Dodany: 20.05.2007 17:36|Autor: mika.monk

Książki i okolice> Z życia bibliofila

Bibliotekarze vs. Czytający


Jaki jest stosunek bibliotekarzy do was w waszych bibliotekach?
Czy są mili, zawsze pomogą, czy wręcz przeciwnie? :)
Bo u mnie w bibliotece jest jedna taka powiedziałabym wredna pani (pozdro dla niej), która nigdy nie wie czy dana książka jest czy jej nie ma i wrzeszczy (delikatnie mówiąc):)
Wyświetleń: 6571
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 30
Użytkownik: eliot 20.05.2007 18:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Chciałam zauważyć, że bibliotekarze to czasami też czytający. Lepsze by tu było określenie "czytelnicy".
A bibliotekarze/ki bywają różni. Sama miałam pecha przy zapisie do biblioteki publicznej, bo trafiłam na taką mrukliwą i niezbyt przyjemną panią. Jednak nigdy na mnie nie nakrzyczała.
Najgorszą bibliotekarkę spotkałam na uczelni. Kompetencje tej pani pozostawiały wiele do życzenia.
Sama staram się być miła dla czytelników, ale raz zdarzyło mi się dogadać czytelniczce. Do tej pory mam wyrzuty sumienia, choć miałam rację.
Użytkownik: madzia z 20.05.2007 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam zauważyć, że bib... | eliot
W bibliotece osiedlowej mam miłe i pomocne panie, natomiast w Bibliotece Pedagogicznej nie są zbyt przyjemne i idę tam jak mi jest coś potrzebne na zajęcia, ale to wtedy, jak już naprawdę muszę i od nikogo nie można skserować ;-) A o bibliotece uczelnianej już nie wspomnę...
Użytkownik: mika.monk 20.05.2007 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam zauważyć, że bib... | eliot
Oczywiście : czytelnicy :)
Użytkownik: Moni 20.05.2007 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Przejrzyj tematy w tym dziale, a zobaczysz, ze w niejednym znajdziesz odpowiedzi na Twoje pytanie (przykladowo "Wasze biblioteki" sa az dwa razy).
Użytkownik: mika.monk 20.05.2007 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przejrzyj tematy w tym dz... | Moni
Upss nie wiedziałam, że powtórzyłam temat sorki ;)
Użytkownik: Alele 22.05.2007 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Upss nie wiedziałam, że p... | mika.monk
A ja pociągnę temat, bo nie mam czasu na wyszukiwanie starych wątków i poskarżę się na głupie zasady panujące w bibliotekach publicznych. Chodzi mi o tzw. kaucję za wypożyczone książki. Rok temu przeprowadziłam się na stałe do innego miasta, ale nadal mam meldunek w poprzednim miejscu zamieszkania, a mąż zameldował się tymczasowo w nowej miejscowości, więc jest prawowitym jej mieszkańcem. Okazuje się, że to nie wystarczy, by zostać pełnoprawnym użytkownikiem miejskiej biblioteki, bo podobno ludzie nie oddają książek, trzymają latami, dlatego trzeba uiścić opłatę w razie, gdyby nie miało się zamiaru oddać wypożyczonych książek. A co z rdzennymi mieszkańcami danego miasta? Czy jak już mieszkają tu na stałe to panie bibliotekarki mają do nich zaufanie? A jeśli już je stracą' to ścigają ich za niezwrócenie książek w terminie? A mnie, tymczasowo zameldowanej, już nie dogonią? Głupota! Denerwuje mnie to i już nie lubię mojej przyszłej (pod warunkiem, że będę miała stały meldunek) miejskiej biblioteki.
Użytkownik: jakozak 23.05.2007 07:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja pociągnę temat, bo n... | Alele
No cóż. To trudny temat. Chcą sobie jakoś radzić z nieuczciwością ludzką. Nie wiem, co lepsze.
Kaucja odstrasza - fakt. Mnie by odstraszyła. Chyba...
Na razie przestałam chodzić do biblioteki. Dzięki Wam. Jesteście lepsi. Gdybym miała dać kaucję za 10 książek - wyszłabym z niczym. Nie chciałoby mi się nosić po dwie.
Użytkownik: aleutka 23.05.2007 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja pociągnę temat, bo n... | Alele
Wiesz, jesli mieszkaja na stale, to jest wieksze prawdopodobienstwo, ze ksiazki da sie sciagnac. W Poznaniu na przyklad - gdzie tymczasowy meldunek wystarczy aby sie zapisac do biblioteki i nie pobiera sie kaucji - plaga sa studenci, ktorzy po prostu wyjezdzaja i nie uwazaja za stosowne uregulowac spraw z biblioteka. To nie jest tak, ze podobno ludzie nie oddaja ksiazek. NAPRAWDE nie oddaja, uwierz mi. Biblioteki na ogol nie oplywaja w pieniadze i takie niezwrocenie pozycji oznacza czesto powazny uszczerbek w zbiorach, bo nie ma jak odkupic...

To jeszcze stosunkowo niewielkie wymaganie. Sapkowski kiedys opowiadal, ze jedna z bibliotek zada poswiadczenia zatrudniena od pracodawcy(lub bezrobocia), wiec ktos kto nie ma etatu napotyka na duze trudnosci w zapisaniu sie...
Użytkownik: verdiana 23.05.2007 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, jesli mieszkaja na... | aleutka
> Wiesz, jesli mieszkaja na stale, to jest wieksze prawdopodobienstwo, ze ksiazki da sie sciagnac.

No tak, ale tego się nie bierze pod uwagę. Bierze się pod uwagę zameldowanie, a nie mieszkanie na stałe. Ja np. nie jestem zameldowana w miejscu, w którym mieszkam na stałe, i nie mogę wypożyczyć nic z biblioteki, którą mam naprawdę blisko. Natomiast mogę wypożyczać do woli książki z biblioteki z innego miasta, mimo że tam nie mieszkam i bywam nie częściej niż raz na parę miesięcy, albo i to nie.

Kaucja jest najgorszym wyjściem. Ci, którzy książek nie oddają, i tak ich nie oddadzą, a dla uczciwych uwłaczające jest żądanie od nich kaucji na wstępie, to zakładanie z góry, że są oszustami. Nieuczciwych powinien ścigać komornik, tak jak w Krakowie.
Użytkownik: aleutka 23.05.2007 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: > Wiesz, jesli mieszkaja ... | verdiana
Ja tez nie sadze, zeby kaucja byla dobrym wyjsciem. Jest to po prostu rozpaczliwe szukanie jakiegos rozwiazania. W Poznaniu pozywa sie takich na kolegium, ale to rzadko skutkuje... Najwyrazniej powszechnie sie uznaje, ze jest to zjawisko o znikomej szkodliwosci spolecznej. I widzisz ten krakowski komornik tez moze dzialac chyba tylko wtedy, gdy osoba jest zameldowana w Krakowie, bodaj tymczasowo.

W bibliotece w ktorej pracowalam nie mialabys problemu z zapisaniem sie. Nie wszyscy przynosili poswiadczenie zameldowania, nie zawsze bylo to mozliwe. Nie wszyscy melduja na przyklad studentow na stancji. Staralysmy sie byc elastyczne i wykazywac zrozumienie, gdybysmy sie mialy trzymac litery prawa to bardzo niewielu mogloby wypozyczac. Wiec ryzykujemy.. Zapisujemy oba adresy i juz. Jestem dumna, bo to troche jak zaleca Eco. Trzeba ryzykowac, biblioteka musi pozostac instytucja otwarta... Ale tez Eco nie zna skali problemu z nieoddajacymi ksiazek i sam przyznawal, ze wymaga to milionera w zanadrzu...
Użytkownik: verdiana 23.05.2007 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tez nie sadze, zeby ka... | aleutka
Mnie się wydaje, że komornik biblioteczny działa tak samo jak wszyscy inni komornicy. A jeszcze jak są zatrudniani przez bibliotekę prywatnie i dostają prowizję, to zawsze znajdą delikwenta, bo opłaca im się być skutecznymi. :-) Przy takiej skali kradzieży komornik to IMHO najlepsze wyjście. Szczerze Ci powiem, że gdybym miała płacić kaucję (gdyby mnie było na nią stać!), to równie dobrze mogłabym nie oddać książek - skoro za nie zapłaciłam (i to z góry), to są moje.
Podejrzewam też, że sporo ludzi myśli sobie, że "skoro ktoś z góry podejrzewa mnie o oszustwo, to co mi szkodzi zostać oszustem"? I wcale nie miałabym im tego za złe.

W mojej obecnej biblio można się zarejestrować tylko wg adresu zameldowania. To znaczy, że kartę może tu mieć osoba mieszkająca w Gdańsku, ale posiadająca tarchomińskie zameldowanie. I ja mogę podać się za tę osobę i korzystać z jej karty - nikt tego nie sprawdza. Mogę wynieść wszystkie książki na cudze konto i nie oddać. Natomiast jeśli chcę się zarejestrować na własne nazwisko, to muszę płacić kaucję w kwotach kosmicznych. Nie wiem, jaka ideologia przyświecała osobie, która to wymyśliła. Bo to utrudnia życie osobom uczciwym (muszą oszukiwać, żeby legalnie wypożyczyć książkę), a ułatwia - oszustom.

A tak swoją drogą, to przeraża mnie, że tylu - było nie było - czytelników kradnie książki. :(
Użytkownik: krasnal 23.05.2007 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, jesli mieszkaja na... | aleutka
Ja się w Poznaniu zapisywałam nawet bez tymczasowego meldunku. Tzn podawałam tymczasowy adres poznański, ale nikt nie sprawdzał, czy mam tam meldunek czy nie (a nie mam).
A co do ściągania - nie wiem, jak wygląda procedura, ale najpierw chyba wysyła się pocztą jakieś zawiadomienie czy ponaglenie, prawda? No to chyba równie dobrze można wysłać pod adres stałego zameldowania w innym mieście - czy to jest jakiś problem? Adres stałego maldunku i tak się przecież zawsze podaje.
Użytkownik: aleutka 23.05.2007 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się w Poznaniu zapisyw... | krasnal
Wiem, tak jak pisalam wyzej duzo bibliotek wykazuje w Poznaniu pewna elastycznosc.

A monity sie wysyla i owszem na adres stalego zameldowania. Listem poleconym. Zdumialbys sie, jak rzadko to skutkuje. Przyjezdza ktos na studia z Bieszczad, wyjezdza po ich zakonczeniu. Myslisz ze sie pofatyguje? Naprawde rzadko. Zanim zaczelam pracowac w bibliotece myslalam, ze nieoddajacy ksiazek to zjawisko marginalne. Tak nie jest, to prawdziwa plaga. W polaczeniu z tymi, ktorzy bezczelnie kradna... Biblioteke moze to kosztowac srednia filie rocznie. Jak ktos powiedzial w naszym kraju kradziez ksiazki nie jest grzechem.
Użytkownik: krasnal 24.05.2007 01:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, tak jak pisalam wyz... | aleutka
Tak swoją drogą - to ja prawie z Bieszczad jestem;) Ale książki wszystkie oddam, obiecuję:))
A jeśli chodzi o powszechność nieoddawania książek... Mi się jakoś nie mieści w głowie, że można nie oddać książki do biblioteki... Wierzę, że są tacy, co nie oddają, oczywiście. Tylko mnie jakoś by to do głowy nie przyszło. Stąd też pewnie trudno mi zrozumieć, że może to być zjawisko na dużą skalę.
Zresztą ja to nawet po swojej własnej książce ołówkiem nie piszę, bo mam opory, bo książka to jakaś świętość jest;) A zdarza mi się wypożyczać książki całe pobazgrane. "Prawiek i inne czasy" to cały wymazywałam przed przeczytaniem, bo by mnie szlag trafił;) Na szczęście był tylko ołówkiem popisany, ale prawie co druga strona...
Ale wracając do tematu - przykro mi, że biblioteki ponoszą takie straty, ale wdzięczna jestem, że mogę korzystać, bo inaczej do wielu książek, które mnie interesują, nie miałabym dostępu.
Użytkownik: maharana 24.05.2007 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak swoją drogą - to ja p... | krasnal
Pamiętam w licealnej bibliotece mieliśmy taką zołzę, że zanim dała książkę to trzeba było wysłuchać połgodzinnego kazania na temat trudu, jaki sobie zadaje dla oprawy książek, ile czasu ją kosztuje ich odszukanie na półce (!!!) i w ogóle to książki nie powinny być nam udostępniane, bo je niszczymy albo nie oddajemy, a na bibliotekę jest tak mało pieniędzy i jak lektur nie będzie to dopiero zobaczymy, jakie będą problemy...Odrzucało to ludzi kompletnie. Potem ją odesłąli na emeryturę i nowa bibliotkarka już była do rzeczy.
Pozdrawiam
Użytkownik: Panterka 12.07.2007 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak swoją drogą - to ja p... | krasnal
Z tym bazgraniem po książkach też mam kłopot. Nie potrafię, czytając pobazgraną książkę, skupić się na całości tekstu, wzrok automatycznie ześlizguje się na tekst podkreślony. Przez całe studia zanim przeczytałam książkę, wymazywałam wszelkie dające się usunąć podkreślenia. Zostawiałam jedynie drobne znaczki zaznaczające tekst od-do, zapiski i nawiasy na marginesach. Te już tak nie przeszkadzały jak linia przez cały akapit lub stronę.
Korzystając z biblioteki UAM zauważyłam miłą (dla mnie jako czytelnika) rzecz - bibliotekarki zanim oddały zamówioną książkę czytelnikowi dokładnie tę książkę oglądały i na rewersie wpisywały "czysta", "ołówek", "długopis". Gdy nie daj Boże czytelnik oddawał książkę, która na rewersie oznaczona była jako czysta - porysowaną, nie dość że musiał własnoręcznie usuwać wyrządzone książce szkody, to jeszcze płacił karę za zniszczenie książki, co było wyraźnie opisane w regulaminie i żadne wykręty typu "nie wiedziałem/am" nie pomagały, gdyż regulamin był wymalowany na ścianie wypożyczalni olbrzymimi literami.
Kiedy ja pracowałam w wypożyczalni, stosowałam ten patent - wpisywanie na oczach czytelnika słowa "czysta" działało naprawdę mobilizująco.
Użytkownik: Lykos 25.05.2007 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, tak jak pisalam wyz... | aleutka
Aleutko miła, teraz już wiem, dlaczego tak Cię lubię. Nie tylko za Twoje wspaniałe recenzje (dlaczego tylko trzy?), nie tylko za mądre i ciekawe wypowiedzi. Mam słabość do bibliotekarek. Z jedną się nawet ożeniłem.

Postawiłbym hipotezę, że być może się znamy w tzw. realu. Czy to duża tajemnica, gdzie pracujesz? Mój typ to Biblioteka Raczyńskich, ale gdzie konkretnie?
Użytkownik: aleutka 29.05.2007 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko miła, teraz już w... | Lykos
Dziekuje! Wzruszylam sie, naprawde, zupelnie niespodziewany prezent:)

Niestety teraz nie pracuje w bibliotece (tymczasowo mam nadzieje), ale dedukcja jest poprawna - kiedys pracowalam w filli z przepieknym widokiem na katedre:))
Użytkownik: Lykos 29.05.2007 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziekuje! Wzruszylam sie,... | aleutka
Czyli na Chwaliszewie?

Tak daleko nie zapuszczałem się w poszukiwaniu książek. Chociaż zdarzało mi się korzystać z księgozbiorów chyba 6 filii, głównie 28 na Placu Wolności (ksiązki obcojęzyczne) i 3 na Jackowskiego (przedtem Kraszewskiego, historia starożytna). Także z czytelni na Św. Marcinie. Ostatnio się nieco opuściłem.

Na pewno mamy trochę wspólnych znajomych. Założę się, że znasz moją żonę. Poznałem ją właśnie na Placu Wolności. Pewnie niniejszym się dekonspiruję...

Serdecznie pozdrawiam.
Użytkownik: kasia_olsztyn 03.07.2007 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja pociągnę temat, bo n... | Alele
W jednej z olsztyńskiej bibliotek, w której są najnowocześniejsze zbiory(jest to jednocześnie biblioteka multimedialna) każda książka ma na grzbiecie kolorową nalepkę. Zielona oznacza, że można ją wypożyczyć. Są jeszcze żółte i czerwone. Żółte są na takich dużych i drogich książkach. I tylko te wypożyczane są za kaucją. No a czerwone to tylko do użytku na miejscu.
A takie segregowanie ludzi kompletnie bez sensu:(
Użytkownik: kati_be 24.05.2007 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Bardzo zaciekawiła mnie ta dyskusja, ponieważ.. . jestem studentką Informacji naukowej i bibliotekoznawstwa. Zgadzam się, że są różni bibliotekarze i bibliotekarki, ale to wszystko jest sprawą charakteru człowieka, jego osobowości i podejścia do pracy oraz użytkowników bibliotek. Jestem na trzecim roku i cały czas spotykam się z pewnym lekceważeniem moich studiów, nie tylko wśród znajomych, ale nawet rodziny. Gdy odpowiadam na pytanie "co studiujesz" następuje chwila milczenia i znaczące "aha". W społeczeństwie funkcjonuje pewien stereotyp bibliotekarza, a zwłaszcza bibliotekarki i wszyscy patrzą na nas przez ten pryzmat. I tego właśnie nie mogę zaakceptować. Praca bibliotekarza jest niezmiernie ważna. Mam nadzieję, że chociaż "Biblionetkowicze" to rozumieją i doceniają pracę, którą w przyszłości zamierzam wykonywać. Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Użytkownik: maharana 25.05.2007 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo zaciekawiła mnie t... | kati_be
kati_be, doceniam tę pracę bardzo:). W mojej bibliotece miejskiej mamy tak wspaniałą obsługę, że frekwencja jest niesamowita:). A ilość wypożyczeń rośnie z roku na rok:). Prawda to jednak, że wiele zależy od charakteru danej osoby. Pozdrawiam
Użytkownik: mika.monk 25.05.2007 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: kati_be, doceniam tę prac... | maharana
Ojoojjjjj nie spodziewałam się tylu komentarzy, na powtórzony zresztą wątek. DZIĘĘĘKI!!!
Użytkownik: aurico 01.06.2007 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Ogólnie bibliotekarze są w porządku, chętnie doradzają i podsuwają interesujące lektury, gdy się ich o to poprosili. Można spokojnie porozmawiać o swoich czytelniczych refleksjach, powymieniać uwagi, ale niestety wciąż zdarzają się niechlubne wyjątki - w jednej bibliotece z której korzystam na bieżąco z racji dużego ksiegozbioru, pracuje pewna dość niemiła pani, sprawiajaca wrażenie królewny. Ciągle siedzi przy biurku, gdy się prosi o pomoc potrafi tylko (z wyczuwalną niechęcią) powiedzieć "wszystko jest w katalogu". A poza tym ilekroć idę do tej wypożyczalni ten sam standard: kawa, radyjko... i parokrotnie pilniczek do paznokci. Ech, że też tacy ludzie pracują za pieniądze z naszych podatków. Całe szczęście, że chociaż w innych bibliotekach panuje "pełna kultura" :-)
Użytkownik: Irish Dream 12.07.2007 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnie bibliotekarze są ... | aurico
We wszystkich bibliotekach, do których chodzę jest kawa i jest radyjko :) Myślałam, że to normalne, ale ogólnie "moje" biblioteki są w porządku :) Bardzo lubię do nich chodzić, bibliotekarki bardzo miłe. Pamiętam jedną z PEWNEJ BIBLIOTEKI cały czas była nadąsana, jakby nie wiedziała, że czytelnicy przychodzący do biblioteki nie są wrogami :) Ale ostatnio też się poprawiło, może to lato w powietrzu ;)?
Użytkownik: aurico 13.07.2007 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: We wszystkich bibliotekac... | Irish Dream
Właściwie to nie mam nic przeciwko kawie i radyjku, ale denerwuje mnie to że próbuje się traktować czytelników jak intruzów (bądź co bądź owa pani otrzymuje pensję dzięki płaceniu przez nas podatków).
Użytkownik: Wilku 14.07.2007 13:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Rzadko przebywam w bibliotece, ale bibliotekarze i bibliotekarki są raczej sympatycznie nastawieni. Swego czasu ludzie tam pracujący mnie znali i pamiętali, ale to dawne dzieje. Teraz to od wielu lat nie byłem w bibliotece, więc nie mogę stwierdzić.
Użytkownik: miau 22.08.2007 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
Bywają tacy i tacy, ja tam wolę poszukać na własną rękę. Zreszta u mnie w mieście można w internecie sprawdzić czy jakaś książka jest dostępna czy nie:)
Użytkownik: Cora 23.08.2007 18:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Bywają tacy i tacy, ja ta... | miau
Jak dotąd zawsze trafiały mi się miłe panie. Zawsze uśmiechnięte i chętne do pomocy. Można z nimi spokojnie porozmawiać, a one zawsze pomogą. Ale ja rzadko korzystam w pomocy. Radzę sobie sama.
Użytkownik: dziata 15.09.2007 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki jest stosunek biblio... | mika.monk
W mieście do którego dojeżdzam do szkoły jest biblioteka publiczna, w której jest taka siwiutka pani i ona jest taka milutka...zawsze jak coś sie tylko spytam to ona idzie do jakiś magazynów, nie wiadomo gdzie żeby dać mi tę książkę...za to jest taka druga, strasznie nieprzyjemna kobieta i ona zawsze jak ma wstać i w ogole pokazać tylko gdzie masz szukac czy w ogóle się zaangażowac, albo cokolwiek powiedzieć to przed każdym jakimkolwiek działaniem jest głośne wzdechnięcie że już czytelnikowi się odechciewa wypozyczyć książkę :). Oczywiście ja zawsze mam pecha i trafiam na tę drugą panią...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: