Dodany: 14.07.2007 17:59|Autor: norge
Muzyka i cisza
Czy ktoś potrafi zdefiniować muzykę, określić, czym ona jest? Odważę się zacytować fragment z książki Rose Tremain:
„Muzyka pozwala wydobyć z siebie coś, co inaczej nigdy nie zostałoby wypowiedziane. Za tym czymś tęsknimy w najgłębszych zakamarkach naszej duszy, za porządkiem odzwierciedlającym boską harmonię. Nawet ktoś, kto nie zrozumiał nigdy swej rozterki, we wzniosłej muzyce odkryje, że jego zmaganiom może towarzyszyć cudowny spokój i poczuje się pogodzony z losem”*.
Muzyka w tej powieści jest tłem pięknej historii. Historii o muzyku, który przybywa do XVII-wiecznej Danii nie po to, by grać na lutni, ani nawet nie po to, aby podjąć się roli królewskiego anioła. Przyjeżdża tam po to, by zrozumieć, do czego jest zdolny. Emilia, największa miłość Petera Claire’a, stanie się lustrem, w którym ujrzy on własną dobroć.
Peter mówi o tym tak: „W każdym okruchu czasu, w którym mój wzrok spoczywa na Emilii, dopóki ją widzę, nic nie może mnie zranić ani sprowadzić na mnie cierpienia. To tak, jakbym sobie wyobrażał, że dopóki jestem z nią, nie umrę…”*.
I muzyka, i miłość – stanowią tylko romantyczne tło, bowiem w opowiadanej historii tak naprawdę chodzi o coś więcej. Rose Tremain przypomina nam o codzienności nieustannie przekształcającej się w bajkową czy nawet baśniową rzeczywistość. O ścieraniu się wartości. O odnajdywaniu sposobu, by stać się tym, kim pragnie się być. I choć życie jest przecież podążaniem ku katastrofie, o zaczynaniu wciąż od nowa…
---
* Rose Tremain, „Muzyka u cisza”, przełożył Bogusław Hegeduess, wyd. Zysk i S-ka, 2003.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.