Dodany: 08.12.2007 21:26|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

Zapach szarlotki


Od kuzynki mieszkającej na drugim końcu Polski otrzymałem list, którego fragment wklejam niżej – oczywiście za jej zgodą.
Dlaczego?
Dla urody tego tekstu. Dla zapachu ciasta, dla odczuwanego w tym fragmencie ciepła jej domu i ciepła jej kobiecości.

"Jest sobotni wieczór. Siedzę w kuchni, czystej, posprzątanej, z książką na kolanach. Siedzę bokiem na krześle, oparta o ścianę a nogi wyciągnęłam na drugie krzesło. Czytam. Jednak co chwilę podnoszę znad książki głowę i patrzę. Patrzę na to moje królestwo, na miejsce, w którym spędzam tyle czasu., które dwa lata temu zaprojektowałam sobie, żeby było ładne, funkcjonalne i MOJE. I jest. Oto ono: Na wielkim, pustym teraz blacie roboczym po prawej stronie stoi w kącie ciemnozielona dracena. Kupiona, gdy po remoncie urządzałam kuchnię, w jakimś markecie, za psie pieniądze. Nie myślałam, że będzie jej tak dobrze w tym miejscu. Ma mnóstwo zdrowych, sztywnych, wąskich liści, z wywiniętymi ku dołowi końcówkami. Jest coraz większa i dziś zastanawiałam się, gdzie ją przestawić, gdy zacznie mi zasłaniać światło. Obok małe, czerwone jabłko, które Olek dostał wczoraj od babci. Trochę krzywe. U wierzchołka ma wypukłość, która zasłania ogonek, widzę tylko sam jego czubek. Dalej stoi słoik. Litrowy, po marynowanych pieczarkach, a w nim wiśnie wyjęte ze spirytusu, z nalewki o pięknym kolorze, nie za mocnej, nie za słodkiej, takiej w sam raz. Kawałeczek dalej - butelka coca-coli i już zlewozmywak. Obok pojemnik na ociekające sztućce, jak zwykle pełniutki. Wystaje z niego drewniana łopatka, której używałam wczoraj smażąc na obiad dorsza i wielki nóż, z drewnianym uchwytem i szerokim ostrzem, którym niedawno siekałam margarynę, kiedy robiłam ciasto na szarlotkę. Z suszarki nad zlewem smutno zwisają pozbawione życia palce gumowych rękawiczek. Obok zlewu stoi miseczka z winogronami. Jest żółta, ma namalowane oczy, usta i łapki a nos ma guziczkowaty, wypukły. Nad blatem, na relingu wiszą szklane baniaczki na przyprawy, a każda z nich jest innej barwy i faktury. Biała, miałka sól, pylisty, rdzawy cynamon, kulki pieprzu w czterech kolorach, ciemnozielone płatki bazylii i żółtawa przyprawa jarzynowa, która od wilgoci wiąże się w bryłki. W piekarniku złoci się coraz bardziej szarlotka, z prawej strony bardziej brązowa, niż złota. W całym mieszkaniu pachnie, pachnie ciastem, pieczonymi jabłkami i cynamonem. Zapach jest trochę słodkawy, trochę kwaskowaty, trochę korzenny - pyszny. Szarlotka, gdy trochę przestygnie, będzie świetnie smakowała z kubkiem chłodnego mleka. Zapach ciasta to zapach domu, zapach porządków, poukładania, bezpieczeństwa, bliskości, poczucia przynależności do tego miejsca, do tych ludzi - zapach jedyny taki na świecie, zapach, który przychodzi na myśl, kiedy w wilgotny albo mroźny czas wraca się do domu i widzi się oświetlone okna innych domów i przyspiesza się kroku, bo tam, za rogiem i jeszcze kawałek, może dwieście, może trzysta metrów jest moje takie oświetlone okno, z moim domem, z moim ciepłem; już za chwilę włożę moje papućki i napiję się herbaty z kubka z moim imieniem. Zapach zapamiętany z domu rodziców, gdy w sobotnie popołudnia mama piekła ciasta, przyniesiony tutaj, by innym tworzył domową, ciepłą, cynamonową atmosferę. Nie mam córek, które mogłyby ponieść go dalej, ku kolejnym mężczyznom i dzieciom, ale może gdzieś żyją takie dwie dziewczyny, które moim synom dadzą cosobotni zapach pieczonego ciasta?"

Ech, Kuzynko! Mój cioteczny brat a Twój mąż to szczęściarz.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6154
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 29
Użytkownik: Marilynne 08.12.2007 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Wspaniały fragment pewnie jeszcze wspanialszego listu jeszcze wspanialszej kobiety i kucharki...
Mniam... Aż się głodna zrobiłam;)
Użytkownik: bogna 08.12.2007 22:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Ja też z przyjemnością przeczytałam ten fragment, dzięki Krzysztof, że go zamieściłeś :-)
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 09.12.2007 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Czy Twoja kuzynka nie jest przypadkiem pisarką :-) Piękny fragment!
Użytkownik: Akrim 09.12.2007 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Twoja kuzynka nie jes... | Czytelnik_Kasia
Odniosłam podobne wrażenie :) Że czytam fragment książki. I to pięknej książki! :-)
Użytkownik: Bacia 09.12.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Odniosłam podobne wrażeni... | Akrim
Cały ten opis jest taki ciepły, domowy, normalny.Twoja kuzynka to z całą pewnością fajna babka.
Użytkownik: Krzysztof 15.12.2007 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Twoja kuzynka nie jes... | Czytelnik_Kasia
Nie, nie jest pisarką. Kuzynka jest gospodynią domową, matką, żoną i.. . nie, nie. Ona jest wierną (według mnie aż do przesady) swojemu mężowi. Cóż, kobiety bywają dziwne... :)
Nie tylko ten fragment z jej stanowczo zbyt rzadko pisanych do mnie listów wart byłby opublikowania, ale tylko na ten jeden mam zgodę. Ja także uważam, że ona powinna pisać, ale przecież wiadomo, ile czasu wolnego ma kobieta pracująca, będąc jednocześnie matką, żoną i gospodynią domową.
Wiadomo też, jak jest z wydaniem tekstu...
A wiesz, Kasiu, że i ja jestem z Lublina? Chociaż po wielu latach mieszkania w trasie i obecnego mieszkania na obczyźnie, to już nie wiem, skąd ja jestem.

W imieniu autorki tekstu dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa. Chciałbym i ja przeczytać książkę tak cieplutko – kobiecą, jak ten fragment listu.
Użytkownik: koko 17.12.2007 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie jest pisarką. Ku... | Krzysztof
Wytłumacz, proszę, sformułowanie: ona jest wierną (według mnie aż do przesady) swojemu mężowi.
Czy istnieje przesadna wierność?
Czy nie uważasz, że może istnieć wierność wynikająca nie z przysięgi, nie z zobowiązania, z poczucia przyzwoitości, uczciwości, bycia w porządku, ale sama z siebie, po prostu dlatego, że człowiek tak chce, tak czuje i inaczej nie potrafi?
Czy człowiek, który chce tak żyć, być tak bardzo "czyimś" jest... dziwolągiem?
Użytkownik: Krzysztof 18.12.2007 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wytłumacz, proszę, sformu... | koko
Cóż tutaj wyjaśniać, Koko? Że powinienem postawić tam wyraźniejszy znak uśmiechu? A może, teraz tak mi się wydaje, nie powinienem pisać – skoro stawiasz mi takie pytania.
Może zamiast odpowiedzi zdradzę Ci swoje pragnienie: ja też chciałbym być "kogoś", i aby ten ktoś był mój - całkowicie i bez reszty.
I jeszcze chciałbym mieć ciągłą świadomość tych przynależności – bo jak to facet, mam z tym kłopoty.
Ale jednocześnie będę bronić prawa do przeżywania tych czarujących, uroczych flircików - bronić jak swojej niewinności!
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 17.12.2007 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, nie jest pisarką. Ku... | Krzysztof
Pozdrów ją ode mnie i przeakaż, że będę czekała na książkę, którą jednak kiedyś, mam nadzieję, napisze. Gdyby na jej tylnej okładce zamieszczony został ten przytoczony przez Ciebie fragment, z pewnością bym ją kupiła! :-)
Użytkownik: Annvina 10.12.2007 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Przepiekny, cieply, rodzinny tekst.
Az mam lzy w oczach, gdy pomysle, ze tam kilka tysiecy kilomterow stad mama piecze szarlotke albo drozdzowe rogaliki albo murzynka... i tez siedzi w kuchni z ksiazka, papierosem i filizanka kawy. Ta ksiazka to prezent dla mnie pod choinke. Mama przyznala mi sie, ze zanim ja dostane, to musi sama ja przeczytac, taka jest dobra. Ciekawe co to za ksiazka...
Jeszcze 9 dni i bede w domu...

A ja? Czy bede kiedys miala taki pachnacy ciastem dom? Juz raz taki dom stworzylam - a przynajmniej probowalam - z codziennymi obiadami i ciastem i muzyka i poezja - niestety do tanga trzeba dwojga - a ten czlowiek na to nie zaslugiwal, nie potrafil tego ani uszanowac ani docenic... Pozostal zal za straconym czasem...

Mam nadzieje, ze twoj cioteczny brat zasluguje na taka wspaniala zone oraz ze synowie Kuzynki spotkaja dziewczyny, na ktore beda zaslugiwac, i ktore beda choc troche podobne do swej wspanialej tesciowej...

Alez te swieta sklaniaja mnie do refleksji... wspomnien... podsumowan... marzen...
Zaraz sie rozkleje...
Użytkownik: Krzysztof 15.12.2007 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepiekny, cieply, rodzi... | Annvina
Smutne jest to, co piszesz o swoim małżeństwie...
Wiesz, co mnie bardzo zadziwia? Mijanie się ludzkich uczuć. Tyle ludzi pragnie kochać i być kochanym, tyle jest samotnych, i to płci obojga, a tak trudno się im spotkać... A jeśli nawet zostanie im dana taka szansa, jeśli spotkają się, los potrafi okrutnie zadrwić z nich...
I jeszcze jedno: składając przysięgę małżeńską, ludzie zobowiązują się do zachowania czegoś, co nie jest od nich zależne, mianowicie do wiecznej miłości. Szacunek, wspieranie się wzajemne, "i że nie opuszczę cię aż do śmierci" – owszem, to wszystko zależne jest od nas, ale nie miłość. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie pomyśli o zmianie treści przysięgi małżeńskiej. Dlaczego?
Użytkownik: hburdon 15.12.2007 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutne jest to, co piszes... | Krzysztof
"to wszystko zależne jest od nas, ale nie miłość"

Czasem na miłość trzeba ciężko pracować. Tylko w książkach ludzie się zakochują i już kochają się zawsze. W życiu rzadko tak bywa.
Użytkownik: Krzysztof 18.12.2007 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "to wszystko zależne... | hburdon
Można ciężką pracą to uzyskać? Zdradź mi tajemnicę, i napisz, jak to zrobić. Napisz mi, bo ja nie wiem jak przekonać serce do kochania. Jak mu wytłumaczyć, że ta, na którą patrzę, to ta sama, do której biegłem kiedyś, niesyty jej bliskości; jak sprawić, aby i teraz, jak niegdyś, odpowiedziało mi swoim mocnym biciem. Napisz, jeśli wiesz, jak zawrócić czas.
Użytkownik: librarian 24.12.2007 00:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Można ciężką pracą to uzy... | Krzysztof
A ja myślę, że i ciężka praca nic nie pomoże jeśli gdzieś po drodze coś umknęło, nie ma czułości nie ma przyjaźni. Miłość to stan naturalny, to coś co przychodzi i trwa bez wysiłku, pod warunkiem, że chcemy być dla drugiej osoby. Błąd polega na tym, że to my oczekujemy od tej wybranej osoby, że to ona ma coś spowodować, zapewnić dla nas, w nas - a jest dokładnie odwrotnie. Miłość nie przychodzi spoza nas, ona po prostu jest w nas. I serca nie trzeba przekonywać, bo ono kocha. Ja tak sobie to wyobrażam, więcej niż wyobrażam. Trudno mi to lepiej wytłumaczyć ale mam głębokie przekonanie, że tak jest, że tak bywa dla niektórych z nas, kiedy rezygnujemy z koncepcji według której wszystko co się dzieje jest na zewnątrz nas.
Użytkownik: Krzysztof 25.12.2007 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja myślę, że i ciężka p... | librarian
Ładnie powiedziałaś: przychodzi i trwa bez wysiłku. Chyba też prawdziwie, ale jeśli się kocha, to Twój warunek nie jest już potrzebny, bo jego spełnianie – owa chęć bycia dla drugiej osoby – jest przejawem miłości; tej, która wychodzi z wnętrza człowieka ku kochanej osobie, będąc nastawioną na dawanie – i to też wydaje mi się prawdziwe.
W nas jest wszystko, to prawda; wszak od nas zależy ocena chwili i świata, ponieważ to my – swoim nastawieniem i przeżywaniem - nadajemy takie, a nie inne barwy tej chwili, i barwy te niewiele mogą mieć wspólnego z realną (albo inaczej: widzianą przez innych ludzi) rzeczywistością, w nas jest i miłość. Nie kto inny, jak właśnie Proust świetnie opisał w swojej powieści te nasze osobiste, od nas tylko zależne, odbicie świata w nas i jego przeżywanie.
Jednakże w poglądzie Prousta jest coś, co nie pozwala mi go przyjąć bez zastrzeżeń, a nawet każe buntować się przeciwko niemu: on zdaje się mieć kochaną osobę tylko za rodzaj inicjatora, zapalnika naszej miłości – tej, o której tyle razy pisał, że cały czas jest w nas, ale w moim odczuciu tak widząc rolę kochanej osoby, ujmuje jej wartości, także pomniejsza wartość uczucia, które przecież ma konkretnego adresata. Swoim twierdzeniem Proust zbyt mocno zamyka uczucie w kochającym człowieku; w czasie lektury można było odnieść wrażenie, iż Marcelowi tak naprawdę Albertyna niewiele była potrzebna, jemu wystarczyło samo uczucie do niej. Nie umiem przyjąć takiego obrazu miłości, chociaż może jest on prawdziwy. Miłość jest w nas, ale w kochanej osobie chciałoby się widzieć nie przypadkowy inicjator, a kogoś wyjątkowego. Czy miałoby to oznaczać, że kochamy za coś? Na przykład za wyjątkowość? Przecież nie; owszem, mamy poczucie tej wyjątkowości, ale tylko w czasie kochania – wcześnie ani później już nie – więc może po prostu samo uczucie czyni kochaną osobę wyjątkową? Za co Marcel kochał Albertynę, zwykłą (aż nadto zwykłą) dziewczynę? Jego wnioski (a już szczególnie ten o stawianiu oporu) nie przekonują mnie, a nawet wydają się mi chybione.
Zostaje rola zapalnika? Chciałbym wierzyć, że nie, że jest coś jeszcze, jakieś tajemne fluidy, które pasując do siebie, z tej niczym nie wyróżniającej się osoby czynią dla nas kogoś wyjątkowego.
Jednakże w gorsze moje dni dochodzę do wniosku, iż nie ma nic takiego, a myśl o owych fluidach jest tylko echem zauroczenia platońską ideą odnalezienia swojej połowy.
W takie dni wypadałoby mi zgodzić się z Proustem. Z Tobą zgodziłem się już wcześniej, jednakże przyczyny budzenia się uczucia do konkretnej osoby, a później jego trwania i zaniku, pozostają dla mnie tajemnicą.
Dziękuję, Doroto, za ładną wypowiedź.
Użytkownik: koko 20.12.2007 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "to wszystko zależne... | hburdon
Nie nazwałabym tego ciężką pracą. Raczej dbałością i pielęgnowaniem, staraniem. Ciężka praca kojarzy się z trudem, zmęczeniem, mozołem, nie potrafię tego odnieść do miłości.
Użytkownik: Annvina 17.12.2007 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutne jest to, co piszes... | Krzysztof
Male sprostowanko - Dzieki Bogu to nie bylo malzenstwo tylko zwiazek na tzw kocia lape.
Ja mysle, ze ludzie powinni brac sobie do serca nawet nie przysiege dozgonnej milosci, ale sucha formulke z USC "uczynie wszystko, by nasze malzenstwo bylo szczesliwe, zgodne i trwale" Tak to brzmi?
Masz racje - nie mozna sobie przysiegac milosci, ale moga sobie przysiac, ze beda sie szanowac i starac zyc, jesli nie w milosci, to chociaz w przyjazni... A to juz bardzo duzo...
Zeby nie bylo tak pesymistycznie, musze tu napisac, ze dopiero teraz odkrywam, co to znaczy, czuc sie kochana i szanowana przez mezczyzne... Ale duzo czasu uplynelo zanim bylam w stanie upiec mu szarlotke...
Użytkownik: koko 17.12.2007 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Male sprostowanko - Dziek... | Annvina
Blacha szarlotki jako wyraz miłości, zaufania, poczucia bezpieczeństwa, przynależności... fajne.
To dobrze, że masz komu piec szarlotkę.
Użytkownik: piano 12.01.2008 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutne jest to, co piszes... | Krzysztof
To ciekawe. Ja również wielokrotnie zastanawiałam się nad zmianą treści przysięgi malżeńskiej - sama nie wiem dlacego. Może z tego powodu, że brzmi ona jak na mój stosunkowo, a nawet bardzo wybredny gust, trochę niedorzecznie. No cóż... Fragment listu twojej kuzynki rzeczywiście bardzo bujny i urozmaicony, wprowadzjący w nastrojowy domowy klimat. Chwilami przypomina mi- ten list oczywiście- literacki styl wyrazu mojej przyjaciółki Joanny. Również odbieram go tak jakgdybym czytała fragmenty dobrej książki, którą nigdy się nie znudzę. Jej listy sa dosyć długie. 5 kartek A4 zapisane drobnym maczkiem. To sporo jak na tak zajęta osobę. Powracając do wątku który poruszasz (o mijających się uczuciach )nigdy nie mogłam tego pojąć, mimo iż od paru ładnych lat zajmuję się analizowaniem zachowań ludzkich i stosunków interpersonalnych. Zawsze kiedy pytałam kogoś: Jak to jest, że spotyka się dwoje ludzi, pasują do siebie idealnie, a mimo to ich serca wciąż się mijają? - Zawsze kiedy o o pytałam uzyskiwałm tą samą odpowiedź: Nie wiem tak już jest dziwnie urządzony ten świat.
To po prostu okropne. Chociaż z drugiej strony, jak tak patrzę na siebie z boku, to dochodzę do wniosku, że jetsem samotnicą z wyboru. Brzmi to pewnie trochę dziwnie, ale widocznie nie wszyscy nadają sie żeby z kimś być. Po paru tygodniach bardziej zażyłe związki zaczynają mnie męczyć, dlatego nigdy nie angażuję się całkowicie. Zawsze musi być miejsce na moją samotność, a jeśli ktoś pragnie to miejsce zapełnić na dobre swoją osobą bądź nadmiarem swych uczuć, zwyczjnie rzucam wszystko i odchodzę bez słowa. Nie jest to może zbyt dobre rozwiązanie, tym bardziej że rani innych, jednak trzymam się go dość mocno, skoro jest jak jest. Nie powiem, że nie mam na to wpływu. Mam ogromny, tylko jakoś nigdy nie naszł mnie ochota żeby coś z tym zrobić. Ach...ja i moje dziwności. I znowu jeden z twoich komentarzy wzbudził we mnie kolejną refleksję. Że też mam taki podatny charakter na tego typu sprawy?
Użytkownik: Krzysztof 04.03.2008 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe. Ja również wi... | piano
Wierzę, że Twoje samotnictwo z wyboru zakończy się w dniu spotkania z tym jedynym człowiekiem, tym, który odmieni Twoją potrzebę niezależności. Chyba wtedy zdziwisz się swoją nową dziwnością - nienasyceniem jego uczuciem.
Życzę Ci tego zdziwienia:)
Użytkownik: imarba 04.03.2008 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe. Ja również wi... | piano
"a jeśli ktoś pragnie to miejsce zapełnić na dobre swoją osobą bądź nadmiarem swych uczuć, zwyczjnie rzucam wszystko i odchodzę bez słowa"
może o to chodz? czasmi wystarczy słowo :)))
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.12.2007 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Uroczy! Już widzę tę kuchnię, i zarazem kuchnię mojej babci, z węglową kuchenką, koszem renet pod ścianą i słojem wiśni na oknie...
Użytkownik: dudla 17.12.2007 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Hm.. No to naprawdę ładny obrazek.
Tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego właściwie Twoja kuzynka nie może nauczyć swoich synów piec ciasta, co by oni też mogli tworzyć rodzinną, domową, cynamonową atmosferę.
Chciałabym mieć takiego męża, chociaż sama piękę naprawdę niezłe ciasta.
Użytkownik: koko 17.12.2007 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm.. No to naprawdę ładny... | dudla
Kuzynka pewnie by i mogła, ale zawsze, zawsze, mimo wyemancypowania, cosmopolitana, XIX wieku i nowoczesności, nabierania męskich cech przez kobiety i kobiecych przez mężczyzn - to kobieta tworzy Dom, Rodzinę i Atmosferę. Nic nigdy tego nie zmieni.
Takie jest moje zdanie.
Użytkownik: dudla 26.12.2007 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Kuzynka pewnie by i mogła... | koko
XIX wiek.. dobrze napisałaś.
Myślę, że obydwie osoby muszą na równi pracować by tworzyć Dom, Rodzinę i Atmosferę.

I wielu domach tak jest, więc nie możesz twierdzić, że nic tego nie zmieni, skoro to się już od dawna zmienia.
Użytkownik: hburdon 17.12.2007 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm.. No to naprawdę ładny... | dudla
Uff, nie tylko mnie się to rzuciło w oczy? :-)
Użytkownik: EnidEarie 18.12.2007 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm.. No to naprawdę ładny... | dudla
W moim rodzinnym domu najwspanialsze ciasto piecze właśnie tata. :-) Kiedy piecze strudla, jest to święto samo w sobie.
Użytkownik: EnidEarie 18.12.2007 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Piękne... Właśnie postanowiłam, że muszę się nauczyć piec szarlotkę!
Użytkownik: Agis 04.03.2008 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Od kuzynki mieszkającej n... | Krzysztof
Tylko, że ja kompletnie nie rozumiem dlaczego to Ci synowie nie mogą komuś dać cosobotniego zapachu pieczonego ciasta.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: