Dodany: 25.11.2005 20:30|Autor: psidog
Czarodziej w dobie socjalizmu
Koniec lat sześćdziesiątych lub początek siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Podróżujący po bezdrożach Związku Radzieckiego młody naukowiec, programista - Sasza Priwałow spotyka dwóch autostopowiczów. Nie zdaje sobie sprawy, że to wydarzenie diametralnie odmieni jego życie. Wszystko wskazuje na to, że w Sołowcu, celu jego podróży, lokalny instytut - INBADCZAM - nie jest tym, czym mógłby się wydawać. Już pierwsza noc spędzona w mieście uzmysławia mu, że wokół kryją się jakieś tajemnice. Gdy zostaje wręcz zmuszony do podjęcia pracy w instytucie, nie wie, że tam, za murami, znajdzie Śmierć... jak również inne osoby o silnej osobowości, takie jak: smok Gorynycz, wampir Alfred, skrzat Tichon (wyleczony już z nałogowego alkoholizmu). W instytucie są, niestety, i mniej ciekawe indywidua: zaprzychodowane dżiny, ifryty i towarzysz Wybiegałło. Ale to już zupełnie inna historia.
"Poniedziałek…" braci Strugackich wyraźnie wyróżnia się spośród innych popełnionych przez nich powieści, głównie za sprawą charakterystycznego świata wykreowanego przez autorów. Rzeczywistość przeplata się w książce ze światem mitów i baśni, a te z kolei z techniką i nauką. Wbrew pozorom, ma to głębsze wyjaśnienie. Lata sześćdziesiąte, kiedy powstawała ta książka, rozpoczynały w historii ludzkości nowy okres: nauka przestawała być domeną ludzi bogatych. Nastąpiło dziwne zjawisko pomieszania się tysiącletnich wierzeń, przesądów z faktami naukowymi. W ciągu jednego pokolenia nastąpił przeskok od wołów pociągowych do rakiet. Strugaccy znajdują niepotrzebnym już, jak by się wydawało, czarodziejom nowe zajęcie, wciągając ich do pracy socjalistycznej w służbie ludzkości. Oczywiście cała ta operacja opisana jest z przymrużeniem oka i ujmującym humorem.
Na szczególną uwagę zasługuje scena podróży bohatera w przyszłość. Nie tę rzeczywistą, lecz w przyszłość, która została opisana w niezliczonych książkach SF. Jest to swego rodzaju rozliczenie z tą literaturą, uprawianą przecież również przez autorów "Poniedziałku...". Bo co widzi Priwałow podczas swej podróży? Z jednej strony lakierowany, różowy kraj genialnych naukowców i wysportowanych aeronautów. Z drugiej strony obszary podbite przez rozumne roboty, rozumne wirusy, rozumne pasożyty oraz rozumne rośliny i minerały. Strugaccy już na początku popularności science fiction zauważyli częstokroć płytkie podejście autorów SF do tego gatunku literatury.
Ciekawe jest to, że "Poniedziałek…" nie stracił nic ze swego uroku przez te kilkadziesiąt lat. Jest to książka naprawdę godna polecenia - zarówno sympatykom SF, jak i niemającym z tym gatunkiem nic wspólnego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.