Dodany: 02.09.2006 23:23|Autor: Wilku

Notatka polsko - angielska postpowrotowa


Na początek chciałbym powiedzieć: Witajcie spowrotem biblionetkowicze, przyjaciele. Przyznać muszę, iż stęskniłem się za wami wszystkimi.

Po tym krótkim wstępie przejdźmy do części właściwej czytatki:

Wylot do Anglii był nader miły, choć był o 6 rano. Uwielbiam latać samolotem. Dotarliśmy z przyjacielem na lotnisko Luton w Londynie z opóźnieniem (problemy techniczne przed startem samolotu). Bez problemu wyruszyliśmy dalej aby dotrzeć do miejsca naszego zamieszkania, a mianowicie pokoju brata mego towarzysza. Nie mogę rzec mieszkania, gdyż brat wynajmował pokój w domu. Mieliśmy problemy z orientacją w terenie, nie wiedzieliśmy, który pociąg konkretnie wziąść, ale wkrótce wszystkie nasze wątpliwości rozwiał miły pan, pracownik stacji. Gdy dotarliśmy na miejsce, gorąco powitał nas Jacek(brat mojego przyjaciela)

Na początku spaliśmy w namiocie w ogródku (z pokoju było wyjście na ogródek). Jacek był jedyną osobą zarejestrowaną wynajmującą pokój w tym domu, dlatego jako jedyny miał cały pokój dla siebie. Dom miał w sumie 6 pokoi mieszkalnych, 2 łazienki i kuchnie. Wszystko było by w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że w tych 5 pokojach (1 odliczamy, ten, w którym mieszka Jacek) mieszkało jakieś 17 osób. Dzieliliśmy dom z 5 pakistańczykami, jednym człowiekiem pochodzącym z krajów afrykańskich (wybaczcie, ale nie umiałem zapamiętać kraju i imienia jego), a reszta to polacy. Większość polaków to czyści alkoholicy. Wszyscy oczywiście pracujący na czarno przy budowach. Z pakistańczyków warto wymienić Seana, jedynego wporządku pakistańczyka. Człowiek w okolicach 25 roku życia, można z nim było kulturalnie i miło porozmawiać. Obawiam się, iż o reszcie ludzi tej narodowości w tym domu tego powiedzieć nie mogę. Cała reszta po prostu czyhała na pierwszą lepszą okazje by złapać jakąś łatwą kasę. Ludzie okrutni, ludzie, którzy biją swoje żony, ludzie, którzy sprzedali by własne matki by zarobić.

W lokalnym sklepie szybko zaprzyjaźniliśmy się ze sprzedawcami (również pakistańczycy). MIli ludzie, przyjemnie można było sobie z nimi porozmawiać. Domyślam się, że polubili nas za to, gdyż często chodziliśmy po dostawy piwa dla domu. Przyznam się jednak, iż nie chce tak myśleć, gdyż oni również wydawali mi się na prawdę w porządku.

Wkrótce sami z przyjacielem dołączyliśmy do pracy na czarno w branży budowlanej. Kopanie fundamentów, zrób tamto, pozamiataj, mieszanie cementu - takie rzeczy. Jednak po około 2 tygodni miałem już dość jakiejkolwiek pracy fizycznej ( i jako, że w Anglii nie ma co robić, jak sie nie jest tam na stałe - praca albo nuda), dlatego też wcześniej wrócilem do domu. Cały poobrywany i obolały, upewniłem się, iż miejsce me jest przy książkach i przy komputerze;) Można powiedzieć, że jestem typowym geekiem. Hehe.

Teraz krótkie wnioski:

Anglia - kraj iście specyficzny, nie można temu zaprzeczyć, kryje w sobie pewien urok. Niewątpliwie ludzie tam są o wiele bardziej uprzejmi niż w Polsce, aczkolwiek wynika to z ich korzyści i z pewnych regulacji prawnych, które ułatwiają im życie. Nie przeczę, iż są niektórzy ludzie mili sami z siebie, lecz obawiam się, że większość czerpie z tego po prostu korzyść finansową. Bolesne jest to, iż praktycznie nigdzie nie ma tam księgarni. Trudno jest zdobyć jakąś książke. Oczywiście wszystko można zdobyć przez internet, ale to mnie nie urządzało, więc szybko zacząłem cierpieć na brak książek do czytania. Niestety.

Jestem już śpiący, więc kończe te lakoniczne i niezbyt ambitne wnioski.

Dobranoc wszystkim

P.S. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2044
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: --- 03.09.2006 02:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Na początek chciałbym pow... | Wilku
komentarz usunięty
Użytkownik: norge 03.09.2006 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Na początek chciałbym pow... | Wilku
A ja się zastanawiałam, gdzie ty się Wilku podziewasz, że tak cicho o tobie w Biblionetce!
I piszesz, że w Anglii (w tym miasteczku gdzie mieszkałeś) nie ma na widoku żadnych księgarń? To dziwne...
Użytkownik: Wilku 03.09.2006 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się zastanawiałam, g... | norge
Dziwne acz prawdziwe. W samym Londynie znalazłem trzy księgarnie, ale żadna nie była w stanie zapewnić mi książek, które chciałem.
Użytkownik: Natii 03.09.2006 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziwne acz prawdziwe. W s... | Wilku
A ja mam całkiem inne wrażenia... Byłam w Londynie rok temu na wakacjach. Ludzie - Anglicy i nie tylko - przemili, gdy nie mogłam znaleźć jakiejś ulicy i wędrowałam z mapą, sami zaczepiali mnie i pytali, czy potrzebuję pomocy. Podobnie na przystanku - ledwo przystanęłam, a już podszedł miły pan z obsługi i zapytał, czy w czymś pomóc. Te przypadki można by mnożyć - przez te dwa tygodnie dostałam ogromną dozę życzliwości. Całkowicie beinteresownej. Oczywiście, mam zastrzeżenia np. do rodziny angielskiej, u której mieszkałam, ale wiadomo, że nie ma miejsc idealnych.

Księgarnie... Natykałam się na nie co chwila w Londynie, wybór był niesamowity, nie wiem, czemu Ty miałeś taki problem, Wilku.

Byłam na wakacjach i miałam co robić, naprawdę, żałuję, że spędziłam tam tylko dwa tygodnie, tyle zostały rzeczy, których nie zdążyłam zobaczyć bądź zrobić...

Cóż, jeśli kiedykolwiek jeszcze odwiedzisz tamte strony, życzę, byś przywiózł ze sobą lepsze wspomnienia, niż teraz. :-)
Użytkownik: kggucwa 08.02.2007 06:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziwne acz prawdziwe. W s... | Wilku
W Londynie jest nieco więcej księgarni niż trzy. Typowo księgarniana ulica to Charring Cross Road. W samym centrum. Problemem są jednak pieniądze potrzebne do korzystania z księgarni. Zajrzyj do Amazon.com - mają sporo, zapewne i to czego szukałeś.

Pozdrawiam z domu z widokiem na teren stadionu Manchester City.
kgg
Użytkownik: Wilku 12.02.2007 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W Londynie jest nieco wię... | kggucwa
Heh. Nie zapuszczałem się aż tak głęboko w centrum Londynu, a na obrzeżach to wszystko co byłem w stanie znaleźć. Poza tym domyślam się, że książki w centrum muszą być nieźle obciążające kieszeń aka "quite expensive". Ale cóż. Teraz jestem we Wrocławiu i nie mam ograniczenia książkowego;]
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: