Pomnik dla Michasia
Zachęcony pierwszym, choć zaszufladkowanym, tekstem w Biblionetce na temat tego opowiadania, sięgnąłem po nie po raz kolejny.
Motyw przewodni to obraz Breughla o tym samym tytule. Ikar spadający w morskie odmęty, niezauważony przez ludzi pochłoniętych własnymi sprawami. Historia powtórzyła się wiele lat później, tyle że nie było już wosku, a skrzydła - co najwyżej młodości.
Zaczyna się tak typowo dla tego Autora! – pięknym obrazem czerwcowego popołudnia z wczesnych lat czterdziestych. To wizerunek gasnącej stolicy – ludzie zamykają sklepy i spieszą do domów. Mimo pośpiechu i ruchu, wszystko ma jakiś statyczny, na poły oniryczny charakter.
„Przez chwilę wydawać się mogło, że miasto wolne jest od okupanta. Przez chwilę”[1].
Jednak coś za chwilę zaburzy to wrażenie. Jakiż to kontrast! Iwaszkiewicz – nie ma chyba powodu, by sądzić, że narratorem jest ktoś inny – staje się świadkiem dramatycznego wydarzenia. Rzec nawet można - jedynym świadkiem, pomimo zgromadzonych wielu osób. Oto młody chłopiec ponosi śmierć – trzeba się jej jedynie domyślać, ale sam Autor jest jej pewien. Śmierć w takie piękne czerwcowe popołudnie – lecz nikt jej nie zauważa. Przechodnie nadal plotą trzy po trzy pomiędzy jednym a drugim krokiem, Mickiewicz stoi niewzruszony i dumny na cokole... dzień wciąż dogasa, wieczór obejmuje powoli stolicę... A przecież tu stała się tragedia!
Opowiadanie nadal może wzbudzić wiele refleksji – choćby przez swoje nasycenie uczuciami. Obojętność otoczenia może zadziwiać, bezsensowność śmierci śmieszyć przez łzy, a w połączeniu z zażenowaniem chłopca – przerażać.
Jednak czy można mieć za złe warszawiakom, że nie uczynili ani jednego gestu? Udali, że nic nie miało miejsca? Mimo wszystko myślę, że nie. Bo i cóż można było zrobić? Przeciwstawienie się gestapowcom przyniosłoby z pewnością kolejne ofiary.
Jedynie twórca mógł podarować chłopcu prezent – i to najwspanialszy z możliwych... taka jest przecież jego rola: uwiecznianie, zamykanie teraźniejszości pomiędzy jedną kropką a drugą! Historia podaje nam suche statystyki – ogromne liczby robią wrażenie, ale są puste. Tak naprawdę przez uogólnienie nic nie znaczą. To nie jest wcale zarzut względem królowej życia – historia musi taka być. Jednak przedstawienie dramatu jednostki staje się bardziej wymowne. Człowiek nie jest już suchą cyfrą w rzędzie.
Zawsze czytając „Ikara” – a pochłonąłem go już dobrych parę razy – zastanawiałem się (może absurdalnie i niepotrzebnie) czy Michaś zdawał sobie sprawę, że ktoś postawi mu taki pomnik. Nie spodziewał się go zapewne w najśmielszych marzeniach. Był pewnie jednym z tych Stasiów czy Felków (imię „Michał” zostało mu wszak nadane intuicyjnie przez Autora), którzy nijak by się nie zapisali w historii (może co najwyżej cyfrą w statystykach, ale to tyle, co nic), a pamięć o nich starłby czas. Co zaś dał mu Iwaszkiewicz? Właśnie pamięć – wciąż żywą, o czym świadczą recenzje oraz dyskusje.
Przypominają mi się koleje losu tych, którzy całkiem nieświadomie sami wznieśli sobie pomnik. Dzieci żydowskie: Anne Frank i Dawid Rubinowicz, których istnienia pochłonęła wojna, zostawiając jedynie zapiski. Jeżeli samemu się siebie nie upamiętniło – zostaje pióro twórcy. Nasz warszawski Ikar wcale nie jest odosobnionym przypadkiem. Niemniej każde takie upamiętnienie pojedynczego, szarego człowieka ma w sobie coś wyjątkowego i wzruszającego. A ile było jeszcze tych anonimowych śmierci, o których pamięci nikt nie zachował? Możemy się jedynie domyślać, jak wielka to liczba...
Wydaje mi się, że dzieło to nabrało z biegiem czasu bardziej uniwersalnego charakteru – choć pierwotnie miało być zapewne jedynie kartką z wojennego pamiętnika. Czy dzisiaj nie przymykamy oczu, nie odwracamy wzroku od pewnych spraw, woląc ich po prostu nie dostrzegać? Tyle że te wydarzenia nieczęsto równają się tragedii młodego, pełnego nadziei chłopca.
Gorąco zachęcam do lektury tego wzruszającego, osnutego na straszliwych faktach opowiadania. Pamiętajmy o Michasiu... i o wszystkich anonimowych ofiarach wojen, którym nikt nie wzniósł osobnego pomnika.
---
[1] Jarosław Iwaszkiewicz, „Ikar”, w: „Opowiadania 1918-1953”, tom 2, Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1954, str. 383.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.