Wendy Holden, "Fatalna sława" - wzięta na ślepo z półki w Taniej Książce, bo miałam ochotę coś nabyć, ale nie wiedziałam, co.
Przyjemna książka. Czyta się bez wysiłku, chociaż z początku obawiałam się, że będzie to smęcenie na temat rynku wydawniczego, o niespełnionych geniuszach i niedocenionych artystach słowa pisanego.
A otóż nie. Dostałam opowieść o skromnej redaktorce, prowadzącej dział reklamy w tak zwanym ambitnym, londyńskim wydawnictwie. Ambintym - bo nie hańbi się wydawaniem książek autorów, których czyta i wielbi cały świat ;) Wypromować swoich autorów nie potrafi zaś wydawnictwo - w osobie Grace - nawet w beznadziejnej i nic nie znaczącej rubryczce "Globe". Może dlatego, że rubryczkę tę prowadzi nieskończenie bardziej ambitna i wojownicza Belinda.
I tak się zawiązują wątki pomiędzy sympatyczną i łagodną Grace, agresywną Belindą, nieśmiałym Henrym, konkretną Ellie i tajemniczą Marią. W tle, ale bynajmniej nie nieznacznie, przedstawiają nam się supergwiazdy ekranu i wielkiego świata - aktorka Champagne i aktor Red. I cała masa innych ludzi, których jednak nie jest na tyle wielu, żebyśmy się wśród nich zagubili.
Podobało mi się, wciągnęło i trzymało - bez wysiłku, a z przyjemnością. Książka bardziej do śmiechu, niż do płaczu czy zadumy, polecam na długie wieczory albo na podróż [tylko uwaga, nie przegapcie swojego przystanku, co mi się raz zdarzyło...]