Przedstawiam
KONKURS nr 53 pt.
"SKARB", który przygotowała
Czajka:
Witam Was, kochani, w czas magicznie świąteczny!
Wszędzie pomału zapalają się świąteczne światełka, w kuchniach z naszą pomocą gromadzą się aromatyczne skarby pieczone, gotowane, wędzone, pod choinkę szykują się skarby niespodziane i radosne, a w konkursie zbiegły się skarby dusiołkowe.
A skarby te są najróżniejsze, do jedzenia, do czytania, do podziwiania i do innych rzeczy. Czasem jest to klejnot złoty, czasem ktoś bliski. Różnie.
Imiona lub nazwiska postaci zamaskowałam poprzez Iks i Igrek, czasem zmieniłam też coś innego, żeby nie było zbyt prosto, bo dusiołki są łatwe, przyjemne.
Rozwiązania proszę przesyłać na adres [...] w formie:
1. numer fragmentu (niepunktowany)
2. tytuł książki (1 pkt)
3. imię i nazwisko autora (1 pkt)
4. odpowiedź na pytanie dodatkowe (znowu są, ale łatwe i jednoznaczne!) (1 pkt)
Na końcu odpowiedzi, radości, ubolewań i pogróżek proszę (bardzo proszę) podać swój nick biblionetkowy.
Za wszystkie 21 fragmentów można zdobyć maksymalnie 62 punktów. Zobaczycie sami dlaczego. W odpowiedzi na każdy nadesłany mail będę w ciągu doby wysyłać potwierdzenie z informacją o zdobytej ilości punktów. Brak takiego potwierdzenia proszę reklamować na forum. Oczywiście, jak dotąd, można wysyłać odpowiedzi w kilku mailach
aż do
29 grudnia (sobota),
do godziny 24:00.
Wyniki wraz z Listą Laureatów zostaną ogłoszone na forum następnego dnia.
Nagrodą jest tradycyjnie satysfakcja!
Życzę dobrej zabawy.
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
Uwaga druga
Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania odpowiedzi nadesłanych przez uczestników niniejszego konkursu i upublicznienia ich podczas ogłoszenia wyników.
Uwaga trzecia (bardzo ułatwiająca)
Konkurs jest łatwy i ma kluczyki. :)
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
- Coś on mi przypomina – powiedział – tylko nie mogę sobie przypomnieć co. Skąd go masz?
- Szłam akurat (…). Naraz patrzę, a to sobie wisi na krzaku. Zdawało mi się, że tam ktoś mieszka, więc myślę sobie, zajrzę. I pociągnęłam, żeby zadzwonić. I nic. Więc zaczęłam dzwonić bardzo gwałtownie, aż mi to zostało w ręku… A że zdawało mi się, że to nikomu niepotrzebne, zabrałam do domu i…
Do czego to było?
2.
- No, a teraz do stołu z prezentami!
Już od drzwi widzi Iks na swoim miejscu książkę. I to w dodatku nie zwykłą książkę, ale wielką i grubą. Rzuca się na nią jednym susem. O Boże! I tyle obrazków! Ale przede wszystkim karta tytułowa. Doktor Jerzy Ludwik Jerrer, biskup Zelandii i profesor teologii w Kopenhadze. "Historia świata dla dzieci. Czwarte wydanie, rok 1828, Campe – Norymberga". Szczęśliwiec rozdygotanymi rękami przewraca kartki. Potop, Mojżesz, starożytni Grecy i Rzymianie. Wszystko, wszystko jest! To nie książka – to po prostu skarb, który między dwiema tekturowymi okładkami obejmuje cały szeroki świat!
Co Iks postanowił w tę noc?
3.
Niespodziewanie Iks okazał się prawdziwie uprzejmym gospodarzem. Wyjaśniał swoje nowe metody, innowacje, dzięki którym miał nadzieję uczynić swoją stajnię najświetniejszą w Ameryce. Wszystkie budynki stajenne były ognioodporne, zaopatrzone w najlepsze urządzenia sanitarne i strzeżone przez specjalny zespół prywatnych detektywów. Wreszcie Iks zaprowadził Igreka do boksu, na którego zewnętrznej ściance była zawieszona ogromna plakieta z brązu. Na plakiecie widniał napis "Chartum".
Koń stojący w boksie był nawet dla niedoświadczonych oczu Igreka pięknym zwierzęciem. Miał sierść czarną jak smoła, z wyjątkiem białej plamy w kształcie rombu na szerokim czole. Wielkie brązowe oczy błyszczały jak złote jabłka a czarna sierść na umięśnionym tułowiu lśniła jak jedwab. Iks powiedział z dziecinną dumą:
- Najwspanialszy koń wyścigowy na świecie. Kupiłem go zeszłego roku w Anglii za sześćset kawałków. Założę się, że nawet rosyjscy carowie nie zapłacili nigdy tyle za jednego konia.
Jakie miało być przeznaczenie tego konia?
4.
Oto leży tu olbrzymi, czerwonozłocisty smok, pogrążony w głębokim śnie; z paszczy i z nozdrzy dobywa się pomruk i kłęby dymu, lecz podczas snu potwora ogień ledwie się tli w jego wnętrznościach. Pod nim, nakryte jego cielskiem i wielkim zwiniętym ogonem, a także wszędzie dookoła rozsypane po ziemi i ginące w ciemnościach, piętrzą się niezliczone drogocenne przedmioty, złoto surowe i kute, rzadkie kamienie i klejnoty, srebro czerwieniejące w rdzawym świetle.
Jaki smok miał brzuch?
5.
Bardzo mnie zdziwiło, że to sobie przypomniałem. Chyba pierwszy raz od wieków przypomniałem sobie coś z dzieciństwa. Zdumiało mnie, że w ogóle coś pamiętam. Leżałem na posłaniu niby w półśnie, wspominając inne wydarzenia, gdy nagle dobiegł mnie spod łóżka chrobot, jakby mysz gryzła orzech włoski. Wychyliłem się z pościeli i ujrzałem błysk metalu tnącego moje ukochane (…).
Jego ukochane co?
6.
Wtoczył się trochę dalej do pokoju. Lewy bok wózka rąbnął w mały stoliczek, na blacie którego stały ceramiczne błyskotki. Stuknęły o siebie, a jedna z nich – porcelanowy pingwin stojący na porcelanowej górze lodowej – spadła ze stołu. Bez namysłu wyciągnął rękę i złapał go. Akcja była prawie mimowolna – reakcja pojawiła się w chwilę później. Trzymał pingwina w mocno zaciśniętej dłoni, próbując przezwyciężyć dreszcze. Złapałeś to, nic się nie stało. Ponadto na podłodze leży dywan. Prawdopodobnie i tak by się nie potłukło…
Ale gdyby się potłukło! – krzyknął jego umysł. Gdyby się potłukło!
Proszę, musisz wrócić do swojego pokoju, zanim coś po sobie zostawisz… jakiś ślad…
Po co jechał?
7.
Wreszcie matka znalazła mnie we łzach na ścieżce tuż koło T.; żegnałem się z iksami obejmując kłujące gałęzie.
Niby księżniczka z tragedii, której "ciążą czcze ozdoby", niewdzięczny wobec natrętnej ręki, która skręciła te sploty i tak pieczołowicie ułożyła pukle na mym czole, deptałem zerwane papiloty i nowy kapelusz. Łzy moje nie wzruszyły matki, ale nie mogła wstrzymać krzyku na widok zniszczonego kapelusza i straconego płaszczyka. Nie słyszałem jej. "O, moje biedne iksy – mówiłem płacząc – wy byście pewnie nie chciały sprawić mi zgryzoty ani zmuszać do odjazdu. Wyście mi nigdy nie zrobiły przykrości. Toteż będę was kochał zawsze."
Co to są iksy?
8.
— Więc mylisz się, nie znasz mnie wcale, nie wiesz, do jakiego rodzaju miłości jestem zdolny. Każdy atom twego ciała jest mi tak drogi jak mój własny; w cierpieniu, w chorobie zawsze byłby mi drogi. Umysł twój jest moim skarbem, a gdyby się zaćmił, zawsze pozostałby moim skarbem. Gdybyś szalała, krępowałyby cię moje ramiona, nie kaftan bezpieczeństwa; gdybyś rzuciła się na mnie tak dziko jak owa kobieta dziś rano, przyjąłbym cię uściskiem przynajmniej równie miłującym jak obezwładniającym. Nie cofałbym się przed tobą ze wstrętem jak przed tamtą; w twoich spokojnych chwilach nikt by nad tobą nie czuwał, nikt by ciebie nie pielęgnował prócz mnie, a otaczałbym cię niewyczerpaną tkliwością, choćbyś mi najlżejszym nie odpłacała uśmiechem. Nigdy bym nie przestawał wpatrywać się w twoje oczy, choćby mnie oczy te przestały poznawać...
Kim ona była z zawodu?
9.
- Mniejsza o to, mój chłopcze, tu nie o to chodzi. Otóż pod kościołem w tej parafii spoczywają moi przodkowie – są ich tam całe setki – leżą w wielkich ołowianych trumnach ważących Bóg wie ile ton. Leżą ubrani w zbroje i klejnoty. W całym hrabstwie południowego Wessexu nie znajdziesz nikogo, kto by miał w rodzinie równie wspaniałe i pańskie szkielety jak ja!
- No, no!
- A teraz weź ten koszyk i leć do Marlott. Gdy dojdziesz do oberży "Pod jedną kropelką", powiedz im tam, by mi natychmiast przysłali konia i powozik, który mnie zawiezie do domu. A niech włożą do powozu butelczynę rumu i niech ją zapiszą na mój rachunek. Gdy to załatwisz, pójdź z koszem do mojej żony i powiedz jej, żeby rzuciła pranie, gdyż nie będzie potrzebowała już go kończyć. Niech czeka na mój powrót, bo mam dla niej nowiny.
Jakie pamiątki rodzinne miał ów potomek świetnych przodków?
10.
Brała ją zawsze w niedzielę i brak jej przy sukni uważałaby prawie za świętokradztwo, za coś równie karygodnego, jak zapomnienie książki do nabożeństwa czy dziesięciu centów na tacę. Ta broszka to był jej najdroższy klejnot. Jakiś wuj, żeglarz, ofiarował ją jej matce, która z kolei przekazała tę rodzinną pamiątkę Iksie. Była to staromodna, podłużna brosza, zawierająca pasmo włosów matki Iksy, otoczone drobnymi, niezwykle pięknymi ametystami. Iksa zbyt mało znała się na drogich kamieniach, by należycie docenić ich wartość, lecz uważała je za bardzo ładne i cieszyła się pięknym, fioletowym blaskiem, jaki rzucały u kołnierzyka jej brązowej sukni.
Jak postrzegała ametysty główna bohaterka?
11.
Mówiono, że zebrał skarby ogromne i że trzyma je ukryte po Dnieprowych komyszach, ale też nieraz go widziano, jak deptał zabłoconymi nogami po złotogłowiach i lamach, koniom słał kobierce pod kopyta albo jak, ubrany w adamaszki, kąpał się w dziegciu, umyślnie kozaczą pogardę dla onych wspaniałych tkanin i ubiorów okazując. Miejsca długo nigdzie nie zagrzał. Czynami jego powodowała fantazja. Czasem przybywszy do Czehryna, Czerkas lub Perejasławia hulał na śmierć z innymi Zaporożcami, czasem żył jak mnich, do ludzi nie gadał, w stepy uciekał. To znów otaczał się ślepcami, których grania i pieśni po całych dniach słuchał, a samych złotem obrzucał. Między szlachtą umiał być dwornym kawalerem, między Kozaki najdzikszym Kozakiem, między rycerzami rycerzem, między łupieżcami łupieżcą. Niektórzy mieli go za szalonego, bo też i była to dusza nieokiełznana i rozszalała. Dlaczego na świecie żył i czego chciał, dokąd dążył, komu służył - sam nie wiedział. Służył stepom, wichrom, wojnie, miłości i własnej fantazji.
Czym się wyprawiał na Morze Czarne?
12.
- Jeszcze? Powinno być coś jeszcze? Jest coś jeszcze? Co takiego trzeba jeszcze zrobić?
- Nie zrozumiałam.
- Chodzi o prezent dla damy.
Sprzedawczyni była trochę zagubiona tą nagłą zmianą toru konwersacji. Chwyciła się więc wygodnego banału.
- No cóż, mówi się, prawda, że diamenty są najlepszym przyjacielem dziewczyny.
- Diamenty? Aha. Diamenty. Rzeczywiście?
Migotały niczym odpryski światła gwiazd na czarnym aksamicie nieba.
- Ten – powiedział kupiec. – Przepiękny kamień. Proszę zwrócić uwagę na blask, na wyjątkowy…
- Jak bardzo jest przyjazny?
Co sprzedała mu sprzedawczyni?
13.
- Tak więc od tego czasu, panie – ciągnął gospodarz – prowadzimy bardzo smutny żywot; musi pan bowiem wiedzieć, że nasze wszystkie zapasy są w piwnicy; tam jest wino w butelkach i wino w beczkach, piwo, oliwa i korzenie, słonina i kiełbasy; ponieważ nie możemy tam wejść, musimy odmawiać jedzenia i picia podróżnym, tak że nasza oberża podupada z dnia na dzień.
Dlaczego nie mogli wejść do piwnicy?
14.
- Na nic się już nie przyda płacz – powiedziałem. – Ale może powinieneś wiedzieć, że wcale nie z gniewu oddałem ciebie komuś innemu, bo byłem zadowolony z twoich usług, choć często bezwstydnie okazywałeś swoje humory, trzaskając drzwiami i szczękając garnkami, gdy coś ci się nie podobało. I nawet jeśli mnie okradałeś, nie gniewam się za to, bo takie jest prawo niewolnika. Tak zawsze było i tak też na zawsze pozostanie. Byłem zmuszony oddać cię pomimo mej woli, bo nie miałem nic innego do ofiarowania. Również i mój dom oddałem, i wszystko co posiadam, tak że nawet szaty na mym ciele nie są już moje. Toteż na próżno skarżysz się przede mną.
Komu oddał te wszystkie swoje skarby?
15.
Cesarz Aleksander schlebiał swojej "trzeciej stolicy" – po Petersburgu i Moskwie – i słuchając koncertu na eolomelodykonie, na którym grał jakiś polski muzyk w rotundzie kościoła leterańskiego, udawał, że się nie nudzi. Ofiarował po koncercie temu młodemu muzykowi, a nazywał się on Fryderyk Chopin, piękny pierścień zdjęty z własnego palca. Gest prawdziwie monarszy, bo i pięknie, i tanio.
Jak brzmi nazwa owego instrumentu po pierwszym czytaniu bez podglądania, a jak brzmi powtórzona szybko na głos trzy razy?
16.
Aż w nagłym się zerwie podskoku – i stanie, i patrzy dokoła
Na swoją ziemię ojczystą, i naraz głośno zaszlocha,
I tłukąc swe uda rękami, tak biadający zawoła:
"Biada mi, jakąż to ziemię śmiertelnych ludzi nawiedzam?
Jestli to ród wszeteczników, dzikusów niesprawiedliwych,
Czy taki, który gościowi sprzyja i boi się bogów?
Kędyż zataję me skarby i gdzie mi się błąkać samemu?
(…)
Lecz teraz najpierw podarki zliczę i tak się przekonam,
Zali tam z nawy głobionej nie wzięli niczego wioślarze".
To rzekł i zaraz jął liczyć miedziane śliczne trójnogi,
Ano miednice i złoto, i pięknie utkane odziewy.
Od kogo dostał te skarby?
17.
…pomysłowość Iksusi znajdowała ujście głównie w tworzeniu taniej biżuterii. Wszystkie siostry i mama obdarowywane były z najróżniejszych okazji i bez okazji wisiorkami, koralami i broszkami wykonanymi z gipsu, starych butów, fasoli, pestek od brzoskwini, orzeszków bukowych, piórek i kory. Ojciec bywał uszczęśliwiony na przykład spinkami do mankietów (nigdy nie używał spinek) wyrzeźbionymi precyzyjnie w kości z rosołu.
Podśpiewując, Iksa wywlokła teraz ze skrytki torbę gipsu, kilo czerwonej farby w proszku oraz puszkę lakieru nitro. Przez następne godziny tkwiła przy kuchennym stole, słuchając koncertu Brahmsa i pracując z wielkim natchnieniem. Kiedy spiker zawiadomił świat, że jest piętnasta trzydzieści, na stole leżało już dwadzieścia pięć różowych wisiorków z gipsu uformowanego w pulchne, milutkie serduszka z dziurką, a Iksa cięła żyletką wąziutkie paski z kawałka starej torebki zamszowej.
- Wysychajcie do jutra – powiedziała swoim serduszkom (…).
Dlaczego nie sprzedawała butelek?
18.
Ta przemiana z cienia w człowieka była istotnie nadzwyczajna; ubrany był czarno, i to w najcieńsze czarne sukno, miał lakierki i kapelusz, który dawał się składać tak, że zostawało tylko rondo i denko, nie mówiąc już o tym, o czym wiemy, to jest o brelokach, o złotym łańcuchu i pierścionkach brylantowych; istotnie - cień był niesłychanie wykwintnie ubrany, co właśnie przyczyniło się do tego, że wyglądał na prawdziwego człowieka.
Kto mieszkał w domu naprzeciwko?
19.
Szczęście polega na tym, że ma się kawałek sznurka, do którego można wszystko przyczepić.
Na przykład wybieranie się do krawcowej, albo raczej rozmyślanie nad suknią, jaką mogłabym u niej zamówić i wyobrażenie sobie, jak już jest uszyta – to właśnie taki sznurek, który kiedy go zanurzyć w falę skarbów, wraca oklejony perłami.
Z kim miała ciągle kłopoty?
20.
Żaden król pewnie nie pysznił się tak, patrząc na najkosztowniejszy diament swego skarbca, jak ja, przyglądając się kłębowi nici. Uwielbiałem mój pomysł, nie przewidując, jak się grubo na nim zawiodę.
Zaostrzywszy przetyczkę na gładziku, użyłem jej zamiast szydła do przebijania dziurek w skórze. Następnie uwiązawszy nitkę do grubszego końca kaktusowej igły, przewlekałem ją przez dziurki. Ale za trzecim ściegiem, gdym chciał przyciągnąć, nitka pękła.
Skąd miał nitkę?
21.
Nie zwlekając wszedł pośpiesznie do skarbca, opętany żądzą posiadania skarbów, a skoro tylko przekroczył próg, drzwi zamknęły się za nim same, jak to było ich zwyczajem.
Iks zaś wbiegł do pierwszej komnaty, a z niej do drugiej i tak długo przechodził z pomieszczenia do pomieszczenia, aż obszedł je wszystkie. A widząc wszelkie te cuda oniemiał i był zachwycony, że znalazł tyle rzeczy niezwykłych. Opuścił go rozsądek z radości i żądzy posiadania wszystkich tych bogactw. Biegał w lewo i w prawo, i czas niejaki spędził na gromadzeniu w jednym miejscu tego, co chciał zabrać sobie z pieniędzy i innych przedmiotów.
Wreszcie postanowił wyjść, wziął więc duży wór pełen złota i zarzucił go sobie na ramiona, po czym skierował się ku wyjściu.
Co było dalej?
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu