Zagadki sędziego Di - wątpliwości co do jakości
Poczytuję sobie ostatnimi czasy serię o przygodach sędziego Di. Postać jest historyczna, z czasów chińskiej dynastii Tang (żył ok. VIII w. n.e.)
W późniejszych czasach pisywano liczne historie kryminalne o jego przygodach z czasów gdy był jeszcze sędzim pokoju. Tak też postąpił Robert van Gulik, holendreski sinolog, który początkowo tłumaczył oryginalne opowieści, a ostatecznie napisał 16 powieśći w których zachowywał tradycje dawnej literatury chińskiej. W każdej opowieści Di rozwiązuje równocześnie kilka zagadek, każda też kończy się opisem egzekucji przestępców.
I wszystko było by cacy, gdyby nie pewne mankamenty. Chodzi głównie o dobór słów, który jest bardziej nowoczesny niż można by się spodziewać. Jeszcze epitety typu drań ujdą, ale już słowo "madame" w ustach chińskiego sędzi pokoju z VIII wieku jest rażące. W przeczytanej właśnie Sędzia Di i wielki dzwon, rozśmieszyło mnie zdanie: - Postępowanie tych trojga (...) zasługuje na anatemę!
a anatema to o ile mi wiadomo klątwa kościelna. Rozsądniej było by stosować określenie "potępienie". Mylący jest też termin "sekcja zwłok", która jest dokonywana przez "koronera". Z opisu sądząc ograniczało się to jedynie do wnikliwych oględzin zwłok, lecz samo słowo kojaży sę raczej z rozcinaniem, i patrzeniem co jest w środku. Koroner to określenie z angielskich postępowań prawnych, i też nie bardzo mi pasuje. Wszystko wydaje się być związane z tłumaczeniem, który wydaje się że wyszło niezgrabnie. Zastanawiam się czy by nie opisać tych uwag w liście do wydawnictwa.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.