wielu-Pseudonimach, a przynajmniej odradzam dotykanie "Szewskiej pasji". Książka po prostu morduje psychikę czytelnika wodolejstwem, wszechogarniającą sztampą i rozciąganiem skromnego pomysłu, godnego co najwyżej niewielkiego opowiadania, w pełnogabarytową powieść.

Żeby było zabawniej, wydawca w dwójnasób dał kupra przy tłumaczeniu tytułu. Przede wszystkim oryginalny tytuł "King's Ransom" powinien zostać przełożony jako klasyczny "Królewski okup", bowiem z szewskiej pasji nic w tej książce nie ma. Chyba że chodzi o reakcję czytelnika, który właśnie odkrył, ile czasu zmarnował na obcowanie z tym knotem. A jeszcze lepszym tytułem byłoby "Niebo i piekło". Dlaczego? Bowiem tak w Polsce ochrzczono doskonały film Kurosawy, zrealizowany właśnie w oparciu o pomysł z tej książki...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1299
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: jm1986 06.04.2018 00:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, nie powinienem zacz... | Jale
To jest dobra książka.
To, że już w pierwszej połowie wiadomo, kto porwał, nie jest wadą. Większość kryminałów zaczyna się od zbrodni, potem jest śledztwo a na końcu wyjaśnienie zagadki. Ale były przecież znakomite kryminały, w których od początku wiadomo, kto zabił (na ogół chodzi o zabójstwo) - "Znajomi z pociągu", "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy". Nie ma zagadki dla czytelnika - kto? jak? dlaczego? - ale jest interesujące, jak się ta historia skończy.
Dialogów o głupstwach (pogoda, podboje miłosne itp.) jest wcale nie tak dużo, akurat tyle, żeby był zachowany realizm - przecież to normalne, że postacie czasem cośtam gadają bez większego znaczenia, jak to w życiu. A kłótnie porywaczy to nie były przekomarzanki.
Sztampowi bohaterowie? Detektyw wcale nie był zgorzkniały. Szef firmy nie niszczył ludzi, bo to uwielbiał. Żona wyrozumiała? przecież chciała go porzucić, jeśli zachowa się inaczej niż tego oczekiwała. Bandyta bezwzględny, ale w zakończeniu zaimponował swoją postawą. Policjanci głupi - policjantów było wielu, niektórzy głupi, inni przeciwnie.
Tarcia, wybory itp. to chyba zaleta książki a nazwanie ich dyrdymałami to żaden argument.
Że napisał dużo książek, nie znaczy, że muszą być słabe - byli świetni pisarze, którzy wydawali dużo.
A na koniec Kurosawa - skoro nakręcił film oparty na pomyśle z tej powieści, to chyba dobrze to o niej świadczy.
Ja rozumiem - rzecz gustu, każda książka może się nie spodobać, ale Twoja recenzja jest zbyt surowa, jest po prostu miażdżąca.
Użytkownik: iks9 30.03.2023 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To jest dobra książka. T... | jm1986
Cóż, po prostu zgadzam się:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: