Dodany: 04.03.2007 19:22|Autor: madame seneka

Książki i okolice> Książki w ogóle

Książki na podróż


W maju czeka mnie tygodniowa podróż. Zastanawiam się-jak zwykle-jakie książki ze sobą zabrać. Myślę o tym już teraz,żeby zdążyć je zgromadzić. Zwykle sama musiałam sobie radzić z tym dylematem,ale teraz mam Was-może podpowiecie mi,co zabieracie w podróż?
Wyświetleń: 4037
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 27
Użytkownik: mafia 04.03.2007 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Może polecę te które mi się podobały i chciałabym polecić innym, a są to:
- "Kto sieje wiatr" Luanshya Greer
- "Czas miłości" Colleen McCullough

Obecnie czytam "Historyka" Elizabeth Kostovy (Nie wiem, czy poprawnie odmieniłam). Książka mnie wciągnęła bardzo (zwłaszcza wątki podróży i opisy bibliotek:)). Też chciałabym nieśmiało polecić, choć nie wiem jak się skończy :).
Użytkownik: joanna.syrenka 04.03.2007 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
We wtorek też mnie czeka tygodniowa podróż... Służbowa znaczy, ale właśnie myślę, co ze sobą zabrać :) (laptopa niestety nie mam :P)
Użytkownik: verdiana 05.03.2007 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: We wtorek też mnie czeka ... | joanna.syrenka
Może jakiś fajny cykl fantasy? Np. Martina. Albo Funke.
Można też coś niezobowiązującego, czego inaczej byś nie przeczytała. :-)
W czasach, kiedy dużo podróżowałam, czytałam w pociągach Chmielewską kupowaną na dworcu. :D I Coelho. :>
Użytkownik: joanna.syrenka 05.03.2007 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Może jakiś fajny cykl fan... | verdiana
Verdiano kochana - fantasy? Syrence? I Ty też przeciwko mnie? :P
Użytkownik: verdiana 05.03.2007 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano kochana - fantas... | joanna.syrenka
Ja jak najbardziej za - polecam wszystko, co najlepsze! :D
Użytkownik: verdiana 05.03.2007 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano kochana - fantas... | joanna.syrenka
Istocie podróżnej na podróż nie polecam jednak Appelfelda, "Żelazną drogę" trzeba czytać w spokoju i skupieniu...
Użytkownik: joanna.syrenka 05.03.2007 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Istocie podróżnej na podr... | verdiana
Obawiam się jednak, że przez tydzień nie tknę książki :( Mam taki grafik, że nie będzie czasu...
Użytkownik: librarian 05.03.2007 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się jednak, że pr... | joanna.syrenka
Syrenko polecam Tobie "Znaczy kapitana". Nie trzeba czytać ciurkiem, bo podzielona na oddzielne historie-rozdziały.
Użytkownik: joanna.syrenka 05.03.2007 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Syrenko polecam Tobie &qu... | librarian
Masz rację! Ale już nie zdążę pobiec do biblioteki... ;(
Użytkownik: misiak297 05.03.2007 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Na podróż polecałbym coś lekkiego. Np. "Diabeł ubiera się u Prady". Nie ma sensu w podróży męczyć się z jakąś ciężką literaturą. Takie jest moje zdanie. Co innego gdy już się jest na miejscu.

Albo na podróż nada się też "Dziwne losy Jane Eyre". Jest świetnie napisana i bardzo wciągająca.
Użytkownik: librarian 05.03.2007 16:04 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Na podróż polecam literaturę epistolograficzną. Listy, listy, listy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.03.2007 17:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Wszystko, co się da czytać bez konieczności maksymalnego skupienia: biografie, powieści obyczajowe, sensacyjne, fantasy, lżejszą literaturę psychologiczną lub przyrodniczą. Jeśli jedziemy całą rodziną, to każdy bierze 2-3 książki (najlepiej oczywiście takie, których reszta też nie czytała! objętość i rodzaj zależy od środka komunikacji - jeśli nie własnym autem, to jak najlżejsze i drobny druk, żeby się jak najwięcej treści zmieściło w jak najmniejszej wadze:) i się potem wymieniamy. Jeżeli wyjazd jest służbowy, to raczej nie liczę na czas wolny na czytanie, ale zawsze na wszelki wypadek zabieram coś małego, co można czytać po kawalątku (np. przez jakiś czas woziłam w podróżnym neseserze kieszonkowe wydanie przygód Sherlocka Holmesa po angielsku).
Użytkownik: lirael 05.03.2007 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Ważne jest, by wziąć ze sobą spory zapas lektur.
Dwa lata temu w wakacje wybraliśmy się z mężem na kilka dni do Zawoi. Książkę, która miała mi starczyć na cały pobyt, połknęłam w całości w pociągu (świetna powieść "...zabiorę cię ze sobą" Niccolò Ammanitiego) i potem był poważny problem. Mini-księgarnia w Zawoi nie była najlepiej zaopatrzona. Zdesperowana kupiłam więc w kiosku "Róże i kaprifolium" Forda i czytałam wieczorami, chociaż książka okropnie mi się nie podobała. W dodatku przetłumaczona była strasznie, np. osiemnastowieczne panny wcinają na podwieczorek konserwy (przypuszczam, że autorka miała na myśli konfitury :)
W ubiegłym roku pojechaliśmy w góry ze sporą stertką książek :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci udanego wyjazdu.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2007 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ważne jest, by wziąć ze s... | lirael
<<wcinają na podwieczorek konserwy (przypuszczam, że autorka miała na myśli konfitury :)>>
Słusznie przypuszczasz; angielskie "preserve" to m.in. strzec, zachowywać, a "preserves" oznacza wszelkiego rodzaju przetwory przeznaczone do dłuższego przechowywania, przy czym w epoce, gdy powstawało, nie było jeszcze konserw w puszkach, tylko konfitury, marmolady itp. w słojach. Na to słówko nabierali się nawet osobnicy z natury anglojęzyczni - w "Ani z Avonlea" L.M> Montgomery na podstawie fragmentu katechizmu, brzmiącego "He makes, preserves and redeems us" Tadzio nabrał przekonania, że Pan Bóg stwarza konfitury :)
Użytkownik: madame seneka 06.03.2007 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: <<wcinają na podwie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo Wam dziękuję,od jutra zaczynam gromadzić (może z wyjątkiem fantasy-nie potrafię się zaangażować w lekturę czegoś,w co nie wierzę-chyba jestem przyziemna :( Nie mogę,niestety,liczyć na miejscowe księgarnie,bo wybieram się do Pragi,a języka czeskiego nie znam (choć bardzo bym chciała). Jeszcze raz dziękuję,a jak coś się Wam jeszcze przypomni,to dopiszcie! P.S. Wątek z konfiturami jest cudny i strasznie mnie rozczulił!
Użytkownik: hidden_g0at 07.03.2007 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Wam dziękuję,od ju... | madame seneka
Praga!? No to koniecznie antologia czeskiej literatury grozy "Czas i śmierć". Można dostać jedynie na aukcjach, czy w antykwariatach, ale warto, bo poziom jest świetny.
Użytkownik: lirael 07.03.2007 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: <<wcinają na podwie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Uroczy jest ten fragment z "Ani..."! Dziękuję Ci za przypomnienie.
Tadziowi na pewno przypadłby do gustu tomik księdza Jana Twardowskiego "Który stwarzasz jagody" :)
Moc serdeczności.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.03.2007 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Uroczy jest ten fragment ... | lirael
Miło mi.
Jak jesteś angielskojęzyczna i nie czytałaś jeszcze "Ani" w oryginale, to polecam. Ciekawe doświadczenie; przy czytaniu pierwszy raz zamiast się skupić na języku autorki, cały czas wyłapywałam rozbieżności między oryginałem a polskim tłumaczeniem. Za drugim już się przyzwyczaiłam.
Użytkownik: lirael 09.03.2007 07:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło mi. Jak jesteś ang... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Ania..." to kultowa książka mojego dzieciństwa :) Pochłonęłam ją chyba kilkanaście razy.
W oryginale przeczytałam wyłącznie część pierwszą, wrażenia bardzo podobne do Twoich.
Już sam tytuł jest błędnie przetłumaczony, "gable" to przecież poddasze.
Moc serdeczności.
Użytkownik: hburdon 09.03.2007 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ania..." to ku... | lirael
"Gable" to szczyt, czyli trójkątna część ściany znajdująca się na wysokości poddasza. Skoro tłumaczenie ma być w 100% wierne terminologicznie, to tytuł powinien brzmieć po polsku "Ania z Zielonych Szczytów".
http://en.wikipedia.org/wiki/Image:Green_Gables.jp​g
Użytkownik: Czajka 09.03.2007 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: "Gable" to szcz... | hburdon
To może "Ania z zielonego poddasza" ;)
(Równie okropne)
Użytkownik: hburdon 09.03.2007 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: To może "Ania z ziel... | Czajka
Dlatego wszystkim krytykom radziłabym, żeby przed wygłoszeniem krytyki zastanowili się, *dlaczego* tłumacz postanowił odejść od dosłownych sensów oryginału. Często rezygnacja z dosłowności wynika z chęci dochowania tekstowi wierności na głębszym poziomie: można to w uproszczeniu nazwać "wiernością duchowi oryginału".

Znakomity językoznawca Eugene Nida mówił o ekwiwalencji formalnej ("wierność dosłowna") i ekwiwalencji dynamicznej ("wierność duchowi"): "You cannot have your formal cake and eat it dynamically too". Jako przykład podawał tłumaczenie Biblii na język Eskimosów, w którym zamiast "Baranka Bożego" pojawiła się "Foka Boża" - baranek nie był dla Eskimosów symbolem niewinności.

Nie twierdzę, że "Ania z Zielonego Wzgórza" to najlepsze z możliwych tłumaczenie tytułu "Anne of Green Gables", ale tłumaczenie dosłowne chyba nieszczególnie się sprawdza w tym przypadku.
Użytkownik: lirael 09.03.2007 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlatego wszystkim krytyko... | hburdon
Przyznaj jednak, że zdarzają się tłumaczenia, które po prostu zachwycają, zarówno pod względem merytorycznym, jak i estetycznym. Niestety, przekład "Ani" moim zdaniem do nich się nie zalicza.
W dyskusji o "wierności dosłownej" i "wierności duchowi" warto przywołać przykład "Fredzi Phi-Phi". Pod tym tytułem wydano jakiś czas temu unowocześnioną wersję przekładu "Kubusia Puchatka". Tłumaczka stwierdziła, że tłumaczenie Ireny Tuwim jest urocze, ale z wielu powodów niezgodne z koncepcją Milnego (m.in. sensacyjna wiadomość, że Kubuś to dziewczynka :) Być może ten nowy przekład jest faktycznie wierniejszy, ale dla mnie okazał się zupełnie niestrawny.
Użytkownik: hburdon 09.03.2007 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaj jednak, że zdarz... | lirael
> Przyznaj jednak, że zdarzają się tłumaczenia,
> które po prostu zachwycają, zarówno pod względem
> merytorycznym, jak i estetycznym.

Nie przeczę.

> Niestety, przekład "Ani" moim zdaniem do nich się nie zalicza.

Który? Bo jest ich chyba z pięć. Wszystkie niedobre?

> Kubuś to dziewczynka

Winnie the Pooh nie jest dziewczynką, tylko chłopczykiem o dziewczęcym imieniu. Ciekawe, że krytycy "Fredzi" przeważnie o tym nie wiedzą, tak jakby znali tylko "Kubusia"... Ja nie jestem wielbicielką tłumaczenia Tuwim, choć ma ono swoje mocne strony, na przykład tłumaczenia wierszyków są niezłe (choć z oryginałem najczęściej nie mają nic wspólnego) - może przesadzam z tą teorią spiskową, ale zawsze się zastanawiam, czy brat jej nie pomagał. ;-) O "Fredzi" się nie wypowiadam, czytałam ją dawno temu i niestety nie mam pod ręką, żeby sobie odświeżyć.
Użytkownik: lirael 09.03.2007 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: > Przyznaj jednak, że ... | hburdon
Ja z kolei nie mam pod ręką mojego egzemplarza "Ani". Przy najbliższej wizycie u rodziców sprawdzę nazwisko.
Pozdrowienia.
Użytkownik: jakozak 07.03.2007 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: W maju czeka mnie tygodni... | madame seneka
Dom nad rozlewiskiem. Jest gruba - ma blisko pięćset stron. Duża, ale stosunkowo lekka. Jeśli nie przeszkadzają Ci bluzgi od czasu do czasu (na początku więcej, potem rzadko). Znakomite czytadło. Chwilami Cię zezłości (początek). Potem albo rozczula, albo smuci. Tak, jak tu dziewczyny napisały: zapachnie lasem, ukołysze ciszą, uruchomi leniwą wyobrażnię, napuszy się pieknym kwiatkiem, zadźwięczy szczebiotem, telepnie jakąś k..., pokażę, jak dawniej się kochano - jak mocno, jak romantycznie, jak - mimo gromów...
Naprawdę weź. Warto. :-)
Użytkownik: madame seneka 08.03.2007 00:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dom nad rozlewiskiem. Jes... | jakozak
Podoba mi się pomysł antologii czeskiej literatury (uwielbiam -jak to określiła Fadiman-lekturę Będąc Tam)."Dom nad rozlewiskiem" też mnie interesuje. Myślę,że to właśnie zapakuję. Lektury wybrane przez Biblionetkowiczów złagodzą moją za nimi tęsknotę :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: