Przygody reportażysty grafomana
W odróżnieniu od większości pochlebnych recenzji, chciałbym tylko nadmienić, że książka Mariusza Szczygła "Gottland" wcale nie zachwyca. Dla przeciętnego czechofila jest to cała masa sensacyjnych informacji, a przynajmniej wydaje mi się, że na takim sposobie ich przedstawienia zależało właśnie autorowi. Reportaże czyta się jak topornie tłumaczone teksty z gazet lub luźnych zapisków, jakie poczynił Szczygieł podczas plotek z tym lub owym Czechem spotkanym przypadkiem w gospodzie, bibliotece lub kawiarni.
Sam przekaz nie jest również wielkich lotów, jeszcze gorzej jest z wiarygodnością źródeł. Trudno uwierzyć, że p. Mariusz płynną czeszczyzną rozmawia z "bohaterami" tamtych odległych dni i historii. Jednakże dzięki stale modnej tematyce bohemistycznej, która przeżywa swoisty renesans w polskich mediach, książka jest kreowana na bestseller - bez czego z pewnością tak dobrze by się nie sprzedała. Pozostaje mieć nadzieję, że autor "Gottlandu" nauczy się czeskiego i w kolejnym wydaniu - poprawionym - postara się bardziej.
Więcej dynamiki i żywości słowa także nie byłoby grzechem. Za to jednak, że książka w jakiś sposób przybliża nam naszych południowych sąsiadów, należą się 3 punkty. 3 punkty i ogromny kredyt zaufania.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.