Dodany: 21.12.2006 00:40|Autor: misiak297

Książka: Ikar
Iwaszkiewicz Jarosław (pseud. Eleuter)

1 osoba poleca ten tekst.

Pomnik dla Michasia


Zachęcony pierwszym, choć zaszufladkowanym, tekstem w Biblionetce na temat tego opowiadania, sięgnąłem po nie po raz kolejny.

Motyw przewodni to obraz Breughla o tym samym tytule. Ikar spadający w morskie odmęty, niezauważony przez ludzi pochłoniętych własnymi sprawami. Historia powtórzyła się wiele lat później, tyle że nie było już wosku, a skrzydła - co najwyżej młodości.

Zaczyna się tak typowo dla tego Autora! – pięknym obrazem czerwcowego popołudnia z wczesnych lat czterdziestych. To wizerunek gasnącej stolicy – ludzie zamykają sklepy i spieszą do domów. Mimo pośpiechu i ruchu, wszystko ma jakiś statyczny, na poły oniryczny charakter.

„Przez chwilę wydawać się mogło, że miasto wolne jest od okupanta. Przez chwilę”[1].

Jednak coś za chwilę zaburzy to wrażenie. Jakiż to kontrast! Iwaszkiewicz – nie ma chyba powodu, by sądzić, że narratorem jest ktoś inny – staje się świadkiem dramatycznego wydarzenia. Rzec nawet można - jedynym świadkiem, pomimo zgromadzonych wielu osób. Oto młody chłopiec ponosi śmierć – trzeba się jej jedynie domyślać, ale sam Autor jest jej pewien. Śmierć w takie piękne czerwcowe popołudnie – lecz nikt jej nie zauważa. Przechodnie nadal plotą trzy po trzy pomiędzy jednym a drugim krokiem, Mickiewicz stoi niewzruszony i dumny na cokole... dzień wciąż dogasa, wieczór obejmuje powoli stolicę... A przecież tu stała się tragedia!

Opowiadanie nadal może wzbudzić wiele refleksji – choćby przez swoje nasycenie uczuciami. Obojętność otoczenia może zadziwiać, bezsensowność śmierci śmieszyć przez łzy, a w połączeniu z zażenowaniem chłopca – przerażać.

Jednak czy można mieć za złe warszawiakom, że nie uczynili ani jednego gestu? Udali, że nic nie miało miejsca? Mimo wszystko myślę, że nie. Bo i cóż można było zrobić? Przeciwstawienie się gestapowcom przyniosłoby z pewnością kolejne ofiary.

Jedynie twórca mógł podarować chłopcu prezent – i to najwspanialszy z możliwych... taka jest przecież jego rola: uwiecznianie, zamykanie teraźniejszości pomiędzy jedną kropką a drugą! Historia podaje nam suche statystyki – ogromne liczby robią wrażenie, ale są puste. Tak naprawdę przez uogólnienie nic nie znaczą. To nie jest wcale zarzut względem królowej życia – historia musi taka być. Jednak przedstawienie dramatu jednostki staje się bardziej wymowne. Człowiek nie jest już suchą cyfrą w rzędzie.

Zawsze czytając „Ikara” – a pochłonąłem go już dobrych parę razy – zastanawiałem się (może absurdalnie i niepotrzebnie) czy Michaś zdawał sobie sprawę, że ktoś postawi mu taki pomnik. Nie spodziewał się go zapewne w najśmielszych marzeniach. Był pewnie jednym z tych Stasiów czy Felków (imię „Michał” zostało mu wszak nadane intuicyjnie przez Autora), którzy nijak by się nie zapisali w historii (może co najwyżej cyfrą w statystykach, ale to tyle, co nic), a pamięć o nich starłby czas. Co zaś dał mu Iwaszkiewicz? Właśnie pamięć – wciąż żywą, o czym świadczą recenzje oraz dyskusje.

Przypominają mi się koleje losu tych, którzy całkiem nieświadomie sami wznieśli sobie pomnik. Dzieci żydowskie: Anne Frank i Dawid Rubinowicz, których istnienia pochłonęła wojna, zostawiając jedynie zapiski. Jeżeli samemu się siebie nie upamiętniło – zostaje pióro twórcy. Nasz warszawski Ikar wcale nie jest odosobnionym przypadkiem. Niemniej każde takie upamiętnienie pojedynczego, szarego człowieka ma w sobie coś wyjątkowego i wzruszającego. A ile było jeszcze tych anonimowych śmierci, o których pamięci nikt nie zachował? Możemy się jedynie domyślać, jak wielka to liczba...

Wydaje mi się, że dzieło to nabrało z biegiem czasu bardziej uniwersalnego charakteru – choć pierwotnie miało być zapewne jedynie kartką z wojennego pamiętnika. Czy dzisiaj nie przymykamy oczu, nie odwracamy wzroku od pewnych spraw, woląc ich po prostu nie dostrzegać? Tyle że te wydarzenia nieczęsto równają się tragedii młodego, pełnego nadziei chłopca.

Gorąco zachęcam do lektury tego wzruszającego, osnutego na straszliwych faktach opowiadania. Pamiętajmy o Michasiu... i o wszystkich anonimowych ofiarach wojen, którym nikt nie wzniósł osobnego pomnika.


---
[1] Jarosław Iwaszkiewicz, „Ikar”, w: „Opowiadania 1918-1953”, tom 2, Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1954, str. 383.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17866
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: 00761 21.12.2006 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcony pierwszym, choć... | misiak297
Muszę przyznać, że Twoja recenzja doskonale ujmuje także moje myśli. Coś mi się wydaje, że niektórzy gimnazjaliści "pracowici inaczej" będą Ci ogromnie wdzięczni.:)

Bardzo ważnym aspektem tego opowiadania, który poruszyłeś w recenzji, jest "ocalanie od zapomnienia" poprzez sztukę, unieśmiertelnianie tych, którzy odeszli. A że imię bohatera jest symboliczne, kryją się pod nim wszyscy, którzy zginęli tak samo bezsensownie, tragicznie, jak on. I ten pomnik, o którym piszesz, jest postawiony właśnie anonimowej zbiorowości ofiar, tak samo jak w gruncie rzeczy anonimowy jest nasz bohater.

Małe pytanko: Czy w Twojej recenzji świadomie czy pod/nieświadomie pobrzmiewa cytat z "Obozu głodowego pod Jasłem": "Historia zaokrągla szkielety do zera./ Tysiąc i jeden to wciąż jeszcze tysiąc. / Ten jeden, jakby go wcale nie było."?
Użytkownik: misiak297 21.12.2006 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że Twoja ... | 00761
Jeśli mogę się komuś przydać, jestem zawsze zadowolony:)

Wiesz, pamiętam, że pod moją recenzją Dziennika Dawida Rubinowicza cytowałaś Szymborską i jakoś ten aspekt mi się rzucił do tej recenzji. Jest bardzo a propos... Choć Szymborską samą w sobie ciężko mi czasem strawić.
Użytkownik: 00761 21.12.2006 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli mogę się komuś przy... | misiak297
I naprawdę byłbyś zadowolony, gdyby ktoś Ci napisał (jak mnie i innym) pod recenzją, że sobie skopiował na zadanie domowe? Brrr.

A co do Szymborskiej - nie jest to moja ulubiona poetka. I zaraz pomyślałam. O kurczę! (cytat mimowolny), przecież ja zdecydowanie wolę poetów. No właśnie.
Użytkownik: misiak297 21.12.2006 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: I naprawdę byłbyś zadowol... | 00761
Nie powiem, że zdecydowanie wolę poetów co by nie być posądzonym o szowinizm:D
Szymborska ma niejednokrotnie ciekawe koncepty, ale jest dla mnie momentami zbyt trywialna. A wiersz "Pochwała snów" jest po prostu żenadą. Ciekawe co Ty o nim sądzisz jeśli się z nim zetknęłaś - jeśli nie - to mała strata.

Widzisz, miałem kiedyś znajomą, która zupełnie nie rozumiała takiej zawikłanej poezji - sens gubił się dla niej w gąszczu metafor i epitetów. Ona lubiła bardzo Szymborską, właśnie przez jasność jej twórczości. Natomiast nie lubiła Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, która ma w swojej twórczości mniej oczywiste drugie dno (przynajmniej w mojej opinii). Nawet tak prosty wiersz jak "Jego portret" ma w sobie więcej niż można by przypuszczać:

"Usta twoje, ocean różowy
Spojrzenie fala wzburzona
A twoje szerokie ramiona
Pas ratunkowy"

(nawiasem mówiąc uwielbiam ten utwór)

Oczywiście wcale nie dowodzę, że ktoś kto lubi Szymborską, nie zna się na innej poezji (to tak dodaję na wszelki wypadek). To był tylko przykład.
Użytkownik: 00761 21.12.2006 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie powiem, że zdecydowan... | misiak297
Nie znam akurat tego wiersza, za niektórymi nie przepadam, niektóre bardzo lubię. Skojarzenia ma często niezwykłe, to jej trzeba przyznać. No i podoba mi się jej ironizowanie. Wybierając między Sz. a Jasnorzewską wybrałabym Szymborską, choć jako nastolatka oczywiście szalałam za erotykami Jasnorzewskiej i namiętnie przepisywałam do pamiętnika. Ale cytowany przez Ciebie utwór nadal bardzo lubię, rzeczywiście w tym poetyckim skrócie zawarła wszystko. Rozwlekłość to kardynalny grzech poezji, tak sądzę. A moja wielka miłość to Herbert. No i jeszcze Baczyński, Grochowiak, Twardowski.
Użytkownik: misiak297 21.12.2006 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie znam akurat tego wier... | 00761
Ja do Herberta powoli dojrzewam, jako że jedna z moich teraźniejszych nauczycielek go uwielbia i daje nam do interpretacji jego wiersze.

Kurczę, a to mnie upupiłaś... poczułem się jak nastolatek za to ciągłe wpisywanie do swojego pamiętnika wierszy! Głównie erotyków:) Choć przyznam więcej się przewija Wojaczka, ale Pawlikowska też ma zaszczytne miejsce:)

Baczyńskiemu i Twardowskiemu na tym etapie mówię: nie. Kwestia gustu. Może za parę lat mi się spodoba. Na razie Baczyński kojarzy mi się za bardzo ze Słowackim, a Twardowski ma dla mnie zbyt religijne pióro. Wiem, że uogólniam:)
Użytkownik: 00761 21.12.2006 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja do Herberta powoli doj... | misiak297
Zaprawdę, nie było moim zamiarem upupianie Ciebie, w końcu skąd miałam wiedzieć, że tak robisz? :D:D Pocieszę Cię, że przeszło mi to sporo po 20-tce.;) Jeszcze Jesienina często uwieczniałam z komentarzami, które dziś bawią mnie do łez. Nawet sobie jakieś jego zdjęcie wkleiłam, o wstydzie!

Czytanie, odbiór i dobór poezji to sprawa, wydaje mi się, bardzo osobista. Albo coś trafia w nasz gust, wyobraźnię, wrażliwość, albo jest nam obce. Ale zawsze trzeba dać poecie drugą szansę, po latach wiele w nas samych się zmienia. Ja mam właśnie zamiar w stosownej chwili poczytać poezje Iwaszkiewicza - w ramach w/w szansy.

Użytkownik: misiak297 27.07.2007 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać, że Twoja ... | 00761
A wiesz, Michotko, właśnie przeczytałem zbiorek opowiadań Iwaszkiewicza pt. "Wzlot". Największe wrażenie zrobiło na mnie to tytułowe. Stwierdziłem, że jeśli zna się już dobrze twórczość jakiegoś pisarza, łatwo dostrzec analogie pomiędzy jego tekstami. Dlatego zresztą o "Wzlocie" piszę pod "Ikarem", gdyż stwierdziłem duże podobieństwo nowelki do jednego fragmentu "Wzlotu" - niezwykle poruszający opis egzekucji dwóch żydowskich piękności. I ta sama bezradność świadków tego zdarzenia.

Uważam, że "Wzlot" jest opowiadaniem wybitnym. Napisany w bardzo ciekawej formie. Silnie stylizowany, elastyczny język. To bardzo duże zalety. I cała historia opowiedziana przez Romka jest po prostu wspaniała. Jeszcze o analogiach... Kiedy czytałem o scenie, w której ukochany przyjaciel Romka, zaprasza go do wspólnej kąpieli w jeziorze, przed oczami stanęła mi całkiem podobna scena z Felą w "Pannach z Wilka". Nie ma co, Iwaszkiewicz jest mistrzem w opisie pięknego, subtelnego erotyzmu. Oj po raz kolejny jego geniusz dał o sobie znać.

"Opowiadanie z psem" i "Opowiadanie z kotem" - bardzo ciekawe przez swój silnie oniryczny charakter.

Tyle Iwaszkiewiczowania na dzisiaj:)
Użytkownik: 00761 27.07.2007 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiesz, Michotko, właśni... | misiak297
Witaj, Misia(cz)ku! Masz rację, że im lepiej zna się twórczość danego pisarza, tym bardziej dostrzega się analogie i zarazem tym łatwiej, czytając, dopisywać sobie w wyobraźni zakończenia. Najfajniej jest oczywiście wtedy, gdy pisarz nas całkowicie zaskoczy. Cały zbiór, o którym piszesz, jest ciekawy i dość zróżnicowany. Niesamowicie klimatyczne jest "Opowiadanie z kotem".

Dla mnie osobiście spośród opowiadań Iwaszkiewicza dwa są zupełnie "nietypowe": "Matka Joanna..." i "Tuba" (mam nadzieję, że nie pokręciłam tytułu). Jest to historyjka, która po prostu mnie całkowicie rozbroiła - utwór polemiczny wobec twórczości socrealizmu, napisany lekkim, ironicznym stylem ze świetną puentą. Jeśli na niego nie trafisz, mogę Ci skserować na przełomie sierpnia i września i wysłać.

A jak Twoje zamiary odnośnie "Sławy i chwały"?

Użytkownik: misiak297 27.07.2007 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Misia(cz)ku! Masz ... | 00761
O "Tubie" nawet nie słyszałem... Ale bardzo chętnie, piszę się na ksero:)
"Sławę i chwałę" marnie widzę w te wakacje, ale pocieszam się, że nie mogę powiedzieć, abym Iwaszkiewicza zaniedbał. "Matka Joanna od Aniołów", cały tomik "Wzlotu" i "Wieczór u Abdona" - oj bardzo podobała mi się ta powieść poetycka, bardzo. Piątka w moim prywatnym notesie:) No i mam chyba jeszcze z 7 nieprzeczytanych opowiadań w biblioteczce, więc od nich postanowiłem zacząć.

Teraz chcę dokończyć "Noce i dnie" - został mi ostatni tom "Wiatr w oczy". Choć trzeci tom trochę mnie rozczarował - za dużo polityki, a za mało sagi - już sobie ostrzę pazurki na ostatni. Choć też mnie coś wstrzymuje... bo jak skończę już ostatni to nie powrócę do Niechciców... a jeśli powrócę to nie będzie już urok pierwszego spotkania.

W ogóle zauważyłem, że choć pisarze dwudziestolecia międzywojennego nie wliczają się w poczet moich ulubionych (poza Iwaszkiewiczem) to uwielbiam ich prozę lub poszczególne pozycje (Nałkowska, Schulz, Kuncewiczowa, Dąbrowska itp.).
Użytkownik: 00761 28.07.2007 00:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O "Tubie" nawet... | misiak297
No to masz to u mnie. ;) Wiesz, urok pierwszego spotkania polega na świeżości, odkrywaniu, tajemnicy, ale często (a tak na pewno jest z Iwaszkiewiczem) to drugie czy nawet trzecie odsłania nam coś, co za pierwszym razem umyka, patrzymy głębiej, wychwytując niuanse, które często przy pierwszej lekturze pozostają niezauważone. Książki można czytać i można smakować, ale do tego drugiego potrzebne jest to "coś", co - moim zdaniem - Iwaszkiewicz posiada. (A "Wieczór u Abdona" też mi się bardzo podobał.)

Odnośnie 20-lecia: nie uważasz, że jak na tak krótką epokę, wymieniłeś sporo nazwisk? :)

Użytkownik: gregok 24.12.2006 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcony pierwszym, choć... | misiak297
Cieszę się, że moją skromną recenzję umieściłem w szufladzie, bo na pewno nie jest tak dobra, by konkurować z Twoją prawdziwie imponującą recenzją. Szczególnie podobały mi się ostatnie zdania - te o uniwersaliśmie tego opowiadania. Wielokrotnie zdarzały się na polskich drogach cieżkie wypadki samochodowe, których rane ofiary mogłyby przeżyć gdyby nie obojętność przechodniów, którzy nie chcieli interweniować i jechali dalej, mimo że im nic nie zagrażało.
Iwaszkiewicz, tę właśnie obojętność dostrzegł i opisał. Dlatego uważam, że opowiadanie o Mochasiu to nie tylko pomnik nieznanych ofiar wojny, ale także haniebny pomnik ludzkiego egoizmu i ludzkiej obojętności na los innych ludzi.
Zgadzam się, iż nie mogli pomóc Michasiowi w bezpośredni sposób, jednak gdyby choć cień współczucia przemknął po ich twarzy, gdyby zamyślili się i zciszyli na parę minut rozmowy, zamiast wykrzykiwać "cytryn ładnych", autor nie musiał by wystawiać Michasiowi literackiego pomnika, gdyż ten pomnik istniałby już w duszach i sercach świadków zdarzenia.
Użytkownik: misiak297 24.12.2006 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że moją skrom... | gregok
Te moje receznzje to kwestia wyrobienia pióra - naprawdę mam tu wobec biblionetki prawdziwy dług wdzięczności. Jak będziesz miał kiedyś chwilę i będziesz chciał się z czegoś pośmiać zerknij na moje pierwsze próby w tej materii.
I masz oczywiście rację - można to rozszerzyć na wszystkie bezsensowne i zapomniane pojedyncze ofiary, śmierci. Masz rację, najgorsze jest to, że post factum klimat jest taki jakby sie nic nie wydarzyło. I wciąż to "cytryn ładnych"...
Użytkownik: Natii 29.12.2006 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcony pierwszym, choć... | misiak297
"I tylko ja jeden widziałem, że Ikar utonął" (cytat z pamięci). Zawsze, ilekroć natykam się na wzmiankę o tym opowiadaniu, przypominają mi się właśnie te słowa... Piękne opowiadanie, dobra recenzja. ;-)
Użytkownik: Kemor 27.07.2007 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: "I tylko ja jeden wi... | Natii
Te słowa stanowią, w/g mnie, klucz do interpretacji opowiadania /dokładnie brzmią: "Ja jeden zauważyłem, że Ikar utonął"/.
Jest to utwór o roli artysty w dokumentowaniu, opisywaniu, przedstawianiu, utrwalaniu tego, co przeciętni "zjadacze chleba" nawet nie są w stanie spostrzec w otaczającej rzeczywistości.
Na obrazie Breughla postaci pierwszoplanowe zajęte są swoimi codziennymi czynnościami, troskami. Nikt nie zauważył tragedii Ikara.
Na warszawskim przystanku - analogiczna sytuacja.
Dar spostrzegawczości, wrażliwości, przenikliwości pisarza - artysty - Iwaszkiewicza pozwolił stworzyc pomnik dla Michasia.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: