Przedstawiam
KONKURS nr 7 – „KSIĄŻKA w KSIĄŻCE”, który przygotowała
Agis:
-------------------------------------------------------------------------
Witam!
Konkurs o podobnej tematyce już był, ale mam nadzieję, że to Wam nie popsuje zabawy. Zresztą starałam się zrobić tak, by książki wybrane przeze mnie i Raptusiewicz w konkursie o bibliotekach, nie powtarzały się.
Można uzyskać po 2 punkty za podanie tytułu i autora oraz dwa za udzielenie prawidłowej odpowiedzi na pytanie dodatkowe. Maksymalna ilość punktów tozatem 60. Nie jestem najlepsza z matematyki, ale chyba dobrze to policzyłam ;-)
Rozwiązania przysyłajcie na adres:
... (konkurs zakończony)
Na wasze odpowiedzi będę czekała do
25 września do godziny 22.00.
Wyniki postaram się ogłosić jak najwcześniej się da, 26-go w poniedziałek.
Wolałabym dostać odpowiedzi jednym listem, bo od września pracuję i mam stanowczo mniej czasu, jeśli jednak komuś się coś po wysłaniu odpowiedzi przypomni, to co zrobić, również uwzględnię.
Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy.
„KSIĄŻKA w KSIĄŻCE”
Fragmenty konkursowe:
1.
Minęło kilka tygodni, w ciągu których X studiował gramatykę, przerzucał książki o dobrym wychowaniu i czytał żarłocznie wszystko, co zdołało przykuć jego wyobraźnię. Z ludźmi z własnej sfery nie stykał się wcale.(…). Podobnie jak gramatyka ukazała mu tajniki budowy języka, tak nowo znalezione dzieło odsłoniło przed nim nieznane zasady budowy wiersza. Zapoznał się z metryką oraz zagadnieniami konstrukcji i formy, doszukując się pod umiłowanym pięknem tych przyczyn, które warunkowały jego powstanie. Inna praca współczesna, na którą natrafił, traktowała poezję jako sztukę odtwarzającą życie i ujmowała temat wyczerpująco, ilustrując go obficie cytatami z dzieł najznakomitszych pisarzy. Żadna powieść nie porwała X równie silnie jak te dwie książki. Jego umysł nie obarczony wiedzą przez lat dwadzieścia, a podniecany teraz dojrzałością pragnienia, chwytał wszystko, co mu dane było czytać, z iście męską zaciekłością, nie spotykaną zazwyczaj u uczącej się młodzieży.
Co zmotywowało bohatera do rozpoczęcia nauki w dojrzałym wieku?
2.
Wyobraź sobie czytelniku człowieka, który całe dnie przesiaduje w bibliotece, drobnego człowieka o niezbyt interesującym wyglądzie. Przed nim na biurku leży księga, świeży zapas piór, nóż do ich przycinania, atrament, papier, notatniki. W pokoju zawsze płonie ogień, gdyż bez niego człowiek ów marznie. Pokój zmienia się wraz z porami roku — człowiek ten nie. Za trzema wysokimi oknami rozpościera się krajobraz typowy dla angielskiej wsi, spokojnej wiosną, radosnej latem, melancholijnej jesienią i ponurej zimą. Zmiana pór roku nie porusza go jednak — ledwie uniesie wzrok znad księgi. Zażywa ruchu jak wszyscy dżentelmeni. Gdy jest pogodnie, idzie na długi spacer przez park do lasku. W pluchę wystarcza mu krótka przechadzka wśród krzewów. Niewiele jednak myśli o krzewach, parku czy lesie. W bibliotece czeka na niego księga. Ciągle ma przed oczyma jej stronice. Jego umysł bezustannie drąży argumenty autora dzieła, a palce swędzą z pragnienia, by znów dotknąć zapisanego papieru. Kilka razy w roku spotyka się z sąsiadami. W końcu to Anglia, nie można tu żyć poza społecznością, nawet jeśli jest się tak oschłym i zgorzkniałym. Zachodzą do niego, zostawiają wizytówki, zapraszają na obiady lub ansamble. Robią to z dobrego serca. Są przekonani, że zbyt długa samotność szkodzi, ale również ciekawi ich, czy zmienił się od ostatniego spotkania. Nie zmienił się. Nie ma im nic do powiedzenia i uważają go za najnudniejszego człowieka w całym hrabstwie Y.
Jak nazywał się najbliższy współpracownik opisanej wyżej osoby?
3.
W lutym, miesiącu, w którym zawsze z przyjemnością myślę o samobójstwie, omawiałem z uczniami Edgara Allana Poego, co ostatecznie pomogło mi podjąć decyzje o urlopie na najbliższą jesień, zanim z moją głową stanie się coś bardzo niedobrego. Tuman nazwiskiem David Bell miał na lekcji przedstawić klasie własną recenzję „Upadku domu Usherów”. Stanął przed nami i powiedział co następuje: — „Upadek domu Usherów” napisał Edgar Allan Poe, który był alkoholikiem i ożenił się ze swoją młodą kuzynką.
Ja sam mówiłem to na lekcji kilka dni wcześniej, żeby rozbudzić w uczniach żywsze zainteresowanie lekturą. No nic, kontynuujmy:
— …ożenił się ze swoją kuzynką. Ten dom, to znaczy, ta książka mówi o tym domu Usherów…
— Który upada? — podpowiedziałem, ryzykując, że zdradzam treść utworu kolegom Bella, a przecież to i oni go nie czytali.
—Właśnie, który upada.
Najwyższy czas wziąć urlop.
Jak nazywał się ulubiony pisarz bohatera tej książki?
4.
Wesoły ogień palił się na staroświeckim kominie, a niebieskobiałe kryształki szronu błyszczały na szybach. X siedząc na sofie zatopił się w czytaniu jakiegoś dziennika dla rolników, Y zaś z zapamiętaniem kuła lekcje, od czasu do czasu rzucając spojrzenie pełne ciekawości ku półeczce, na której leżała nowa książka, pożyczona dziś właśnie od J. J. zapewniła ją, że się drży ze wzruszenia, taka to zajmująca powieść, i Y korciło, by czym prędzej zabrać się do przewertowania książki. Lecz wziąć się do czytania — znaczyło to pozwolić się prześcignąć w jutrzejszych lekcjach G. Więc też Y odwróciła głowę od półeczki i starała się wmówić w siebie, że książki tam nie ma.
Jak zakończył się ten wieczór?
5.
Podniósł książkę i oglądał ją ze wszystkich stron. Była oprawna w jedwab koloru miedzi, który połyskiwał przy każdym poruszeniu. Pobieżnie przerzucając kartki zobaczył, że tekst był drukowany dwiema różnymi barwami. Nie miała chyba ilustracji, za to wspaniałe, wielkie inicjały. Gdy uważniej przyjrzał się okładce, dostrzegł na niej dwa węże - jeden był jasny, drugi ciemny- które połykały się nawzajem od ogona tworząc w ten sposób owal. A w tym owalu znajdował się tytuł wypisany osobliwie splątanymi literami: (…)
Jak ma na imię osoba, która przygląda się książce?
6.
Oto ludzie, którzy mieli wyruszyć po księgę. A co wiadomo o samej Księdze? Jej ziemska historia jest niezwykle tajemnicza i powikłana. Ginie w mroku prehistorii, kiedy ludzie nie umieli docenić wagi Księgi, potem, w starożytności, nic o niej nie słychać. Pojawia się znów w 1378 roku; znajduje się wówczas w posiadaniu Arabów. W tym właśnie roku pewien młody Holender pobierający w Damaszku nauki filozoficzne i magiczne wykradł ją lub może dostał od arabskiego nauczyciela. Ta pierwsza ewentualność jest oczywiście bardziej prawdopodobna. Któż bowiem przy zdrowych zmysłach oddałby najważniejszą Księgę świata młokosowi z powierzchownej, pełnej konfliktów Europy? Chyba, że takie były boskie plany. (...) Ów młody Holender (...) okrążał Morze Śródziemne z wielką tajemnicą ukrytą pod materiałem przybrudzonego płaszcza, a kiedy dotarli do Pirenejów, jego odwaga złamała się. Pomyślał o wojnach, niezgodzie, stosach, ludzkiej pysze. Pomyślał w końcu o zwątpieniu i niewierze, która jak mur wyrasta wszędzie tam, gdzie człowiek spotyka się z nienazwanym. Pomyślał o Kościele, który nie rezygnuje z monopolu na prawdę, o zaborczych władcach i spornych terenach pogranicza, o różnych językach ludzi. I wtedy właśnie opuściła go odwaga. Ukrył Księgę w miejscu, które wydawało mu się do tego stworzone(…)
Gdzie Holender ukrył Księgę?
7.
Krótko mówiąc, tak się zapamiętał w swej lekturze, że na czytaniu trawił całe noce, od zmierzchu do świtania, i całe dni, od świtu do zmierzchu; dlatego też i z braku snu, a zbytku czytania, tak mu mózg wysechł, że wreszcie cały rozsądek utracił; nabił sobie wyobraźnię tym wszystkim co w książkach wyczytał; były to same czary, zwady, bitwy, pojedynki, rany, zaloty, miłości, udręki i niemożliwe niedorzeczności. Tak sobie wbił do głowy, że cała ta wyczytana machina onych sennych majaczeń jest prawdą, iż nie było już dlań pewniejszych dziejów na świecie.
Jak na imię miała wybranka serca opisanej osoby?
8.
Od tej rozmowy minął rok. W naszym pokoju reporterów zadzwonił telefon. Szefowa prosiła mnie do siebie. — Wiesz — powiedziała, kiedy stanąłem przed jej biurkiem — wysyłamy Cię. Pojedziesz do Indii.
Pierwszą moją reakcją było oszołomienie. A zaraz potem — panika: nic nie wiem o Indiach. Gorączkowo szukałem w myślach jakichś skojarzeń, obrazów, nazw. Nie znalazłem. O Indiach nie wiedziałem nic. (…)
Na koniec tej rozmowy, w której dowiedziałem się, że jadę w świat, T. sięgnęła do szafy, wyjęła książkę i podając mi ją, powiedziała: — To ode mnie, na drogę. Była to gruba książka w sztywnych, pokrytych żółtym płótnem okładkach. Na froncie przeczytałem wytłoczone złotymi literami nazwisko autora i tytuł: (…)
Jakie nazwisko i tytuł wyczytał bohater?
9.
Pokoik gdzie jadało się śniadanie, przylegał do salonu. Tam się wsunęłam. Stała tu półka z książkami; niebawem wyciągnęłam jakiś tom, upewniwszy się przedtem, że jest obficie ilustrowany. Wdrapałam się na kanapkę w zagłębieniu okna, podwinęłam nogi i usiadłam po turecku, a zaciągnąwszy prawie szczelnie pąsową zasłonę z wełnianej mory, poczułam, że jestem ukryta i odosobniona.
Fałdy pąsowej draperii zasłaniały mi widok z prawej strony; z lewej szklana szyba chroniła, choć nie odgradzała mnie od posępności listopadowego dnia. Co jakiś czas, obracając karty książki, przyglądałam się naturze. Daleko na horyzoncie rozpościerała się blada pustka mgieł i chmur; bliżej widać było mokry trawnik i krzew szarpany wiatrem oraz nieustające potoki deszczu, gwałtownie gnane wichrem.
Powróciłam do książki. Była to
Historia ptaków brytyjskich Bewicka.
Jak nazywała się osoba, u której w tym czasie przebywała bohaterka?
10.
Położona w samym centrum Stacji biblioteka nie miała okien i była najlepiej izolowanym miejscem wewnątrz stalowej skorupy. Kto wie, czy nie dlatego było mi w niej tak dobrze, mimo jawnego fiaska poszukiwań. Błądziłem po wielkiej sali, aż stanąłem przed ogromnym, sięgającym stropu regałem pełnym książek. Był to nie tyle luksus, co najmniej zresztą wątpliwy, ile wyraz szacunku wobec pionierów s. eksploracji: półki liczące około sześciuset tomów, dźwigały całą klasykę przedmiotu, poczynając od monumentalnej, choć w znacznej mierze przestarzałej już dziewięciotomowej monografii G. Wyjmowałem te tomy, od których ciężaru od razu zwisała ręka i kartkowałem je od niechcenia, przysiadłszy na poręczy fotela. H. też znalazła sobie jakąś książkę — ponad jej ramieniem odczytałem kilka linijek druku. Była to jedna z nielicznych książek należących do pierwszej wyprawy, bodajże własność samego G.
Jaką książkę czytała H.?
11.
„Jak się miewa amazonka?” — pytał często T. I G. uśmiechając się z wysiłkiem odpowiadał niezmiennie: „Kłusuje, kłusuje”. Pewnego wieczora G. powiedział, że ostatecznie rozstał się z przymiotnikiem „wytworna” i że odtąd będzie nazywał amazonkę „smukłą”. „To bardziej konkretne” — dodał. Innym razem przeczytał swoim dwom słuchaczom zdanie w takiej postaci: „W piękny ranek majowy smukła amazonka, siedząc na wspaniałej kasztance, jechała kwitnącymi alejami Lasku Bulońskiego.”
Czy książka, którą pisał G. ujrzała kiedykolwiek światło dzienne?
12.
Nasz dom jest stary, hałaśliwy i przeludniony. Kiedyśmy się tu wprowadzili, mieliśmy dwoje dzieci i około pięciu tysięcy książek; spodziewam się, że gdy w końcu przestaniemy się mieścić i trzeba się będzie wyprowadzić, okaże się, że jesteśmy posiadaczami dwadzieściorga dzieci i dobrego pół miliona książek; jesteśmy także właścicielami wielu łóżek, stołów, koni na biegunach, lamp, sukienek dla lalek, modeli statków, pędzli i, dosłownie tysięcy pojedynczych skarpetek.
Jak miało na imię najstarsze dziecko w tym domu?
13.
Panna W. wędrowała palcem wzdłuż grzbietów książek, a ja zająłem się wyszukiwaniem tych, które wypisałem na kartce. Potem usiadłem na angielskiej kanapie i bardzo długo trwałem w zamyśleniu.
— Pięć tysięcy czterysta dwadzieścia cztery…— liczyła pół głosem panna W. Pięć tysięcy czterysta dwadzieścia pięć. I na tym koniec. A ile powinno być w księgozbiorze?
— Pięć tysięcy czterysta dwadzieścia osiem.
— W takim razie trzech książek brakuje.
Wstałem z kanapy.
— Nawet wiem, które to książki. Oto one.
I podałem jej kartkę, na której wypisałem trzy tytuły i nazwiska autorów wraz z kolejnym numerem inwentarza.
— Pan jest chyba jasnowidzem. — zaśmiała się panna W. — W ponad pięć tysięcy tomów liczącym księgozbiorze brakuje tylko trzech książek, a pan od razu wie, jakie to książki?
— Och sprawa jest prosta. Chciałem tylko trzy książki wypożyczyć z biblioteki pana Cz. I akurat tych trzech nie ma.
Jak brzmiały tytuły trzech zaginionych książek?
14.
„Minęły czasy szczęśliwej prostoty,
Trzeba się uczyć, upłynął wiek złoty!
(…)
Trzeba się uczyć. Wiem z dawnej powieści,
Że tu w klasztorze jest biblijoteka;
Gdzieś tam pod strychem podobno się mieści
I dawno swego otworzenia czeka.
Był tam brat Arnolf lat temu trzydzieści
I z starych książek poobdzierał wieka.”
Kogo wysłano na poszukiwanie biblioteki?
15.
Zdjęty ciekawością, zbliżyłem się i zastukałem w drzwi. Okazało się, że nie są zamknięte, pchnąłem je więc lekko i wszedłem do środka. Wołałem, szukałem — nie znalazłem nikogo. Odniosłem wrażenie, że wnętrze ogołocone jest z cenniejszych przedmiotów; na stołach i w szafach pozostały jedynie błahe drobiazgi. Tylko na podłodze, w kącie, zauważyłem kilka zapisanych zeszytów. Przejrzałem ich zawartość. Był to rękopis hiszpański; jakkolwiek bardzo słabo znałem ten język, to przecież zdołałem pojąć, żem znalazł rzecz zajmującą: rękopis zawierał historie o kabalistach, zbójcach i upiorach. Lektura niezwykłych opowieści zdała mi się nader stosowną dla oderwania umysłu od trudów wojennej wyprawy. Osądziwszy, że rękopis utracił na zawsze prawowitego właściciela, bez wahania wziąłem go ze sobą.
Kim była osoba, która znalazła rękopis (chodzi o sprawowaną funkcję w chwili jego odnalezienia)?
==========================================
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu