Dodany: 27.02.2008 21:52|Autor: Laila

Czytatnik: Notes

Nie zrozumiem.


Po każdej książce o Rosji stalinowskiej nachodzi mnie ta sama refleksja: nie rozumiem, zrozumieć nie potrafię, zrozumieć nie chcę.
Tak samo jest po "Dzieciach Arbatu" Anatolija Rybakowa. Tylko w części fikcyjne wątki o Stalinie i jego najbliższych współpracownikach przeplatają się tu z codziennością młodych Rosjan. Główny bohater - młody idealista Sasza z błahego powodu zostaje zesłany na Syberię. Jego życie na zesłaniu i życie jego rówieśników z moskiewskiego Arbatu są pewnym pretekstem do pokazania realiów życia, podporządkowanego przede wszystkim władzy, przede wszystkim Stalinowi. I tu zaczyna się to, czego po prostu nie ogarniam. Jak to możliwe, by jeden człowiek zdobył władzę nad milionami innych? Jak to możliwe, że zdobył ją za pomocą terroru, zastraszania, metod bezwzględnych, okrutnych, niesprawiedliwych? Jak to możliwe, że ją utrzymał, mimo coraz surowszych rygorów, mimo zaostrzania kontroli, mimo wymuszania nierealnych planów gospodarczych, ogólnego chaosu i wszechobecnej nędzy, materialnej i moralnej? A co z samymi ludźmi - przerażeni, terroryzowani, uwikłani w zależności partyjne, gnieżdżący się w przydzielanych pokojach, pozbawieni niemal własności prywatnej, zaszczuci, a mimo to - kochający Stalina, tego, który im to wszystko zapewnił?
On ich wysyłał na śmierć za nic, wysyłał na katorgę, łamał młodym ludziom życie - za nic. Każdy na każdego mógł w każdej chwili donieść, nieważne, czy donos był prawdziwy - aresztowany musiał być skazany, bo wymiar sprawiedliwości się nie mylił, nigdy. Skoro został zaaresztowany, to wina zawsze się znalazła. Znalazła się, bo każdy był winny. A każdy, kto był winny, miał jednocześnie winną rodzinę, winnego współmałżonka i winnych krewnych współmałżonka. Nie było chyba w Rosji niewinnego człowieka, więc najlepiej byłoby wszystkich posłać na zesłanie.
A oni go kochali. Za co? Kochali cierpienie, które im zadawał? Ogólnonarodowa miłość ofiar do oprawcy?
Ile jeszcze książek o tej tematyce muszę przeczytać, żeby to pojąć? Czy to w ogóle można pojąć, jeśli się nie przeżyło?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4603
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 24
Użytkownik: norge 28.02.2008 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Po każdej książce o Rosji... | Laila
Tego chyba nie można pojąc ani ogarnąc używając logiki, zdrowego rozsądku czy racjonalnego myślenia. Tak jak nie pojmiemy, dlaczego kobiety bite, poniewierane, zmuszane do rzeczy dla przeciętniego człowieka niewyobrażalnych godzą się na to latami. Mało tego, chronią swoich oprawców, a czasem nawet twierdzą że ich kochają.
Też się nad tym zastanawiam i myślę, że musi to byc jakiś mechanizm psychologiczny. Najbliżej tego zjawiska leży według mnie tzw. syndrom sztokholsmki.
Użytkownik: jakozak 28.02.2008 14:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Po każdej książce o Rosji... | Laila
Pojąć się nie da. Hitler był taki sam. I jeszcze paru innych. :-(
Użytkownik: Annvina 28.02.2008 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Po każdej książce o Rosji... | Laila
To bardzo ciekawe pytanie Lailo, też się nad tym zastanawiałam, ale mam wrażenie, ze trzeba spojrzeć na ten problem nieco szerzej. Stalin nie doszedłby do władzy, gdyby nie poparła go spora grupa ludzi – on sam nie zabijał, nie torturował, osobiście nikogo na Sybir nie wywiózł ( nie znam jego biografii na tyle dobrze). Robili to ludzie z jego rozkazu. Można powiedzieć, że robili to, bo bali się kary, gdyby nie wykonali rozkazu, ale te kary tez były wymierzane przez innych – nie osobiście przez Stalina. Wszystkie tortury, metody „śledztwa” i warunki na Syberii zostały wymyślone i stworzone przez podwałdnych Stalina i ich podwładnych i ich podwładnych itd. Tak więc musiała istnieć grupa ludzi, którzy czerpali przyjemność ze sprawiania bólu innym. Stalin nie stał nad każdym pracownikiem KGB z biczem.
I to jest dla mnie niepojete, niezrozumiałe, nieprawdopodobne... Że znalazły się setki, tysiące ludzi, setki tysięcy ludzi, którzy bez zadnych skrupułów zajmowali się dręczeniem innych. To samo tyczy się hitlerowskich Niemiec.
Mną tak wstrzasnęła scena z Pozwólcie nam krzyczeć, gdy Piotr po ucieczce z Oświęcimia jedzie niemieckim pociągiem i słyszy dwie rozmawiające Niemki. Jedna z nich opowiada o mężu, takim dobrym i czułym, chodzącym regularnie do kościoła, bawiącym się z dziećmi i przywożącym pomarańcze na Boże Narodzenie. Druga Niemka pyta, gdzie mąż pracuje, a żona tego wspaniałego męza i ojca odpowiada „jest urzędnikiem w takim małym polskim miasteczku – Oświęcimiu. Pada nazwisko, Piotr rozpoznaje jednego z najokrutniejszych oprawców.
Gdzie jest prawda o naturze ludzkiej? Jak to możliwe, ze normalni, zdrowi psychicznie ludzie, mający rodziny, żony i dzieci w takich warunkach stawali się potworami??? Czy ludzie naprawde są z natury źli? Czy wystarczy przyzwolenie władzy lub skrajne okoliczności, by stali się sadystami?
To samo dotyczy ZSRR – Stalin był tylko symbolem, Wodzem, Ukochanym ojcem Narodu – tak naprawde terror tworzyła ogromna armia potworów, którzy kiedyś byli ludźmi.
Masz racje, Diano, tego nie można pojąć ani ogarnąć używając logiki, zdrowego rozsądku czy racjonalnego myślenia.
Użytkownik: Laila 28.02.2008 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: To bardzo ciekawe pytanie... | Annvina
To prawda, że cały ten represyjny mechanizm nie mógłby działać bez większej, zhierarchizowanej grupy wykonawców. Ale na ich czele stał Stalin. Cała sieć wzajemnych powiązań - myślę, że nie powstałaby, gdyby nie wykorzystał jednej z największych słabości człowieka - czyli instynktu samozachowawczego. Bo każdy z nich w pewnym momencie stawał przed wyborem - albo sprawi, że ktoś straci wolność lub nawet życie, albo sam zostanie ukarany. Dodatkowo działał kolejny czynnik - oprócz niego samego karę poniosą jego bliscy.
To, że sam Stalin nie zabijał własnymi rękami, nie może być dla niego usprawiedliwieniem. Przecież za jego władzy, pod jego "rozkazami" aparat represji przyjął taką postać. A mimo to był uwielbiany.

Tego też nie mogę pojąć - tego, co dzieje się z normalnymi, wydaje się zdrowymi moralnie ludźmi, którzy dostają do rąk absolutną władzę nad drugim człowiekiem. Przypomina mi się taki eksperyment, który jakiś naukowiec przeprowadził na grupie studentów. Podzielił ich na dwie grupy - więźniów i strażników, przy czym nie stawiał tym drugim żadnych granic co do traktowania "uwięzionych". Jak się okazało, eksperyment, który miał być jedynie pewną symulacją, w efekcie wywołał agresję wśród dozorujących. Traktowali "więźniów" z takim okrucieństwem, że eksperyment w końcu przerwano. (Osobnym tematem może być, dlaczego w ogóle do tej sytuacji dopuszczono?). Normalni, zdrowi ludzie, wcale nie zagrożeni żadną karą w przypadku "niedopełnienia obowiązków", zamienili się w bestie. A przecież to była tylko symulacja, udawanie! A okrucieństwo udawane nie było...
Użytkownik: Meszuge 28.02.2008 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: To prawda, że cały ten re... | Laila
„Tego też nie mogę pojąć…”

To, czego nie rozumiesz, można rozdzielić na dwie części:
1. Ludzie nie są tacy, jak to sobie wyobrażają (eksperyment więźniowie – strażnicy), a zwłaszcza nie chcą się przyznać do atawizmu, który określają trzy słowa – „strach rodzi agresję”. Cudzy strach rodzi naszą agresję. To fakt.
2. Skala problemu. Kiedy czytałem „Archipelag Gułag”, co chwilę przerywałem lekturę, bo cisnęły mi się na myśl natrętne pytania – jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe, że tam w ogóle ktokolwiek przeżył? Tylko widzisz… Sołżenicyn pisał o represjach, a nie o normalnym życiu. Zdecydowana większość ludzi w ZSRR przeżyła to wszystko normalnie. Być może niezbyt bogato, ale zupełnie normalnie. To fakt.


Ile Ty masz lat? Pamiętasz „komunę” w Polsce? Twoje wnuki będą się zastanawiać, jak Ci się udało w ogóle przeżyć czasy tak potwornego, krwawego, okropnego, bestialskiego, „czerwonego” terroru w PRL.
Przeczytaj recenzję książki Amerykanie (Mierzeński Stanisław) być może coś Ci się rzuci w oczy.
Użytkownik: Laila 28.02.2008 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: „Tego też nie mogę ... | Meszuge
Mam 20 lat, więc komuny nie pamiętam. Ale myślę, że moje wnuki i tak będą się zastanawiać, jak przeżyłam te czasy, które są teraz. ;)
Przeczytałam Twoją recenzję, i rzuciło mi się jedynie to, że pomimo treści "wychwalających" Amerykę książka została wydana w komunistycznej Polsce. A wedle dość powszechnych opinii o czasach PRL-u cenzura przepuszczała wtedy tylko te książki, w których kapitalizm był słusznie opluwany i przegrywał z socjalizmem. A więc opinie o komunizmie są przesadzone, a dowodem choćby książka "Amerykanie". O to Ci chodziło?

Nie będę się spierać, bo w komunizmie nie żyłam, tak więc nie wiem, "jak to było naprawdę". I podejrzewam, że dla każdej osoby te "naprawdę" wyglądało inaczej. Zależnie od osobistych doświadczeń.

Ad.2. Skala problemu... Podaję za Wikipedią:
"Aleksander Sołżenicyn w książce Archipelag GUŁag szacuje, że w obozach tego systemu uśmiercono od początku rewolucji do roku 1956 ok. 60 milionów ludzi. Dokładniejsze są szacunki historyka Roberta Conquesta, który w książce "Wielki Terror", podaje liczbę 42 milionów ludzi, którzy zginęli bezpośrednio w obozach (ich zgony zostały oficjalnie "zaksięgowane" przez służby obozowe) oraz trudna do oszacowania (od 10 do nawet 30 milionów) liczba ludzi, którzy nie zmarli w samych obozach lecz w trakcie transportu, oraz na skutek chorób i wycieńczenia już po wypuszczeniu z obozów. Robert Conquest (na podstawie danych archiwalnych) podaje też liczbę osób, które przewinęły się przez te obozy: w latach 1931-32 w obozach przebywało stale około 2 miliony ludzi, w latach 1933-35 - 5 milionów, w latach 1935-36 - 6 milionów. W czasie drugiej wojny światowej nastąpił gwałtowny rozwój obozów i w latach 1942-1953 przebywało w nich już stale ok. 10-12 milionów ludzi, czyli mniej więcej 5% całej populacji ZSRR."

Do mnie te liczby przemawiają.

Użytkownik: Meszuge 29.02.2008 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam 20 lat, więc komuny n... | Laila
„A więc opinie o komunizmie są przesadzone…”

W czasach mojego dzieciństwa wszystko, co złe w Polsce zrzucano na II Wojnę Światową. W tej chwili wszystko co złe zrzucane jest na „komunę”. Słowo „komuna” piszę w cudzysłowie, gdyż jeśli coś takiego w Polsce kiedykolwiek było, to skończyło się wkrótce po 1956 roku, a w tych czasach to ja nie żyłem i nie znam.
W pewnym sensie niezwykle zabawne jest obserwowanie dokładnie tych samych metod i sposobów… zrzucania, bo technika i taktyka są identyczne, często adoptowane z hitlerowskich Niemiec (wrogowie ludu, wykształciuchy, zapluty karzeł, łże-elita, itd. itd. itp.).

Poza tym… mam wrażenie, że my, Polacy, zawsze byliśmy mistrzami w wynajdowaniu winnych naszego nieudacznictwa – narodowego i osobistego. Ale to inna historia…

W każdym razie zasada jest prosta: im bardziej ciemne, szare i paskudne tło, tym ładniejszy plan przedni. Plan przedni, jaki jest, każdy widzi. Czyli jedyne, co pozostaje, to odpowiednio odmalować tło.


A wielkie liczby... zawsze robią wrażenie. Tyle tylko, że rozkłada się to na trzy pokolenia (albo i więcej) i ogromne państwo.
Użytkownik: imarba{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 29.02.2008 08:56 napisał(a):
Odpowiedź na: „A więc opinie o ko... | Meszuge
Zgadzam się z toba całkowicie. Jeszcze do dziś parskam śmiechem na to jak na stypendium we Francji dzieciaki ambasadorów (!) i inych "placówkowiczów" ubrane w peweksach skarżyły się na komunę.
Z jaką emfazą opowiadały o prześladowaniach, o biciu, o pałowaniu przez policję, byle tylko dostać jakąś "pomoc" z zachodu.

Użytkownik: firedrake 29.02.2008 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: „A więc opinie o ko... | Meszuge
"Komuna" czy komuna, to semantyka, choć ja stoję za określeniem komuna, bo po '56 nastąpiło tylko złagodzenie a nie zniesienie. Faktem jest natomiast, że od '45 żyliśmy oficjalnie pod okupacją sowiecką doświadczając czwartego zaboru. Jaki był cel zaborcy? Transformacja ludzi w homo sovieticus czyli trawestacja wartości moralnych. Uczynienie z nas potulnego motłochu, którym można łatwo rządzić. Coż, nie udało się, jednak walka trwa wciąż, do dziś, dzięki nieudacznictwu czegoś co zakończyło się umową okrągłostołową.

"mam wrażenie, że my, Polacy, zawsze byliśmy mistrzami w wynajdowaniu winnych naszego nieudacznictwa – narodowego i osobistego." - Uważam to za trzeci rodzaj prawdy. Mocno cuchnie michnikowszczyzną.

"A wielkie liczby... zawsze robią wrażenie. Tyle tylko, że rozkłada się to na trzy pokolenia (albo i więcej) i ogromne państwo." - A jakie ma znaczenie to jak państwo jest duże? 60 milionów (różnie źródła podają) to 60 milionów istnień ludzkich, które zginęły "z ręki" jednego dyktatora pod auspicjami jednego systemu. Wiem, śmierć jednego człowieka to tragedia a śmierć milionów to statystyka, jednak nikt nie chciałby być jej składową.
Użytkownik: Annvina 29.02.2008 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: To prawda, że cały ten re... | Laila
Znam ten eksperyment. Jest dla mnie kolejną zagadką!!! Tak bardzo chciałabym wierzyć, że ludzie z natury są dobrzy...
Lailo, wiesz może czy ten eksperyment ma jakąs nazwę, kto go przeprowadził, kiedy i gdzie oraz gdzie mozna o nim szczegółowo przeczytać?

A tak na marginesie - ja nie usprawiedliwiem Stalina - chcę tylko pokazać, że nie można traktować go jako jedyną przyczynę zła, a cały naród rosyjski jako biedne ofiary jednego tyrana. Każdy system totalitarny, każda dyktatura, każdy terror jest dziełem wielu ludzi, nawet jeśli w opinii publicznej za jego przywódcę uważa się jedną lub najwyżej kilka osób.
Użytkownik: imarba{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 29.02.2008 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam ten eksperyment. Jes... | Annvina
Moim zdaniem człowiek jest z natury dobry. To rola jest zła.
Przez wieki kultura i historia uczyła, co należy do roli strażnika. Z pewnościa nie mamy wielu przykładów "dobrych i łagodnych" strażników.
Gdyby na tej samej grupie przeprowadzić eksperyment "matki - dzieci" do agresji by nie doszło moim zdaniem, świadczy to tylko i wyłącznie o tym, w jaki sposób studenci przyswoili sobie daną rolę.
Użytkownik: Annvina 29.02.2008 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem człowiek jes... | imarba{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
To ciekawe, co piszesz... Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam.
Czy nie myślisz jednak, że poczucie posiadania władzy nad drugim człowiekiem (czy grupą ludzi) prowadzi do wykorzystywania tej władzy - w mniej lub bardziej agresywny sposób?
Piszesz o sytuacji "matki-dzieci" Ciekawe, ilu z tych studentów powstrzymałoby się przed daniem klapsa niegrzecznemu dziecku. Skala agresji jest całkiem inna, ale mechanizm ten sam. Dlaczego ludzie biją dzieci? Często, bardzo często kary te nie są adekwatne do przewinień, a jednak rodzice robią to, bo czują całkiem bezkarną władzę usprawiedliwioną jakże szkodliwym mitem, że to "dla dobra dziecka"
Użytkownik: exilvia 29.02.2008 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe, co piszesz...... | Annvina
Zniecierpliwienie i własna bezradność. Najłatwiej załatwiać wszystko przemocą fizyczną. :(
Użytkownik: imarba{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 29.02.2008 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe, co piszesz...... | Annvina
jestem CAŁKOWICIE przeciwna nawet najmniejszemu klapsowi :) Nie rozumiem jak można uderzyć coś tak bezbronnego jak dziecko! ( będąc jeszcze dla niego wyrocznią czyli matką ojcem) ale wracając do sprawy... Władza dopiero wtedy jest WŁADZĄ jeżeli jest wykorzystywana, tak więc uderza do główki - makówki, chyba mało komu nie uderza. Czasami się zastanawiałam jak zmieniłaby mnie - serce mówi, że wcale - rozum, że jak pisała Szymborska "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono"
A co do ról – królów dobrych i łagodnych niewielu się uchowało.
No i kolejny aspekt sprawy. Władza daje możliwości zdobycia nieograniczonego wręcz często statusu materialnego. Z wierzchu wygląda jak „dobra wróżka” co spełnia marzenia – tylko potem trudno już odróżnić co dobre a co złe. ( dobre czasami równa się dobre dla mnie, a skoro dla mnie to i dla innych)
Użytkownik: Annvina 29.02.2008 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: jestem CAŁKOWICIE przeciw... | imarba{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Niestety nie wszyscy myślą tak jak ty, czy ja...

A ja jeszcze się zastanawiam jak to jest z tym dobrem i złem...
Zło tak łatwo usprawiedliwić -
"Władza uderza do głowy", "strach rodzi agresje", "takie warunki, okoliczności sprawiły, że...", "presja społeczna" itd itd.

Tak samo usprawiedliwia się brak czynienia dobra - "nie ma czasu, siły, pieniędzy, możliwości", "co ja mogę zrobić?" itd, itd.

Nie słyszy się, że to władza, presja społeczna czy okoliczności skłoniły kogoś do zrobenia czegś dobrego, do pomocy...

Trudno uwierzyć, że człowiek jest z natury dobry...

Marta Diana napisała tydzień temu czytatkę:
www.biblionetka.pl/...; a pod nia rozwinęła się krótka dyskusja właśnie o tym.
Użytkownik: Edycia 02.03.2008 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety nie wszyscy myśl... | Annvina
"nie ma czasu, siły, pieniędzy, możliwości" dodałabym jeszcze Annvino "człowiek nie ma odwagi czynić dobrze".
Nad tą odwagą również się zastanawiam, dlaczego boimy się dobra? Które może nas np. ogołocić materialnie, ale wzbogacić duchowo. Pod warunkiem jednak, że odrzucimy też naszą pychę wpychającą się natychmiast za dobroczynieniem.

"Trudno uwierzyć, że człowiek jest z natury dobry..."
Annvino? A może człowiek jest od urodzenia zły?
Popatrz, noworodek, bezbronne dziecko zdane na matkę. Tylko oczekuje, zabiera, wymaga poświęcenia, a brak matczynej opieki wyraża "złym" krzykiem.
Wzrastając w dobrej rodzinie może wyrosnąć na dobrego człowieka.
A gdyby się chował sam w lesie a matką byłaby mu wilczyca? Czy z natury mógłby być dobry?
Użytkownik: exilvia 29.02.2008 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam ten eksperyment. Jes... | Annvina
Zimbardo go przeprowadził. Można o nim przeczytać w każdym podręczniku do psychologii społecznej np. w Aronsonie. Taki sam eksperyment przeprowadził niedawno nasz rodzimy artysta - Artur Żmijewski i zarejestrował na filmie. Nie doprowadził go jednak do końca.
Użytkownik: Annvina 29.02.2008 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zimbardo go przeprowadził... | exilvia
Właśnie! Aronson! Wiedziałam, że gdzieś o tym czytałam - dość dawno, ale gdzie... cóż, skleroza nie boli. Dzięki.
Użytkownik: Laila 29.02.2008 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam ten eksperyment. Jes... | Annvina
Ja przeczytałam o tym eksperymencie w wywiadzie z Aronso, był opublikowany jakiś rok temu w "Charakterach". Pamiętam niestety już tylko ogólny zarys, ale kiedyś (coraz bardziej nieokreślone to "kiedyś") wrócę do tego zagadnienia.

To fakt, że Stalin nie był jedyną przyczyną. Czytatki pisane pod wpływem emocji zawsze mają w sobie wiele uproszczeń. ;)
Użytkownik: Laila 29.02.2008 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja przeczytałam o tym eks... | Laila
Khem. Nie Aronso, tylko Zimbardo. Posty pisane pod wpływem emocji mają z kolei w sobie wiele błędów. ;)
Użytkownik: cricetus 29.02.2008 04:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Po każdej książce o Rosji... | Laila
Co do "komuny".
To zależy o jakim czasie i jakim miejscu tej "komuny" mówimy. Warto pamiętać, że np. w Związku Sowieckim ludzie w latach 60-tych uczyli się języka polskiego, by czytać wydawane wówczas w Polsce książki i czasopisma, w których mogli znaleźć rzeczy, jakich sowiecka cenzura nigdy by nie puściła. Kiedy służyłem w PRL-owskim wojsku, pod koniec lat 80-tych, oficerowie w biały dzień, w koszarach, otwarcie słuchali Radia Wolna Europa. 10 lat wcześniej za coś takiego wylecieliby z wojska. W latach 50-tych wylądowaliby w więzieniu, a w stalinowskim Związku Sowieckim dostaliby kulę w łeb.

Co do "normalnego" życia w Związku Sowieckim.
Nie mogę się zgodzić z Meszuge. Co to znaczy - "żyli zupełnie normalnie"?
Nie będę obrażać ludzi czytających książki streszczając "Archipelag Gułag". O tym "normalnym" życiu poza łagrami pisze Sołżenicyn w rozdziale pt. "Wolny kraj" - każdy może sam sprawdzić. Pisze o wszechobecnym strachu, zakłamaniu, nieufności, rozkładzie moralnym... Jeżeli to jest dla ciebie "normalne życie"....

To chyba pisarka Tatiana Tołstoj opisała taką scenę. Jako dziewczynka bawiła się na ulicy w Leningradzie. Podeszło do niej dwoje przygarbionych staruszków. Spytali jak dojść do parku, gdzie są ławki, gdzie można się wygrzać na słońcu. A dziewczynkę uczono od najmłodszych lat, że jeśli ktoś pyta o drogę, to musi być wróg i trzeba skłamać. Więc wskazała staruszkom przeciwny kierunek. Kiedy dziewczynka patrzyła, jak z mozołem, ciężko szurając nogami, dziadek i babka znikają za rogiem, dotarło do niej, że cały ten system jest kłamstwem.

Najbardziej przemawiający (do mnie) ślad stalinizmu, znalazłem w internecie, na stronie rosyjskiego "Memoriału". http://mos.memo.ru/ To spis "Rasstrieły w Moskwie", czyli lista ofiar z samej tylko Moskwy - ułożona ulicami: ulica po ulicy, dom po domu, mieszkanie po mieszkaniu... Nazwiska... dwoje z pierwszego piętra, jeden z trzeciego, trzech z jednej kamienicy, dwadzieścia nazwisk z sąsiedniej, dwieście nazwisk z hotelu robotniczego... Następna ulica... Rosjanin, Ukrainiec, Rosjanin, Żyd, Polak, Rosjanin, Szwed, Niemiec, Chińczyk, Rosjanin, Rosjanin, Ormianin... i tak setki, tysiące, dziesiątki tysięcy nazwisk... Ślusarz, inżynier, poeta, zecer, stolarz, optyk, nauczycielka.... Co noc przyjeżdżały Fordy NKWD po następnych... Tego się nie dało nie zauważyć. Nie mogę tego nazwać normalnym życiem.
Użytkownik: Meszuge 29.02.2008 09:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do "komuny".... | cricetus
Moskwa to nie ZSRR, a Warszawa to nie Polska.
Ja się mniej może ekscytuję liczbami i danymi statystycznymi, a bardziej bazuję na opowiadaniach pradziadka, który stamtąd zwiał przed komunistami.
Oczywiście pradziadek żył w określonym miejscu i czasie i nie było to żadne z pięciu największych miast, więc rzecz jasna nie miał wglądu w całość zagadnienia.

Jeśli jednak było tak źle, to przyłączam się do autorki wątku i stwierdzam, że nie rozumiem. Nie rozumiem jak, pomimo tych wszystkich przerażających okropności, po dziś dzień miliony ludzi na tamtych terenach (teraz to już różne państwa) tęskni za komuną. Czyżby wszyscy ci ludzie byli dawniej uprzywilejowanymi działaczami partyjnymi?
Nie rozumiem, że ledwo udało się obalić przerażającą, morderczą, krwiożerczą, straszną „komunę” w Polsce, to już w 1993 i 2001 roku Polacy w wolnych wyborach głosują na… komunistów.

Ale gdzie jest powiedziane, że ja muszę wszystko rozumieć? :-)
Użytkownik: Laila 29.02.2008 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Moskwa to nie ZSRR, a War... | Meszuge
Meszuge, liczbami to nikt się tutaj nie "ekscytuje". Natomiast mają one tę przewagę nad słowami, że są mierzalne, jednoznaczne, i nawet, jeśli wytniesz je z kontekstu, to znaczą wciąż to samo. 60 milionów ludzi to dalej 60 milionów ludzi. Czy to z Moskwy, czy syberyjskiej wsi.
Użytkownik: cricetus 01.03.2008 01:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Meszuge, liczbami to nikt... | Laila
Myślę, że Meszuge zwrócił uwagę na istotny problem, pisząc że woli opowiadania pradziadka od "liczb". To jest całkowicie naturalne zjawisko, że do człowieka najbardziej przemawiają takie "ludzkie" opowieści. Bezbłędnie wyczuwają to media - dziennikarze (zwłaszcza telewizyjni) wiedzą, że najlepiej sprzedają się historie mające konkretnych bohaterów, ot, takich opowiadających dziadków, czy babcie... A statystyka nuży.

Ostatnio bardzo modne stały się też książki podające taką właśnie "ludzką", prywatną, osobistą wersję historii. Dobrym przykładem jest wydana niedawno "Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945" Catherine Merridale, w której autorka skupia się na przeżyciach, opowiadaniach sowieckich weteranów. Skupia się do tego stopnia, że wychodzi jej (moim zdaniem) żabia perspektywa, bo bez szerszego kontekstu nie widać, do czego Stalin używał owych żołnierzyków. Czytelnik dowie się, jak męczył się sowiecki rekrut, ale nie dowie się np. że 10 lat przed wojną, gdy na Ukrainie miliony ludzi marły z głodu, amerykańscy inżynierowie zaprojektowali i zbudowali w ZSSR trzy największe na świecie fabryki czołgów, a na Uralu największe na świecie huty aluminium, potrzebne by produkować tysiące samolotów - wyłącznie bojowych... itp itd....

Zrozumieć cokolwiek można tylko wtedy, jeśli opowiadania o losach poszczególnych osób można osadzić w szerszym kontekście. Dla mnie cennymi książkami, pozwalającymi wejrzeć w istotę stalinizmu, są "Oczyszczenie" i "Samobójstwo" Wiktora Suworowa, byłego oficera sowieckiego wywiadu. W "Oczyszczeniu" autor opisuje terror lat 30-tych, a w "Samobójstwie" porównuje metody pracy Stalina i Hitlera. Przytacza relacje, nie zapominając o tle historycznym.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: